2015-12-05

Podróż Wszystko już było czyli u źródeł cywilizacji. Chuzestan.

Opisywane miejsca: Warszawa, Ahvāz, Shūsh, Shīrāz (6410 km)
Typ: Album z opisami

To jest pierwsza część podróży do Iranu, jaką odbyłam w listopadzie 2015 roku.

8 listopada 2015 niedziela - dzień pierwszy

                 Pomysł na wycieczkę do Iranu dojrzewał czas jakiś. Po przeczytaniu "Podróży z Herodotem" Kapuścinskiego chciałam to wszystko zobaczyć na wlasne oczy, ale.... Przez lata całe przekonywano nas, że Iran to imperium zła, islamskie centrum nieprzyjaźnie nastawione do innowierców w którym prace nad bombą atomową są daleko posunięte. Gdzie i po co tam jechać? Po raz pierwszy nabrał realnych ksztaltów jesienią ubiegłego roku, po powrocie stamtąd Antka i Jasia, synów bliskich znajomych. Skończyło się na telefonie do biura w którym kupuję wycieczki i przejrzeniu, uważnym, ofert przesłanych e-mailem. Przez rok oswajałam się z myślą o możliwości wyjazdu na Bliski Wschód do kraju o którym wiedziałam niewiele z relacji Hooltayki i Renaty i o którym wyrabiałam sobie zdanie słuchając fragmentów "Teheran. Miasto kłamstw" czytanych w moim ulubionym radiu. Wszyscy, którzy odwiedzili Iran byli nim zachwyceni.  

               Kiedy w radio i TV pojawiły się informacje o odmrażaniu stosunków dyplomatycznych USA i Wielkiej Brytanii z Islamską Republiką Iranu postanowiłam pojechać. Zanim otrzymanie wizy będzie szybką formalnością, co spowoduje napływ turystów ze wszystkich stron świata.  Ale bezpośrednim impulsem stał się pobyt w Macedonii, tam gdzie urodził się Aleksander Wielki, jeden z moich ulubionych bohaterów. Pewnego wrześniowego poranka w poniedziałek dojrzał pomysł pojechać tam gdzie Aleksander Macedoński dotarł, co prawda siejąc spustoszenie, paląc i grabiąc, ale będąc pełnym podziwu i uwielbienia dla wielkości Imperium Perskiego. We wtorek dzwonię do jednej z koleżanek poznanych w czasie wycieczki do Maroka i kiedy słyszę pozytywną odpowiedź nie posiadam się z radości. A kiedy jeszcze w środę, gdy finalizuję nasz wyjazd, okazuje się, że trafiłam na Happy Hours w związku z czym koszt wycieczki będzie niższy, jestem w siódmym niebie. Jest 9 września 2015 roku. Lecę do Iranu!!! 

          Co prawda wśród znajomych informacja ta budzi zdziwienie. Dokąd i po co? Nie boisz się? To najczęściej zadawane pytania. Kiedy tłumaczę, że tam jest bezpiecznie, bo islamska policja obyczajowa nie zezwala na żadne niewłaściwe, również w rozumieniu europejskim, zachowania, widzę konsternację. To jedziesz po to, aby chodzić w chustce na głowie? Koniec dyskusji. Brak jakiejkolwiek płaszczyzny zrozumienia. 

               Wycieczka zatytułowana "Iran - królewską drogą do świątyń ognia" rozpoczyna się na lotnisku Okęcie. I tu pierwsza niezwykle miła niespodzianka. Okazuje się, że wycieczkę pilotuje pan Łukasz, który otrzymał nieprawdopodobnie wysokie noty od uczestników wycieczek do Iranu. Jesteśmy pierwszą grupą, eksperymentalną, jak mówi, na tej trasie. Przed nami lot do Stambułu, skąd po 5 godzinach oczekiwania na samolot do Ahwaz, polecimy do Iranu.

           Zaopatrzona w przewodnik, jedyny w języku polskim, autorstwa Lemańczyka i "Wizę do Iranu" Artura Orzecha, dziennikarza muzycznego radiowej Trójki wsiadam do samolotu pełna nadziei na zobaczenie cudów świata antycznego wpisanych w większości na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO. 

9 listopada 2015 poniedziałek - dzień drugi.

            Różnica czasu między Warszawą a Ahwaz wynosi 3,5 godziny, co sprawia, że na miejscu lądujemy przed 4 rano. Pod powiekmi piasek, już w samolocie zakładamy szale na głowy. Lotnisko jest niewielkie i jak na tę porę dnia przystało, uśpione niemal całkowicie. Otwierają się okienka odprawy. Trwa to bardzo dlugo. Po wbiciu stempli do paszportów, wszystkie bagaże zostają prześwietlone - do Iranu nie wolno wwieźć, poza oczywistymi artykułami, jak we wszystkich krajach, również alkoholu. 

          Do hotelu docieramy niebawem, położony jes nieopodal lotniska. Pierwsze bardzo miłe zaskoczenie. Działa klimatyzacja, w łazience czyste opakowane każdy z osobna w folię, ręczniki, suszarka do włosów, szczoteczki do zębów. Są nawet klapki pod prysznic. Jedyne zaskoczenie to brak kabiny prysznicowej - ze ściany wystaje po prostu prysznic. 

           Po późnym śniadaniu (w formie bufetu w pięknej hotelowej restauracji) na które podano pomidory, ogórki, dżemy brzoskwiniowe i marchewkowe (?) oraz coś co wygląda jak owsianka, ale jest zupełnie bez smaku, później okazuje się, że to rodzaj zupy - rozgotowane ziarna pszenicy jedzone przez tubylcow właśnie z dżemem lub miodem, udajemy się na rekonesans. Ma on na celu przede wszystkim wymianę pieniędzy. Szybko stajemy się milionerami. I choć walutą kraju są riale to nikt ich tutaj nie używa stosując przelicznik 1 : 10000. Kurs 100 $ = 3500000 rials = 350 tumanów. Banknoty mają duże nominały 100 000 riali = 10 tumanów to około 12 zł. Na awersie portret Chomeiniego i perskie liczby, na rewesie budynek z arabskimi cyframi. ułatwia to znacznie rozróżnianie nominału.  

         Zaopatrzeni w irańskie środki płatnicze, których nie nauczę się rozpoznawać do końca wycieczki operując kolorami (różowy, zielony, niebieski i sfatygowany brązowy), udajemy się przez bazar na którym jesteśmy mile witani uśmiechami, na spacer po mieście, które jest stolicą prowincji Chuzestan. Na jednej z uliczek powiewają setki kolorowych proporczyków, wiszą na sznurkach w poprzek ulicy czerwone, zielone i czarne. Czarne to symbol żałoby po ulubionym irańskim męczenniku, III imamie Husajnie i jego towarzyszach, którzy zdradzeni, zostali zabici pod Karbalą w 7 wieku. Trwa miesiąc muharram poświecony właśnie Husajnowi, ten miesiąc to tak jak nasze Zaduszki, tyle tylko, że 28 razy dłuższe, bo trwają przez caly miesiąc. Ulice są zatłoczone, nie są respektowane żadne zasady ruchu drogowego. Nawet swiatła na skrzyżowaniach traktowane są jak element dekoracji. Przeciskamy się pomiędzy samochodami. Później będziemy przechodzić przez jezdnię wyciągając w górę prawą rękę i zatrzymując w ten sposób samochody. A tych jest mnóstwo. Powietrze jest ciężkie od spalin, na ulicach jest gwarno, ale bardzo czysto, mimo, że znajdujemy się w okolicach bazaru. 

Miasto nie jest ciekawe, bardzo ucierpiało w czasie wojny iracko - irańskiej 1980 roku. W założeniach Husajna atak na Iran miał być wsparty przez ludność arabskojęzyczną zamieszkującą Chuzestan. Stało się jednak inaczej, Arabowie z Ahwazu stanęli po stronie rupubliki islamskiej. Zniszczyli mosty i Ahwaz nigdy nie zostało zdobyte. Bombardowane przez wiele dni zostało niesamowicie zniszczone. Stojąc w okolicach karawanseraju i patrząc na mosty na największej rzece Iranu, Karun, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że mimo odbudowania wielu budynków i pozornego spokoju historia sprzed 30 lat zostawiła trwałe piętno na mieście. Rzeka jest tu rozlana szeroko, płynie leniwie tocząc brunatne wody. Kolor związany jest z porastającymi brzegi i dno roślinami, gnijące rośliny nadają jej barwę i wzbogacają w składniki mineralne, ktore sprawiają, że ziemie tego ostanu należą do bardzo żyznych.  

