2008-06-30

Podróż Złośliwa Góra

Opisywane miejsca: Fort William
Typ: Inna
Szkocja

- magiczny, pełen tajemniczości kraj, a w zasadzie niestety jeszcze

kraina należąca do Wielkiej Brytanii. Anglicy nie przepadają za Szkocją

i mieszkającymi w niej Szkotami, a szkoda, bo to naprawdę warci

poznania ludzie. Miejsce w skali światowej też niczego sobie, oferuje

wielbicielom gór sporo niespodzianek. Jedną z nich niewątpliwie jest

BEN NEVIS, najwyższa góra w Wielkiej Brytanii (1343 m.n.p.m.), leżąca

na krańcu pieszego szlaku West Highland Way. Inna nazwa według własnej

koncepcji jaka mi się nasuwa to szlak Śladami Rob Roya. Ben Nevis w

języku celtyckim, czyli miejscowym oznacza Górę Złośliwą i tak w

rzeczywistości jest. Miłośnicy gór, wspinaczek i wspaniałych widoków ze

szczytu mogą spokojnie zaopatrzyć się w coś na uspokojenie, osobiście

proponuję whisky z lodem.Tak

więc stoimy u stóp Ben Nevis, przed nami sielskie widoki: szlak

turystyczny wijący się pomiędzy zielonymi do nieprzytomności

pastwiskami dla najpopularniejszych tutaj zwierząt - owiec. Jest ich

całe mnóstwo; krzyczą, gadają, śpiewają, jedna przez drugą i każda

inaczej.Szczytu

nie widać, co potęguje ciekawość i ochotę jak najszybszego go zdobycia.

Od czasu do czasu wystają twardsze skały, ale kiedy przemierzymy ok.

1/2 drogi, owce powoli cichną, ginie gdzieś cudowna zieloność, a

pojawiają się skały i kamienie, z których zresztą zbudowane są schody

na szlaku. Czasem trzeba przeprawić się przez górski strumień,

szaleńczo spadający do rzeki płynącej w dolinie. Mimo to zaskakuje nas

monotonia drogi - tylko kamienne schody na zboczu o jednakowym

nachyleniu. Jak w całej Szkocji, miejsce to nie grzeszy dużą ilością

turystów. Tu wita nas pierwsza niespodzianka. W pewnym momencie widoki,

notabene, raczej przeciętne, też gdzieś giną a wokół widać gęstą mgłę,

czuć zimny i oczywiście mokry deszcz, smaga nas przenikliwy wiatr. Nie

oznakowany szlak będący do tej pory jedną jedyną do przemierzenia

ścieżką, zaczyna się coraz bardziej rozgałęziać, przy czym każda droga

wygląda tak samo. Co jakiś czas natykamy się na nieomalże wciągające

nas, ponure, zamglone przepaście. Posuwamy się w milczeniu naprzód dość

powoli, próbując zapamiętać drogę powrotu. Szukamy znaków szczególnych

na prawie płaskiej powierzchni, wśród milionów takich samych kamieni,

dużej ilości wijących się i przecinających ścieżek.Oczywiście

nie znajdujemy nic co mogłoby wskazać nam chociaż kierunek powrotny do

głównego szlaku. Nagle oczom naszym ukazuje się kolejna niespodzianka -

szczyt, gdzie dopada nas apogeum anomalii klimatycznych: mroźny deszcz

i powalający z nóg przenikający wiatr. Na szczycie stoi coś w rodzaju

betonowego schronu dla przybywających, lecz opuszczony, raczej

odstrasza niż zaprasza. Obok na podwyższeniu drewniana, rozpadająca

się, skrzypiąca drzwiczkami budka i czego można się spodziewać,

tabliczka o zaginięciu pewnego turysty - studenta.Nie pozostaje nic innego jak tylko udokumentować to zdjęciami i szybko zawracać w poszukiwaniu szlaku.

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

haniajanasik

haniajanasik

Hania
Punkty: 100