Podróż Islandia - wyspa ognia i lodu
Islandia - zrodzona w ogniu, wyrzeźbiona lodem. Wyspa kontrastów i magicznych miejsc. Możemy podziwiać wspaniałą przyrodę parków narodowych Jökulsargljufur i Skaftafell, lodowiec Vatnajökull, podglądać wieloryby i maskonury, zdobywać wulkany, oglądać wielkie spektakle na niebie jakie tworzą zorze polarne, podziwiać wielogodzinne wschody i zachody słońca i fotografować najwspanialsze krajobrazy na świecie. Zawsze będziemy chcieli tam wracać i wracać...
Chciałabym pokazać Wam cząstkę tego co utrwaliłam swoim aparatem.
Seydisfjordur 2002-08-23
Po przypłynięciu do Seydisfjördur w ciągu 2 tygodni objechaliśmy wyspę dookoła wzdłuż drogi nr 1, robiąc prawie 3000 km. Autko to Mercedes Sprinter, noclegi w namiotach na nieczynnych kempingach ( sanitariaty działały), jedzonko z domu, wspaniała 9 osobowa grupa ludzi ciekawych poznania Islandii.
Swoją podróż zaczęliśmy od objazdu doliny Flotsdallur wzdłuż jeziora Lögurinn. Po drodze stromą ścieżką wspięliśmy się do wodospadu Hengifoss (Wiszące Wodospady), z przepięknymi brązowo-czerwonymi skałami bazaltowymi.
Po drugiej stronie jeziora można podziwiać Hallormsstadur. Islandzką "dżunglę". Na Islandii jest mało drzew, islandczycy starają się to zmienić i sadzą ich wiele. Można tu zobaczyć najstarsze drzewo Guttormslundur, posadzone w 1938 r. które jest pomnikiem przyrody, czczonym jak "święte jabłka".
Następnego dnia zwiedzaliśmy wzgórze Elfów, podjechaliśmy zobaczyć specjalne stanowiska do oglądania ptaków w nadziei, że zobaczymy maskonury, ale niestety już odleciały. Za to wielką frajdę sprawiło nam oglądanie czerwonego domku, Lindarbakki z 1899 r. całego pokrytego darnią, służy jako letnia rezydencja jednej z islandzkich artystek.
Dalsza droga wiodła nas przez pustynne tereny z księżycowymi krajobrazami.
Zdjęcia może tego nie oddają, ale te pustkowia były bardzo ładne.
Jadąc takim pustkowiem dotarliśmy do Hrossaborg czyli Końskiej Twierdzy. Jest to wygasły stary wulkan, z którego korony można podziwiać okolicę. Aby dojechać do wulkanu trzeba zjechać trochę z głównej drogi i zaraz pojawiają się odpowiednie znaki drogowe, że dalej można jechać tylko samochodami z napędem na 4 koła.
Jadąc kamienną pustynią wjechaliśmy do parku narodowego Jökulsargljufur czyli "kanion rzeki lodowcowej" . I tu zaczęła się nasza pierwsza super atrakcja "Niagara Europy" czyli trzy wielkie wodospady Dettifoss, Selfoss i Hafragilfoss. Znajdują się one na rzece Jökulsa a Fjollum, która wypływa spod oddalonego o 200 km. stąd lodowca Vatnajokull.
Późnym wieczorem, zmęczeni zajechaliśmy na nocleg do Husavik. I tu kolejna piękna przygoda - zorze polarne. Zatrzymywaliśmy samochód, aby stać na drodze z głowami zadartymi go góry, z rozdziawionymi buziami podziwiać wielkie przedstawienie na niebie. Później zorze widzieliśmy wielokrotnie, ale ten pierwszy raz zrobił na nas największe wrażenie.
Raudholar - czerwone wzgorza 2002-08-26
Nastepnego dnia wróciliśmy z Husaviku nad rzekę Jökulsa, ale jechaliśmy wzdłuż jej drugiego brzegu. Wyboistą drogą dojechaliśmy do Raudholar - czerwone wzgorza - rząd kraterow o ciekawej, czerwonej kolorystyce.
Droga powrotna na parking wiodła przez coś w rodzaju skalnego miasteczka - formacje skalne o przedziwnych kształtach, mijaliśmy też nieliczne drzewa na wyspie i ogladaliśmy spienioną rzekę Jökulsa.