          Wczesnym popołudniem wyjeżdżamy z Ahwaz i udajemy się do miejsca zamieszkiwanego przez Arabów Bagiennych. Są oni gospodarzami gigantycznego regionu  naturalnych kanałów i mokradeł stanowiących jeden z najciekawszych ekosystemów na świecie. W niektórych płynie słodka, a w innych słona woda. Przemierzamy Chuzestan, jedną z prowincji Iranu jadąc bezkresną równiną upstrzoną ogromnymi kałużami, przeciętą wałami przeciwpowodziowymi za którymi często prowadzone są uprawy ryżu. Uprawom tym sprzyja klimat, latem temperatury sięgają 50 stopni C, a wilgotność dochodzi do 80 %, zimą jest tu 17 - 18 stopni, w lutym nawet do 20 stopni. Pora deszczowa przypada na marzec i kwiecień, choć miesiące irańskie inaczej układają kalendarz, bardziej pokrywają się ze znakami zodiaku niż w naszym kalendarzu gregoriańskim. Zainteresowanie wzbudzają płonące na horyzoncie szyby naftowe. Wszak Chuzestan to prowincja bardzo bogata w ropę naftową, dlatego stanowiła łakomy kąsek dla Iraku rządzonego przez Husejna.

Obecny Chuzestan to część dawnej Mezopotamii. Bardzo żyzne gleby, zasilane rzekami dopływającymi do 2 gigantów jakimi były Tygrys i Eufrat, ograniczenie górami  stanowiły dobre miejsce do zakładania osad. To tu właśnie rozwinęła się pierwsza cywilizacja bazująca na rolnistwie i hodowli. Siedliska budowano z dostępnych materiałów trzciny, gliny i kamienia. Poza uprawą ziemi i hodowlą zwierząt rozwinęło się tu garncarstwo, pięknie zdobiono wzorami geometrycznymi i figuralnymi naczynia (również na prochy ludzkie). W sferze duchowej wierzono w wiele bóstw, ale szczególną czcią darzono boginię płodności, kult bogini - matki był bardzo rozwinięty. Budowano schodkowe piramidy zwężające się ku górze, do tarasow prowadzily rampy. były to zigguraty.  Historia tych ziem jest naznaczona podbojami. Wiele późniejszych cywilizacji czerpało stąd wzorce. Pierwsze ślady bytności człowieka na tych terenach sięgają kilkudziesięciu wieków przed Chrystusem. Tutaj też uczeni szukają bibilijnego raju.

            Arabowie bagienni są szyitami zamieszkującymi wioskę położoną w rozlewiskach rzeki, której brzegi porasta wysoka trzcina używana przez nich do masowej produkcji mat, koszyków i innych przydatnych w domu wyrobów. Utrzymują się  z rybołóstwa, które kiedyś uznawali za zajęcie poślednie, polowali na ryby, a nie łowili je. Polowanie włócznią, a nie łowienie sieciami, jest w ich mniemaniu zajęciem godnym mężczyzny. Hodują bydło, bawoły bagienne, ci co uprawiają zboże mają rownież owce i kozy. Wykorzystując trzcinę budują mozify stanowiące budynki użyteczności publicznej np. meczety i miejsca spotkań społeczności wioski, takie osiedlowe świetlice. Poruszają się łodziami, jest to rzeczywisty transport w tej okolicy.  Jesteśmy świadkami przybycia najstarszego mieszkańca osady, nazywanego w dowód szacunku szachem. Przyglądają nam się z uwagą dzieci, głównie chłopcy. Dzieci, póki są małe bawią się wspólnie, dziewczynki z chłopcami. Później już nie ma zabaw koedukacyjnych.  

Na skraju wioski, przy szosie wyjazdowej do Ahwaz mieści się maleńki budynek z salą lekcyjną. Trwają lekcje. Kilkoro maluchów karnie siedzi w ławkach słuchając jednej z 2 nauczycielek. Sala jest mała, dość obskurna, na ścianach wiszą jekieś obrazki, ale ani ich nie jest dużo, ani nie są jakoś szczególnie estetyczne. Jednym słowem wyposażenie w pomoce dydaktyczne na bardzo niskim poziomie.  Dzieci zaczynają tu edukację od 5 roku życia. Szkolnictwo jest podzielone podobnie jak w Europie na poziom podstawowy i szkoły maturalne. Matura jest bardzo poważnym egzaminem. Bezpośrednio po niej należy w ciągu dwóch lat (w przypadku studiów technicznych) lub w ciągu roku (studia humanistyczne) przygotować się do egzaminów wstępnych. Matura nie jest równoznaczna ze studiowaniem. Do studiów należy dorosnąć i dokonać odpowiedniego i odpowiedzialnego wyboru. Po 4 latach studiowania przewidziano egzamin państwowy. O jego poziomie może świadczyć fakt, że tylko 11% kończących uczelnię zdaje go otrzymując tytuł licencjata. Osoby takie uznaje się za bardzo wykształcone. Mogą kontynuować studia jeszcze przez 2 lata otrzymując tytuł magistra. Uniwersytety irańskie należą do najlepszych szkół wyższych w Azji. Ich absolwenci bez problemu znajdują pracę w świecie, o ile oczywiście otrzymają paszport pozwalający im opuścić kraj. Wyjątkowo wysoki poziom reprezentują absolwenci Uniwersytetu Medycznego w Teheranie. Są bardzo dobrze widziani i oceniani jako lekarze w USA, Kanadzie i Australii.  Poziom medycyny, zwłaszcza estetycznej zajmującej się poprawianiem różnych defektów urody, jest wyjątkowo wysoki. Bardzo wiele Iranek poprawia sobie nosy, wiele z nich ma rzeczywiście wydatne nochale, koryguje kości policzkowe. Prawdziwie szokująco jednak brzmi informacja o odnowieniu "wianka", jak to określił wszystkowiedzący Łukasz, nasz pilot pełniący tak naprawdę rolę przewodnika. Wykonanie operacji plastycznej, czasem wcale niekonieczne, jest jednak dowodem dobrej sytuacji finansowej co znacznie podnosi prestiż nie tylko pacjentki, ale i jej rodziny. Nosi się więc plasterki na nosach z prawdziwą dumą:).

              Przypada mi miejsce na łódce którą popłyniemy w towarzystwie ojca i syna. Najwyżej 10 letni chłopiec nie zna angielskiego, ale szybko zaczyna popisywać się przed nami śpiewajác razem z ojcem. Niczym na weneckiej gondoli☺. Płynąc do "wioskowego rynku" na którym znajduje się mozif przeznaczony dla wszystkich mieszkańców wioski, mijamy zabudowania w których żyją na codzień Arabowie tego regionu. Są to budowle wzniesione z gliny do której domieszano sieczkę i wysuszono na słońcu. Na nabrzeżach niektórych domostw widać zwierzęta hodowane dla mleka i mięsa, kury dziobiące ziarno. Wzdłuż brzegu płynie stado bawołów błotnych.

Żegnani wylewnie przez towarzyszące nam dzieci, które proszą o długopisy, późnym popołudniem docieramy do wioski w której zostajemy poczęstowani kawą. Kawa w Iranie to nie jest zwyczajna rzecz. W zasadzie ciężko tu napić się kawy, bo tylko Arabowie ją piją. Persowie mają pyszną herbatę. Po całym dniu spędzonym na powietrzu kawa smakuje jak mało kiedy. Poczęstowano nas rownież sokiem z daktyli zmieszanym z mielonym sezamem. Ma to leciutki posmak chałwy i przy czarnej mocnej kawie smakuje wybornie.

Za nami pierwszy dzień w Iranie.

  • Ahwaz
  • Ahwaz
  • Ahwaz
  • Ahwaz
  • Ahwaz
  • Ahwaz
  • Ahwaz
  • Ahwaz
  • Ahwaz
  • Ahwaz
  • Ahwaz
  • Szadegan
  • Szadegan
  • Szadegan
  • Szadegan
  • Szadegan
  • Szadegan
  • Szadegan
  • Szadegan
  • Szadegan

10 listopada 2015 wtorek  - dzień trzeci.

