2009-08-07

Podróż Słowacja z tratwy!

Opisywane miejsca: Słowacja
Typ: Porada

Bo to niesamowite przeżycie!

Pzedstawiamy przegląd najciekawszych spływów tratwami po słowackich rzekach wraz z informacjami praktycznymi na temat ich organizatorów.

Atrakcyjny spływ na tradycyjnych drewnianych tratwach góralskich przez największy kanion w Europie Środkowej.

Przystań znajduje się na jego początku w Czerwonym Klasztorze przy pensjonacie Pltník. Na spływ można też wypożyczyć pontony i kanoe. Długość spływu to 11 km, trasa kończy się w miejscowości Lesnica. Z powrotem można wrócić pieszo lub autobusem, taksówką lub rowerem górskim. Aby umilić sobie spływ, na tratwę można zamówić posiłek z miejscowych produktów (ser owczy, słonina, warzywa, chleb), a także napoje i alkohol.

Informacje praktyczne o organizatorze:

Spływ tratwami po Dunajcu - Czerwony Klasztor  

Ladislav Simoník

Forbasy 124

065 01 Hniezdne

tel./fax +421 52 43 234 10,

+421 52 43 971 05 tel.

kom.: +421 905 389 413,

+421 907 764 982

www.goralskydvor.sk

e-mail: [email protected]

GPS: N49°22'44,17'' E20°26'40.28''    

 

Cennik:
dorośli 280 Sk /osoba
dzieci 160 Sk/osoba
posiłek na tratwie 50 Sk/osoba
Dla grup - zniżki
Rezerwacji można dokonać telefonicznie: 0905 389 413, 0911 389 413 Po zakończeniu spływu lub też przed nim, można zamówić piknik z muzyką góralską (przy ognisku, z pieczeniem barana, prosiaka, gotowaniem gulaszu i in.).

  • Dunajec

Możliwość przepłynięcia drewnianymi tratwami przez największy kanion Środkowej Europy - przełom rzeki Dunajec to jedna z atrakcji Pienińskiego Parku Narodowego.

Park Pieniński to niewielki obszar na północny wschód od Wysokich Tatr, na polsko-słowackiej granicy pełen malowniczych widoków.

Trasy
1) od przystani tratw Majere – Kvašné Lúky przez Czerwony Klasztor do Lesnicy - dł. 11 km
2) z Czerwonego Klasztoru do Lesnicy - dł. 9 km

Transport powrotny
autobusem, taksówką, rowerem lub pieszo oznaczonymi trasami


Informacje praktyczne o organizatorze:

Spływ tratwami po Dunajcu - Majere

ZDRUŽENIE PLTNÍKOV DUNAJEC
061 01 Majere
tel./fax: (+421) 52/482 27 23
tel.: (+421) 52/482 28 40
tel. kom.(+421) 905 294 699 - Rudolf Velička
email: [email protected]
www: www.pltnictvo.sk

GPS:
N49°23'51''
E20°22'34''

Bilety
1 osoba - 250 Sk
Dzieci do 12 r. ż - 120 Sk

Sezon trwa od 15 kwietnia do 31 października
Spływy w godz. 8.00 - 17.30

Po spływie możemy zorganizować piknik przy góralskiej muzyce w Chacie „PIENINY”
CHATA PIENINY - LESNICA
tel./ fax: 052 439 75 30
tel. kom.: 0905 963 316 - Ján Gondek
Propozycje pieszych wycieczek w okolicy
- z Lesnicy przez Lesnicki Potok do Haligowskich Skał
- z Lesnicy wzdłuż Dunajca do Czerwonego Klasztoru (zwiedzanie muzeum w środku)

   
  • Majere1
  • Majere2
  • Majere3
  • Majere4
  • Majere5
  • Majere6

Początki spływu tratwami po najdłuższej słowackiej rzece - Wagu sięgają XI w. Rzeka Wag była jedyną odpowiednią i bezpieczną drogą w czasach osiedlania północnej Słowacji.
Strecański przełom był dla flisaków przygodą i nadzwyczajnym przeżyciem. Głęboki przesmyk z mnóstwem meandrów, pełen prawdziwych pułapek wraz z dziewiczą przyrodą Małej Fatry był odcinkiem, na którego przebycie się cieszyli, choć też się go bali.
Spływy jako najważniejszy środek transportu osobowego i towarowego zastąpiła, na przełomie XIX i XX w., kolej. W latach 30. XX w. nastąpił koniec flisactwa na rzece Wag.
Dziś przyroda zachowała swój czar i od 1999 r. staramy się wykorzystać potencjał naszego regionu i przedstawić go w formie ciekawej atrakcji turystycznej. Odnowienie starej tradycji spływów umożliwia turystom poznanie wielu atrakcji kulturalnych, historycznych, technicznych. O tych ciekawostkach opowiadają flisacy ubrani w specjalne stroje. Oferujemy też dodatkowe atrakcje (np. muzyka na żywo podczas spływu, toasty, przyjęcia).


