2017-08-25

Podróż Maroko cz.3

Opisywane miejsca: Fès, Maulaj Idris, Volubilis, Targha (7135 km)
Typ: Album z opisami

W  Fez byliśmy trzy razy.

       Do Maroko wylatywaliśmy z Bergamo.Nocowalismy w Sirmione i objechaliśmy Jezioro Garda w dniu wylotu. Zostawilismy samochod na płatnym parkingu.Na lotnisku okazalo się,ze nasz samolot do Fez wlasnie odlatuje i odprawa się skończyła. Mareczkowi godzina wylotu pomylila  się z godzina powrotu.Musielismy kupic nowy bilet na nastepny dzien,ale już do Casablanki,bo miejsca do Fez były wolne dopiero za tydzień. Zdziwienie pana z parkingu,który po nas przyjechal,a godzinę wcześniej przywoził, było bezcenne.Wrocilismy do Sirmione i tam nocowaliśmy.Ze względu na wystawe EXPO w Mediolanie nie było wolnego miejsca w hotelach w Bergamo.

   Nastepnego dnia już ze sporym wyprzedzeniem byliśmy na lotnisku. Samolotem afrykańskich linii lotniczych , Air Arabia, wylecieliśmy do Casablanki.Tuż po starcie usłyszeliśmy słowa Allah Akbar i trochę dziwnie się poczuliśmy.  W samolocie zastanawialiśmy się,czyją winą była ta pomylka,bo Marek za nic nie chciał przyjąć tego na klate i uzgodniliśmy,ze to wina Tuska!Pomylka kosztowala nas 260 euro.  

    Bez przeszkód dolatujemy do Casablanki.Jest ciepło i przyjemnie.Tu kupujemy bilety na pociąg,trzeba się jakoś dostać do Fez.Za dwie osoby płacimy 250 Dirhamów,czyli 25 euro za pierwsza klasę.Bardzo tanio.W Casa Voyager przesiadamy się i mkniemy z zawrotną momentami prędkością,170 km na godzinę. Mamy przed sobą ponad 400 km do pokonania.Trzeba przyznać,że pociąg był zaskoczeniem,w miarę czysty,wygodny i szybki.Nie byl to jakiś pendolino,stary skład jak u nas za czasów PRL.Trasa po drodze widowiskowa,ale ilość śmieci obok torów kolejowych,przerażająca.Zwłaszcza wyjeżdżając z Casablanki widok był szokujący.W  Fez mamy zarezerwowany hotel i samochod.

    Poznajemy w przedziale młodego mężczyznę w garniturku,słysząc język polski ,oczywiście zwietrzył okazję.Turyści to przecież złoty interes.Abdul pracował w biurze turystycznym w Fez.Zaczął wymieniać nam wszystkie atrakcje miasta,załatwił przewodnika na następny dzień po medynie i taksówkarza,który miał nas odwieźć ze stacji kolejowej do hotelu.Dał nam też wizytówkę i  namiary na dobrą restaurację.   Byliśmy zachwyceni jego gościnnoscią i uprzejmością.Pomyśleliśmy,że jeżeli wszyscy Marokańczycy są tacy,to spędzimy fajny urlop w fajnym kraju.

  Po pięciu godzinach dojechaliśmy do Fez.Była 21.00 i zapadała noc.Przed dużym budynkiem dworca czekał na nas kierowca wypasionej taksówki.Jakieś dywany w środku,zasłonki i złote klamki.Jazda po zatłoczonych ulicach wśród klaksonów i jazgotu sprowadziła nas na ziemię. Jesteśmy w Maroko.

     Zatrzymujemy się obok sklepu typu Carrefour i  odkrywamy w podziemiach miejsce zwane  Alcool Cave,gdzie można kupić alkohol.   W Maroko jest wiele tego typu sklepów,ale nie we wszystkich dostanie się alkohol,w drugiej wielkiej sieci Marjanne alkoholu nie ma.Kupić alkohol poza większymi miastami jest samemu bardzo trudno.Są to nieraz nieoznakowane baraki,o których wiedzą tylko miejscowi,a i tak nie powiedzą.Łatwiej tu o zioło.

