Barcelona – miasto w północno-wschodniej Hiszpanii, nad Morzem Śródziemnym, stolica prowincji o tej samej nazwie oraz wspólnoty autonomicznej Katalonii. Barcelona znajduje się w strefie klimatu śródziemnomorskiego, z łagodnymi, wilgotnymi zimami i suchymi latami. Styczeń i luty są najchłodniejszymi miesiącami ze średnią temperaturą 10 °C. Opady śniegu są bardzo rzadkie. Lipiec i sierpień są najcieplejszymi miesiącami, ze średnią temperaturą 30 °C. Najwyższa odnotowana temperatura w mieście to 38,6 °C. Barcelona przez większą część roku cieszy się pogodną i ciepłą aurą. Deszcze, szczególnie bardziej obficie padające występują w okresie jesiennym i wiosenny.
Nigdy tak naprawdę nie myślałam o Barcelonie poważnie. Zawsze to miasto kojarzyło mi się z piłką nożną , nawet nie flamenco czy corridą tylko właśnie z piłką nożna, a ja przecież nie lubię meczy... I któregoś dnia zajrzałam z ciekawości do internetu co można zobaczyć jeszcze w Barcelonie oprócz słynnego boiska, na które pędził tak mój szwagier będąc na wakacjach w Barcelonie :) no i zobaczyłam... a jak zobaczyłam to długo nie myślałam i od razu kupiłam bilety na 4 dni do Barcelony :))) i cieszę się bardzo, że tam byliśmy, bo Barcelona na długo została w naszych sercach :)
Po przylocie zakotwiczyliśmy się w hostelu, 15 minut pieszo od Sagrady Famili. Hostel niejest godny polecenia, miał co prawda 3 gwiazdki ale nie wiem za co... chyba za wygodne łóżka bo oprócz tego nie było w nim nic i w dodatku drogi masakrycznie. Człowiek na błędach się uczy i następne były już lepsze :)))
Następnego dnia ruszyliśmy na podbój Barcelony. Pierwszy punkt naszej wycieczki to oczywiście Sagrada Familia, bo najbliżej i nie trzeba brać taxi. I tak jak było w opisie hostelu 10-15 minut i mamy ją :) wrażenie niesamowite na nas zrobiła. Rewelacyjna budowla, moim zdaniem oczywiście, obcykałam ja z każdej chyba możliwej strony. Ludzi strasznie dużo. Połowa pazdziernika pora idealna na zwiedzanie. Mieliśmy już iść dalej gdy nagle zobaczyłam w budce z upominkami pocztówki w wnętrza Sagrady Familii i powiedziałam do mojej rodziny "idziemy do środka bo nie wiem czy moja noga kiedyś tu jeszcze stanie" Dzieciom miny trochę posmutniały, na widok kolejki bo była masakryczna ale dostały lody, my po kawie w rękę i nie było tak zle. Bilety były między 10-15 euro od osoby, nie pamiętam dokładnie. Gdy weszliśmy do środka mowę mi odebrało i nie wiedziałam gdzie mam patrzeć. Nie żałuję tej godziny w kolejce, była to pierwsza dobrze podjęta decyzja w Barcelonie :)))))
Po katedrze udaliśmy się do Parku Guella. Te własnie niesamowite budyneczki i piękny ogród sprawił że wylądowaliśmy w Barcelonie :) będąc tam przeniosłam się w świat bajki i te budynki kojarzą mi się jak domkami Jasia i Małgos. Spacerowaliśmy po ogrodzie długo, słuchaliśmy grajków którzy umilają spacer, turystom, przyglądaliśmy się papugom które tam mieszkają i oczywiście zrobiliśmy setki pamiątkowych zdjęć. Nie chciało nam się wychodzić z tego miejsca, ale w planie na ten dzień była jeszcze Casa Mila i Casa Batllo. Plan został zrealizowany. Wzieliśmy Taksówką udaliśmy sie najpierwdo Casa Mila. Wysiedliśmy ciut wcześniej spacerkiem udaliśmy się do naszego celu. Kolejka nie była zbyt długa, bilety już troszkę droższe niż w Sagradzie ale daliśmy radę :) Jadąc w cztery osoby niestety za wszystko płacimy razy4 także wyjazdy są koszmarnie drogie ;) ale pozniej mamy super wspomnienia , to jest super :))))
