Podróż Na morze z Pogorią
Opis:
Stoję na pokładzie i patrzę przed siebie. Szara toń jak okiem sięgnąć. Nic, tylko morze. Kolor wody jest jednolity, szary. Nic ciekawego. Wiatr ostro wieje, robi się coraz zimniej. W dodatku mam wachtę kambuzową. zaczyna mnie boleć głowa. Szary kolor jest przytłaczający, zapachy z kuchni nie do zniesienia. Oczy bolą, w głowie się kręci. Przewieszona przez reling oddaję cześć Neptunowi. Wszystko boli i nie mam siły nawet się ruszyć. Wchodzę do koi i zapadam w letarg.
Ostre, mroźne powietrze. Wiatr zelżał i wyszło słońce. Woda dookoła nabiera barw. Wcale nie jest szaro-zielona. Mieni się. W niektórych miejscach granatowa, w innych niebieska, gdzie indziej szmaragdowa, czasem mignie czysta zieleń. Pogoria lekko się kołysze. Siedzę na pokładzie i unoszę się razem z nim. Ruch wcale nie jest jednostajny. W górę, w dół, na boki. podskok. Leciutki i zwiewny taniec. Tysiące odcieni światła, koloru, zapachu.
Port wyjścia: Barcelona
Port w Barcelonie jest właściwie w środku miasta, i tamże stała Pogoria, łatwo więc było pójść na spacer i pooglądać miasto. Głównie łaziliśmy po małych uliczkach usiłując znaleźć knajpy dla tubylców żeby z nimi móc zjeść paellę, czy napić się kawy, ale jednak parę zabytków też zobaczyliśmy :)
Pierwszy port po paru dniach sztormowania. Nieduże miasteczko na Sycylii, w którego porcie Pogoria wyglądała jak Alicja po zjedzeniu wiadomego ciasteczka.
Władze portu nakazały nam ostrożność oraz nierzucanie się w oczy.Bardzo ciężko wieczorową porą w małym miasteczku nie zauważyć 43 cudzoziemców w sztormiakach, ale naprawdę się staraliśmy, dopóki nie okazało się, że i tak cała załoga wylądowała na imprezie w jednej z trzech czynnych knajpek :)
Następnego dnia poszliśmy na prawdziwą włoską lazanię... do baru z mrożonkami ;) JUż lepiej mi poszedł zakup serów, np. wędzonej mozarelli - mniam.
Całkiem niedawno przeczytałam artykuł, z którego wynikało, że z mieściny wywodzi się większość "żołnierzy" w mafii sycylijskiej.
W kolejnym porcie postanowiliśmy zorganizować imprezę gigant. A konkretnie "oni" postanowili, bo ja np. poszła spać o ludzkiej porze i tylko rano wysłuchałam opowieści o tym jak to właściciele knajpki strasznie się upili, o tym jak tequilla lała się strumieniami, o tańcach i hulankach oraz powrocie w takcie melodii "Nie boje się gdy ciemno jest" ;>
Imperia sama w sobie jest sympatycznym miastem, takim zwyczajnym i po prostu. Troche zabytków, trochę wąskich ulic, ale z drugiej strony poczucie całkowitej normalności a nie skansenu dla turystów.
Genua od paru lat jest portem, w którym stacjonuje Pogoria, gdy nie jest w kraju. Ten rejs kończyliśmy w Genui i było to już moje trzecie spotkanie z tym miastem.
Stare miasto jest piękne, port także, a dodatkowo wszędzie z basenu jachtowego jest blisko :)
Genua pożegnała nas piekną letnią pogodą :)
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
...o "Pogorii" i związanej z tym żaglowcem "Szkole Pod Żaglami" kiedyś było bardzo głośno w mediach. Teraz trochę mniej się mówi o tej wspaniałej inicjatywie...
-
Piękna wyprawa!
-
och... zazdraszczam... :))) marzy mnie się rejsik Pogorią (znajomi już nią pływali)... czy to na pewno takie łatwe..? wystarczy mieć czas i kasę... a tu ani tego, ani tego.. a obserwuję rejsy Pogorią i wiem, ile sobie życzą... ;)
no i prawda - znajomi też się przydają :D -
Pozazdroscić ;)
-
:) Łatwiejsze niż kiedyś w każdym razie, bo trzeba było w klubach być, albo trafić na szkołę pod żaglami, albo znać tego i owego
-
To faktycznie łatwe :P
-
A to nie jest teraz trudne, w sumie wystarczy mieć czas i kasę ;) no i fajnie mieć znajomych też :)))
-
fajnie... zawsze marzyłem o takim rejsie.