Podróż Malta, wakacje z wiatrem i wirusem.
Wiatr, wiatr, wiatr.... taki urywajacy głowę. I nadzieja, że wiać przestanie.... Cóż nadzieja umiera ostatnia ;)
Z zapisków w dzienniku:
Poniedziałek 18:25
Moja wycieczka się trochę usamodzielniła. Mogę usiąść. Wczoraj lot przebiegł bez problemów. Wylądowaliśmy 15 minut przed czasem. Lądowanie okropne, ale widoki niesamowite. Podczas lotu widziałam Etnę! ...zachwycała....
Takie zimno, że można dostać udaru! Wiatr, który sprawia, że chwilami bywa zimno. Pierwszy dzień postanowiliśmy poleżeć i złapać trochę słońca. Nie czuć słońca.... niestety.
Dziś przed południem opalanie. Są tacy co bedą bardzo cierpieć w nocy.
Niestety te słowa z mojego dziennika się sprawdziły. A Dorota prosiła, żeby zejść ze słońca. No to Jej powiedzieli, że mówila za cicho!
Faraon na Malcie? Niemozliwe staje się możliwym.
W poniedzialek w nocy dopadł Michała. Dziwne, bo na żadnych wakacjach nie dopadały nas żadne sensacje żołądkowe. Nawet w Maroku, mimo, że tam dużo jedliśmy na mieście.
Rano mieliśmy zwiedzać. Zostaliśmy w hotelu. Okazało zię, że i Rodzice cierpieli całą noc. Tato wyjątkowo.
Właściwie z całej wycieczki (14 osób) tylko 3 osoby nie ucierpiały (w tym i ja). Zaczęliśmy uważać na to co jemy.
W środę w restauracjach i ubikacjach pojawiły się pianki do dezynfekcji rąk. Dopiero w drugim tygodniu naszego pobytu okazało się, że na Malcie panuje jakiś wirus.
Niestety część naszej wycieczki znalazła się w szpitalu (Brat mojego Męża trafił do szpitala z rodziną, ze względu na dolegliwości dzieci 1,5 roku i 6 lat). Pobyt był 30-godzinny i wypuszczono ich z receptami w ręku. Przed wyjazdem nie byli przeonani co do dodatkowego ubezpieczenia. Powiedziałam jakie jest moje zdanie na ten temat i w przeddzień wyjazdu opłacili polisę. Dzięki temu trafili do prywatnej kliniki.
We wtorek po południu moja Mama poczuła się na tyle dobrze, że razem ze mną i moim Mężem wybrała się na krótki spacer. Spacer okazał się długi, ale było warto: pierwszy raz podczas naszego pobytu zobaczyliśmy widok znany z pocztówek i przewodników, Valletta z portu w Sliemie. Było warto.
W środę wszyscy wydobrzeli na tyle, by wczesnym obiedzie wybrać się na zwiedzanie autobusem wycieczkowym.
(Niestety CitySightseeing nie ma języka polskiego. Polski w przewodnikach ma firma Maltasightseeing. Mam namiar na Polaka, który mieszka na Malcie i pracuje dla nich).
Objazd takim autobusem jest bardzo wygodny. Moja wycieczka była bardzo zadowolona.
Jednak Maltę mozna spokojnie objechać doskonałą komunikacją publiczną za 2,6 euro bilet całodniowy a 12 euro na 7 dni. Mimo, że dla dzieci turystów nie ma znizek to kierowcy i tak sprzedają dla nich bilety ulgowe za pół euro na cały dzień.
Kolejny dzień sprzyjał zwiedzaniu o tyle, że były chmury i oczywiście wiało.
Rozpoczęlismy od rejsu po Wielkim Porcie. Zaczęłam się przekonywać, że podróżowanie po wodzie nie należy do moich ulubionych sposobów poznawania świata.
Rejs po Wielkim Porcie jest wycieczką dodatkową do podróży autobusem wycieczkowym obu wspomnianych firm. I na pewno warto skorzystać.
Wyprawa na Gozo została nam zorganizowana przez wspomnianego Polaka. Miała to być taka wycieczka przyrodnicza.
Ponieważ byliśmy grupą 10 osób mogliśmy sobie pozwolić na wycieczkę tylko dla nas. Rano pod hotel przyjechał po nas bus, który zawiózł nas na drugi koniec wyspy do promu na Gozo.