W Casa Mila bezpośrednio windą pojechaliśmy na słynny baśniowy dach. Kurcze no dla mnie to naprawdę super miejsce. Nie spodziewałam się że zobaczę to kiedyś i naprawdę podobało mi się to, jak i moim bliskim. Najgorsze było to że było tam dużo ludzi i ciężko było zrobić zdjęcia bez nich ;) dalej ruszyliśmy w dól mieszkania, które tez można zwiedzic. Gaudi zaprojektował i wykonał ten dom dla przedsiębiorcy Pere Mili. Miał facet fantazje :)
Po Casa Mila na piechotkę ruszyliśmy do Casa Batllo. Jest to budynek który Gaudi przebudował i zaprojektował kilka detali wewnątrz. Budynek wygląda niesamowcie ładnie, jak z bajki. Bilety były kosmiczne,ale nie mogłam sobie darować żeby nie wejść do środka i nie zobaczyć budynku który ma brak prostych kątów. Wnętrza robią naprawdę ogromne wrażenie. Fajny jest również łuskowany dach, który przypomina smoka, bajkowy widok :) nie miałam okazji go obejrzeć wieczorem, ponodz efekt podświetlonego budynku jest jeszcze fajniejszy...Dzień pierwszy w Barcelonie uważam za zaliczony. Bardzo zmęczeni wracamy do hostelu i kończym dzień lampka wina i szynka parmeńską najlepsza jaka jadłam w Barcelonie :)
Dzień kolejny słoneczny. Widać jeszcze kałuże po dość mocnej burzy w nocy, ale to nam nie przeszkadza jak na zewnątrż 22 stopnie :) Dziś wyruszamy na słynną La Ramblę. Wyczytałam że tam sporo jest kieszonkowców i to mnie trochę przeraziło. Kazałam mężowi plecak przerzucić do przodu i wchodzimy. Na samym początku znalezliśmy słynny targ La Boqueri. Można tam kupić wiele różnych rzeczy. My głównie oglądaliśmy ryby,warzywa, owoce, szynki. Bardzo tam kolorowo. N koniec kupiliśmy owoce i były przepyszne :) Po targowisku przeszliśmy się ulicą LA Rambla w stronę portu. Upał niesamowity, ale w oddali widać czarne chmury i chyba będzie padać... Idąc do portu naszym oczom ukazał się pomnik Krzysztofa Kolumba. Pocykaliśmy trochę zdjęć i poszliśmy dalej. W porcie jak w porcie. Dzieci pokarmiły ryby, upał koszmarny,a niebo coraz czarniejsze i idzie w naszą stronę. Dalej postanowiliśmy pójść na górę Montjuic. Są tam ładne widoki na Barcelonę. Po drodze trafiliśmy na ogród botaniczny, albo jakiś park z mnóstwem przeróżnych kaktusów, kwiatów i palm. Nie pochodziliśmy za długo po nim bo z nieba lunęło i musieliśmy uciekać do restauracji która jest na górze Montjuic. Na szczęście ulewa szybko przeszła a my naszą dalszą wycieczkę skierowaliśmy do Parku Ciutadella. Zanim jednak doszliśmy do parku wstąpiliśmy do Oceanarium L’Aquàrium de Barcelona. Oceanarium jak każde inn, wstęp kosmicznie drogi około 20 eruro na osobę.
Park Ciutadella jest najstarszym parkiem w Barcelonie i najbardziej rozpoznawalnym. Jest on dość pokaznych rozmiarów i mieści się niedaleko Portu Olimpijskiego. Bardzo przyjazny park dla każdego, przychodzi tam dużo rodzin z dziećmi. Obeszliśmy go chyba z każdej możliwej strony a co najbardziej mnie dotknęło to, to że za piękną fontanną spali bezdomni, a miejsce wyglądało jak najgorszy slams. Niedaleko parku jest Zoo. Przykre są takie sytuacje... Z parku udaliśmy się znowu na górę Montjuic do wioski olimpijskie. Popatrzyliśmy, pocykaliśmy i poszliśmy w strone centrum. Natknęliśmy się po drodze na miejsce z magicznymi fontannami, gdzie odbywają sie pokazy, jak również Pałac Narodowy z siedzibą Muzeum Narodowego. Miejsce również bardzo ładne. Tego dnia okazało się że nie ma pokazu tańczących fonntan, ale dnia następnego były. I musieliśmy wrócić znowu na pokaz :) Zaszliśmy jeszcze na taras widokowy do byłego koloseum a obecnego centrum handlowego. Niesamowity widok z niego jest, polecam :) Zmęczeni całodniowym chodzeniem i zwiedzaniem udaliśmy się taxi do hostelu...