Ostatnie zdjęcie zrobione w Asbyrgii ( tylko plansza, bo było już za ciemno na
fotki). Jest to głęboki na 100 m kanion w kształcie końskiej podkowy, długości
ok. 3,5 km i szerokości 1 km. Wnętrze kanionu, dzięki naturalnej osłonie przed
wiatrami, porosło bujną roślinnością, drzewa mają nawet po 8 m wysokości.
Na planszy pokazano jak lodowiec stopniowo się cofał odsłaniając całą formację
skalną.
islandzkie farmy 2002-08-27
W trakcie naszej wycieczki zwiedziliśmy kilka farm, które zamienione są na muzea i można zapoznać się z życiem codziennym islandczyków.
Pierwsza taka farma to Grenjadarstadur (te białe)- urocze domki pokryte darnią. Farma i kościół pochodzą z XIX w. i są najlepiej zachowana tego typu budowlą.
Następne fotki to kolejna farma - Sfera z drewnianymi domkami.
A dalej domki - schroniska rozmieszczone na całej wyspie w odludnych miejscach, aby w razie złej pogody można było się schronić.
Ostatnie 3 zdjęcia to jeziorko geotermalne Bjarnarflagortaln - ma wyznaczone kąpielisko w którym można się bezpiecznie kąpać, ale kawałek dalej stoi znak ostrzegawczy, że woda może tu mieć nawet 100 st.C.
Krafla i okolice 2002-08-28
Jeszcze nie ochłonęliśmy po wrażeniach poprzednich dni, gdy okazało się, że przed nami to dopiero są super atrakcje. Wjechaliśmy na jedno z najbardziej niesamowitych miejsc Islandii wulkaniczny obszar Krafla - najbardziej zjawiskowe miejsce na całej wyspie a może i na ziemi.
Zaczęliśmy od wejścia na wulkan Viti. Z jego korony można było podziwiać panoramę okolicy. Tu też podziwialiśmy małe jeziorka i błota geotermalne z odgłosami bulgotania i zapachem siarkowodoru.
Potem zwiedzaliśmy najstarsze pola lawowe, nie wiedzieliśmy jeszcze jakie emocje nas czekają. Stopniowo zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że wkroczyliśmy na bezkresnych rozmiarów pole lawowe - dookoła czarne zwały zastygłej lawy ( wymieszane ze sobą jasne i czarne warstwy z różnych okresów erupcji), dziesiątki małych, gorących otworów z których bucha z sykiem para, wielka szczelina po wybuchu z 1984 r. o duszącym zapachu siarkowodoru i po środku tego wszystkiego krater Leirhnjukur. Tu dopiero widać, że nasza planeta "żyje". Podziwialiśmy to wszystko w niemym zachwycie, chwilami nie starczało nam wyobraźni aby uzmysłowić sobie co tu się dzieje w momencie wybuchu wulkanu i wylewającej się z niego, rozgrzanej do czerwoności lawy. Jak potężny jest żywioł i siły natury oraz jak my jesteśmy malutcy.
Namaskard - jeden z największych obszarów geotermalnych wyspy. Pełno tu oczek wodnych, wrzących basenów błotnych, dymiących kominów, gotujących się źródeł, wszędzie czuć było intensywny zapach siarkowodoru.
W okolicy zwiedzaliśmy też rozpadlinę skalną - rów powstały na łączeniu dwóch płyt tektonicznych. Turyści zwiedzają dwie szczeliny: Storagja i Grjotagja. Pierwsza z nich to grota z wodą o temp. ok. 28 st.C., można do niej zejść wyłącznie po drabinie, trzymając się sznura. W drugiej woda jest dość gorąca, jak na kąpiel, bo ma ok. 50 st.C. ale można zwiedzać.
Następnym celem naszej podróży było jezioro My, po drodze zwiedziliśmy jeszcze wulkan Hverfel i Dimmuborgir. Hverfel - wulkan tefrytowy o wys. 463 m ponad pole lawowe, szeroki na ok. 1000 m. Na koronę wulkanu wchodzi się północnym stokiem. Z góry roztacza się piękny widok na całą okolicę.