   Tymczasem w Carrefour kupujemy dobre wino  oraz kilka produktów na kolację.Przekonujemy się bardzo szybko,że jest drogo i to nawet bardzo.Mimo namów kierowcy nie mamy ochoty na kolację w restauracji.  Jedziemy do hotelu. Kierowca zatrzymuje się przed bramą starej medyny,ciemnym,wąskimi uliczkami dochodzimy do Riadu Louna.Tu będziemy spali,cena 35 euro.Hotelik klimatyczny,łazienka wspólna na korytarzu,hałasy całą noc.Jestem przeziębiona ,fatalnie się czuję i zaliczam bezsenną noc,odkrywam też ,że w pokoju nie ma okien.Jest za to prawie ciemno,bo żarówka daje bardzo nikłe światło.Tak jest w większości miejsc,gdzie śpimy.Ciemności,które wcale nie są klimatyczne,a wręcz denerwujące. 

    Mimo braku okna, rankiem słyszę śpiew ptaków.Jest 6.00 rano,a ja zmęczona i chora.   Jemy śniadanie i czekamy na przewodnika.O 9.00 rano zjawia się nasz Cicerone i rusza w miasto.Marek biegnie za nim ,aby nie zgubić sie w labiryncie wąskich i kretych uliczek.Ja ruszam za nimi i robię jakieś foty.Facet jest nonszalacki,gburowaty i przy okazji zna każdego w medynie,wylewnie  witając się z każdym napotkanym mężczyzną,jakby wracał z długiej podróży na księżyc.Marek chce robić foty,a facet go pogania,jednocześnie co chwilkę zatrzymuje sie na pogawędki z miejscowymi.

   Mamy oboje dosyć!

   Zamiast zabytków medyny odwiedzamy sklep z dywanami,gdzie sprzedawca usiłuje nam wcisnąć dywan,jak do Wersalu.Na nic nasze protesty,że nie mamy gdzie tego spakować.Nie działa nawet fakt,że do Australii nie da się nic wywieźć ze względu na kwarantannę.Cała obsługa sklepu rozkłada przed nami kilkanaście dywanów,dwoją się i troją.Potem trafiamy do jubilera,następnie przewodnik prowadzi nas do miejsca,gdzie chcą nam wcisnąć haftowane serwetki.Kupuję szal w nadziei,że mi dadzą spokój.Odwiedzamy maleńką wytwórnię olejku arganowego.Tutaj tak ,jak i w poprzednich sklepach, podaja nam siedziska,jakbyśmy mieli tu spędzić kilka godzin i miętową herbatę.Pani rozkłada przed nami stolik z niezliczonymi próbkami olejków arganowych i zaczyna prezentację.Prosi,abym spróbowała kawałeczek maleńkiego orzecha,krztuszę się,  zaczynam płakać i kichać.Marek sprytnie mówi,że mam uczulenie.Jak w każdym sklepie, początkowa życzliwość sprzedawcy zmienia się w złość i rozczarowanie.

    Przewodnik nie daje za wygraną,prowadzi nas do słynnej farbiarni ,ale nie był to widok jak z pocztówek.Farbiarnia miała być własnie remontowana i produkcja skór była bardzo ograniczona.Rozdano nam liście mięty,ze względu na  obrzydliwy zapach,ale miałam taki katar,iż nic nie czułam.No i jakże by inaczej!Wizyta w sklepie z torebkami i butami.Kupuję zieloną,która do niczego nie pasuje,ale drogo kosztuje.    

  Jednocześnie chodząc po medynie doświadczamy czegoś,co miało nam towarzyszyć do końca podróży-nieuprzejmości Marokańczyków.Na widok aparatu fotograficznego ostro prostestują i sa bardzo niemili.Nie działa uśmiech.Nawet zdjęcie kota ,czy osiołka wywołuje protesty.  

  Obowiązuje zasada:no many,no photo!     