Piątek był naszym ostatnim dniem na zwiedzanie i tego dnia mieliśmy znalezć muzeum czekolady :) obiecałam to dzieciom ;) znowu na piechotkę ruszyliśmy w miasto...Pogoda troszkę tego dnia popsuła się i nawet zrobiło sie zimno i deszczowo. Muzeum znalezione, bilety to batoniki z gorzkiej czekolady nie zadowoliły moje pociechy, gorąca czekolada też gorzka i miny moich dzieciaczków też gorzkie ;))) z muzeum znowu udaliśmy się na La Ramblę ponieważ dzień wcześniej przegapiłam kolorowe kominy Gaudiego, a bardzo chciałam je zobaczy. Odnalezliśmy uliczkę, bilety kupione i wchodzimy. Na dachu byliśmy może 7 min ponieważ zaczęło padać i kazali nam zejsć na dół ponieważ posadzka była bardzo ślizga.Udało mi się zrobić kilka zdjęć i z powrotem. Nie byłam zadowolona z tego powodu :( pochodziliśmy troszkę jeszcze po wnętrzu budynku i kierowaliśmy się w strone centrum. Zwiedzając Barcelone pieszo za wiele się nie zobaczy, ale i tak uważam że dużo zobaczyliśmy i wspominać mamy co... Wieczorem mają tańczyć fontanny i my udajemy sie na plac. Judzi co nie miara, każdy chce podejść jak najbliżej. Świetna sprawa, tańczyły jak im zagrali :) polecam...Około 21.00 zbieramy się do naszego hostelu a dnia następnego wylot do domu... wyjazd udany w 100% kilka miejsc zostawiłam sobie na następny raz :)
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Przepiękny jest ten album.
-
raczej nie :)
-
...ha, Hiszpanie chyba by nie byli zadowoleni jeśli Bracelona by im odfrunęła...
-
Bardzo miło było wrócić do Barcelony
-
służę uprzejmie
-
Dzięki Voyager za wyjaśnienie-)
-
miło było pospacerować, pozdrawiam
-
...podzieliłaś się z nami, Aniu, swoją nadzieją na zobaczenie Sagrada Familia -
http://kolumber.pl/photos/show/23163956
- no i się spełniła! ... :-) ...
...a do podróży oczywiście wrócę!... -
Sagrada Família, właśc. hiszp. Templo Expiatorio de la Sagrada Familia, katal. Temple Expiatori de la Sagrada Família, (pol.) Świątynia Pokutna Świętej Rodziny – secesyjny kościół w Barcelonie w Katalonii o statusie bazyliki mniejszej, uważany za główne osiągnięcie projektanta Antoniego Gaudíego.
A coś ma być w związku z tym ?
W Barcelonie jest też gotycka katedra, to całkowicie inna budowla, dlatego jak ktoś pisze katedra, to ktoś inny może pomyśleć o tej gotyckiej, to chyba wszystko w związku z tym. -
Zasugerowałam się tekstem Ani,a jeżeli to nie katedra,tylko bazylika....to co w związku z tym?
-
tak, też tak kiedyś miałem :)
-
Dokładnie tak, Sagrada to świątynia, ale mi też się zdarza mówić na Sagradę - katedra :)
-
Irenko myślę że drugi raz tez bym tam poszła, warto :)
-
Sagrada nie jest katedrą
-
Barcelona to niezwykłe miasto.
Wnętrze katedry imponujące i dobrze,ze stałaś w kolejce,aby się tam dostać.
Bardzo miła relacja.
Serdecznie pozdrawiam-) -
Ja ostatnio byłem 2 dni tylko
-
Też tak myślę i zapomniałam dodać że córcia moja miała gorączkę przez 2 dni ale leki w plecak i było ok :)
-
jak na 4 dni to trochę zwiedziliście, ładna relacja i zdjęcia.
-
miło mi :)
-
przespacerowałem się z przyjemnością