Zostaliśmy dołączeni do wiekszej grupy i spokojnie przeprawiliśmy się na mniejszą siostrę Malty. Przed terminalem czekał na nas kierowca busa. Tak jak ustaliliśmy zwoził nas w kolejne miejsca i zostawiał na trochę.
Pierwszym przystankiem była plaża z czerwonym piaskiem Ramla Bay. Spędziliśmy tam godzinkę i ruszyliśmy do Dwejry. Tam czekał na nas główny punkt programu czyli Azure Window i klify Fungus Rock.
Uwielbiam chwile, kiedy przede mną wyrasta widok, który znam ze zdjęć w przewodniku.
Następnie zatrzymaliśmy się na małej plaży w Xlendi. Weszliśmy do małej groty (najpierw trzeba bylo wspiąć się na górę by potem zejść w dół do groty, której z plaży nie widać).
I pojechaliśmy do stolicy wyspy Victorii. Tam zjedliśmy pyszną pizzę na obiad (teraz mój Tato marudzi, że jak robię pizzę to musi być tak dobra jak ta na Gozo). Weszliśmy na cytadelę, gdzie przed kościołem stoi pomnik Jana Pawła II, i skąd rozpościera się piękny widok na Gozo.
O 15 nasz busik zawiózł nas w okolice terminala promowego, gdzie czekała na nas motorówka - nasz transport na Comino.
Z Gozo na Comino popłynęliśmy motorówką, która na nas czekała. Nienawidzę motorówek! Nienawidzę szybkości, uderzania o taflę wody.....brrr..... trzeba się poświęcać, żeby zwiedzać.
Na Comino spędziliśmy ponad dwie godziny, obeszliśmy wyspę, zachwyciliśmy się kolorem wody...... Mimo pierwszego wrażenia tłoku, mozna znaleźć na tej wysepce ciszę i miejsce by w samotności się zachwycić.
Pogoda na Malcie była dla mnie zagadką. Na Gozo było pięknie a potem nagle całe niebo zaszło jedną wielką szarością. Na szczęście kolor wody na Blue Lagoon był piekny mimo szarości nieba.
Na Maltę również odwiozła nas ta nieszczęsna motorówka. Nim zaczęła płynąć jak szalona wpływaliśmy w małe groty. Fascynujace kolory!
Mój Tata, fan przyrodniczych programów, powiedzial na koniec dnia, że nawet nie marzył by zobaczyć tak piękne miejsca (Gozo i Comino).
To co przeszkadzało mi na Comino to dobiegajaca z motorówek muzyka. Nie pasowała to tego sielskiego widoku. Ale tak jak mówiłam, mozna znaleźć ciszę i samotność.
Kosz tej całodniowej wycieczki przy 10 osobach to 25 Euro + 3 euro za prom (cena promu 4,60 euro, ale byliśmy dołączeni do większej grupy).
Korzystając z kupinych rano biletów postanowiliśmy po obiedzie pospacerować po stolicy. Chciałam zobaczyć konkatedrę św. Jana jednak kiedy przy niej stanęłam było 20 minut po ostatnim wejściu ;o(
Pospacerowaliśmy główną ulicą miasta, zerknęliśmy w boczne uliczki....
Udało nam się zobaczyć ostatnią wartę pod pałacem prezydenckim i fontannę tańczącą w takt muzyki.
Valettę odwiedziliśmy po raz drugi. Pierwsze kroki skierowałam do konkatedry św. Jana.
Spełnione marzenie....
Do Valletty po raz drugi pojechaliśmy ponieważ, ja chciałam zobaczyć konkatedrę, a Dorotka z Rodziną chcieli wybrać się by o 12 w południe zobaczyć wystrzał armatni z murów miasta, który widzieliśmy pierwszy raz płynąc statkiem po Wielkim Porcie.
Dodatkowo część naszej wycieczki chciała jeszcze raz popłynąć statkiem (miał to być stateczek, więc ja stwierdziłam, że mam dosyć stateczków, a już na pewno takich małych).
I wszyscy byli zadowoleni.