    Mamy dosyć przewodnika,płacimy mu uzgodnione 25 euro i dosłownie uciekamy,obiecując sobie,że nigdy więcej przewodników! Znajdujemy aptekę,w której dostajemy bez recepty antybiotyk.Sporo osób zna angielski,a zwłaszcza  namolni sprzedawcy!Wracamy do hotelu.Mam goraczkę i dreszcze,łykam antybiotyk i zaszywam się do łóżka.Marek idzie robić foty.Postanawiamy zostać tu jeszcze drugą noc. Jestem dosłownie padnięta po tym dniu,a przewodnik zostanie mi chyba na zawsze w pamięci.

    Medyna to labirynt pokreconych,wąskich uliczek.Czasami pustych,czasami pełnych ludzi.Jest w miarę czysto,bo medyna  jest na liście UNESCO,ale już po wyjściu za bramę otaczaja nas góry śmieci.

   Fez to jedno z najsłynniejszych marokanskich miast.Przyciaga turystow swoim niepowtarzalnym klimatem.Miasto jest kwintesencja kultury tego kraju,tradycji i cywilizacji związanej z islamem.W plataninie uliczek trafialiśmy na meczety,szkoly koraniczne,palace,bazary,farbiarnie.Medyna ma swój wyjatkowy klimat.  

    Fez był kiedys stolica Maroko.Miasto zostalo zalozone przez Idrisa I  w roku 789.Co można zobaczyc w Fez ,dowiecie się z przewodnikow.Nie będę wymieniala wszystkich atrakcji i przepieknych budowli,bo jest ich mnóstwo.Najlepiej zwiedza się samemu i warto zwyczajnie się w medynie zgubic.Wtedy można poczuc niesamowita atmosfere pelnego gwaru i kolorow,bogatego w wielowiekowa tradycje i kulture miasta.W srodku lata panuja tam nieznośne upaly,bardzo dajace się we znaki.My byliśmy w październiku i było bardzo przyjemnie.Idealny czas na zwiedzanie.Dla wielu miasto magiczne. Jest to tez miasto  meczace,klebiacy sie cala dobe tlum tubylcow i turystow, nie dla kazdego jest do zniesienia.Jednak warto Fez zobaczyc.

  • Marokanczyk
  • Osly
  • Targowisko w medynie
  • Owoce poziomkowca
  • Wnetrze meczetu
  • Uliczka w medynie
  • W uliczkach medyny
  • W uliczkach medyny
  • Buciki
  • Buciki
  • Stoisko z miesem
  • Kury
  • Tez na sprzedarz
  • W uliczkach medyny
  • W uliczkach medyny
  • W uliczkach medyny
  • W uliczkach medyny
  • Detal
  • W uliczkach medyny
  • Widok na medyne
  • Widok na medyne
  • Detal
  • Jeden z meczetow
  • Sklep z pamiatkami
  • Sprzedawca
  • ...z drugiej strony niebieska
  • Sklep z pamiatkami
  • Brama do medyny,zielona...
  • Kolorowe szale
  • Medresa,czyli szkoła koraniczna Bou Inania
  • Medresa,czyli szkoła koraniczna Bou Inania
  • Medresa,czyli szkoła koraniczna Bou Inania
  • Medresa,czyli szkoła koraniczna Bou Inania
  • Medresa,czyli szkoła koraniczna Bou Inania
  • W uliczkach medyny
  • Garbarnia
  • W uliczkach medyny
  • Garbarnia
  • Sklep
  • W sklepie
  • Torebki
  • W uliczkach medyny
  • Osiol
  • Targowisko
  • W uliczkach medyny
  • Oliwki
  • Dywany
  • Sklep z dywanami
  • Sklep z dywanami
  • Dywany
  • Sklep z dywanami
  • Sprzedawca dywanow
  • W sklepie
  • Dywany
  • Dywany
  • W uliczkach medyny
  • W uliczkach medyny
  • Warsztat
  • Warsztat hafciarski
  • Warsztat hafciarski
  • W sklepie
  • W sklepie
  • Lotnisko

   Będąc w okolicy Fez i Meknes warto zajrzeć do Mulaj Idris. Miasto wybudowane zostało na cześć Idrisa I, prawnuka Mahometa i założyciela pierwszej marokańskiej dynastii-Idrysydów. To jedno z najważniejszych miejsc kultu w całym kraju. Tu pochowany jest Idris I i jest tu jego mauzoleum.  

