Podróż Brecon Beacons - the walking country!
Park Narodowy Brecon Beacons to jeden z najpiękniejszych i najdzikszych zakątków Zjednoczonego Królestwa. Cztery pasma wzgórz tworzące park przecinają setki jeśli nie tysiące szlaków trekkingowych. Coś dla siebie znajdą tu zarówno ci, którzy lubią się porządnie zmęczyć, jak i rodziny z dziećmi.
A jest w czym wybierać! Przeszło osiemsetmetrowe szczyty, górskie pustkowia, na których pasą się owce i dzikie walijskie kuce, mroczne wąwozy poprzecinane wodospadami, małe polodowcowe jeziorka i sielskie, zielone doliny. To przyroda.
Nie brak też pamiątek po mieszkańcach tych, z pozoru nieprzyjaznych, stron. Od najdawniejszych, po których pozostały kamienne kręgi i megality, przez Celtów i Normanów wznoszących zamki i kamienne kościoły, po mniej lub bardziej współczesnych, którzy jeszcze do niedawna bezlitośnie eksploatowali bogactwa ukryte głęboko w ziemi, a dziś zadowalają się wodą gromadzoną w wielkich sztucznych rezerwuarach.
Najbardziej na wschód wysunięte pasmo wchodzące w skład parku - Black Mountains - od pozostałych wyraźnie oddziela głęboka dolina rzeki Usk. To jednocześnie najciekawszy pod względem historycznym fragment parku, dlatego zasługuje na bliższe przyjrzenie: Ukryte skarby Czarnych Gór.
Choć Brecon Beacons National Park to kraina stworzona do zwiedzania na piechotę, walijska aura nie zawsze sprzyja łazikom. No i czas też nie zawsze jest po naszej stronie. W takiej sytuacji warto przynajmniej pobłądzić trochę w labiryncie wąskich, górskich dróg. Widoki gwarantowane!
Pen y Fan (886 m n.p.m.) i Corn Du (873 m n.p.m.) to zdecydowanie "specjalność zakładu"! Niemal codziennie, a w weekendy szczególnie, bez względu na porę roku i pogodę, szlakiem na najwyższe szczyty Południowej Walii przewalają się tłumy! Szlak ze Storey Arms - najpopularniejszy z kilku podejść - nie jest najtrudniejszy, a w dodatku doskonale przygotowany, ale podczas dwóch-trzech godzin wspinaczki można się lekko zasapać. I zdecydowanie warto, bo ze szczytów rozciągają się naprawdę fantastyczne widoki. O ile, oczywiście, cokolwiek widać...
Niemal bezdrzewny płaskowyż Fforest Fawr oddziela wyraźne szczyty Brecon Beacons od surowych pustkowi Black Mountain. Nazwa, która oznacza "Wielki Las", może być nieco myląca, ale kiedyś "lasem" określano genealnie tereny łowieckie, niekoniecznie gęste puszcze.
W tej porośniętej szorstką trawą krainie znaleźć można jedne z najbardziej spektakularnych pozostłości po prehistorycznych mieszkańcach Walii - ogromne menhiry, takie jak Maen Llia czy Maen Mawr, kamienne kręgi, grobowce i ślady po dawnych osadach.
Południe Fforest Fawr wyznacza Waterfall Country - Kraina Wodospadów.
Black Mountain, pasmo zamykające Park Narodowy Brecon Beacons od zachodu (nie mylić z Black Mountains leżacymi na wschodnim krańcu parku), to jednocześnie najdzikszy jego fragment. Poza kilkoma farmami i miniaturowymi osadami, ciężko natrafić tu na ślady ludzkiej obecności. Już sam dojazd, krętymi serpentynami do Llanddeusant - najlepszego punktu wypadowego do ich eksploracji - dostarcza ekscytujących przeżyć.
Kilka godzin marszu dalej, człowiek znajduje się w samym środku dzikiego pustkowia, gdzie jak okiem sięgnął ciągną się wysokie, zielone wzgórza o urwistych zboczach, tu i ówdzie spokojnie pasą się ciekawskie walijskie kuce, a niebo patrolują majestatyczne kanie rude - red kites - jeden z symboli Walii.
To też kraina, w której wciąż żywy jest folklor, a opowiadane dzieciom legendy sięgają głęboko do prehistorii.
