Podróż Za kołem polarnym...
Wyprawa na daleką północ, czyli Nordkapp i Lofoty, gnębiła mą biedną duszę od dobrych 10 lat. Ciągle się tam wybierałam i ciągle odkładałam, bo zawsze były jakieś przeciwności losu, przede wszystkim czas. Skandynawia to całkiem spory kawałek lądu i zwiedzanie jest jednak czasochłonne. 2 tygodnie to stanowczo za mało a na dłużej ciężko z urlopami.
Ale w roku 2009, jakoś gwiazdy zmieniły swój układ na bardziej korzystny dla mnie i udało nam się wyjechać..
Trasa tyle lat "noszona w głowie" została przelana na papier. Pomału cały plan wyjazdu, niczym puzzle, poukładał się w całość. Ustaliłyśmy termin, kupiłyśmy jedzonko, skompletowałyśmy niezbędny ekwipunek turystyczny i w drogę.
Podsumowując: 4 kobitki, jedno autko, jedzonko na 26 dni, trasa ok. 8000 km ( wg licznika), namiot, śpiwory, karimaty i różne inne....
Do Gdańska przyjechałysmy po południu i po zatankowaniu samochodu do pełna i zjedzeniu ostaniego pożądnego posiłku, wjechałyśmy na prom.
W południe następnego dnia prom przybił do nabrzeża w Nynashamn, zjechałyśmy na ląd i obrałyśmy kierunek na północ czyli drogę E4. Późnym wieczorem nocleg na kempingu pod namiotem (140 SEK) a rano następnego dnia dalsza droga.
Dopiero wieczorem dojechałyśmy do Lulei, w której był planowany postój i zwiedzanie tego miasteczka.
Gammelstad - Luleå - dla City Hoppera 2009-07-14
W zasadzie to przez Luleę miałyśmy tylko przejechać. Ale dzięki City Hopperowi, który miał to miasto zaznaczone na swojej mapce niebieskim balonikiem, postanowiłyśmy je odwiedzić.
Tak naprawdę to zwiedziłyśmy Gammelstad, jakieś 10 km od Lulei, jest to kościół - miasto tzn. oprócz kościoła w skład wioski parafialnej wchodzą 424 domki z XVIIw, pomalowane na czerwono. Stanowiły one schronienie dla pielgrzymów, którzy zjeżdżali tu na uroczystości religijne. Używane były tylko w weekendy, na jedną noc, w tygodniu stały puste.
Mury XV wiecznego Kościoła wzniesione zostały z czerwonego i szarego granitu. Obecnie kościół jest wykorzystywany podczas ważnych uroczystości religijnych.
Cale miasteczko wpisane jest na listę UNESCO.
Pospacerowałyśmy późnym wieczorem uliczkami, spałyśmy niedaleko aby rano powrócić. I warto było, bo wiele domków było otwartych w tym również kościół.
u św. Mikołaja 2009-07-15
po przekroczeniu granicy Fińskiej postanowiłyśmy odwiedzić św. Mikołaja.
Od granicy do Rovaniemi jechałyśmy piękną drogą. Od razu zwróciłyśmy uwagę na radary i ograniczenia prędkości. Wszyscy kierowcy zawsze zwalniali samochody i nie przekraczali przepisów, mandaty pewnie też mają wysokie.
Park Santa Claus już zamykali, podjechałyśmy dalej na linię koła podbiegunowego. Dobrze, że byłyśmy późnym popołudniem, kiedy wszystkie autokary odjechały, to można było w miarę spokojnie zrobić sobie fotkę na linii Arctic Circle. Zaraz obok mieści się urząd pocztowy skąd można wysłać kartkę z pozdrowieniami z okolicznym stemplem. Cały punkt to typowa komercja pod Mikołaja i koło podbiegunowe.
Zapomniałabym dodać, że samego Świętego nie było, tylko jego elfy.
Ponieważ tego dnia dość dużo padało, postanowiłyśmy wynająć domek. Kempingi były zajęte, znalazłyśmy w końcu domek w jakimś ośrodku sportowym pod skocznią. Full wypas, nawet z sauną, kosztował nas chyba najdrożej, bo całe 114 euro.Jak zapłaciłyśmy za domek to oczywiście przestało padać, więc poszłyśmy pozwiedzać miasto.
Pojawiły się pierwsze reniferki - taka informacja dla kierowców - jak kierowcy samochodów jadących z naprzeciwka będą wam mrugać światłami to nie znaczy, że za zakrętem stoi policjant z radarem tylko należy zwolnić, bo po szosie łażą renifery. Jak się nie jedzie w grupie samochodów, tylko samotnie to naprawdę należy uważać, bo przeważnie renifery zauważa się w ostatniej chwili, przed samochodem i łatwo o wypadek. To samo dotyczy owieczek. My spotakłyśmy jeszcze małe liski, bawiące się na drodze i dwa śpiące koty, bardzo niezadowolone, że je budzimy w środku nocy.
w krainie Lapończyków...Kautokeino 2009-07-16
Laponia zajmuje najbardziej na północ wysunięte tereny Norwegii, Szwecji, Finlandii i Rosji. Dawniej jej mieszkańcy zajmowali się myślistwem, rybołóstwem, hodowlą reniferów. Teraz wielu zajmuje się również twórczością artystyczną a swoje wyroby sprzedają min. turystom.