           Po śniadaniu wyjeżdżamy w górę rzeki Karun do Suzy ( Shūsh). Jadąc rozległą wydawałoby się bezkresną równiną wjeżdżamy w dolinę pomiędzy pagórkami. To miejsce wpisane na światową listę dziedzictwa kulturowego w 1979 roku jest jednym z miejsc w którym rozwinęła się starożytna cywilizacja. Tu znajdowała się stolica starożytnego Elamu, licząca ponad 3000 lat Czoga Zanbil (Czogha Zanbil), teraz mała wioska, mieści najlepiej zachowany, jeden z kilkunastu, które dotrwały do naszych czasów, ziggurat. Jest to ogromna budowla sakralna zbudowana na planie kwadratu o wierzchołkach wyznaczających 4 strony świata, której wieża uformowana jest ze zmniejszających się schodkowo tarasów. Była darem dla boga. Świątynie takie budowali w starożytnej Mezopotamii Sumerowie. O założeniu świątyni decydowały 4 żywioły: ogień reprezentowany przez słońce, woda przez 2 przepływające nieopodal rzeki, ziemia dajaca płody rolne i bujną roślinność i powietrze w ogromnej przestrzeni. Wszystkie te czynniki znajdowały się na terenie, gdzie powstała elamicka świątynia. W czasach gdy Czoga Zanbil nosił nazwę Dur-Untasz-Napirisza czyli  w 13 wieku pne był stolicą Elamu  położonego na żyznych ziemiach. Nic więc dziwnego, że rozwinęła się tu cywilizacja oparta na rolnictwie. Uprawiano ziemię i zbierano w dużej ilości owoce głównie melony i ogórki, które do dziś traktuje się w Iranie jako owoce.  Babilon był wówczas światowym centrum handlu. 

        Następnym punktem dzisiejszego progamu jest licząca ok. 6000 lat Suza (Shūsh), główna stolica Elamu.

           Starożytne państwo Elam składało się z kilku w różny sposób powiązanych ze sobą państewek. Cała jego historia sięgająca wieku trzeciego tysiąclecia przed Chrystusem związana jest z Mezopotamią i bardzo częstymi próbami podporzadkowania jej sobie. Myliłby się ten, kto uznałby, że wojny trwały nieustanie. Były częste, ale nie prezeszkadzały ani w wymianie handlowej, ani w migracjach ludności i przenikaniu się kultur. Elamici czerpali od Sumerów i Babilończyków. Suza została stolicą Elamu około 2500 lat pne, a w 150 lat później podbili ją Akadyjczycy, lud zamieszkujący Mezopotamię. Okupacja trwała ok.200 lat. Akad upadł i Suza powrotnie na ponad 700 lat stala się stolicą Elamu. Miasto znacznie straciło na ważności po podboju przez Babilon, który utrzymał  tu władzę tylko przez kilkadziesiąt lat. W 7 w pne. cały Elam został podbity przez Asyryjczykow, ktorzy zrównali miasto z ziemią. Ale wtedy już, nieopodal, bo nad Zatoką Perską osiedlają się plemiona przybyłe z Azji Centralnej. To Persowie, którzy  wykorzystując wojenną sytuację podbijają przy pomocy Medów i Babilończykow jedną ze stolic Asyrii, kładąc kres panowaniu Asyryjczykow. Szybko jednak okazuje się, że to Medowie są potęgą tej części świata, a pierwotne państwo perskie mimo zdobycia Elamu wciąż atakowane jest przez dotychczasowych sojuszników, którzy co jakiś czas upominali się o ziemie mało znaczącej Persji i uzależniało je od siebie. Mimo tych problemów powstają zaczątki państwowości perskiej. Za twórcę pierwszej dynastii Achemenidów uważa się Achemenesa panującego przez pierwsze ćwierćwiecze w 7 wieku pne. Sytuacja zmienia się diametralnie, gdy do władzy dochodzi Cyrus. W połowie 6 wieku pne wystąpił zbrojnie przeciw królowi Medów, który najechał Persję. Zwycięstwo Cyrusa można zaliczyć do tych najbardziej spektakularnych, nie tylko zajął ziemie Medów, ale oni sami, nie tylko armia, ale i dworzanie króla Medów przeszli na stronę Cyrusa. Persja staje się wówczas kilkakrotnie większa, bo Media rozciągała się od Anatolii po Wyżynę Irańską. 

             Najlepsze lata zawdzięcza Suza królowi Dariuszowi I, który koronę przejął w wyniku splotu  okoliczności nie mających nic wspólnego z dziedziczeniem. Pochodził bowiem z bocznej linii Achemenidów, nie był potomkiem króla Cyrusa. Po śmierci starszego syna Cyrusa w trakcie wyprawy wojennej w niewyjaśnionych do końca okolicznościach w Persji zapanowal chaos, a na tronie zasiadł roszczący sobie prawa do tronu Smerdis, który wg Herodota nie był drugim synem Cyrusa, a jego sobowtórem.  Dariusz stanął na czele spisku 7 mężczyzn, których zamiarem było przywrócenie prawowitej władzy w królestwie. Wg Herodota osobiście zabił uzurpatora przebijając go mieczem. Wówczas postanowiono wybrać spośrod członków sprzysiężenia nowego wladcę, miał nim zostać ten, którego wierzchowiec zarży jako pierwszy po przybyciu w umówione miejsce. Podobno koniuszemu zawdzięcza Dariusz zwycięstwo. Przyprowadził on bowiem na miejsce spotkania kobyłę i na jej zapach zareagowal jako pierwszy koń Dariusza. Tyle Herodot. Prawdą jest, że Dariusz, który chciał kontynuować politykę Cyrusa Wielkiego okazał się bardzo dobrym władcą.  

                 Wchodzimy do parku w którym zadbana aleja prowadzi wprost do Muzeum Historycznego Suzy.  Pozostałości zimowej stolicy króla Dariusza to ogromne stanowisko archeologiczne rozpościerające się u stóp zamku zbudowanego dla francuskich archeologów prowadzących tu badania przy końcu 19 wieku. Zamku, który zbudowano wykorzystując budulec użyty 25 wieków wcześniej, aby wybudować pałac dla króla Dariusza I! Na cegłach pałacu zwanego pałacem archeologów znaleziono pismo klinowe! To tu odnaleziony został Kodeks Hammurabiego. Dlaczego? Bo rządzący Elamem zdobyli Babilon, a kodeks jako trofeum wojenne przywieźli do Suzy. Francuska wyprawa pod kierownictwem de Morgana, francuskiego inżyniera, odkryła również ruiny zamku Dariusza. W muzeum możemy oglądać wspaniałości z zamku, ale są to reprodukcje. Oryginały znajdują się w znakomitej większości w Luwrze. Zachowały się dzienniki towarzyszącej mężowi w wyprawie na tereny starożytnego Elamu, żony de Morgana. Wśród opisu wielu znalezionych w Suzie wykopalisk, grozę budzi opis sytuacji znalezienia lamassu - rzeźby przedstawiającej ciało lwa ze skrzydłami orła i ludzką twarzą. Francuzka bardzo chciała przewieźć znalezisko do Paryża. Wpadła we wściekłość, gdy okazało się, że z przyczyn technicznych musi ono pozostać na miejscu. Skoro nie może być ozdobą Luwru, nie będzie nikt go oglądał. W szale zniszczyła rzeźbę potężnym młotem. 

Pałac Dariusza I o powierzchni prawie 5 hektarów zbudowany był na planie prostokąta. Pierwowzorem był  jeden z pałaców króla  Nabuchodonozora II (604-561 p.n.e.) w Babilonie. Dziedzińce leżą jeden za drugim  ze wschodu na zachód. Na południowym boku ostatniego dziedzińca zaprojektowano salę tronową. Pałac zbudowany był z suszonej cegły, miał ściany wyłożone glazurowanymi  zdobionymi płytkami ceglanymi, na których  były wielobarwne bóstwa opiekuńcze - postaci uskrzydlonych byków, lwów, istot fantastycznych i żołnierzy gwardii królewskiej. 

                 W Suzie znajduje się grób proroka Daniela. Do meczetu w którym umieszczono srebrny sarkofag proroka czczonego nie tylko przez muzułmanów, ale i żydów i chrześcijan, można wejść tylko w pełnym "rynsztunku" tzn. musimy założyć czadory. Czym jest hidżab (czador spełnia jego wymogi) można zrozumieć tylko wtedy, gdy zna się Koran i hadisy - opowieści zawierające słowa Proroka tworzące sunnę czyli tradycję na której opiera się prawo szariatu. Wielkie prostokątne płachty sztucznego materiału, białe w drobne kolorowe kwiatuszki, dostajemy przy wejściu. Nie mają żadnych otworów na ręce, są bardzo niewygodne. Trzymam lewą ręką schowaną pod materiałem pod brodą tę obowiązkową w tym miejscu szatę denerwując się bardzo, bo cały czas zsuwa mi się z głowy. Nie chcę narażać się na zwrócenie uwagi przez którąś z obecnych w świątyni kobiet. Uważnie przyglądają nam się strażniczki ubrane, jak większość przebywających tu Iranek na czarno.  Do mauzoleum proroka prowadzą 2 wejścia, osobne dla kobiet i mężczyzn. Prorok pochowany jest w ziemi, nad nim ustawiono ogromny srebrny sarkofag. Modlące się przy nim Iranki dotykają ażurowego zdobienia grobowca rękami i czołem, szepcząc slowa modlitwy całują ścianę sarkofagu. Sklepienie mieni się tysiącem odbitych od żarowek i lamp promieni, składa się z niewielkich kawałków luster.  