Więcej informacji o tym niezwykłym zakątku, znajdziecie w relacji Michała: Z wizytą u Zfiesza.
Zachodnia część Black Mountain, to jałowy płaskowyż z kilkoma szczytami sięgającymi pięciu- sześciuset metrów, znaczony dziesiątkami lejów krasowych i kamieniołomów, w których jeszcze na początku dwudziestego wieku wydobywano i palono wapno.
Wiedzie tędy jedna z najbardziej spektakularnych górskich dróg w Wielkiej Brytanii - A4069. Podobno ulubiona droga testowa producentów Top Gear.
Znaleźć można tu też wyjątkowo widowiskowo położony zamek Carreg Cennen, który przez całe lata po tym, jak opuścili go rycerze, służył za schronienie rabusiom bydła, wyrzutkom i rzezimieszkom.
Na północy, ta nieprzyjazna kraina dość niespodziewanie przechodzi w żyzną dolinę rzeki Tywi i jej kilku dopływów. Tu leży wieś Myddafi słynąca przez wieki z niezwykle utalentowanych znachorów i zielarzy. I... Betlejem, a właściwie Bethlehem, którego niewielka poczta, rok rocznie, przed Bożym Narodzeniem przeżywa oblężenie - którz nie chciałby dostać świątecznych życzeń wysłanych z Betlejem?
Od południa, równie nagle, pustkowie Black Mountain zmienia się w zatłoczone i tętniące życiem (post)industrialne Doliny - walijski Śląsk.
----------
p.s.: Ta galeria absolutnie nie wyczerpuje tematu. Ot, po prostu zainspirowany deszczową relacją odzima z Południowej Walii, postanowiłem odkurzyć swoje fotki z tych stron. Wciąż jednak na liście miejsc do odnalezienia i owiedzenia w Parku Narodowym Brecon Beacons jest kilka tuzinów gór, górek, kościołów, kamieni, miasteczek, wsi... Kiedy lista znacząco się skróci, postaram się opracować temat dokładniej. Bo ten uroczy zakątek zdecydowanie na to zasługuje!
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Super krajobrazy i zamki,no i lochy.Pozdrawiam.
-
@mager: "walijska pustynia" to taki tajemniczy zakątek, którego nie znajdziesz na żadnej mapie:-)
@odzim: z tego samego powodu podoba mi sie u ciebie:-) -
Fajnie zobaczyć to wszystko znowu z innego punktu widzenia.
-
Świetna podróż, super widoki i zdjęcia. To coś w sam raz dla takiego okazjonalnego wędrowca jak ja. Tych godzin na szlaku, zmęczenia wędrówką w tak pięknych górach to Ci szczerze zazdroszczę. Nie wiem co kryje się pod hasłem 'walijska pustynia' bo wysp kompletnie nie znam ale zapowiada się nie mniej interesująco. Czekam niecierpliwie i serdecznie pozdrawiam
-
dzięki dziewczęta! :-) park narodowy brecon beacons rzeczywiście oferuje niezwykłe widoki. co ciekawe, nawet jeśli wraca się kilka razy w to samo miejsce, pora roku, kolory, wegetacja... sprawiają, że miejsce wygląda zupełnie inaczej. dowodem kilka powyzszych zdjęć. próbowałem policzyć i wychodzi mi, że ta galeria to owoc od dwunastu do piętnastu wycieczek na przestrzeni pięciu lat.
@iwonka: tak, właśnie siedzę na "walijską pustynią" - moim ulubionym (albo prawie:-) fragmentem tego celtyckiego raju, gdzie, jak sugeruje nazwa, nie ma nic (albo prawie:-). i tak, poziome zdjęcia są w formacie 16:9. -
Piękne widoki ogromnych, bezkresnych i naturalnych przestrzeni, czyli to czego mieszczuchowi najbardziej brakuje.
Przyroda zaskakuje zmiennością krajobrazu i bogactwem kolorów. Z przyjemnością obejrzałam. Gratuluję ciekawych zdjęć! -
Zwierzaku, kolejna podróż z mnóstwem przepięknych widoków. Mam nadzieję, że pojawią się następne galerie z kolejnymi zdjęciami.
A tak przy okazji zapytam, czy te fotki są w formacie 16:9? -
Faktycznie piękny i dziki zakątek.
Urokliwe tereny na wycieczki.
Super podróż i niezwykłe widoki.
Serdecznie pozdrawiam-)