Przejeżdżając przez te tereny odwiedziłyśmy Kautokeino, w którym mieści się skansen, muzeum Saamów. Niestety obiekt bardzo nas rozczarował. Kilka chatek, malutkie muzeum za 20 NOK.
Trochę lepiej prezentował się kościół - budynek z drewna, wnętrze ozdobione żywymi barwami, charakterystycznymi dla Saamów.
Szybko opuściłyśmy miasteczko udając się Karasjok.
w krainie Lapończyków...Karasjok 2009-07-16
Podobnie rozczarowało nas Karasjok, znane jako stolica norweskich Lapończyków. Pokręciłyśmy się po skansenie, wypiłyśmy herbatę w orginalnej knajpce ( z bardzo nieuprzejmą obsługą) i zaczęłyśmy szukać nocelgu. Nie było łatwo, bo jak zwykle, kiedy szukałyśmy miejsca gdzie by tu przenocować to lało, więc namiot nie wchodził w grę. Na którymś kolejnym kempingu pan z obsługi nakierował nas na Lakselv.
w krainie Lapończyków...Lakselv 2009-07-16
Trochę zrezygnowane skręciłyśmy 5 km przed Lakselv w boczną drogę do Kavalaks, gdzie podobno miał być nocleg. Kawałek drogi po wertepach i trafiamy na coś w rodzaju schroniska młodzieżowego czy górskiego. Wolnych pokoi nie było, pani w recepcji, z wielką nieśmiałością, jakby się bała nas urazić, proponuje nam glebę na materacach. Ale żebyście widzieli tę "glebę" - sala prawie 100 m kw. cała do naszej dyspozycji. Zapłaciłyśmy po 100 NOK za osobę. Czy muszę wam pisać, że chwilę potem przestało padać i wyszło słońce.
Najedzone i wykąpane zaczęłyśmy się rozglądać, gdzie my właściwie jesteśmy. Była to jakaś salka modlitewna, w której odprawiane były msze w kilku religiach. Całe schronisko należało do jakieś zgromadzenia. Było bardzo sympatycznie.
Trollholmen 2009-07-17
Następnego dnia wyruszyłyśmy w kierunku Nordkappu drogą E6. Przed Billefiord postanowiłyśmy zjechać na cypelek i obejrzeć skałki Trollholmen.
Już droga dojazdowa była ładna, dla odmiany było pochmurnie. Na końcu drogi parking i dalej jakieś 2 km szlakiem do skałek-ostańców. Te skały to były łupki margliste ( cokolwiek to oznacza). Bardzo ładne i myślę, że warto tam zjechać.
Przed zjazdem do skałek zatrzymałyśmy się na parkingu, gdzie miała rozłożone swoje namioty przesympatyczna Laponka. Nie krzywiła się gdy robiłyśmy zdjęcia, wypiłyśmy herbatkę ( 20 NOK), pogadałyśmy z nią trochę, kupiłyśmy upominki w sklepiku i pojechałyśmy dalej.
Pojawiły się też pierwsze stojaki sztokfiszy, czyli rybek suszonych na wolnym powietrzu.
71°10′21″N czyli Nordkapp 2009-07-17
Nordkapp - tu się zaczyna strefa kosmicznych cen, komercha podniesiona do obłędu. Za przejazd tunelem płacimy 286 NOK czyli 145 auto z kierowcą i po 47 NOK za każdą "duszyczkę".
17.07.09 -
Zjeżdżamy do Honningsvag aby zatankować, zrobić zakupy i dalej podążamy na północ. Rozbić namiot jest raczej ciężko, bo wszędzie są tylko skały, no i dla odmiany znowu pada. Wynajmujemy domek w Skarsvag (500 NOK/ dobę).
Z pamiętniczka turystki:
"po 23.00 wyruszamy na Nordkapp (215 NOK za głowę), bo przestało padać i trochę się rozjaśniło. Nordkapp tonął w chmurach, zaczęło znowu padać, wróciłyśmy o 1.30 na nocleg. Decydujemy się zostać na jeszcze jeden nocleg, aby dać szansę pogodzie na poprawę. W ciągu dnia zamierzamy zwiedzać półwysep."
I uwaga - bilet na sam cypel jest ważny 48 h więc jeżeli będziecie mieli zamiar tam wrócić warto to powiedzieć przy zakupie biletu. Obsługa wpisuje na bilece numery rej. samochodu i można ponownie bez problemu wjechać. Warto też zwrócić uwagę na godzinę wjazdu, jeżeli jest to krótko przed północą, lepiej wjechać po północy, zyskuje się więcej czasu na ponowny wjazd.