                   Ostatnim miejscem, które zwiedzamy w tym dniu jest Szusztar (Shushtar) wpisany na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO w 2009 r.  Zbudowany w 5 wieku pne system hydrauliczny składa się z młynów, zapór wodnych i kanałów irygacyjnych oraz mostów. O wielkości przedsięwzięcia świadczą liczby; 17 wieków temu wykopano 100 km kanałów, założono system 44 śluz i 43 mniejszych przejść wodnych. Olbrzymia budowla zaskakuje rozwiazaniami technicznymi. Dzięki jej zrealizowaniu można było prowadzić uprawy i hodować zwierzęta na obszarze 400 km kw. Jest to nie tylko piękne miejsce widokowe, ze stoków spływają kaskady wody, w strumieniach wodospadów załamują się ostatnie tego dnia promienie słońca tworząc kolorowe tęcze. Sieć tuneli wyprowadzona z jednego z kanałów zaopatruje miasto w wodę do dzisiaj.  Mimo póżnych pory, jest po 16, nad kanałami jest mnóstwo osób. Irańczycy jak w każdym zabytkowym miejscu, nie są szczególnie interesujący, ale spotykamy drugą polską grupę! Niezbyt liczna wycieczka z Wrocławia zwiedza w Iranie zabytkowe mosty. 

           Na zakończenie dnia jedziemy do domu zamożnego kupca na herbatę. Siadamy na podłodze znajdującej się na podwyższeniu i wyłożonej perskimi dywanami, podawana herbata jest gorąca i ma piękny kolor. Do tej pory "herbaciany" kojarzył mi sie ze złamanym żółcią odcieniem jasnego brązu. Po powrocie z Iranu herbaciany zdefiniowałabym tak "ciepły brązowy kolor rozjaśniony żółtym z pulsującymi refleksami pomarańczowego". Do herbaty mamy też irańskie ciasteczka. Lekki podwieczorek.

Oczywiście jest to stylizowany tradycyjny dom nieopodal mostu zbudowanego przez Rzymian wziętych do niewoli przez króla Szapura.  Przy moście kręci się 2 nastolatków. Nieśmiało uśmiechają się do nas proponując wspólne zdjęcia wykonywane smartfonami. Trochę zdziwieni są, gdy wszyscy całą grupą proponujemy pamiątkową fotografię. 

Kolejny dzień za nami. Herbata była pyszna, cukier podano tradycyjny, w płatkach i kryształkach zabarwionych szafranem nalepionych na patyczki. Wygląda to jak lizaki. Pełni wrażeń wracamy do Ahwaz w ciemnościach rozświetlanych płonącymi szybami naftowymi. 

  • Dur-Untasz-Napirisza  (Czoga Zanbil)
  • Dur-Untasz-Napirisza  (Czoga Zanbil)
  • Dur-Untasz-Napirisza  (Czoga Zanbil)
  • Dur-Untasz-Napirisza (Czoga Zanbil)
  • Suza (Shush)
  • Suza (Shush)
  • Suza (Shush)
  • Suza (Shush)
  • Suza (Shush)
  • Suza (Shush)
  • Suza (Shush)
  • Suza (Shush)
  • Suza (Shush)
  • Suza (Shush)
  • Suza (Shush)
  • Suza (Shush)
  • Suza (Shush)
  • Suza (Shush)
  • Suza (Shush)
  • Suza (Shush)
  • Shushtar
  • Shushtar
  • Shushtar
  • Shushtar
  • Shushtar

11 listopada 2015 wtorek  - dzień czwarty.

Po wczesnym śniadaniu wyruszamy w bardzo długą, bo liczacą 580 km drogę. Naszym celem jest Sziraz. Przy drodze wyjazdowej z Ahwaz ustawiono prowizoryczne stragany, nie są to nawet najprostsze konstrukcje, po prostu na poboczu jezdni na rozpostartej folii pietrzą się melony, arbuzy, mandarynki wyglądem przypominające cytryny, słodkie soczyste jabłka, banany i coś co dla mnie jest całkowitą nowością - słodkie cytryny. Korzystając z okazji jaką stwarza podróżująca z nami irańska przewodniczka pani Pardo, dbająca o regularność naszych posiłków, która właśnie kupuje dla całej grupy banany, wyskakuję z autokaru i zakupuję kilka pomarańczy, mandarynek i cytryn. Te słodkie cytryny to prawdziwe odkrycie smakowe. Są bardzo soczyste i jak mówią sprzedawcy jabłek w Polsce odpowiadając na pytanie "Czy te jabłka są słodkie?", "tak, takie winne". Takie właśnie są te cytryny, bardzo soczyste i słodkie, oczywiście nie tak jak mandarynki, choć te kupione tu na ulicy nie są tak słodkie jak hiszpańskie czy marokańskie, ale bardzo soczyste. Za oknami autokaru mnóstwo zieleniwzdłuż jezdni po jednej stronie trawniki, szpaler drzew liściastych wśród ktorych migają z rzadka palmy, rozdziela dwupasmówkę. Przedmieścia Ahwaz nie są ciekawe, odrapane budynki przemysłowe, może magazyny wyglądają na opuszczone. W ogóle miasto nie zrobiło na mnie dobrego wrażenia, w miejskim krajobrazie przeważały stare szare kamienice z odrapanym tynkiem. Miłym zaskoczeniem były natomiast bardzo czyste ulice i przyjaźnie z dużą dozą zaciekawienia przyglądający się nam tubylcy. Wyjeżdżamy na drogę krajową wiaduktem. W oddali widać piękne góry.

          Kontynuujemy naszą podróż słuchając wykładu na temat stosunków Iranu z sąsiadami. A ma ich Iran wielu. Czuję się bardzo dobrze w roli słuchacza wykładu z nauk politycznych, wracając z przyjemnością do czasów, gdy byłam studentką. Ten stan potęguje mapa Iranu rozwieszona na wysokości pierwszych siedzeń za plecami kierowcy. 

