Podróż Święto Naadam w stolicy Mongolii
PUBLIKACJA TA JEST CZĘŚCIĄ WIĘKSZEJ WYPRAWY, DOSTĘPNEJ TUTAJ:
LINK
Naadam to specyficzne mongolskie igrzyska sportowe będące jednocześnie największym świętem narodowym Mongolii. Jego pełna nazwa erijn gurwan naadam, oznacza trzy ulubione męskie gry: zapasy, wyścigi konne i łucznictwo. Początkowo zawody te miały charakter rytualno-magiczny, były wyrazem radości po zwycięskiej bitwie w czasach podbojów epoki Czyngis-chana. Obecnie naadam to wielka rozgrywka sportowa którą interesuje się cały kraj i trzydniowe święto narodowe, na które czeka się cały rok. Mimo tego w obecnym naadam pozostało bardzo wiele z dawnej symboliki, obrzędowości i nawet magii. Przez cały rok wszyscy, zarówno zawodnicy jak i przyszli widzowie, czekają z niecierpliwością na dzień 11 lipca, kiedy rozpoczyna się to wielkie mongolskie święto. Tego dnia Mongolia obchodzi symboliczną rocznicę swego powstania ale także rzeczywistą rocznicę proklamowania niepodległości. Mongołowie mają więc aż trzy powody do świętowania, tak też i mają na to aż trzy dni.
Cała uroczystość zaczyna się na placu Suche Batora, przed pomnikiem Czyngis-chana stojącym przy elewacji budynku parlamentu (Wielkiego Churału). W równo ułożonych rzędach stoi orkiestra wojskowa, zarówno w zwykłych mundurach, jak i ta kompanii honorowej, w kolorowych, tradycyjnych strojach. Delegacja kompanii honorowej idzie po schodach i wchodzi do budynku parlamentu, skąd bierze dziewięć białych buńczuków Czyngis-chana, symbolizujących pokój i czas świąteczny (na czas wojny były używane czarne – można je oglądać w muzeum w Ułan Bator). Gdy delegacja wychodzi z budynku, zaczyna grać orkiestra. Następnie białe buńczuki są przewożone przez delegację honorową na koniach spod budynku parlamentu jedną z głównych ulic miasta – Aleją Czyngisa – aż na stadion. Tłumy widzów, całe rodziny z dziećmi, ruszają w tym samym kierunku w wielkim kolorowym pochodzie. Cześć ludzi jedzie samochodami, część autobusami (które przeładowane są do granic możliwości) a jeszcze inni z obrzeży miasta lub z prowincji, wybiera jako środek lokomocji konia – jak przystało na tradycyjnego Mongoła.
Stadion powstał w 1957 roku i od tego czasu nie przeszedł zasadniczego remontu. Jest to jedyny tego typu obiekt w Mongolii, na którym rozgrywa się różnego rodzaju mecze, widowiska i koncerty. Normalnie mieści 20 tysięcy ludzi, ale na czas Naadam mieści ich znacznie więcej. Tłok jest ogromny – wszyscy chcą zdobyć jak najlepsze miejsca. W końcu czekało się na to cały rok! Wokół stadionu też masa ludzi. Klimat typowego odpustu: stoiska z jedzeniem, grami i zabawami, pluszakami, balonami, pamiątkami itp. Firmy oraz szkoły oddelegowały małe grupki, aby godnie reprezentowały je na tym największym w kraju festiwalu. Okazji do promocji jest wszakże mnóstwo. Mongolscy fotoreporterzy oraz dziennikarze radiowi i telewizyjni mają pełne ręce roboty. Wiele ludzi (w szczególności ci ze stolicy) poubierali dawno nieużywane tradycyjne stroje mongolskie, część nawet poprzebierała się w stroje z dawnych epok. Wszyscy się do siebie uśmiechają, pozdrawiają, niektórzy spotykają dawno nie widzianych znajomych i rodziny rozdzielone stepem.