18.07.09 -
to już 6-ty dzień naszej wyprawy, zaczął się bezdeszczowo ale było pochmurnie. Po śniadaniu podjechałyśmy do Skarsvag aby krótką górską ścieżką dojść do Kirkeporten - łuku skalnego nad brzegiem morza. Na zdjęcie z pieknie zachodzącym słonkiem nie było szans ale zarówno ścieżka jak i cała okolica była przepiękna, szczególnie skały.
Potem szybki obiad i kolejny wjazd na cypelek z nadzieją na odrobinę lepszej pogody. Początkowo nie padało to się pokręciłyśmy po okolicy. W międzyczasie dojechał pod globus rowerzysta mijany przez nas po drodze: starszy, sympatyczny pan, w krótkiej rozmowie okazało się, że mieszka w RPA, zwiedza świat na rowerze a na Nordkapp przyjechał z Tromso i dalej jedzie w kierunku rosyjskiej granicy.
Zrobiło się późno, na lepszą pogodę nie było widoków to postanowiłyśmy podjechać do Gjaesvaer - malutkiej rybackiej mieścinki. Okazała się bardzo ładnym zakątkiem, bez turystów. Potem powrót na nocleg.
19.07.09 -
po śniadaniu pakujemy sie, opuszczamy nasz domek i ponownie na nasz ulubiony cypelek. Pogoda trochę jakby lepsza, robimy kilka kolejnych zdjęć. Zjeżdżamy w dół aby zatankować auto, no i nie widziałyśmy jeszcze jednej wioski czyli Kamoyvaer. Pod wieczór obrałyśmy już azymut na wyjazd ale coś nam kazało zajrzeć na cypel, więc jedziemy po raz czwarty. Po 2 godzinach czekania dałyśmy sobie spokój i "obrażone" na pogodę pojechałyśmy dalej. Nocleg miałyśmy 60 km. przed Altą.
okolice Alty 2009-07-20
następnego dnia dojechałyśmy do Alty. Zwiedziłyśmy muzeum i słynne ryty naskalne ( wpisane na listę UNESCO).
Ryty, jest ich kilkaset, przedstawiają ludzi, łodzie i zwierzęta. Mają ok. 6000 lat. W samym muzeum można się zapoznać z historią okolic Alty.
W informacji turystycznej dowiedziałyśmy się jak dojechać do słynnego kanionu Sautso - to długi wąwóz, dochodzący miejscami do głębokości 600 m, utworzony przez nurt rzeki Alta.
Trzeba dojechać do miejscowości Gargio, w schronisku górskim odszukać Pola. Pol ( za 10 NOK) wydrukował nam mapę okolicy i powiedział jak dalej iść. Są 2 trasy o długości 4 i 7 km. Oczywiście dłuższa jest ładniejsza i na nią się decydujemy. Wbrew temu co pisze Pascal trasa nie jest specjalnie trudna, przejście w dwie strony zajęło nam 6 godzin. Ładne widoki po drodze, przejścia przez 3 rzeczki po kamieniach. Jednak, gdy dotarłyśmy już do punktu widokowego trochę się rozczarowałyśmy. Z pomiędzy drzew dwa rzuty okiem na lewo i prawo na kanion i można iść z powrotem.
Gdy wróciłyśmy do samochodu na parkingu było 4 st.C.
Nocleg W Alcie, domek na kempingu za 350 NOK.
do lodowca Svartvatnet 2009-07-21
Rano śniadanko i ruszamy dalej w drogę.
Postanowiłyśmy w Alteidet odbić do Saltnes i obejrzeć lodowiec Svartvatnet, a właściwie jeden z jego jęzorów. Na zdjęciach w necie widziałam jak ładnie schodzi do samej wody i to mnie skusiło.
Po przybyciu na miejsce, wyruszyłyśmy ścieżką ( znowu 8 km) przed siebie. Jednak szybko zrezygnowałyśmy. Szlak ładny, nad wodą, ale bardzo kamienisty. Jak sobie pomyślałam, że to znowu jakieś 7 godzin marszu to szybko wymiękłam, tym bardziej, że było późne popołudnie. No i na parkingu nie umknęło naszej uwadze, że można tam podpłynąć łódką. Szybko zmieniłyśmy decyzję, załapując się na ostatni rejs ( za 150 NOK).Dużym, fajnym pontonem ( pachniał nowizną) podpłynęłyśmy pod sam lodowiec, stwierdziłyśmy, że po jęzorze zostały tylko resztki, porobiłyśmy zdjęcia i wrócilyśmy z powrotem. Całość trwała ok. 40 min. Wypytałyśmy też pana o GPS-a, którego miał na łodzi, z dumą pokazał nam działanie tego urządzenia. Wyprawa bardziej nam się podobała niż kanion oglądany poprzedniego dnia.
Nocleg w okolicy Ratsund.
dolina Signaldalen 2009-07-22
Rano wyruszamy w dalszą drogę. Zatrzymujemy się w Olderdalen, tu jest przeprawa promowa czyli na skróty do Tromso. Po zjedzeniu śniadania na parkingu jednak decydujemy sie na drogę lądową.