Słuchamy o problemach jakie stwarza granica z Afganistanem (936 km), mimo, ze Afgańczycy są najbliższymi krewnymi Irańczyków. Jednak granica ta stanowi główny punkt przerzutu opium i haszyszu na zachód i powoduje, że główny szlak przemytniczy biegnie przez Iran. Iran jest tym dla Afgańczyków, czym dla Ukraińców jest Polska,  jego obywatele stanowią tanią siłę roboczą wykorzystywaną do cięzkich nieskomplikowanych prac fizycznych. Nie ma większego nieszczęścia niż bycie Afgańczykiem w Iranie, co znajduje odzwierciedlenie również w życzeniach komuś czegoś złego. Relacje między rządami zmieniają się, jedne stają się lepsze, drugie pogarszają się. I tak np. z Pakistanem (909 km). Początkowo relacje te były neutralne/dobre, obecnie neutralne z tendencją do chłodnych stosunków dyplomatycznych. Pakistan poparł interwencję Arabii Saudyjskiej w Jemenie, co spotkało się z niezadowoleniem rządu irańskiego, bo finansuje on szyitów we wszystkich krajach sąsiedzkich takich jak Bahrajn, Syria czy właśnie Jemen. Prawie 1000 km liczy granica z Turkmenistanem, który jest bardzo zamkniętym krajem, od 1991 roku niepodległą dyktaturą jednej partii, a od 2013 republiką prezydencką dla której Iran jest ważnym partnerem ekonomicznym. Z Turcją (499 km) z której są bezpośrednie loty do wielu miejsc w Iranie łączy Iran, dobrze znana nam z historii dotycząca polskich polityków, męska, szorstka przyjaźń. Co prawda obywatele Iranu nie potrzebują wiz, aby wjechać do Turcji z czego bardzo ochoczo korzystają wyjeżdżajac tam na urlopy i święta i Turcja nie wprowadziła w stosunkach z Iranem embarga jak inne kraje, to jednak wizytujący ostatnio Iran prezydent Erdogan został dość chłodno przyjęty. Te stosunki komplikuje chęć przynależności Turcji do Unii Europejskiej i bliskie jej kontakty z USA. Z Azerbejdżanem (611 km) stosunki możnaby określić jako ostrożne i pełne obaw. Iran obawia się ludów tureckich, bo jeśli Turcy azerbejdżańscy zjednoczą się z Turkami irańskimi to kosztem Iranu utworzą imperium islamskie, bo przecież północno - zachodni Iran aż do Kaukazu to historycznie jedna kraina. Armenia ma najkrótszą, bo licząca tylko 35 km granicę. Chyba jednak nie dlatego Iran ma z nią bardzo dobre stosunki. Obowiązuje ruch bezwizowy, w Iranie mieszka dużo Ormian stanowiących mniejszość etniczną. Armenia znajduje się w opozycji do państw tureckich, co zapewnia jej przyjazne gesty ze strony Teheranu. Dopieszczają one ormiańskie centra kultury zwane Araratami w których zrzeszają się tylko Ormianie i gdzie mogą na "użytek własny" produkować alkohol, wino z bujnie rosnących tu winorośli, choć wydaje mi się, że i z rodzynek. Centra otoczone są gęstwiną wysokich żywopłotow, bo na ich terenie znajdują się baseny, koedukacyjne:). Najdłuższą lądową granicę ma Iran z Irakiem (1458 km). W 1988 roku kończy się najdłuższa konwencjonalna wojna 20 wieku. Irakijczycy wycofują się z Iranu nie zdobywając nic, ale doprowadzając do izolacji Iranu przez państwa europejskie i USA. Pomimo wojny stosunki między tymi państwami nie są złe, szkoleni są tu iraccy generałowie i jako pierwszy podejmuje decyzję o zbombardowaniu pozycji państwa ISIS właśnie Iran. Można byłoby powiedzieć, że w najbliższym sąsiedztwie Iran nie ma przyjaciół, a i z kolegami też nie najlepiej. Trochę lepiej, acz nie do końca ma się sytuacja z państwami "za wodą" czyli po drugiej stronie Zatoki Perskiej. Z najbliżej leżącym Kuwejtem stosunki są od dawna złe. Kuwejtczycy nie tylko poparli Hussajna w 1980 roku, ale są najbardziej żarliwymi zwolennikami Arabii Saudyjskiej i USA. Dobre relacje ma Iran z Omanem, niegdysiejszą częścią imperium sasanidzkiego. Oba rządy prowadzą bardzo neutralną politykę wzg. siebie, co spowodowało, że właśnie w Omanie rozpoczęły się rozmowy amerykańsko - irańskie prowadzące do odmrożenia stosunków. Dalej na północ leżą Emiraty Arabskie, Katar i Bahrajn. Kiedy w latach 70 - tych wycofują się z dzisiejszych ziem Emiratów Brytyjczycy, którzy na mocy porozumienia z początku ub. wieku z Rosją sprawowali protektorat nad dawnymi ziemiami imperium kadżarskiego obejmujacego południową część Persji, Iran żąda zwrotu swoich ziem. Ale...Bahrajn leży na roponośnych terenach, więc Iran otrzymuje w ramach rekompensaty 3 wysepki w Cieśninie Ormuz należace do Emiratów, dawnego protektoratu brytyjskiego. Do dziś toczy spór przy ONZ o te hojną ręką darowane przez Brytyjczyków wyspy. No cóż światowa ekonomia - ropa naftowa. Dla Dubaju Iran jest ważnym partnerem handlowym, Bahrajn o powierzchni Warszawy jest w połowie szyicki i utrzymuje bardzo bliskie stosunki z Iranem, choć jeszcze do niedawna pozostając w sojuszu z Arabią Saudyjską stosunki te były niemal wrogie. Katar o ambicjach państwa panarabskiego jest państwem wahabickim, ortodoksyjnie islamskim, wspiera ISIS zwalczając szyitów. Nie ma mowy więc o dobrych stosunkach z Iranem, są one złe. Choć z tą jednoznacznoscią stosunków nie należy przesadzać, każdy dzień może przynieść zmiany. Obecne stosunki wymagają wielkich zabiegów, bo z jednej strony państwa zrzeszone w GCC łączą bliskie więzi militarne z USA , z drugiej zaś leżą w bliskości Iranu z którymi część z nich prowadzi rozwinięte interesy gospodarcze. Reasumując: dobre stosunki ma Iran z Rosją, Chinami, Wenezuelą i Nikaraguą. Kto jest wrogiem USA ten ma szansę na przyjażń z Iranem:).

         Tymczasem opuściliśmy Chuzestan i wjechaliśmy do prowincji Fars.

 To nazwa tej prowincji dała nazwę podbitemu przez Arabów w 7 wieku terytorium Persji. Arabowie nie mają w  alfabecie spółgłoski "p", dlatego nazywali nowe ziemie Farsi. Nazwę Persja zawdzięczamy Grekom, którzy przybyli tu 10 wieków przed Arabami. Nazwa funkcjonowała do 1935 roku, kiedy to Reza Chan, który w 1921 roku na czele zbrojnego oddziału wkroczył do Teheranu i przejął władzę, zwrócił się do Ligi Narodów z prośbą o zatwierdzenie nazwy Iran, odwołując się do pradawnego plemienia Ariów zamieszkujących Płaskowyż Irański 20 wieków przed Chrystusem. W sanskrycie, który był literackim, a więc uporządkowanym językiem, Arya oznaczało szlachetny.

    Dojechaliśmy do pięknej doliny, nad którą wznosi się pionowo ucięta skała. To Biszapur. Znajdują się tu ruiny miasta, jednej ze stolic imperium Sasanidów. Jest piękny dzień, słońce stoi jeszcze dość wysoko, niedawno minęło południe. Cały teren jest pięknie oświetlony, na powierzchni wody przepływającej rzeki tworzą się srebrne zalamania.  

              Dynastia Sasanidów była następczynią partyjskiej dynastii Arsacydów, którzy panowali na tych ziemiach do początku 3 wieku ne (przez ok.500 lat). Jej założycielem był pasterz, a może arcykapłan Anahity, bogini, której świątynia jedna z najpiękniejszych w tej części globu zbudowana została wlaśnie w Biszapurze. Choć nie wiadomo do końca kim był, ówcześni uwierzyli, że jego przodkami byli Achemenidzi. A takie więzy krwi były bardzo wówczas pożądane. Kiedy Ardaszir I odwołując się do wielkich przodków Cyrusa i Dariusza zjednoczył Fars i opanowal Mezopotamię, ogłosił się szachinszachem, tak jak wcześniej czynili to władcy achemenidzcy. Powrót do korzeni, a przynajmniej powoływanie się na nie oraz nieliczne przejawy posłuszeństwa Partom pomimo ustalenia nowego porządku, spowodowały całkowite zniszczenie wszystkiego co przez 5 wieków zbudowali tu Partowie. Po Partach nie zostało na terenie Persji praktycznie nic. Sasanidzi nawiązywali do tradycji Achemenidów, którzy dla mieszkańców Persji byli półlegendarnymi protoplastami rodu, przeciwstawiając się wzorom greckim i rzymskim. Tworzyli mit założycielski państwa o charakterze narodowym (Czy to czasem czegoś nie przypomina z dzisiejszych czasow, tych trochę dawniejszych i całkiem świeżych?) i wynieśli zoroastryzm ponad inne wyznania czyniąc z niego prawie oficjalną religię. Doprowadziło to do prześladowania wyznawców nie uznających Ahura Mazdy za boga jedynego w tym i chrześcijan, którzy przez Szapura II uznawani byli za szpiegów Cesarstwa Rzymskiego.  Trzeba jednak przyznać, że prześladowania te nigdy nie przybrały charakteru masowego i systemowego. Rządy kolejnych szachinszachów doprowadziły do centralizacji kraju. Potęga dynastii opierała się na zwycięstwach króla Szapura I, który jako jedyny władca w historii pokonał 3 cesarzy rzymskich i zniszczył armię rzymską. Pokonany cesarz Gordian III został zamordowany lub popełnił samobójstwo po przegranej bitwie, a jego następcą obwołano Filipa zwanego Arabem. Przyjął on upokarzające warunki kapitulacji. Prawie 20 lat póżniej do niewoli dostał się cesarz Walerian, który służył ponoć Szapurowi jako podnóżek przy wsiadaniu na konia. Jeńcy rzymscy budowali miasto i pałac z którego pozostały fragmenty ze świetnie zachowanym układem murów.