Informacje praktyczne o organizatorze:

Spływ tratwami po Wagu

Prvá pltnícka a raftingová spoločnosť s r.o.
Ul. SNP 86
013 24 Strečno
tel.: (+421) 907 196 999
e-mail: [email protected]
www.plte.strecno.sk

GPS:
N49°09'47''
E18°52'49''  

INFORMACJE O SPŁYWIE
Sezon: 1 kwietnia - 31 października
Pojemność tratwy: 12 osób
Ilość tratw: 10
Długość odcinku spływu: 7 km
Czas spływu: (w zależności od stanu wody) 50-75 min.
Załoga na tratwie: 2
Język przewodnika: słowacki, angielski, niemiecki, francuski
Mogą uczestniczyć dzieci od 3 roku życia
Bezpieczeństwo:
- każda tratwa ma podstawowe elementy zabezpieczające
- kamizelki (obowiązkowe dla dzieci do 10 roku życia, dla reszty osób - wg ich uznania)

Uczestnicy spływu spotykają się w Gazdovskim domu w Strečnie, który znajduje się przy ul. SNP. Do dyspozycji parking na 8 aut.
Tutaj sprzedaż biletów oraz transport autobusem na miejsce początku spływu - Pltisko Bariérová. Parking dla autobusów przy głównej drodze nr. 18/E50, 7 km od Strecna - w kierunku na Martin; 150 m od miejsca wejścia na tratwę.

Cennik:
Dorośli – 250.- Sk (w lipcu i sierpniu 290 SK, w cenie dowóz na start spływu )
Dzieci do 10 roku życia – 150.- Sk (podczas całego sezonu)
Zniżki dla grup (ponad 40 osób) – 10%

 

 

  • Wagu1
  • Wagu2
  • Wagu3

Pływanie tratwami było niegdyś mozolną pracą naszych przodków. Przez stulecia tratwami przewożono drewno (m.in. do budowy miast: Żyliny,Trenczyna, Budapesztu), a także siano, ceramikę, zboże, płótna, nawet części chat. Na tratwach przewożono towary z Polski - bursztyn, ołów, miedź, a przede wszystkim sól - w roku 1695 przeprawiono w ten sposób aż 16 tys ton towarów.
Zobaczcie jak wygląda dzień flisaka na spływie rzeki Orawy, która była częścią Bursztynowego Szlaku.

Był to szlak od Adriatyku do ujścia Wisły do Bałtyku. W kierunku na południe przewożono nim bursztyn z Bałtyku oraz bydło, skóry, futra, pierze, a w kierunku północnym wyroby szklane, srebrne, z brązu.
Dziś spływy tradycyjnymi drewnianymi tratwami organizuje firma Tandem s.r.o. Spływ z Hornej Lehoty do Orawskiego Podzamku trwa ok. 1 godz. (zależy od szybkości prądu rzeki). Punkt końcowy spływu znajduje sie przy moście w Orawskim Podzamku, ok. 5 min. na piechotę od Orawskiego Zamku.
Na starcie w Hornej Lechocie naprzeciwko pałacyku znajduje się bezpłatny parking strzeżony w sezonie letnim, kierowców aut i autobusów odwozimy z powrotem. Jesli parkują Państwo w Orawskim Podzamku, oferujemy podwiezienie samochodem do miejsca początku spływu.
Tratwy są dopuszczone do użytku przez władze, flisacy mają potrzebne uprawnienia. Wypożyczamy kamizelki ratownicze w różnych rozmiarach. Jako jedyna firma na Słowacji mamy prawo przewozić na tratwach nawet najmłodsze dzieci.

Długość tratwy: 7 m, szerokość: 2,3 m, zanurzenie: 0,2 m, ilość przewożonych turystów na tratwie: 12 + 2 flisaków.
Zapraszamy na niezapomniany spływ tratwą wśród pięknej przyrody. Niepowtarzalne widoki na dumę Orawy - Zamek Orawski i profesjonalne przygotowanie flisaków to gwarancja przyjemnych wspomneń z urlopu.
W okresie od maja do października - na żądanie klientów rezerwujemy wstęp na Orawski Zamek.