Po drodze zaglądamy do doliny Signaldalen, przejechałyśmy ją do końca i z powrotem. Ale warto było, bo na chwilę zaświeciło słońce to i zrobiłyśmy kilka zdjęć.
Po drodze był jeszcze obiad na parkingu z ładnym punktem widokowym a po południu dojeżdżamy do Tromso.
Tromso 2009-07-22
Tromso - do niedawna nazywane było "Paryżem Północy". Największa miejscowość regionu. W mieście znajdują się min. dwie katedry, kilka muzeów, ogród botaniczny. Jest też uniwersytet i browar, które są najbardziej na północ wysuniętymi tego typu obiektami na świecie.
Krótki spacer uliczkami miasta, wjeżdżamy też kolejką na punkt widokowy. Najbardziej zadziwił nas tunel ciągnący się pod miastem. Zawsze jak wjeżdżam w jakiś tunel w Norwegii, to się zastanawiam, czym on mnie tym razem zaskoczy - ten nas zaskoczył trzema rondami w środku. Przez moment pogubiłyśmy się i nie mogłyśmy znaleźć naszego wyjazdu, wszystkie wyjazdy wyglądały tak samo.
Gdy wyjeżdżałyśmy z miasta zatrzymałyśmy sie aby zobaczyć jak wielki Hurtigruten wpływa do portu. Wydawało się, że nie zmieści się pod mostem, ale jakoś sobe poradził.
Nocleg na dziko. Następnego dnia mamy okazję widzieć następne dziwne zjawisko u nas nie znane: remont drogi i auto pilotujące samochody z wdzięcznym napisem "ledebil" na dachu. U nas w takim przypadku jest oznakowane zwężenie dróg i kierowcy jakoś sobie radzą, a tam nie - ruch wahadłowy, a samochody są pilotowane przez przez "ledebila". Co kraj to obyczaj.
Droga piękna widikowo, więc co kawałek się zatrzymujemy i focimy różne ciekawostki.
Cały czas zjeżdżamy na południe w kierunku Lofotów, ale najpierw wjeżdżamy do Harstad na wyspach Vesteralen.
Harstad - Vesteralen 2009-07-24
Śpimy przy wjeździe do miasta.
Od rana zwiedzanie miasteczka. Głównym zabytkiem jest koścół Trondenes (zamknięty). W parku przykościelnym trafiamy na pommnik dedykowany pamięci 800 rosyjskich jeńców wojennych zabitych przez Niemców w czasie II wojny światowej. Obok kościoła znajduje się również pawilon historyczny, w którym możemy poznać życie ludności.
Andenes - Vesteralen 2009-07-25
Kolejnym punktem podroży było miasteczko Andenes, na samej pólnocy wyspy Andoya. Wyjeżdżając z Harstad jechałyśmy na południe drogą E10, potem drogą 82. Wjeżdżając na wyspę Andoya postanowiłyśmy zjechać na drogę ciągnąca się wzdłuż zachodniego wybrzeża, bo wydawało nam się, że może być ładna widokowo. I tak by pewnie było, gdyby nie fakt, że dla odmiany znowu padało. Ale i tak warto było przejechać tę trasę. Żadnych turystów, plaże i wydmy, kilka sennych osad.
Andenes - to stary port rybacki, słynący przede wszystkim z "wielorybich safari". My się nie wybrałyśmy. Samo miasteczko bardzo ładne, uliczki z niskimi, kolorowymi, domkami mają swój urok.
Nocujemy pod miastem, następnego dnia drogą 82 zjeżdżamy na południe do grogi E10 i wjeżdżamy na Lofoty. Jest ładna pogoda co od razu poprawia nam humor. Nowa droga lądowa na Lofoty jest naprawdę śliczna, widoki fantastiko i cała seria tuneli, w tym z jednym podwodnym.
Laukvik - Lofoty 2009-07-26
Jesteśmy już 14 dni w podróży, od pewnego czasu nocowałyśmy zawsze na dziko i teraz zdecydowałyśmy sie nocleg na kempingu aby sie trochę oprać no i porządnie wykąpać. Na kempingu nie bylo wolnych miejsc, ale trafiła nam się przyczepa kempingowa z dużym przedsionkiem ( za 300 NOK), w sam raz dla naszego pranka. Za 30 NOK wrzucamy wszystko do jednej pralki, potem do suszarki i rozwieszamy.
Jest jeszcze dość wcześnie decydujemy sie na spacer po okolicy. Słonko co prawda zaszło ale podjechałyśmy samochodem w stronę Grunnfjorden - malutki fiordek przesypany w połowie groblą, w jednym miejscu był most aby woda mogła swobodnie przepływać.
Tu chciałabym dodać, że za każdym razem jak byłyśmy nad morzem to ciągle na brzegu widziałyśmy mnóstwo kamieni i brązowych wodorostów a woda jakby była cofnięta. Często zastanawiałyśmy sie nad możliwością występowania pływów w tym miejscu. W końcu ustaliłyśmy, że one jednak są.