           Ogladamy mury pałacu z wewnętrznymi niszami, które pelniły funkcję dekoracyjną. Ozdabiano je rzeżbami i posągami. Zachowały się podstawy kolumn apadany czyli sali audiencyjnej. Duże wrażenie robi na mnie świątynia bogini Anahity, która była odpowiednikiem wojowniczej i dynamicznej Isztar w Mezopotamii.

        Nie mogła jednak tak jak Isztar być boginią w religii monoteistycznej. Zaczęto więc święcić ją jako Panią Słodkich Wód i Rzek powierzając jej opiekę nad płodnością, czyniąc z niej Nietykalną Dziewiczą Matkę Pana Mitry. Zarówno Anahita jak i Mitra pojawili się w wierzeniach Irańczyków znacznie wcześniej, bo ponad 10 wieków przed Chrystusem. Odtąd obie boskie postacie towarzyszyły Ahura Mazdzie. Wchłonięta przez zoroastryzm, religię wyznawaną przez Sasanidów, przedstawiana była Anahita jako zwiewna postać ze stopą na na głowie węża lub półksiężycu otoczona strumykami i w blasku. (Czy to czasem nie przypomina przedstawienia Matki Boskiej?)

             Największą atrakcję tego miejsca stanowią  jednak znajdujące się po drugiej stronie rzeki przepiękne i bardzo dobrze zachowane reliefy skalne wykute na cześć sasanidzkich władców. Zwłaszcza scena przekazania przez Ahuramazdę wieńca władzy Ariów szachinszachowi Bahramowi I robi ogromne wrażenie. Aby zobaczyć te atrakcje trzeba pokonać kilka km, a następnie wejść w dolinę rzeczki Czonga. Po lewej stronie w masywie skalnym znajdują się  reliefy pochodzące z 3 i 4 wieku ne. Zachwyt, ale i zdziwienie budzi mistrzostwo wykonania poszczególnych postaci. Płaskorzeźby są swoistym żurnalem pozwalającym zobaczyć jakie fryzury i jakie stroje noszono. Król w tunice, szerokich spodniach, płaszczu z rękawami i koroną jak niska czapka przewiązanej diademem i zwieńczonej kulą włosów. Można prześledzić jakie obyczaje panowały, doskonale widoczne są ręce schowane w rękawach postaci na reliefie ukazującym zwycięstwo Szapura I nad Rzymianami oznaczające poddaństwo królowi, uniesiony palec wskazujący prawej ręki to oznaka szacunku dla króla.

Słońce chyli się ku zachodowi, czeka nas kilkugodzinna droga do Sziraz.  

II część podróży znajduje się tutaj: http://kolumber.pl/g/150257-Wszystko%20ju%C5%BC%20by%C5%82o%20czyli%20u%20%C5%BAr%C3%B3de%C5%82%20cywilizacji.%20W%20prowincji%20Fars. 

  • Góry Zagros
  • Góry Zagros
  • Góry Zagros
  • Góry Zagros
  • Góry Zagros
  • Góry Zagros
  • Biszapur
  • Góry Zagros
  • Góry Zagros
  • Biszapur
  • Biszapur
  • Biszapur
  • Biszapur
  • Biszapur
  • Biszapur
  • Biszapur
  • Biszapur
  • Biszapur
  • Biszapur
  • Tang-e Czughan
  • Tang-e Czughan
  • Tang-e Czughan
  • Tang-e Czughan