   Miasto pieknie położone na wzgorzu i na tym sie konczy.Najlepiej wyglada z daleka.Warto pobiegac po okolicznych wzgorzach,widoki na miasteczko sa super.W samym Mulaj Idris jest niewyobrazalna ilosc smieci,nie ma kanalizacji i wszystkie nieczystosci wyrzuca sie przez okno.Wzgorze oblepione jest nieczystosciami.Zapach straszny.Oczywiscie,kiedy wjezdzamy do miasteczka, oblepiaja nas przewodnicy. Za darmo nic nie pokaza.Tylko co tu pokazywac?Zgubic się nie można,do mauzoleum wejsc nie można,chyba ,ze się jest muzułmaninem. Piec  pielgrzymek do tego mauzoleum uwaza się za rownoznaczna  z jedna do Mekki.Najlepiej wiec maja chyba mieszkancy okolicznych wiosek.Na widok aparatu fotograficznego mieszkancy uciekaja,jak trędowaci.

    Co ciekawe, w mieście, ze względu na jego religijny charakter, praktycznie nie istnieją miejsca noclegowe i rozrywkowe (hotele, kina, puby itd.). Działają tam za to różne instytucje islamskie (meczety, szkoły koraniczne) i państwowe. Ciekawostka jest to,ze w miasteczku  znajduje się jedyny cylindryczny meczet w Maroko.

  • Widok na miasto
  • Widok na miasto
  • Widok na miasto
  • Stado owiec
  • Widok na miasto

   Volubilis – stanowisko archeologiczne w północnym Maroko, niedaleko miasta Meknes. Zachował się tu rozległy kompleks ruin rzymskiego miasta – starożytnej stolicy Mauretanii Tingitana – wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

    O świetności tego miejsca świadczą wszystkie pozostałości, które można tutaj podziwiać. Wystarczy choć na chwilę poruszyć swoją wyobraźnię, aby ruinom przywrócić życie.

   Powierzchnia do zwiedzania wynosi 42 hektary i znajduje się po dwóch stronach rzeki  Fertassa. Zabytkowe mozaiki otoczone są sznurami, aby zwiedzający wiedzieli, że nie można się do nich zbliżać, a tym bardziej ich dotykać. Dla ochrony są także strażnicy, którzy gwizdkami ostrzegają turystów przed złamaniem przepisów.

   My trafiliśmy na takiego straznika,zapytal z jakiego kraju jestesmy i po uslyszeniu odpowiedzi,wykrzyknął:Lewanowski!

  Teren jest dosyc rozlegly,a pan strażnik prawie biegnac,  pokazywal nam miejsca najbardziej znane i dzieki temu nie stracilismy wiele czasu  na poszukiwanie najcenniejszych miejsc.Zobaczylismy slynne i piekne mozaiki.Oczywiscie na koncu zazadal pieniędzy .W Maroko nie ma nic za darmo.

  Pierwsze ślady ludzkich siedzib, które znaleziono na stanowiskach archeologicznych w Volubilis datuje się na okres neolitu. Mury otaczające Volubilis pochodzą głównie z II i III wieku n.e., jednak jak wykopaliska dowiodły miasto założyli kupcy kartagińscy już w III w. p.n.e. Około 45 r. n.e., po podbiciu Afryki Północnej przez Kaligulę, Volubilis stało się jednym z miast leżących na najdalszych krańcach cesarstwa rzymskiego.

   Rzymianie z terenu Volubilis wynieśli się pod koniec III wieku. Jednak miasto było zamieszkane aż do XVIII wieku. W VII w. dotarli tutaj Arabowie. Co ciekawe Berberowie,Syryjczycy i Zydzi  zamieszkujący w tym czasie Volubilis nadal mówili po łacinie.