I właśnie tu, na tej grobli, miałyśmy okazję zobaczyć przypływ wody. Pod mostem woda przelewała sie tak silnym nurtem, że nie mogłyśmy się napatrzeć. Byłyśmy tam od pólnocy gdzieś do godziny drugiej i gapiłyśmy się jak szybko podnosi się poziom wody. Rano, po śniadaniu, podjechałyśmy ponownie i "załapałyśmy" sie na odpływ.
Svolvaer - Lofoty 2009-07-26
W Svolvear liczyłyśmy na to, że w informacji turystycznej zdobędziemy trochę rożnych wiadomości, ale gdzie tam - jakaś niegramotna dziewczyna, sprawiała wrażenie jakby w ogóle nie chciała z nami rozmawiać. Innych też tak traktowała.
W końcu na placu znalazłyśmy punkt sprzedaży biletów na wycieczkę do Trollfiorden. Pan był na tyle uprzejmy, że udzielił nam wielu informacji, min. skąd odpływają promy na ląd i jak kupić bilety.
Na wycieczkę miałyśmy chwilę czasu, pokręciłyśmy się po centrum ( jakoś nieciekawe było), zwiedziłyśmy Magic Ice (za 100NOK + 35 NOK za dosłownie dwa łyki herbaty Lipton w lodowym naczyniu) - kilka rzeźb lodowych w niewielkim pawilonie, też można sobie odpuścić.
W końcu wsiadamy na statek wycieczkowy i płyniemy do Trollfiordu.
Trollfjorden - Lofoty 2009-07-26
14 dzień naszej podróży, o dziwo nie tylko nie pada ale nawet świeci słoneczko. Bez zastanowienia kupujemy bilety na wycieczkę po Trollfjordzie (450 NOK). Wypływamy z portu w Svolvear, z pokładu piękna panorama miasta, ładnie widać domki - roubery stojace przy nabrzeżach. Kawałek dalej mamy okazję obserwować samolot podchodzący do lądowania.
Kawałek przed samym fiordem nasz stateczek zatrzymuje się i kapitan zaprasza nas na połowy ryb. Chętni dostają długie na 40 m żyłki i próbują swoich sił w wędkowaniu. Kilku osobom udaje się złowić całkiem porządne rybki.
Potem płyniemy dalej i w końcu wpływamy do Trollfjordu. Sam fiord ma ok. 2 km długości, najwęższe miejsce ma ok. 100m. szerokości a najszersze ok. 800m. Ściany wokół fiordu są dość wysokie i strome. Przy ładnej pogodzie widoki są naprawdę ładne. Trafiliśmy też na rejs podczas, którego mogliśmy obserwować wpłynięcie do tego wąskiego fiordu statku Hurtigruta. W drodze powrotnej było sesja zdjęciowa z dokarmianymi mewami, które krążyły wokól statku. Potem okazało się, że ryby przez nas złowione były przynętą dla orłów zamieszkujących pobliskie góry. Krążyły wokól naszego statku ale na rybki się nie zdecydowały. Po 3 godzinach wracamy na ląd.
Kręcimy się jeszcze trochę po okolicy i nocujemy w okolicy Kabelvag.
okolice Henningsvaer - Lofoty 2009-07-26
Następnego dnia zwiedzamy Kabelvag i Henningsvaer - malutkie miasteczka skupione nad zatoczkami z licznymi drewnianymi domkami, o pocztówkowym krajobrazie.
Po krótkim spacerze zdążamy dalej na południe archipelagu.
Zatrzymujemy sie jeszcze w Vagan, gdzie trafiamy na jedno z dzieł projektu Skulpturlandskap - są to w sumie 33 obiekty-rzeźby rozmieszczone w rejonie Nordland ( z tego 5 znajduje się na Lofotach). Autorami są artyści z 15 krajów, każde dzieło jest umiejscowinione w charakterystycznym miejscu. My chyba miałyśmy za mało informacji o tym projekcie i nie zawsze rozumiałyśmy co artysta miał na myśli... W Vagan były to wysokie lustra pięknie odbijające panoramę okolicy, autorstwa Dana Grahana z USA.
Muzeum Wikingów w Borg. 2009-07-27
Zatrzymujemy się w Borg, aby zwiedzić (za 110 NOK) słynny skansen-muzeum wikingów.
Główną atrakcją muzeum jest 83-metrowa chata Wikingów, w środku podzielona na 4 sale. Można w niej obejrzeć przedmioty, którymi na co dzień posługiwali się i otaczali Wikingowie. Na brzegu jeziora, do którego wiedzie długa i kręta droga (1,7 km), można jeszcze obejrzeć łódź Wikingów zrekonstruowaną w skali 1:1. Na początku sierpnia odbywa się tutaj festiwal Wikingów, my byłyśmy trochę za wcześnie.