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. jolrop
    jolrop (07.02.2016 14:50) +1
    Leszku, bardzo dziękuję i wracaj kiedy chcesz. Serdecznie zapraszam.
  2. lmichorowski
    lmichorowski (06.02.2016 23:31) +1
    A tego problemu "niewidocznych zdjęć" doświadczyłem i ja, zamieszczając relecje z ubiegłorocznych wakacji w Portugalii...
  3. lmichorowski
    lmichorowski (06.02.2016 23:29) +1
    Jolu, cieszę się, że Znowu jesteś na "Kolumberze" z nowymi podróżami. Jak zwykle, bardzo profesjonalnie i ciekawie opisanymi i udokumentowanymi fotograficznie. Na razie obejrzałem pierwszą część Twojego Iranu, ale wrócę na dalsze etapy tej podróży. Pozdrawiam. :))
  4. jolrop
    jolrop (24.01.2016 14:43) +3
    Marku! Absolutnie nie odebrałam Twojej wypowiedzi jako krytyki. Miło mi, że poświęciłeś czas nie tylko na przeczytanie, ale i napisanie opinii. Nie odebrałam też jako przygany mojego sposobu podróżowania, wyjaśniłam dlaczego tak. Miło mi będzie, jeśli czasem zajrzysz do mnie, odpuszczając sobie zdjęcia. Miłego dnia.
  5. marek55
    marek55 (24.01.2016 14:03) +1
    Jolu - jesli cos czytam staram sie to robic raczej dokladnie, chociaz pomylki sie zdarzaja. Chyba sie troszke nie zrozumielismy - ja nie krytykuje tego, ze pojechalas na taka wycieczke. Doskonale rozumie powody. Z drugiej strony wiem, ze to nie za bardzo forma dla mnie, mimo ze jak mi sie wydaje jestem od Ciebie starszy. Lubie rowniez wygode, ale jeszcze bardziej lubie przygode i chyba nigdy nie zdazy mi sie podroz z walizka zamiast plecaka. Ogromnie rowniez sobie cenie samodzielnosc, ktora niestety wyjazdy zorganizowane, zwlaszcza te przez wielkich touroperatorow bardzo mocno ograniczaja.
    Pisalem, ze interesujaco bylo dla mnie przeczytac wrazenia i doznania, oraz opinie o kraju osoby podrozujacej inaczej, niz ja, gdyz w penym sensie pozwala mi to na zorientowanie sie co jest najwazniejszym elementem poznawania w podrozy. Na 2 tygodnie spedzone w Iranie pokazalas sporo wiedzy ogolnej o tym kraju. Mialas wiele wlasnych obserwacji, chociaz nie koniecznie takich samych, jak my. Twoje obserwacje w zdecydowanej wiekszosci byly bardzo trafne mz, ale czasem zabraklo Ci po prostu jakies interakcji z tubylcami - niestety w warunkach takiej wycieczki w zasadzie niemozliwej. Tak wiec prosze nie odbieraj mych slow jako krytyke tego, ze w taki , a nie inny sposob zwiadzalas Iran, ale raczej zachete dla wszystkich, ze jesli tylko mozecie - starajcie sie jezdzic samodzielnie, gdyz wtedy poznaje sie kraj absolutnie wszystkim zmyslami, nawet tymi o ktorych istnieniu nie mieliscie pojecia.
    Co do zdjec...Jolu - ja nie krytykuje Ciebie, lecz wyrazilem wylacznie opinie o fotkach. Widzisz sama, ze najlepsze nie sa. Nie kaze Ci poswiecac czasu i energii na robienie lepszych, ale jednoczesnie nie mozesz wymagac ode mnie tego, zebym chwalil cos wbrew sobie. Poza tym odrobina krytyki nikomu chyba jeszcze nie zaszkodzila.
    Jeszcze raz pozdrawiam!
  6. jolrop
    jolrop (24.01.2016 11:54) +3
    Waluta jest cały czas taka sama, z wieloma zerami kolorowe duże banknoty. Odcinaliśmy cztery zera i nie było problemów ze zrozumieniem. Oczywiście pisząc o paszportach myślałam o możliwościach podróżowania, a to jest związane z otrzymaniem wizy. Rzeczywiście nieścisłość. Z plasterkami na nosach widziałam wyłącznie dziewczyny, choć czytałam o masowych korektach nosów wykonywanych również u chłopców. Mamy na szczęście możliwości podróżowania i każdy decyduje w jaki sposób to realiuzuje. Wiele obiektywnych, a może właśnie subiektywnych czynników sprawiło, że ja jeżdżę z biurami, głównie. Nie mam prawa jazdy, mój angielski jest tylko komunikatywny w stopniu podstawowym, a poza tym jestem w takim wieku, że lubię wygody. I podstawienie autokaru pod drzwi hotelu uważam za świetne rozwiązanie. Nie roszczę sobie pretensji do poznania kraju w czasie krótkiej wycieczki. Chcę zobaczyć i posmakować. A program to zapewnia, kilka chwil wolnych w czasie zwiedzania poizwala czasem coś dodatkowo obaczyć. Mnie to wystarcza. Pierwsze wrażenie.
    Zdjęcia jakie są każdy widzi. Nie wszyscy umieją wszystko, ale to w moim rozumieniu nie powinno odbierać przyjemności, jaką dla mnie jest opisywanie podróży. Nie sądzę, abym komuś wyrządzała krzywdę.
    Twoje spoistrzeżenia opisane w I części są zbieżne z moimi i zamierzam je zamieścić w podsumowaniu. Nie bądź więc zdziwiony, nie będę Cię cytować, ani powoływać na Ciebie, ale z całą pewnością zobaczysz w nich swoje opinie. Dziękując za wnikliwą analizę treści, pozdrawiam serdecznie. I do miłego☺.
  7. jolrop
    jolrop (24.01.2016 10:37) +2
    Niestety, chyba Kolumber zastrajkował. Zamieścił pół komentarza. Reszta później.
  8. jolrop
    jolrop (24.01.2016 10:36) +3
    Wow! Marku! Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek odniesiesz się do jakiejkolwiek mojej relacji. Co do nieścisłości, nie będę dyskutować z tym co oczywiste. Rzeczywiście różnica czasu nie podlega dyskusji. Byliśmy w tym samym czasie, pewnie pomyliłam się. Co do klimatu Chuzestanu, informacje pochodzą od przewodnika. Ja nie mam doświadczeń co do odbierania tej wilgotności, ale tam kiepsko się czułam, zwłaszcza moje operowane kolano. Przez całe 2 doby strzykało
  9. marek55
    marek55 (24.01.2016 7:44) +2
    No i zaczely sie wycieczki wielkich touroperatorow do Iranu. Z Jednej strony tragedia, bo masowy naplyw turystow zawsze nieco na niekorzysc zmienia podejscie miejscowej ludnosci do przybyszow. Z drugiej coraz wiecej ludzi zda sobie sprawe z tego, ze Iranczycy nie sa dzikusami, biegajacymi po ulicach z lekkim obledem w oczach i wielkimi nozami w dloniach, dla ktorych najwieksza rozkosza i biletem pierwszej klasy do swietlistosci Edenu jest poderzniecie gardla jakiemus innowiercy. Zamienianie w oblok dymu wierzacych inaczej, dzieki czemu uzyskaliby akt wlasnosci do haremu z 72 hurysami ( swoja droga interesuje mnie bardzo arytmetyka, w wyniku ktorej otrzymana taka wlasnie liczbe) tez nie przyjelo sie tutaj jako sport narodowy...no bo i po co? ...skoro w kraju pieknych dziewczat ( i tej urody nie ukrywajacych) naprawde urodzaj ogromny, a do tego ciagle jeszcze demografia po wojnie z Irakiem swych ran nie wyleczyla , wiec kraj ciagle ( zwlaszcza w zachodniej czesci ma spora przewage ilosciowa kobiet nad mezczyznami.
    Iranczycy - zwlaszcza w duzych miastach i ta ich mlodsza czesc to swietnie wyksztalceni i bardzo ambitni, otwarci na swiat ludzie.
    Wielu Polakow postrzega Persow z tej samej perspektywy, z jakiej my bylismy postrzegani w czasach PRL-u przez- dajmy na to Amerykanow. Wedlug wielu kazdy zyjacy wowczas w naszym kraju to "komi"...a rzeczywistosc byla dalsza, niz mogliby sobie to wyobrazic. Podobnie jest z Iranem. Nigdzie w krajach kultury Islamu nie spotklem nawet w przyblizeniu tak ogromnej ilosci ateistow. W zadnym tez kraju muzulmanskim nie widzialem takiej zyczliwosci wobec przybyszow ze swiata zachodu, jak wlasnie w Iranie.
    Moze wiec ta masowa turystyka wycieczkowa zrobi tez cos dobrego.
    To, czego najbardziej brakuje w czasie takich wycieczek, to interakcji z "tubylcami". Programy na to zupelnie nie pozwalaja. Rowniez raczej nikt z miejscowych nie bedzie probowal zaznajomic sie z grupa kilkunastu, czy kilkudziesieciu osob, no chyba ze bedzie mial w tym jakis interes.
    Chyba nie zaskocze nikogo, jesli napisze, ze tego rodzaju wycieczka nie jest dla mnie. Nie mniej interesujaco bylo zapoznac sie z relacja uczestnika i porownac doswiadczenia.
    Poludniowy zachod Iranu to jedyny rejon, do ktorego jeszcze nie zajrzalem. Byl w planie w ostatniej podrozy, ale chyba plan byl nazbyt optymistyczny.
    Jolu - ogolnie fajna , dosc obszerna relacja z przedstawieniem wielu faktow z historii, polityki i geografi kraju.
    Wdalo sie tam kilka bledow i niedomowien. Jesli pozwolisz...
    Roznica czau pomiedzy Iranem, a Polska wynosi 2.5, a nie 3.5 godziny. Sa takie dnie, kiedy zmniejsza sie do 1.5 godziny, gdyz oba kraje stosuja czas letni, ale terminy nie pokrywaja sie.
    Druga rzecz - toman to 10, a nie 10tys riali. Tak bylo w odleglej historii, ale obecnie popularnie wspolczynnik wynosi 10.
    50stC i wilgotnosc rzedu 80%? To sie raczej nie zdarza. Wszystkie tabele klimatyczne, jakie przegladalem wskazuja na srednia wilgotnosc powietrza w czasie najgoretszych miesiecy na ok 40% Teoretycznie moze sie zdarzyc pare godzin piekielnego goraca z wysoka wilgotnoscia, ale to wylacznie pogoda przejsciowa, a nie utrzymujaca sie.
    Nastepna rzecz - sprawa dbalosci o urode - zwlaszcza o ksztalt nosa... z naszej obserwacji wynikalo, ze to czesciej chlopcy, niz dziewczeta robia sobie operacje plastyczne.
    Piszesz , ze Iranczycy gdyby mieli paszporty, to natychmiast zaczeli by wielki exodus. Oni paszporty maja. Gorzej jest z wizami, a najgorzej z pieniedzmi. To sa glowne przyczyny, dla ktorych nie opuszcza kraju zbyt wielu.
    Wspominalas o dziwnym kolorze herbaty. Otoz do herbaty czesto dodaje sie odrobine szafranu - stad jej nigdzie indziej niespotykana barwa.
    Pisalas tez o wystawionych w miastach tabloidach z potretami bohaterow i bohaterek wojny Iransko-Irackiej. Nam podczas obu podrozy udalo sie zobaczyc tylko raz portret kobiety w przestrzeni publicznej. Byl to plakat wyborczy w Mashsad. Swoja droga to swietny sposob oddania holdu poleglym. Wydaje mi sie, ze moze chociaz troche kojaco wplynac na ich rodziny.
    Dziekuje z podzielenie sie doswiadczeniami. Jeszcze raz - ciekawa relacja, zdjecia...chyba jednak jestem bardziej wymagajacy. Pozdrawiam!
  10. jolrop
    jolrop (20.01.2016 9:43) +2
    ...no, historia stosunkōw jest bardzo bogata☺
  11. s.wawelski
    s.wawelski (20.01.2016 1:33) +2
    To przynajmniej znam historie tych stosunkow :-)
  12. jolrop
    jolrop (20.01.2016 0:20) +3
    Dzięki Smoku,że zagościłeś. Opis stosunków irańsko sąsiedzkich częściowo nieaktualny, bo od ubiegłego tygodnia państwa Zatoki Perskiej (nie wiedząc czemu przez niektórych nazywaną Arabską) poparły Arabię Saudyjską i opowiedziały się przeciwko Iranowi.
  13. s.wawelski
    s.wawelski (19.01.2016 23:55) +3
    Przeczytalem do konca tekst. Ależ tu wiadomosci bez liku. Bardzo mi sie podoba naswietlenie stosunkow iransko-z-resztą. W ogole Twoj tekst czyta sie znakomicie.

