Po nocy spedzonej w Fez i zrobieniu zakupow,wyruszamy w kierunku pustyni.To cos na co czekalam.Widzialam już wczesniej pustynie w Tunezji,Australii, czy Iranie.Duze miasta sa dla mnie meczace,a marokańskie szczególnie.Chcialam wiec troche odpocząć.Czekalo nas wiele godzin jazdy.
Na obiad zatrzymaliśmy się w niezwyklej miejscowości,Ifran.Mala Szwajcaria pośrodku Maroko,szok.Osiedla domkow w stylu szwajcarskim,czysto,pieknie i jesiennie.Jest tu stacja narciarska,bo zima pada tu snieg.Kurort narciarski,alpejskie powietrze,oaza ciszy i spokoju oraz dziewiczej przyrody.Tego się tu nie spodziewalam.Wszedzie wokol rosna lasy cedrowe.Obiad jemy w restauracji Le Chamonix.Idziemy na krotki spacer,ale sporo tu budynkow rzadowych i żołnierzy,którzy prosza o nie robienie zdjęć.W Ifran i pobliskim Azrou spotykamy tez makaki i to sporo,które wogole nie boja się ludzi.
My tymczasem jedziemy dalej,mijamy malenkie osady,krajobrazy robia się coraz bardziej pustynne.Na nocleg zatrzymujemy się w Kasbie Dounia,fajnym klimatycznym miejscu.Jemy dobra kolacje,a ja stracam ze stolika aparat fotograficzny Marka i już potem żadne zdjecie nie jest ostre.Oczywiście nie robie tego celowo,ale Marek chce mnie zakopac z wściekłości zywcem na pustyni.
Rano jedziemy w dalsza droge.Nie dziala nam internet i zatrzymujemy się w miejscowości Ar Raszidijja.Szukamy siedziby Maroco Telcom,aby sprawdzono,dlaczego nie dziala nam internet.Jeden z mieszkańców postanowil nam pomoc,prowadzi nas do biura tej firmy.Przy okazji idzie z nami do jakiegos nieoznakowanego budynku,tam Marek kupuje kilka butelek zimnego piwa.
Mamy internet,mamy piwo,wiec w droge.Po drodze mijamy wiele malych oaz,przejeżdżamy przez ostatnia wieksza miejscowość Arfud.Dalej zaczynaja się prawdziwe ,pustynne krajobrazy.Naszym celem jest Merzouga.
Merzouga jest wioska lezaca pośród saharyjskich piaskow,50 km od granicy z Algieria. Znana jest dzięki temu, że leży na skraju Erg Chebbi, długiego na 50 km i szerokiego na 5 km pasa piaskowych wydm, których wysokość dochodzi do 350 m.Wiekszosc turystow przyjezdza tu,aby na wielbladzie udac się w glab pustyni,gdzie nie ma nic poza piaskiem.Warto tu spędzić dwa,trzy dni.Noce na pustyni,pod gwiazdami to niezapomniane przezycie.Role przwodnikow pelnia tu Berberowie.Sama wioska jest dosyc smetna,ale mnóstwo tu klimatycznych hotelikow i pol namiotowych.My mijamy reklame jednego z nich.Hotel nazywa się Panorama.Pieknie polozony na wzgorzu,z którego roztaczaja się widoki na wydmy.Jest cieplo i cudnie.Czy będzie miejsce wolne,to się okaze,bo obsluga czeka na polskich motocyklistow.Przyjezdza spora grupa,ale miejsca nie ma.Bedzie wolny pokoj jutro.
Obsluga hotelu proponuje nam safari na pustynie.Uzgadniamy cene,a trzeba się targowac,bo ceny sa mocno zawyzane i jedziemy samochodem z napedem na czetry kola, do malego turystycznego obozu.Na wielblada nie dam się namowic,jechałam raz w Tunezji i nigdy wiecej.W obozie jest kilkanaście osob z roznych krajow.Berberowie przygotowuja dla nas kolacje.My tymczasem spacerujemy po wydmach,podziwiając zachod słońca.