My schodziliśmy z wulkanu od strony Dimmuborgir. Są to formacje starych pól lawowych, ukształtowanych ok. 2000 lat temu, możemy tu dostrzec jaskinie, groty - wnętrze jednej z nich przypomina sklepienie katedry, liczne bryły zoomorficzne.
Dalej dochodzimy do jeziora Myvatn (jezioro komarów). Samo jezioro jest centralnym punktem aktywnego wulkanicznie obszaru pól lawowych, źródeł geotermalnych, kraterów i skalistych formacji. Średnia głębokość jeziora to 2,5m pow. ok. 37 km. kw. Najładniej prezentuje się z lotu ptaka, bo wtedy pięknie widać linię brzegową i liczne wysepki.
w drodze do Rejkiaviku 2002-08-30
Późnym wieczorem mijaliśmy piękny wodospad Godafoss czyli Wodospad Bogów. Potem nocleg przed Akureyri na nieczynnym kempingu Vaglaskogur
Następnego dnia całe dopołudnie zwiedzaliśmy Akureyri - drugie co do wielkości miasto Islandii.
Dalsza droga wiodła przez Dalvik do Olafsfjordur małego miasteczka położonego u podnóża pokrytych śniegiem gór. Zimą panują tu dobre warunki narciarskie, czego dowodem było min. to, że na kempingu spaliśmy u podnóża skoczni narciarskiej, w sąsiedztwie były też baseny kąpielowe.
Wieczorem zostaliśmy zaproszeni na kolację do islandzkiej rodziny (znajomi naszego przewodnika). Po naszych "puszkowych" posiłkach kuchnia Pani domu smakowała wyśmienicie, mogliśmy porozmawiać i poznać bliżej codzienne życie Islandczyków. Była też degustacja mięsa rekina (mnie wystarczył już sam zapach). Na zakończenie naszej wizyty zostawiliśmy też jakieś pamiątki przywiezione z Polski.
Przy okazji dodam, że zawsze na swoje wyjazdy zabieram ze sobą jakieś gadżety z Polski i Poznania, tak na wszelki wypadek, bo zawsze przydają się przy podobnych spotkaniach.
Kolejny kościółek mijany po drodze. Stał samotnie w polu ale był pełen uroku. W środku kilka małych ław, mieściło zaledwie kilka osób.
Kolejna farma - muzeum była w Glaumber. Zabudowania pochodzą z XVIII i XIX w., pokryte darnią, są jednym z najlepiej zachowanych tego typu obiektów na Islandii. Z zewnątrz wygląda to na skupisko domków, dopiero po wejściu do środka przekonujemy się, że wszystkie 12 pomieszczeń połączonych jest wspólnym korytarzem. Obecnie mieści się tu muzeum, w którym możemy obejrzeć min. meble, ubiory, sprzęty kuchenne czy instrumenty muzyczne.
Zatrzymaliśmy sie też przy malutkich, ale ładnych wodospadach Hraunafoss i Barnafoss.
W okolicy Husafell znajdują się rozległe pola lawowe, które kryją kilka dużych korytarzy lawowych. Tworzyły się one pod skorupą zastygłej już lawy przez strumienie roztopionej magmy. Teraz po wielu latach te korytarze zapadają się i naszym oczom ukazują się jaskinie. Niestety wejście w głąb tych rozpadlin wymaga odpowiedniego sprzętu, więc daliśmy sobie spokój ze zwiedzaniem.
Kolejna fotka to tęcza przed Rejkiavikiem.
Rejkiavik 2002-09-01
i w ten oto piękny sposób dotarliśmy do Rejkiawik.
Cały dzień zwiedzaliśmy miasto, po południu niestety popsuła się pogoda.
Samo miasto, jak na warunki islandzkie, to metropolia, licząca ok. 125.000
mieszkańców, główny ośrodek gospodarczy, kulturalny i port morski kraju. W
okolicy gorące źródła wykorzystywane gospodarczo, głównie do ogrzewania
mieszkań. Drewniane, zabytkowe domy na starym mieście sąsiadują z budynkami o nowoczesnej architekturze.
w stronę lodowca 2002-09-02
Rejon Thingvellir - malownicza dolina o wielkim znaczeniu historycznym. To tutaj w 930 r. zebrał się po raz pierwszy parlament islandzki Althing. Dziś uważa się, że jest to najstarszy parlament w Europie. Dla Islandczyków jest to miejsce na tyle szczególne, że do dziś wiele ważnych imprez i uroczystości odbywa się właśnie tutaj.