Dojechałysmy też do Eggum, gdzie można zobaczyć kolejną rzeźbę pt. Głowa, autorstwa Markusa Raetza ze Szwajcarii. Stoi na plaży, oglądana z różnych stron wygląda za każdym razem inaczej.
do Å i z powrotem 2009-07-28
Å jest małą wioską rybacką, ze skupiskiem starych, XIX-wiecznych, zabudowań. Przekształcono ją w Muzeum Norweskich Wiosek Rybackich. Znajduje się tutaj również muzeum sztokfisza.
Mnie osobiście jakoś to miejsce rozczarowało, przereklamowane.
do Svolvaer... 2009-07-28
Ponownie trafiamy na dzieło Skulptur, tym razem jest to cylinder ułożony z kamieni autorstwa Toshikatsu Endo z Japonii. Przed Rambergiem (w Flakstad) oglądamy również kościół z 1780 r.
Po drodze do Nusfiord mamy okazję podziwiać bardzo niskie chmury, zasłaniające nam praktycznie całą panoramę gór, a i Nusfiord straciło wiele uroku w przy takiej pogodzie.
Na nocleg jedziemy do Utaklev, gdzie można sie rozbić na pięknej plaży.
Następnego dnia trochę kręcimy sie po okolicy aby po południu zjechać do Svolvear na prom do Skutvik. Przyjemność za 650 NOK trwa 2,5 godziny.
Niestety pogoda poprawia się coraz bardziej i do końca pobytu mamy pełnię słonecznego lata, niestety, bo tego słonka bardzo brakowało nam od Nordkappu po Lofoty.
jaskinia Grotli i lodowiec Svartisen... 2009-07-30
Nocowałyśmy przed Fauske, tutaj po raz pierwszy spotkałyśmy przy drodze prawdziwego łosia, który przyglądał nam się tak samo jak my jemu.
Następnego dnia, gdy tak sobie jechałyśmy i jechałyśmy na południe, drogą E6, nagle odkryłyśmy, że czas przekroczyć znowu koło polarne. Zatrzymałyśmy się na kilka fotek. To miejsce bardziej mi się podobało niż w Rovaniemi, ale większość ludzi uważa na odwrót. Rzecz gustu...
Przed Mo i Rana odbiłyśmy w boczną drogę aby zwiedzić grotę Gronli i lodowiec Svartisen.
Grota, jak grota, wstęp 100NOK a turystom jest udostępniony ok. 500 metrowy odcinek jaskini. Miałyśmy to szczęście, że nie było więcej turystów i zwiedzałyśmy ją same ( z przewodnikiem oczywiście).
Potem podjechałyśmy nad jezioro Svartisvannet. Jest to punkt wypadowy do lodowca. Można podpłynąć łódką na drugi koniec jeziora ( 150NOK), lub przejść ten odcinek ( 5 km) na piechotę a potem jest jeszcze ze 3 km do samego lodowca. Na łódkę już się nie załapujemy, więc wyruszamy na piechotę. Droga wcale nie jest przyjemna i lekka, po dwóch godzinach dochodzimy do przystani łodzi, potem idziemy ostro pod górę aby podziwiać piękny wodospad ale lodowca jak nie ma, tak nie ma.
Pojawia się szlak czerwonych chorągiewek, którym idziemy coraz wyżej, przez coraz większe pustkowia i gołe skały. Po drodze, na skałach, co kawałek napisane sa daty, dokąd sięgał lód. Aż trudno uwierzyć, ze jeszcze 50-60 lat temu była tu bardzo gruba warstwa lodu. W końcu zza skał ukazał nam się lód i czoło lodowca a właściwe jego jęzor. Jednak dojście do samego lodu nie było łatwe, ścieżka ciągnąca się wśród skał chwilami była niewidoczna i w pewnym momencie byłam już tak zmęczona, że nie miałam sił iść dalej. Zrobiłam zdjęcie tam, gdzie stałam i ze łzami w oczach zaczęłam wracać. Byłam wściekła, że nie moge iść dalej, ale zdrowy rozsądek i świadomość, że do samochodu jest całe 8 km marszu, kazały mi wracać. Na parking wróciłyśmy około 3 w nocy, wyprawa w sumie zajęła nam 9 godzin.
Trondheim 2009-08-01
Dwudziestego dnia podróży docieramy do Trondheim.
Trafiamy akurat na Trodersk Matfestival czyli festiwal jedzenia prezentujący dorobek kulinarny okręgu. Setki, jeżeli nie tysiące ludzi, kręcą się dookoła katedry Nidaros i całego centrum miasta. W licznych namiotach swoje produkty prezentują miejscowi producenci.
Zwiedzamy główny cel naszej pielgrzymki, czyli Katedrę Nidaros - największa budowla średniowieczna w Skandynawii. Wnętrze katedry robi rzeczywiście wrażenie, udało nam się też wejść na wieżę z punktem widokowym na całe miasto.
Potem krótki spacer do drewnianego mostu Gamle Bybro zbudowanego w 1685 r. i dalej przez starówkę miasta.
Ciekawostką jest rowerowa winda , która pomaga podjechać rowerem pod dość stromą górkę ( nie wiem jak to się stało ale nie widziałam).
późnym popołudniem opuszczamy miasto i jedziemy w stronę Roros.