    A wiec i Ty mialas do czynienia ze slodkimi cytrynami :-) Ja pierwszy raz sie z nimi spotkalem w Meksyku na Yucatanie a pozniej w srodkowej czesci. Pamietam, ze kupilismy na targu torbe slodkich cytryn nie podejrzewajac, ze sa slodkie i dopiero sie okazalo, gdy zaczalem je wyciskac do Margarity - ie dalo sie tego wypic, bo wszystko bylo za slodkie. Co ciekawe, owoc ten jest zupelnie nie znany w zachodnim Meksyku i to do tego stopnia, ze raz gdy chcialem sie upewnic, ze sa "agrios" (do Margarity), to sprzedawczyni ze zdziwieniem odparla: przeciez to cytryny! De facto to mowie tu o tzw. limonkach (zielonych).
  14. pt.janicki
    pt.janicki (10.01.2016 22:51) +3
    ...ze zdjęć możliwych do obejrzenia w Kolumberze wynika, że hotelowe wnętrza w Iranie raczej są wysokie to i siatkarze nie mieli w nich problemów ... :-) ...
  15. jolrop
    jolrop (10.01.2016 22:05) +3
    Piotrze! Życzmy Iranowi i sąsiadom wyciszenia ostatnich emocji, a sobie niezapomnianych wrażeń i wielkich emocji w meczu z Iranczykami. W jednym z hoteli, chyba w Shiraz mieliśmy okazję widzieć kadrę siatkarzy.
  16. pt.janicki
    pt.janicki (10.01.2016 20:57) +2
    ...w każdym razie po dzisiejszym meczu naszych siatkarzy w Berlinie będziemy mogli pograć z Irańczykami w maju, w Tokio! ... :-) ...
  17. pt.janicki
    pt.janicki (07.01.2016 21:22) +2
    ...chyba trzeba życzyć Iranowi i sąsiadom spokoju. Wtedy te wszystkie atrakcje będą podziwiane jeszcze bardziej...
  18. pt.janicki
    pt.janicki (07.01.2016 20:42) +2
    ..qrcze, jak to trzeba na każdą pozytywną zmianę chuchać i dmuchać, choć dla niektórych dobrych zmian przydałby się wiatr historii ... :-) ...
  19. jolrop
    jolrop (07.01.2016 17:27) +2
    ...pomyśl Piotrze, że Iran ciągle postrzegany jest, choć moze ze wzg. na cieplejsze spojrzenie Stanów, trochę łagodniej, jako imperium zła. A gdyby nastąpiła tam dobra zmiana w naszym wydaniu? Strach się bać☺
  20. pt.janicki
    pt.janicki (07.01.2016 12:08) +2
    ...lektura Twojego, Jolu, tekstu o sąsiadach Iranu najpierw wywołał reakcję - dobrze, że nasz piękny kraj nie ma tylu problemów z sąsiadami, których zresztą mamy raptem kilku. Później jednak dotarło, że cały czas budujemy relacje z Trójkątem Weimarskim, Grupą Wyszehradzką, oczywiście całą Unią Europejską i oczywiści osobno z każdym naszym wschodnim sąsiadem. No i w którym przypadku można powiedzieć, że są to dobre stosunki? Qrcze, wystarczyło kilka tygodni "dobrej zmiany" ... :-( ...
  21. snickers1958
    snickers1958 (03.01.2016 19:10) +2
    ...już czekam i zacieram rączki, podróż do Persepolis mojej małżonki niezbyt był programowo udany, taka sobie dygresja...
  22. jolrop
    jolrop (03.01.2016 18:45) +3
    Już wkrōtce część II o Farsie i najpiękniejszym moim zdaniem miejscu w Iranie, miejscu dla ktōrego pojechałam- Persepolis. A za wszystkie komplementy dziękuję.
  23. snickers1958
    snickers1958 (03.01.2016 17:08) +4
    Widzę, że mam u Ciebie duże zaległości. Przy okazji Iranu "zaliczyłem" Krainę Kleopatry. Przy Twoich podróżach nie muszę uzupełniać informacji netem, robisz perfekcyjne opisy i jak powiedziała Hooltayka, "masz dar do pisania". I oby tak dalej. Dziękuję za Iran i czekam na epilog. Pozdrawiam.
  24. pt.janicki
    pt.janicki (03.01.2016 11:25) +2
    ...nooo! ... :-) ...
  25. jolrop
    jolrop (02.01.2016 20:37) +2
    ...no zaskoczyłeś. Ale czyż nie piękna?:)
  26. pt.janicki
    pt.janicki (02.01.2016 20:26) +1
    ...a jeszcze co Helenki się tyczy, a także jej antenatek, to rozszerzając "nieco" przezacne grono może Cię, Jolu, zaskoczę -

    https://www.youtube.com/watch?v=NipT7LEUukY

    ...i czyż nie piękna jest magia imienia ... :-) ...
  27. jolrop
    jolrop (02.01.2016 18:26) +2
    Dzięki wielkie, Piotrze. I ja życzę nam wszystkim, całej społeczności Kolumberowej, a przede wszystkim tym, których mam zaszczyt gościć i "znać"tylko szczęśliwych chwil.
  28. pt.janicki
    pt.janicki (02.01.2016 15:04) +2
    ...a Helence i jej najbliższym w Nowym i następnych latach samych dobrych chwil!...
  29. jolrop
    jolrop (02.01.2016 13:21) +2
    I z dobrymi konotacjami wśród antenatek☺, Piotrze.
  30. pt.janicki
    pt.janicki (01.01.2016 14:35) +3
    ...Helenka, Jolu, znowu zaczyna być popularnym imieniem. I dobrze, bo ładne! ... :-) ...
  31. jolrop
    jolrop (01.01.2016 10:00) +3
    Olgo! Nie może być inaczej, bo to bardzo ciekawy kraj i najlepsza z moich dotychczasowych podróży. Ja wracałam tak do podróży po Iranie Hooltayki. I co? W końcu tam pojechałam☺. Pozdrawiam Noworocznie.
  32. jolrop
    jolrop (01.01.2016 9:57) +3
    Piotrze, ja też jestem babcią! To chyba, poza tegorycznymi podróżami, dobro, które mnie nie ominęło. Dyżurowanie pewnie zacznę od przyszłego roku, bo na razie Helenka ma 8 miesięcy i bardziej jej pasuje bycie blisko mamy niż wieczory z babcią. Dlatego w tym roku jeszcze pozwoliliśmy sobie na noc w teatrze. Wszystkiego dobrego w 2016! Oby był lepszy niż ten, który minął.
  33. pt.janicki
    pt.janicki (31.12.2015 23:25) +3
    ...siedząc na dziadkowym, sylwestrowym dyżurze obejrzałem parę zdjęć ... :-) ...
  34. adaola
    adaola (30.12.2015 21:44) +4
    Bardzo ciekawie się zaczyna:) Jeszcze tu wrócę nieraz.
  35. jolrop
    jolrop (30.12.2015 20:25) +3
    Zapraszam Piotrze:)
  36. pt.janicki
    pt.janicki (30.12.2015 20:15) +3
    ...może i było, ale na pewno obejrzeć warto! Wrócę do podróży...
  37. jolrop
    jolrop (30.12.2015 10:47) +3
    Iwonko! Wśród moich znajomych nie było praktycznie jednej osoby z wyjątkiem tych, którzy mieli doświadczenia własne, która nie zdziwiłaby się. I tak jak napisałaś "mina bezcenna". Moje dzieci i mąż nie byli zaskoczeni, ale to pewnie dkatego, że oni mnie znają i wiedzą, że nie szarżuję. Ja raczej z tej mniejszej części naszej nacji, czyli asekuracja. Jak wiem, że bezpiecznie, to jadę. Dziękuję za wszystki komentarze. Pozdrawiam.
  38. iwonka55h
    iwonka55h (30.12.2015 10:04) +3
    doobejrzałam do końca.
    Widzę, że nie tylko moi znajomi nie mogli wyjść z podziwu dokąd jadę. Niektórym jak mówię jaki naprawdę jest Iran, to i tak nie wierzą, do tego stopnia, że nawet nie chcą słuchać mojej relacji.
    Czekam na ciąg dalszy....
  39. jolrop
    jolrop (30.12.2015 9:59) +3
    Zdjęcia niewidoczne to jak zauważyła Iwonka ślad po usuniętych. Ale to problem techniczny, bo usunęłam więcej, a ślad został po kilku. Rzeczywiście coraz więcej osób zainteresowanych jest Iranem, ale to musiało tak się skończyć. Tyle lat izolacji, tyle informacji o "imperium zła", więc teraz gdy już wiadomo, że tam jest bezpiecznie ludzie chcą zobaczyć te cuda o których czytali na własne oczy.
  40. iwonka55h
    iwonka55h (30.12.2015 9:38) +3
    witaj Hooltayko, też właśnie siedzę i oglądam sobie, Iran robi się modny.
    Te niewidoczne zdjęcia to ślad po fotkach usuniętych, do tego doszłam.
    Idę dalej oglądać.
  41. hooltayka
    hooltayka (30.12.2015 9:35) +3
    Kolejna relacja z Iranu.
    Jak zwykle jest u Ciebie co czytac.
    Kilka zdjec jest niewidocznych i to chyba problem techniczny portalu.
    Czekam na czesc druga.
    Pozdrawiam-)