   W roku 768 do miasta przybył Mulaj Idris I i postanowił, że w okolicy wzniesie swoją nową siedzibę. Niestety był to początek końca dawnej osady.

   W XVIII w. piękne budowle zostały zrabowane, gdyż uznano, że będzie to cenny materiał do budowy kompleksu pałacowego w Meknes. Dzieło zniszczenia zwieńczyło trzęsienie ziemi w roku 1755. Z majestatycznego Volubilis pozostały jedynie ruiny, które stopniowo popadły w zapomnienie.

   Dopiero francuscy dyplomaci pod koniec XIX wieku na nowo odkryli piękno tego miejsca i przypomnieli o jego dawnej sławie. W 1915 roku rozpoczęto prace wykopaliskowe, które trwają nieprzerwanie do dnia dzisiejszego.

  Miejsce piekne,bardzo fotogeniczne,dla archeologow i miłośników tego typu ruin ,prawdziwa gratka.Najlepiej się tam wybrac poznym popołudniem,kiedy nie jest juz goraco.

 

 

  • Ruiny
  • Mozaika
  • Pan straznik
  • Ruiny
  • Ruiny
  • Ruiny
  • Ruiny
  • Ruiny
  • Ruiny
  • Ruiny
  • Ruiny
  • Ruiny
  • Mozaika
  • Ruiny
  • Mozaika
  • Mozaika
  • Ruiny
  • Mozaika
  • Ruiny
  • Mozaika
  • Ruiny
  • Plan Volubilis

 Rif - łańcuch górski  w północno-zachodnim Maroko. Stanowi najdalej na północny zachód wysunięte pasmo gór Atlas. Ciągnie się wzdłuż wybrzeży Morza Śródziemnego od Cieśniny Gibraltarskiej do doliny rzeki Wadi Muluja.

  Pojezdzilismy sobie troche po tych gorach.Widoki sa naprawde piekne,drogi krete. Niedaleko Szefszawan namolni handlarze oferują nam kif.Kilka lat temu wzgórza wokół Szefszawanu pokrywały pola konopi. Dziś plantacje zaczynają sie kilka kilometrów dalej.

   Kif (kajf) po arabsku znaczy przyjemność, a w rosyjskim slangu narkotykowy odlot. W Maroko to potoczna nazwa marihuany.  Z Rif pochodzi blisko połowa światowej produkcji haszyszu...(taką informację znalazłam w internecie,ale czy to prawda,nie wiem...).

   Samo wybrzeze Morza Srodziemnego jest niezbyt ciekawe w  tej czesci kraju. Malo tu pieknych widokow. Uderza ogromna ilosc smieci,plaze sa bardzo brudne,a ludzie wyjatkowo nieuprzejmi. Dotarlismy do miejscowosci Targha,gdzie zobaczylismy wysoka twierdze,pospacerowalismy po brudnej plazy,pojechalismy kilkanascie km dalej i postanowilismy przez Gory Rif wracac do Fez,bo bylo juz bardzo pozno i musielismy szukac noclegu.

 

Informacje ze zrodel internetowych.Mulaj Idris wyladowal  na mapie w morzu,ponizej Afryki ,ale na tym portalu to norma. 

Zdjecia moje i Marka 

  • W gorach Rif
  • Gory Rif
  • Gory Rif
  • Gory Rif
  • Gory Rif
  • Gory Rif
  • Gory Rif
  • Morze Srodziemne
  • Rybacy
  • Na plazy
  • Na plazy
  • Wybrzeze morza
  • Na plazy
  • Wybrzeze morza
  • Wybrzeze morza
  • Wybrzeze morza
  • Wybrzeze morza
  • Tanger
  • Wybrzeze morza
  • Wybrzeze morza
  • Wjazd do Ceuty
  • Wybrzeze morza
  • Po drugiej stronie Europa
  • Wybrzeze morza
  • Wybrzeze morza
  • Twierdza
  • Ruiny twierdzy
  • Wybrzeze morza
  • Wybrzeze morza
  • Wybrzeze morza
  • Wybrzeze morza
  • Zamek dla bocianow
  • Bociany
  • Drzewo