Roros 2009-08-02
Do Rorosdojechałyśmy pod wieczór.
Spacerując po miasteczku mogłyśmy je podziwiać w świetle zachodzącego słońca. Drewniana zabudowa Roros robi wrażenie. Niekóre drewniane domy postawiono nawet 300 lat temu. Od XVII w miasto było silnym ośrodkiem wydobycia rudy miedzi a życie mieszkańców ogniskowało się wokół kopalń.
Ostanimi czasy miasto powoli odżywa, zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO i odwiadza je wielu turystów.
Następnego dnia rano jedziemy 13 km za miasto aby zwiedzić kopalnię Olafa. Nie było jeszcze turystów, więc wchodzimy z przewodnikiem same. Do zwiedzenia jest odcinek ok. 800 m, można poznać w jak trudnych warunkach pracowali kiedyś górnicy.
Wracamy do Roros, gdzie zwiedzamy jeszcze hutę. I tu wielkie rozczarowanie. Okazało się, że po hucie to za wiele nie zostało, oglądamy garbate hałdy i wystawę w budynku muzeum. O procesie produkcji miedzi można się trochę dowiedzieć z wystawy i ruchomych makiet w dolnej części budynku.
Nie udaje nam się zwiedzić kościoła, gdyż jest nieczynny z powodu remontu. Spacerujemy jeszcze po starówce, jemy obiad za miastem i wczesnym popołudniem wyruszamy w stronę granicy Szwedzkiej.
Bilet do koplni - 80 NOK, do huty też 80 NOK, ale kupując bilet łączny zapłacimy tylko 110 NOK.
Falun 2009-08-03
Wjeżdżając do Szwecji miałyśmy jechać już prosto w kierunku Sztokholmu. Ale doczytałyśmy w przewodniku, że w Falun , przez które będziemy przejeżdżać, warto zwiedzić Falu Gruva , czyli starą kopalnię miedzi. Ponieważ mamy w podróży dzień zapasu postanawiamy zatrzymać się tutaj, był to czwarty obiekt zwiedzany przez nas w Szwecji wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Wstęp 170 SEK.
Ubrani w pomarańczowy kask ochronny i pelerynę schodzimy tunelem pod ziemię na głębokość około 55m, do najstarszej części wyrobiska - szybu Creutz. Na odcinku ok. 500 m możemy zapoznać się z warunkami pracy w kopalni.
Potem kręcimy sie trochę po mieście, zwiedzamy min. dwa kościoły.
Uppsala 2009-08-04
Przedostatni dzień naszej wyprawy to zwiedzanie Uppsali - dawnej stolicy Szwecji.
W Uppsali znajduje się założony w roku 1477 najstarszy uniwersytet w całej Skandynawii. Niedaleko uniwersytetu jest Katedra w Uppsali zbudowana w stylu gotyckim. Ze swoimi wieżami sięgającymi 119 metrów, jedną z największych tego typu budowli w Europie północnej.
Sztokholm 2009-08-05
Poprzedniego dnia nocleg znalazłyśmy na plaży nad jeziorem, więc rano, po śniadaniu, nie mogłyśmy sie powstrzymać przed kąpielą w całkiem ciepłej wodzie.
Do Sztokholmu wpadłyśmy dosłownie na chwilkę, bo ile można zobaczyć w tak wielkim mieście przez zaledwie 3 godziny. Mnie osobiście dawało się już we znaki zmęczenie całą podróżą i marzyłam już o wejściu na prom, więc chodziłam po centrum bez większego entuzjazmu i z postanowieniem, że tu wrócę.
Pokręciłyśmy sie po Gamla Stan - uroczej starówce na jednej z wysp Sztokholmu. Jest tu wiele malutkich uliczek i skwerków, położonych z dala od głównych ulic, które nadają klimat całemu miejscu.
Wczesnym popołudniem opuściłyśmy miasto udając sie do Nynashamn na prom.
Nynashamn 2009-08-05
wjeżdżając do Nynashamn zamknęłyśmy pętlę w naszej podróży po dalekiej północy. Jeszcze tylko rejs do Gdańska i autkiem do domku.
już w domu 2009-08-07
wszystkich, którzy dzielnie dotrwali do końca mej podróży zapraszam ( w podziękowaniu) na filiżankę kawy....
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
No i to jest prawdziwa podroz! Dla mnie nieodlaczna czescia podrozowania jest przygoda. To wlasnie to daje mmi adrenaline bedacej moja zyciowa energia. Fajny opis, swietny plan i wykonanie. Zdjecia - tu troszke gorze - sa ok, ale niewiele juz wiecej. To jednak pewnie dlatego, ze mialem okazje znas sie z Mackiem Duczynskim https://www.google.com.au/search?q=Maciej+duczynski&biw=1680&bih=935&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=9shfU-XSGIzKkAWyjoDABg&ved=0CDIQsAQ jak rowniez widzialem wiele zdjec tych autorow: http://www.national-geographic.pl/foto/fotografia/travelers-825139 i http://www.national-geographic.pl/foto/fotografia/polnocne-niebo-898030
Czego by jednak nie mowic, to mialyscie faktycznie wspaniala podroz. -
Świetna wyprawa.Widoki przepiękne,bardzo dużo miejsc zwiedziłyście.
