Podróż Warszawa-Kraków-Bolonia-Florencja i z powrotem w 3 dni
Opis: Dla sławy to piszę.
Podróż z Warszawy do Krakowa pociągiem trwa około 3 godzin. Po drodze można zobaczyć wiele ciekawych miejscowości. Na przykład Miechów.
Można też robić zdjęcia z okna i potem innym ludziom wmawiać, że było romantycznie.
Po drodze się dosyć nudziłem, dlatego miałem wiele filozoficznych przemyśleń. Czy Wy też tak macie?
Jechałem do Krakowa, bo musiałem złapać samolot do Bolonii. Te z Warszawy były dużo droższe. Głupie.
Będąc w Krakowie zrobiłem kilka zdjęć ścisłego centrum. Warto obejrzeć, to naprawdę magiczne miejsce.
Przy okazji odwiedziłem rodziców, rodzinny dom i psa. Było fajnie.
Stąd odlatywałem do Bolonii. Ja to się w ogóle boję samolotów, więc podczas tego godzinnego czekania na samolot się strasznie zdenerwowałem.
Na szczęście pogoda była ładna.
W Bolonii czekała na mnie aerobus, który zawiózł mnie wprost na brzydki dworzec kolejowy.
Ponieważ nigdy nie byłem w Bolonii i nie znam włoskiego, to strasznie bałem się, że sobie nie poradzę i się zgubię gdzieś i będzie głupio.
Na szczęście wszystko się udało, co uwieczniłem nawet z radości na zdjęciu. Małe przyjmeności są najważniejsze.
Miałem do zabicia kilka godzin po wyjściu z pociągu Eurostar (klasa - cicho, szybko, pachnąco).
Dlatego postanowiłem zwiedzić miasto z walizą w ręce.
Tak naprawdę to jest Fiesole, czyli coś, co jest zaraz obok Florencji. No ale nie będę Was już zanudzać szczegółami.
Zarówno hotel jak i miejsce, w którym odbywała się cała impreza były super. Piękne widoki, niezwykle zielona okolica.... Samie wiecie.
Podczas wyjazdu moim zadaniem było wygłoszenie referatu na Bardzo Ważny Temat. Dla tych, którzy wiedzą czym zajmuję się na codzień - tak, to była bardzo potrzebna odmiana.
Wrażenia? Praca naukowa we Włoszech jest niezwykle przyjemna. Ale ci ludzie to same lenie i darmozjady.
Jak już wiecie mój samolot do Krakowa wylatował z Bolonii. Miałem więc kilka godzin na zwiedzenie tego miasta.
Wystarczyło na spacer po głównej Alei Niepodległości (tak mi się wydawało, że główna...)
No i zjedzenie pizzy. Yummy.
Najpierw byli rodzice. A potem przyszedł czas na starych znajomych;), czyli dziką bandę.
Po kolei: wiśniówka na wolnym powietrzu, bar, lampy, a na końcu wieża kościoła Mariackiego. Naprawdę nie wiedziałem, że się tam da wejść. O 3 nad ranem. Cool.