Miejsce to jest ciekawe również z innego powodu - tutaj możemy najlepiej
podziwiać dolinę, w której schodzą się ze sobą płyty kontynentalne amerykańska i europejska.
Następna superatrakcja, wodospad Gullfoss. Woda spada tu na dno doliny z wysokości 32m. Piękny widokowo przy słonecznej pogodzie, my tego nie doświadczyliśmy - była tak silna wichura, że nie byliśmy w stanie zwiedzać okolicy.
Gejzery - to kolejna atrakcja wyspy. Największy z nich wyrzucał wodę na wysokość 80 m., ale od wielu lat nie jest aktywny. Drugi gejzer, Strokkur, nieco mniejszy, wyrzuca wodę na wys. ok. 35 m. W około jest też wiele małych jeziorek.
Jak już wspominałam, mieliśmy 2 dni sztormowej pogody i nawet tutaj ciężko było zrobić ładną fotkę gejzera, bo wiatr był tak silny, że tryskająca woda kładła się nisko po ziemi.
Kolejny piękny, wysoki wodospad - Seljalandsfoss. Woda spada do małego jeziorka, można obejść go dookoła, podziwiając w słońcu piękną tęczę.
Wjechaliśmy na równinę Myrdalssandur - wielki obszar o pow. 700 km. kw. pokryty czarnymi lawowymi piaskami. Powitała nas tablica z informacją, że mogą tu występować burze piaskowe.
Następnego dnia, gdy sztorm sie uspokoił zwiedzanie zaczęliśmy od Wrót Islandii czyli najbardziej na południe wysuniętego cypelka ze skalistym mostem Dyrholaey. Jest to wysoki płaskowyż, z którego rozpościerają się piękne widoki na okolicę.
Jadąc przez równinę Myrdal mijaliśmy po drodze wodospad, którego wody pod wpływem silnych podmuchów wiatru cofały się do góry. Wyglądało to dość niesamowicie.
lodowiec Vatnajokull i okolice 2002-09-04
Nasz nocleg na kempingu niedaleko lodowca Vatnajokull , była to nasza pierwsza chłodna noc ze względu na zimny wiatr wiejący od lodowca. Zrobiliśmy krótką wycieczkę na lodowiec. Ja byłam trochę rozczarowana, bo był on przede wszystkim bardzo brudny.
Nieco rozczarowani lodowcem wyruszyliśmy ścieżką spod kempingu do wodospadu Svartifoss. Bardzo fotogeniczny otoczony bazaltowymi skałami przypominającymi organy.
Za wodospadem ścieżka wspinała się coraz wyżej i wyżej a przed naszymi oczami ukazywały się coraz piękniejsze panoramy na okolicę.
Widoki z następnego wzniesienia Nyrdrihnaukur (706 m n.p.m.). Niestety zabrakło nam czasu na wejście jeszcze wyżej na szczyt Kristiny, dochodząc do następnego jęzora lodowca, ścieżką wróciliśmy na kemping.
Na południu wyspy pogoda psuła się coraz bardziej, częściej padało. Gdy dojechaliśmy do jeziora Jokursarlon, padało całkiem nieźle. Zrezygnowaliśmy z przejażdżki amfibią po jeziorze. Piękne jeziorko słynie z pływających gór lodowych odrywających się od lodowca Breidamerkurjokull. Tu widzieliśmy też malutką foczkę, która pływała po jeziorze.
i na koniec 2002-09-07
Czas wracać do domu. Jadąc na skróty niesamowitą, górską drogą nr 939 dojechaliśmy do jeziora Lagarfljot i tym samym zamknęliśmy pętlę dookoła Islandii. Zrobiliśmy na wyspie ok. 3000 km.
Zachwyceni wyjazdem, Islandią, trochę zmęczeni wracaliśmy do domu.