W tym dniu kocham Maroko!
Po kolacji zespol Berberow umila nam pobyt grajac i śpiewając.Sa bardzo sympatyczni,a najbardziej Said,który zabawial nas,jak tylko umial.Pozostali chłopcy troszke odplywali,mam wrazenie,ze pod wpływem alkoholu i ziola,zwłaszcza jeden z nich.Noce spedzamy w namiotach na pustyni.
Rano nasi przewodnicy powinni nam przygotowac sniadanie,ale nie mogli się obudzic.Poszlismy wiec robic zdjęcia o wschodzie słońca.Kiedy weszliśmy na jedna z wyzszych wydm,zobaczyliśmy mnóstwo takich obozow,poukrywanych miedzy wydmami i stada turystow z aparatami.Zobaczylismy cos jeszcze,panow walcowych,czyli ludzi,którzy zacierali slady stop i wielbladow,aby sprawic wrazenie,iz bylismy zupelnie sami pod tymi gwiazdami.Rozsmieszylo to nas bardzo no i czar troszke prysł.Dobrze prosperujący kombinat turystyczny.Mozna spędzić noc na pustyni bardzo daleko,zupełnie samemu,ale to kosztuje o wiele wiecej.Mimo wszystko było pieknie.
Po sniadaniu wracamy do hotelu i dostajemy pokoj.Wieczorem urzadzamy sobie impreze pod gwiazdami z motocyklistami z Polski.W kolejnym dniu zegnamy ich i zostajemy na jeszcze jedna noc.Panorama to jeden z najfajniejszych hoteli w Merzouga,z mila obsluga,czystymi pokojami i zasiegiem internetowym.Bardzo polecamy ten hotel.
Merzouga,mimo,iż lezy na pustyni jest prawdziwa gratka dla miłośników ptakow.Wiosna powstaje tu sezonowe jezioro i przylatuja stada rozowych flamingow.Tu znajduje się tez największy w Maroko podziemny zbiornik wodny.W tym miejscu deszcz pada bardzo rzadko.
17 pazdziernika opuszczamy hotel i jedziemy w kierunku Tinghiru i wawozu Todra.
Informacje z internetu.
Zdjecia moje i Marka,rowniez z wnetrza hotelu Panorama .
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Niewątpliwie...:-)
-
...no i zyskały na Twojej, Hooltayko, obecności...
-
Zdecydowanie Atlas i pustynia podobały mi się najbardziej w Maroko...
-
...a wydmy fantastyczne!...
-
Dziękuję i życzę spełnienia marzeń...:-)
-
Pustynia i zdjęcia przepiękne. :) Aż chciało by się tam być, może kiedyś się uda. :)
-
Mnie się też marzy wyjazd,najlepiej na pustynię.....
-
pustynia jak zawsze piękna i urodziwa, już tęsknię za jakimś wyjazdem.
-
Pamiętam przejazd przez pustynię nocą z Akaby do Ammanu. Mimo, że był czerwiec, to nocą temperatura spadła niemal do zera, a największe wrażenie robila niesamowita cisza i cudowne, rozgwieżdżone niebo... Z przyjemnością obejrzałem Twoją pustynna galerię. Pozdrawiam. :)
-
Racja!Zagora to brama na pustynię-"Tomboucou-52 Jours :-)
-
Miło,mi ,że napisałeś króciutki komentarz,bo plusowanie,czy omijanie podróży bez komentarza, nic dla mnie nie wnosi.Ryszardzie mnie się też podobała Sahara,ale bardziej w okolicy Zagory.Mam również miłe wspomnienia z Maroko i tapeta z pustyni jest również na moim monitorze.Pozdrawiam-)
-
Och!Sahara-to również moje miłe wspomnienie(od tej podróży jest cały czas na tapecie monitora).Pozdrawiam,Rysiek