Dużo fajnych zdjęć.
Super się oglądało i czytało!
Pozdrawiam serdecznie-) -
Po długim czasie, ale w końcu dotarłem do końca i jestem zachwycony:) Piękna i bardzo ciekawa podróż w rejony mi zupełnie nieznane:) Skandynawia bowiem to jedyny rejon Europy którego w ogóle nie znam i mało się nim interesuje. Ale mimo tego przeczytałem i obejrzałem zdjęcia z dużym zaciekawieniem i właśnie dzięki tej podróży poznałem Skandynawię (przede wszystkim Norwegię) bardziej:) Może kiedyś się wybiorę tam, ale chciałbym wierzyć, że pogoda będzie tam dobra. Mimo narzekań na pogodę, przereklamowane miejsca czy wysokie ceny, widać, że warto tam jednak pojechać, bo widoki krajobrazów są cudne!
Gratuluję odwagi, samozaparcia i spełnienia marzenia i odbycia tej ciekawej podróży:)
Co do relacji, to czytało się przyjemnie, fajnie że dorzuciłaś wiele informacji praktycznych. Co do zdjęć zaś, to cała masa tu pięknych fotek, jest w czym wybierać i czym się zachwycać:)
Miło spędziłem tu czas:) Super podróż! Pozdrawiam! -
...kawał drogi i kawał dobrej roboty zdjęciowej!...
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++ -
najgorsza pogoda była na Nordkappie, potem coraz lepiej.
-
Ach! Cudnie! bardzo zazdroszczę, taka wycieczka to moje marzenie :)
-
no i pogoda nie była najgorsza, patrząc na zdjęcia, które wyszły rewelacyjnie
-
Ale zazdroszczę tej podróży :) w szczególności Lofotów :)
-
Marger i pozostali podróżnicy będący wędrujący przed przerwą konserwacyjną - dzięki za wizytę, za plusy i komentarze.
-
dotarłem do końca, przez 'szybkość' działania Kolumbera trwało to prawie tydzień, na szczęście zdążyłem przed przerwą 'przenosinową'
podróż niesamowita, wiele fantastycznych zdjęć, fajnie, ciekawie napisana relacja, gratulacje !
Norwegia to najpiękniejszy kraj w Europie, jednak z najgorszą w Europie pogodą...
jak ktoś zaczyna podróż od końca to polecam zrobić sobie nie filiżankę kawy a cały termos... -
w to miejsce na oceanie u wybrzeży Afryki wysyła Kolumber wszystkich, jak ma problem z identyfikacją jakiegoś miejsca, moja podróż po Polsce też zahaczyła o ten punkt, trzeba zmienić miejsce na jakieś jakie Kolumber zna to wtedy to zweryfikuje, niestety próby dodania jakiegoś miejsca do jego bazy ostatnio się nie udawało...
-
w Kolumberze nawigacja zawiodła, muszę napisać do Natalii.
Dzięki za plusiaki i komentarze. -
Musisz skorygować licznik w samochodzie, wg Kolumbera zrobiłaś 13624 km :) gratulacje!
-
Bardzo fajna podróż, Skandynawia zajmuje bardzo wysoką pozycję na mojej liście marzeń. Kiedyś tam pojadę.
-
dawkuję sobie tę podróż, poniekąd zasługa to Kolumbera
-
Super podróż, bardzo fajne zdjęcia i relacja (takie lubię najbardziej). Dojechałem na razie tylko do Nordkappu, żeby sobie po trochu dawkować. Wrócę niebawem bo widzę że masę atrakcji przede mną
Dla mnie to bardzo sentymentalna wycieczka bo wiele miejsc kiedyś odwiedziłem. Dlatego tym bardziej dziękuję że mogłem dzięki Twojej relacji tam pojechać jeszcze raz.
No i duże brawa za odwagę, cztery samotne dziewczyny, 8000km, zimna i dzika północ... :)
-
zapraszam.
-
Poczytałam ciekawą relację, wypiłam wyśmienitą kawę, a do zdjęć jeszcze wrócę. Widzę po miniaturkach, że będzie co oglądać :)
-
Ciesze sie, ze ta ciekawa podroz wrocila na łamy Kolumbera :-)
-
Gratuluję wspaniałej wycieczki i spełnienia swojego marzenia!
Również mam nadzieję dotrzeć kiedyś na Nordkapp i Lofoty :)
Kobietki jesteście niesamowite, taki kawał drogi przejechać same, byłyście na końcu świata ;)
Bardzo się ciesze że mogłam powędrować razem z Tobą i jeszcze nie raz wrócę tu :) będę miała świetną ściągę gdy będę się tam wybierać :)
Super :) pozdrawiam...