O flisakach na Orawie
Tratwy to najstarszy środek transportu, a rzeka to najstarsza droga. Gdy nie było jeszcze autostrad, kolei, samolotów ani rakiet były rzeki i tratwy, które przetrwały do dziś.
Początek flisactwa na Orawie datuje się na XI w., kiedy to sól z polskiej Wieliczki była przeładowywana w Tvrdošíne z furmańskich wozów na tratwy, i dalej przeprawiana po Orawie do Wagu i Dunaju aż do Ostrzyhomia przy Sturovie. W późniejszych czasach spławiano towar aż do Morza Czarnego. Przez rzekę Orawę przepływało rocznie 10 tys tratw, czyli około 200 tys m³ drzewa i ogromne ilości innych towarów. Orawa jest szeroka i płytka, więc flisacy mogli spławiać tratwy, gdy były ku temu odpowiednie warunki wodne - wiosną, gdy topił się śnieg, i po letnich burzach. Niekiedy czekali na spływ długie dni i tygodnie. Tratwy były tak długie, jak drzewa - 30 m, 40 m.
Przód tratwy tworzyły związane wierzchołki drzew. Wiązano je korzeniami - by były mocniejsze parzono je i wygotowywano w wodzie. Końce tratw nie były związane - dzięki temu można je było przepychać, gdy tratwa utknęła na mieliźnie. Gdy np. pod wodą był większy kamień, to „podskakiwał“ tylko ten pal, pod którym znalazł się kamień. Ponieważ pale „podskakiwały“ ciągle jak kozy, na początku tratwy nazwano właśnie „kozami“.

Dla flisaków najniebezpieczniejsze były skały i płycizny. Wielkiej wody, choć była często niebezpieczna, się nie bali. Zdarzało się, że tratwa rozbiła się o skały, albo pojedyncze pale odpływały w dół rzeki, albo tratwa stawała na mieliźnie.
Stało się też kiedyś, że tratwa pływała po rzece sama - może flisak się utopił, nikt tego nie wiedział. Już przy ujściu Oravy do Wagu w Kraľovanoch związano dwie tratwy i prowadziło je dwóch flisaków, co jest do dziś w herbie miejscowości Kraľovany.
Tratwy łączono. 4 połączone tratwy („kozy“) nazywano „Cúga“. Na Dunaju w Komarnie łączono 4 Cúgi - było wtedy 16 tratw, prowadzonych przez 16 flisaków. Takie połączone tratwy miały długość do 300 m i mogły przewieźć ok. 650 kubików drewna, czyli tyle ile dzisiaj przewozi długi pociąg.
Słowacja jest strategicznie położona w środkowej Europie. Z północnej strony Tatr można było przez Dunaj, Wisłę dostać się do Bałtyku i Gdańska - miasta bursztynu, a z południowej strony Tatr przez Orawę, Wag i Dunaj do Morza Czarnego. Droga do Morza Czarnego zabierała 2-3 tygodnie.
Flisacy bardzo dobrze zarabiali - za jeden dzień pracy tyle, ile robotnik przez 6 dni w fabryce.
Typową wioską flisacką była Dolna Lehota tzw. Lihôtka. Dziś jest niemal skansenem. Domy były tu wąskie i długie. W przeszłości cała wieś żyła z flisactwa. Jedna grupa mieszkańców ścinała drzewa, druga zwoziła je nad rzekę, trzecia zdejmowała z nich korę, inni suszyli (trwa to 3-6 m-cy), wiązali do tratwy, potem wieźli na tratwie aż do Morza Czarnego i tam sprzedawali. Zdarzało się, że gdy nie było pracy dla wszystkich, całe rodziny z dziećmi wsiadały na tratwy i płynęły rzeką w poszukiwaniu szczęścia. Dlatego wzdłuż Dunaju jest tyle wsi słowackich.
Nasi flisacy przyczynili się też do rozwoju bankowości. Gdy płynęli do Morza Czarnego, nie wiedzieli na jak długo jadą i kiedy skończą się ich skromne zasoby. Byli głodni, musieli więc odwiedzić karczmę. Karczmarz dawał im się napić, najeść, wyspać, bo wiedział, że swój dług oddadzą, w drodze powrotnej. Flisacy zamiast pieniędzy zostawiali mu drzazgi z tratw, na których się podpisywali. Był to dowód zobowiązania. Coś na kształt pierwszej karty płatniczej...
W latach 30-tych, w czasie kryzysu gospodarczego, ludzie zaczęli wyjeżdżać za chlebem do Ameryki. Gdy wrócili, nie stawiali już domów nad rzeką, tylko na górze. Już nie były długie i wąskie, tylko szerokie, krótkie, z dwoma kominami, schodami i balkonem, z oknami podzielonymi na 6 części. Nazywano te domu amerykańskimi - nie dlatego że miały styl amerykański, tylko ponieważ były wybudowane za dolary zarobione w Ameryce. W początkach socjalizmu, ten, kto żył w domu drewnianym uznawany był za biednego. Zaczęto stawiać domy murowane. Ponieważ wszystkie materiały trzeba było sprowadzać (cegły, cement, itd.), murowane domy były droższe niż drewniane. Dziś wracamy do starych tradycji - znów buduje się domy drewniane, „ekologiczne“, które teraz są o wiele droższe niż murowane..
Dawni flisacy nie mogli nosić broni. Jedyne czym mogli się bronić, gdyby napadli ich zbójnicy (co działo się bardzo często, gdy wracali z pieniędzmi za sprzedany towar), to ciupagi. Każdy dbał o swoją ciupagę, mogła mu wszak uratować życie. Każdy miał inną, charakterystyczną. Po ciupagach właśnie rozpoznawał ich karczmarz. Z czasem nie zostawiali drzazgi ze swoich tratw, wystarczyło, że pokazali ciupagę. Gdy zaczęli tego nadużywać, karczmarz wywiesił napis „Na siekierkę nic nie dajemy“....