Wyjechaliśmy grupą 8 osób i tak się zaprzyjaźniliśmy przez te 3 tygodnie, że do dziś utrzymujemy ze sobą kontakt, raz do roku organizując spotkania.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Iwonko, bardzo fajnie opisana podróż. Widzieliście bardzo dużo, intensywny program, ale tam tak trzeba. Jest tyle pięknych miejsc do zobaczenia. Tej kolacji u Islandczyków trochę zazdroszczę, lubię w trakcie podroży, być blisko mieszkańców.
Zaraz "biegnę" spojrzeć na fotki. Takich krajobrazów nigdy nie za dużo.
Pozdrawiam. -
leoleo, trochę późno odpowiadam, ale fotki są analogowe.
-
Ciekawa podróż, chętnie bym odwiedziła Islandię.
-
czy fotki są już z zapisem cyfrowym?
-
Ciekawa podróż choć nie dla mnie, bo za zimno, ale miałbym na rozgrzewkę kupę dachów do skoszenia :-).
-
Świetnie opisane.
Zazdroszczę podróży:-)
Rejony zupełnie mi nieznane.
Pozdrawiam-) -
Dzięki za informacje, kilka miesięcy temu mocno się interesowałem tym tematem stąd moja dociekliwość...
Trochę się obruszylem na tę uwagę że mógłbym nie przeczytać opisu ;))) -
Margerze, trochę odpowiedzi znajdziesz w opisie.
Marzył mi się wyjazd na Islandię (+ siostra, koleżanka i kolega). Pewnego dnia znalazłam namiary na gościa, który organizuje wyjazdy, w grupach 8-o osobowych, w tamtym kierunku. Cena była tak atrakcyjna, że aż podejrzana (wiadomo jak to jest z biurami podróży w Polsce), ale zaryzykowaliśmy i się udało. Znalazły się jeszcze 4 osoby i pojechaliśmy. Wtedy, rok 2002, płaciliśmy 2800 zł. za przejazdy czyli benzynę, bilety na prom i ubezpieczenie. Własne jedzenie , noclegi i bilety wstępu. Jechaliśmy do Hanstholm, północna Dania, promem na Wyspy Owcze, potem, po 2 dniach, rejs na Islandię do Seydisfiordur. Pełne dwa tygodnie na Islandii i powrót do Dani i Polski (w sumie pełne 3 tygodnie).
Grupa wspaniałych ludzi, do dziś utrzymujemy ze sobą kontakt. Nie było między nami konfliktów.
Należy mieć świadomość, że wyjazd trochę spartański i z "niewygodami", ale wszyscy mieli tego świadomość i nikomu nie przeszkadzało spanie na dziko, gotowanie na butlach gazowych itp. Kierowca-przewodnik doskonale oprowadzał nas po trasie, którą opisałam. Do szczęścia brakowało nam auta z napędem na 4 koła, wtedy moglibyśmy wjechać wgłąb wyspy. Na pewno zwiedziliśmy więcej niż objazdówki autokarowe.
Pamiętam, że wtedy wyjazdy 10-14 dniowe z biurami podróży (czyli samolot + noclegi w hotelu) kosztowały
od 10 000 zeta w górę, więc uważam, że nasz wyjazd był fajną okazją, bo za 10 tys. nigdy bym nie wyjechała. -
Piękna podróż, mój przyjaciel wymarzył sobie podróż na Islandię, więc przypuszczam, że dzięki niemu prędzej czy później tam wyląduję, po obejrzeniu tych krajobrazów nie mogę się doczekać :)
-
Super podróż, piękne krajobrazy, fajne zdjęcia... Marzy mi się taka podróż wokół Islandii. Tylko ta pogoda...
To była jakaś zorganizowana grupa? Doczytałem na końcu że podróż promem. A z jakiego miasta? z przystankiem na W.Owczych? -
Super tak podróżować większą grupą, mam nadzieję że nie było konfliktów? Miejsce nieziemskie, tylko słońca mało z tego co widzę na zdjęciach. Muszę tam coś zaplanować, bo takie pustkowia to absolutnie moje klimaty.
-
Piękne miejsce!
Podczas Waszego pobytu było bardzo zielono, widać, że lato. O ile lato na Islandii istnieje...
My, byliśmy przed sezonem, przełom maja/czerwca.
Cudowne wspomnienie, które już na zawsze będzie tylko Twoje.