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. hooltayka
    hooltayka (28.05.2018 10:55)
    Oczywiście miało być Marta!!!-)))))))
    Przepraszam!
  2. hooltayka
    hooltayka (24.05.2018 15:08)
    Małgosiu,zwierzęta traktuje się tam przedmiotowo.Osiołki mają dźwigać ciężary i pokonywać odległości.Wielbłądy też mają dźwigać leniwych turystów.
    Czułość wobec zwierząt , to chyba słowo nieznane dla większości Marokańczyków.
  3. freemarti
    freemarti (14.05.2018 12:02) +1
    O tak szkoda tylko , ze to co piękne jest właśnie tam ukryte za kotara tej całej ludzkiej gburowatosci . Nie byłam i nie powinnam się wypowiadać ale domyślam się ze zwierzęta również nie są traktowane z czułością ?
  4. hooltayka
    hooltayka (14.05.2018 7:26) +1
    Tak szczerze,to byłam zachwycona Atlasem i pustynią.
    Tam,gdzie nie było ludzi,było najpiękniej.
    Miast nie da się uniknąć,bo trzeba gdzieś spać.Marokańczycy są nachalni,natarczywi i nieuprzejmi.
    Skutecznie mnie to zniechęciło do tych ludzi.Zupełny brak troski o środowisko naturalne dopełniło czary goryczy.
  5. freemarti
    freemarti (14.05.2018 6:10) +1
    Miałam kilka okazji wybrać się do Maroka ale 20 lat w handlu totalnie naruszył moją cierpliwość i do tej pory nie wiem czy jestem w stanie przyjąć jeszcze więcej braku kultury , czy nachalnosci . Rozumiem oczywiście , ze to zupełnie inna kultura i pewne zachowanie z czegoś wyniakaja ale na razie będę oglądać Twoje zdjęcia bo sa piękne i piszesz równie interesująco . Więc będę nadal zaglądać do Ciebie ☺
  6. hooltayka
    hooltayka (07.05.2018 6:46) +1
    To prawda!
    Maroko jest krajem bardzo ciekawym i wartym odwiedzenia.
    Moc wrażeń gwarantowana!
  7. pt.janicki
    pt.janicki (06.05.2018 21:49) +1
    ...dużo dzieje się w Maroku!...
  8. hooltayka
    hooltayka (17.09.2017 7:25) +2
    Dzięki Leszku za wizytę w tej części.
    Pozdrawiam-)
  9. lmichorowski
    lmichorowski (16.09.2017 22:30) +2
    Trzecia część równie atrakcyjna, jak poprzednie. Pozdrawiam. :)
  10. hooltayka
    hooltayka (27.08.2017 8:36) +2
    Medyna w Fez podobala mi sie bardzo.
    Kiedy bylam pierwszym razem,mialam goraczke i malo pamietam,ale tego przewodnika tak!
    Na dodatek Marek przez nieuwage skasowal moje zdjecia .
    Podczas drugiego pobytu zwiedzalismy juz sami i na spokojnie miasto.
    Volubilis jest imponujacym miejscem,zrobilam tam chyba z 200 zdjec,ale nie chcialam tu zanudzac.
    Mozaiki cudne.
    Dzieki Jola,pozdrawiam-)
  11. jolrop
    jolrop (26.08.2017 20:50) +3
    Po takich przygodach jak w Fezie, też miałabym złe zdanie o Marokańczykach. Nic nie usprawiedliwia gburowatości i zwykłego braku kultury. Ale odwiedzane miejsca piękne. Fez, a zwłaszcza jego medina ma niezapomnianą atmosferę. Dla mnie w tym rejonie numerem 1 jest Volubilis.Przepiękne mozaiki!.Dzięki za wspomnienia przywołane relacją, a zwłaszcza zdjęciami. Pozdrawiam.