O zamku Orawskim
Zamek powstał przez Dżyngis-hana... A nie tyle przez niego samego, lecz przez strach przed nim i jego wojskami, które zagrażały wtedy Europie.
Pierwsze wzmianki o zamku pochodzą z 1267 r., tj. 40 lat po śmierci Dżyngis-hana. Szlachta austrowęgierska bojąc się ataku, zdecydowała wybudować zamek obronny, nie do zdobycia przez żadnego nieprzyjaciela. I rzeczywiście - Orawski Zamek nigdy nie został zdobyty.
Sam Palatyn Turzo - właściciel Zamku Orawskiego - drugi najbogatszy człowiek w cesarstwie  austro-węgierskim lubił bywać w Budapeszcie i dostawał się tam właśnie tratwami. Pod zamkiem było 8 tratw i każda miała inną funkcję: na jednej opiekano barana, na drugiej grała muzyka cygańska, piło się i tańcowało, na trzeciej wieziono dary dla gospodarzy (największym darem była sama tratwa), na czwartej i piątej wieziono konie, na których wracano, na szóstej były straże, na ostatniej spano. Palatyn najadł się, napił, wytańcował, wyspał i ...był w Budapeszcie za 2 dni. Konno wracał 7-12 dni.
Zamek Orawski przypomina trochę igłę. Wyrasta na wysokość 112 m nad powierzchnią wody, w najwęższym miejscu ma szerokość 32 cm.
Z okna kamiennej cytadeli wyrzucano niewierne żony. Ta, która przeżyła uznawana była za wierną, ale też... czarownicę.
Z małych okienek strzelano z dział. Dawniej materiał strzelniczy był tak niedoskonały, że jeden strzał można było oddać raz na 6 godzin. Na zamku produkowano proch strzelniczy, który był używany w całych Austro-Węgrzech.
Turyści mogą podziwiać tu piękne kamienne słońce. W Europie istnieją tylko 3 takie. Jest to pięknie wyrzeźbiona czerwona skała, wyrzeźbiona przez płynącą tu w przeszłości rzekę.

W 1800 roku wybuchł pożar, który trwał 2 dni i widoczny był z odległości 150 km (w Krakowie widziano, że zamek Orawski się pali...). Potem zamek odbudowano.
Cały zamek kryty jest dziś drewnianym gontem, złożonym z trzech milionów elementów.
Dostać się na najwyższą, wieżę zamku stanowi i dziś spory wyczy.

Informacje praktyczne o organizatorze:

Spływ tratwami pod zamkiem Orawskim

Tandem s.r.o.
Tel. (+421) 905 35 81 82
(+421) 911 35 81 82
www.plte-orava.sk
mail: [email protected]

GPS:
N49°15'16''
E19°24'06''

 

  • Oraw1
  • Oraw2
  • Oraw3
  • Oraw4
  • Oraw5

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. mimbla.londyn
    mimbla.londyn (07.08.2009 13:22) +1

    "Dlaczego tratwą po rzece?
    Bo to niesamowite przeżycie!"

    A jakie wspomnienia !

    ; )
familycup

familycup

Family Cup Serwis internetowy
Punkty: 2775