Na kontynencie, gdzie karnawały obchodzi się hucznie wszędzie, choć w każdym kraju trochę inaczej, miłośnicy karnawałowych szaleństw naprawdę mają w czym wybierać. Najsłynniejszy po brazylijskim jest bez wątpienia karnawał w Oruro, górniczym mieście na północnym zachodzie Boliwii.
Karnawał w Oruro, choć wyrasta z nieco innych tradycji niż karnawał w Brazylii, jest nie mniej od niego zwariowany, spontaniczny i kolorowy. Pierwsze grupy taneczne - La Diablada i La Morenada - powstały już za czasów kolonialnych. Górnicy z licznych w regionie Oruro kopalni przebierali się w fantazyjne kostiumy, zakładali maski diabłów (diablos) i czarnych (morenos) i paradowali ulicami miasta w szalonym pojedynku tanecznym. Postaci diabłów na kostiumach wynikają z połączenia lokalnych i europejskich tradycji religijnych, z domieszką elementów afrykańskich (w epoce kolonialnej do Boliwii sprowadzano niewolników z Afryki). Co ciekawe, niektóre kroki są parodią sposobu poruszania się hiszpańskich zaborców, postrzeganego przez Indian jako co najmniej egzotyczny. Z czasem grup tanecznych pojawiać zaczęło się coraz więcej, a karnawał się rozrastał.Uroczystości karnawałowe trwają od Wielkiej Soboty aż do wtorku po Wielkiej Nocy. Wprawdzie każdy region kraju ma swój karnawał, ale to w Oruro reprezentowana jest zawsze cała Boliwia.
Tancerze i tancerki w niekończących się procesjach przemierzają ulice miasta od wczesnych godzin porannych przy dźwiękach ogłuszającej muzyki. Oficjalnie cała impreza odbywa się w hołdzie Matce Boskiej z Socavón (do której sanktuarium udaje się rano w Wielką Niedzielę każda procesja tancerzy) oraz Pachamamie, czyli inkaskiej Matce Ziemi, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że elementy obrzędowe są tylko pretekstem do niczym nieskrępowanej, dzikiej zabawy,Ponieważ turystów z zagranicy jest wciąż bardzo mało, impreza mimo swoich rozmiarów ma bardzo lokalny i swoisty klimat, nieskażony zachodnią komercją. Charakterystycznym elementem karnawału w Boliwii jest wszechobecna woda i pianka w spreju, którą w dowolnych ilościach wylewają i pryskają na siebie wszyscy dokoła. O czystym i suchym ubraniu należy więc zapomnieć. Wodę w Oruro leje się na wiele sposobów - od niskobudżetowych wiader czy baloników napełnionych wodą (globos) do olbrzymich plastikowych karabinów na wodę zdolnych do rażenia przeciwnika na odległość do 30 metrów. Najzaciętszymi przeciwnikami są oczywiście dzieci, ale i dorośli - co interesujące - niewiele im ustępują. Tancerze w kostiumach są oszczędzani, za to gringo są ulubionym celem. Sprzedawane na ulicach plastikowe pelerynki rzecz jasna na nic się zdają. Nikt jednak na nikogo się nie obraża, a uśmiech należy do obowiązkowych elementów stroju, tak w przypadku lejących jak i oblewanych. Przydają się tu okulary słoneczne, ponieważ jeśli otrzymamy pokaźną porcję pianki prosto na twarz, okulary wystarczy wytrzeć, a gołe oczy mogą jeszcze długo szczypać. Wieczorami, które na boliwijskim altiplano bywają wyjątkowo chłodne całe lanie ustaje, a wodna zabawa powraca ze zdwojoną siłą kolejnego dnia. Kulminacja następuje we wtorek, który oficjalnie jest Dniem Wody. Wtedy na ulicę wychodzą tylko najwytrwalsi. Warto dodać, że w czasie całej imprezy alkohol leje się strumieniami, ale nikt nie przewraca się o własne nogi ani nie wymiotuje w krzakach. Ci najbardziej wykończeni zabawą cicho zasypiają na ławkach w parku - awantura na zabawie po prostu nie leży w naturze Boliwijczyków. Za to każdy przybysz z Europy czy Ameryki Północnej witany jest bardziej niż entuzjastycznie - lokalne radio na żywo komentujące rozwój karnawałowych wydarzeń przeprowadzało z nami wywiad aż dwukrotnie - drugi raz oczywiście przez zapomnienie. Karnawał w Oruro jest z pewnością jedną z najciekawszych atrakcji Boliwii. Gwarantuję, że ujmie was serdeczność i bezpośredniość rozbujanych w tańcu mieszkańców, a orgia kolorów i szalony rytm zabawy pozostaną w waszej pamięci jeszcze długo po zakończeniu Wielkiego Postu.
Ceny noclegów na czas karnawału niestety zwielokrotniają się, ale jak to w Boliwii, o prawdziwej drożyźnie nie ma mowy. Prosty pokój można znaleźć już od 100 bolivianos od osoby (ok. 32 zł). Bilety wstępu na parady (nie zawsze konieczne) i posiłki kosztują, jak to w Boliwii, symbolicznie, po kilka lub kilkanaście złotych. Koszt pelerynki czy baloników z wodą jest pomijalny i liczony raczej w groszach.
AUTORZY: Joanna Łuczak, Łukasz Olczyk