Kupiliśmy wycieczkę "Malta by night", w gratisie była wycieczka stateczkiem po Wielkim Porcie. Ja miałam dosyć stateczków! A już na pewno nie maiałam zamiaru wsiadać w jakąś małą skorupkę. Widzialam taką jedną podczas pierwszego rejsu. Jej widok w zupełności mi wystarczył. Dziękuję, poczekam.
W porcie okazało się, że jest to duży statek wycieczkowy. No to popłynęłam. Widoki były ładniejsze bo niebo piękne, błękitne z białymi puchatymi chmurami.
Ale to już był ostatni statek....... miałam dosyć.
Malta nocą na pewno jest warta zobaczenia. Pewnie jak każdy inny kawałek świata wygląda urokliwie.
Ale autobusy wycieczkowe mają to do siebie, że jest na nich zimno, więc trzeba się ubierać ciepło ;)
Nasz hotel był położony w Paceville, tzw. maltańskiej Ibizie. Życie nocne kwitnie tam w licznych klubach, barach, dyskotekach i na ulicy. Przespacerowaliśmy się tą ulicą......hm......
Z moich zapisków:
..po 22 wyszliśmy zobaczyć jak żyje ulica, przy której stoi hotel bo ponoć to maltańska Ibiza. Ja byłam w szoku! Dorota też. Ale w równie wielkim szoku byli Ci, którzy patrzyli na nas - wyglądałysmy w naszych zwykłych ubraniach jak dinzaury albo przybysze z Matplanety. A my chodziłysmy jak po zoo.
Dwa tygodnie minęły. Wracaliśmy, każdy ze swoimi wspomnieniami. Cieszę się z tej wyprawy. Ta wyspa mnie pociągała. Zobaczyłam miejsca z pocztówek i one są pocztówkowe.
Cieszę się, że Rodzicom się podobało. Już szykują się na następną podróż, gdziekolwiek ją wymyślę.
Turcja z postojem na Kos? Maroko? Portugalia? Kanary? Nie wiem. Jeszcze nie wiem.
Zamknęliśmy się w 5000zł za rodzinę 3-osobową. Czyli wg planu.
Przywiozłam sobie małe wineczko....
Wypiłam dwa dni temu..... Wyglada jak.... smakuje....nie smakuje ;(
No ale to rzecz gustu a raczej smaku lub niesmaku ;)
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Patrzac na ostatnie zdjecie moge tylko powiedziec "cheers"!!!
-
Widzisz Piotrze, czasem ta jedna wygrana w życiu, jest ponad wszystkie inne ;)
Ale poinformuję, chyba, że będę "wrabiać" to wtedy też się rzucę ;) -
...w każdym razie, o terminie i miejscu castingu poinformuj, Aniu! Może w końcu coś wygram od czasu wygrania losu w osobie Pani Janickiej ... :-) ...
-
tego się obawiam ;)
-
...ha! W "klapę" wystarczy, Aniu, jak jednego uda Ci się wrobić, przy sukcesie będziesz mogła organizować casting ... :-) ...
-
hm.... nie chciałabym nikogo wrabiać w dziecko, ale chyba jakiegoś ojca ewentualnego sukcesu, a tym bardziej wielkiej klapy będę musiała pozwać ;)
-
...będziemy się cieszyć ze szczęśliwą mamą ... :-) ...
-
W zawiązku z tym co napisał poniżej Mariusz..... od jakiegoś czasu rodzi się w mojej głowie pewien pomysł (już pół roku ten poród trwa) i może rzeczywiście powinien już przyjść na świat.....
Poinformuję o narodzinach, jeżeli już nastąpią.....;) -
Aniu jestem święcie przekonany że nie będę kłamać... przecież Ty Aniu nie potrafisz pisać nieciekawie!
-
Mariusz pisał, ale nie zdaje sobie sprawy z jednej, ważnej rzeczy: teraz będzie musiał już kłamać, bo jak napiszę coś co nie będzie Mu się podobało tak bardzo, to nie będzie mógł mi napisać takiej okrutnej prawdy..... bo ja wrażliwa, uczuciowa...... może mi to złamać moje kolumberowe serce.....
-
...jeśli nawet pisałeś, Marger, to dobrego nigdy za dużo!...
-
Obejrzałem całość. Och marzy mi się Malta... Już pal licho: może i wiać! Fajne zdjęcia. A czy wspominałem już że relacja super napisana?
-
jeszcze wrócę... (i to pewnie nie raz)
a co do pizzy to udaje się czy nie??? bo w Twoich ustach słowa: "wiesz jak to jest jak się chce..." oznaczać mogą tylko jedno: jak się chce to musi się udać... -
Wiesz jak to jest jak się chce...... ;(
-
No to wrażeń nie zabrakło... Po początkowym "Wirusie" aż bałem się czytać dalej... Dobrze, że wycieczka się udała i dowiozłaś grupę do szczęśliwego końca. Opis jak zwykle świetny (na razie przeczytałem tylko tekst zaraz zabieram się za zdjęcia). Jedno mnie tylko intryguje... ta pizza... udaje Ci się teraz tak dobra jak ta na Gozo?
-
;) dziękuję ;)
-
Bardzo fajnie napisane i zaprezentowane.
Malta jest cudowna i architektonicznie i przyrodniczo, zdecydowanie każdy tam znajdzie coś dla siebie. -
Urocze wakacje na pięknej wyspie!
Pozdrawiam Aniu-) -
...czyli wiatr i wirus nie przeszkodziły!...
-
Na razie przeczytałam. Na obejrzenie zdjęć muszę się bardziej zmobilizować, co w tej chwili nie jest łatwe. Ale Etnę pozdrowiłam :)
-
Wybrzeże jest wyjątkowe ;) Jego ukształtowanie, niebanalne plaże na, których można siedzieć godzinami..... ;)
-
Malta jest chyba w 1/3 zabudowana ,skalista i mało zielona - trudno znaleźć miejsce na swobodną kontemplacje przyrody,no chyba ,że w postaci wody.Ale warta podróży ze względu na walory kulturowe.Są bezcenne.Pozdrawiam
-
Super podróż :)
-
Nie mogę się zgodzić z Przedmówcą, uważam, że przyrodniczo, mimo, że zieleni mało, Malta jest bardzo interesująca.
-
Ciekawy kraj dla ciekawych architektury.Z przyrodą gorzej.Pozdrawiam
-
Jola koniecznie jedź i koniecznie samodzielnie!
-
Aniu:) Zazdroszczę samodzielności i przedsiębiorczości. I rozumiem niechęć do łódek, motorówek i wszelkiego autoramentu wodnych pojazdów. Też ich nie lubię. Malta przede mną, może skorzystam z Twoich doświadczeń? Pozdrawiam.
-
Pierwsza samodzielna była Sycylia, ale inaczej planuje się podróż dla 4 osób a inaczej dla 14 ;) No i od Sycylii bylo wiadomo, że biuro podróży to raczej klienta ze mnie już mieć nie będzie ;)
-
Zdecydowanie warto jeździć głównie na własną rękę, bez biura podróży, bo raz że często taniej a dwa że można znacznie więcej obejrzeć, ma się więcej wolności i można się sprawdzić w terenie i wiele nauczyć:) Cieszę się, że nie zniechęciłaś się do tej formy podróżowania i życzę CI kolejnych takich:)
-
Co do finansów to ZDECYDOWANIE taniej niż z biurem; co do pogody to tak jak napisałam w jednym komentarzu pół na pół i ja jestem opalona jak po żadnych innych wczasach (Tunezja czy Turcja we wrześniu), ale dzięki mnie macie widok na Maltę nie tylko w słońcu.
-
A ja nie muszę wracać, bo Tę podróż już odbyłem;) Bardzo sympatyczna wycieczka, cieszę się, że się wszystko udało:) Tyle planowania i stresów, czy wszystko się uda, jadąc po raz pierwszy bez biura podróży i jak widać można i nic złego się nie stało a i cenowo wyszło to tak samo lub nawet taniej:) Bardzo fajnie napisana relacja, szkoda tylko, że przez większość czasu pogoda nie dopisała, bo pierwszy raz na fotkach widzę taką Maltę, czyli bez słońca i pochmurną. To chyba większy pech niż ten wirus, który szybko odszedł. Ale wiele fajnych miejsc widzieliście i wypoczęliście i to jest najważniejsze:) Miło było gościć w Twojej podróży:) Pozdrawiam serdecznie!
-
oczywiście mam taką nadzieję ;)
-
...oczywiście jeszcze wrócę!...