Ceremonia otwarcia na stadionie jest bardzo uroczysta. Wpierw centralny podest na murawie jest przystrajany przez kompanię honorową dziewięcioma białymi buńczukami Czyngis-chana. Przemowy premiera i prezydenta (ubranych tak jak wielu Mongołów w tradycyjny strój mongolski), hymn narodowy, popisy ludowych zespołów tanecznych i wokalnych oraz sztuk walki w wykonaniu wojska, występ orkiestry wojskowej, przedstawienie i taniec z flagami sponsorów, występy mongolskich jeźdźców w tradycyjnych strojach (w tym osławione strzelanie z łuku w czasie jazdy) i jakby tego było mało przylot na stadion skoczków spadochronowych.
Potem następują przygotowania do głównej atrakcji, jaka odbywa się na stadionie, czyli do zapasów. Mongołowie to właśnie zapasy przedkładają na wszystkie inne sporty. Opis jak wyglądają te zawody sportowe, najlepiej przedstawił Bolesław A. Uryn w swojej książce „Mongolia – wyprawy w tajgę i step”:
„Najważniejsze są zapasy, w których tradycyjnie startuje 512 zawodników. Są to najlepsi z najlepszych. Wszyscy ubrani w tradycyjne stroje. Na ten barwny kostium zawodnika składa się: wysokie buty pod kolana, skąpe, jedwabne majteczki i serdak okrywający tylko ramiona i barki. Skąpy kostium służy do chwytania, dlatego jest wyjątkowo mocny, a w jego brzegi wszyta jest dodatkowo cienka linka. Spiczasta czapka zawodnika ma z tyłu dwie czerwone wstęgi. Złote paski na tych szarfach informują o liczbie dotychczas odniesionych zwycięstw.
Zapaśnicy wyglądają imponująco. Ci najlepsi demonstrują potężne kolumny nóg, wspaniale umięśnione torsy i olbrzymie brzuchy. Liczący się zapaśnik waży około 100 kg i mierzy blisko 2 m wzrostu.
Zapasy po dziś dzień zachowały swój rytuał wypracowany przez stulecia. Zapaśnik wbiegający na płytę stadionu rozpoczyna od tańca i modłów. Przed rozpoczęciem walki dotyka rękoma ziemi, wierząc, że podzieli się ona z nim magiczną siłą. Potem okrąża kołyszącym krokiem buńczuki chanowskie i macha rozpostartymi rękoma. Ruchy te mają obrazować lot orła, bo każdy przystępujący do walki – tak jak orzeł – ma być niezwyciężony. Potem staje w rozkroku, nachyla się, klepie po udach i pośladkach. Podbiega do swojego sekundanta.
Walce każdej pary zapaśników asystuje dwóch sekundantów – sędziów. Oni to przed rozpoczęciem zmagań odbierają i przez cały czas trzymają ich czapki. W czasie walki – gdy ona nadmiernie się przedłuża – sędziowie każą zawodnikom złapać się za majtki lub serdaki, a leniwych klapsami w gołe pośladki ponaglają do większego zaangażowania.
Im ranga zapaśników jest większa, a stawka wyższa, tym walka trwa dłużej. Składa się ona początkowo z długiego okresu zmagań psychicznych i oczekiwaniu na błąd przeciwnika. Potem następuje gwałtowny atak – wybuch siły i szybkości wspartej wielką masą ciała. Zawodnicy obejmują się rękami w pasie, stosują rzuty i chwyty, łapiąc za serdak lub spodenki. Przepychają się, ciężarem własnego ciała starając się przewrócić na ziemię przeciwnika itp. Nie praktykują jedynie uderzeń, a sama walka pozbawiona jest wszelkiej nieestetycznej brutalności. Przegrywa ten, kto dotknie ziemi ręką, łokciem lub kolanem.
Przegrany rytualnie przechodzi pod wyprostowaną ręką zwycięzcy. Gest ten oznacza, że tamten bierze go pod opiekę, i że walka była „czysta”. Zwycięzca znowu biegnie do buńczuków Czyngis-chana i wykonuje tam dewech – rytualny taniec orła. Machając „skrzydłami” zapaśnik trzy razy obiega podium z buńczukami, imitując lot orła i wyrażając radość ze zwycięstwa. Przegrani odpadają, a zwycięzcy spotykają się w kolejnej rundzie, których w tej piramidzie łącznie jest dziewięć. Kto zwycięży pięc razy, ten otrzymuje tytuł Sokoła. Dalsze zwycięstwa dają tytuł Słonia i Lwa. Najwyższym tytułem jest „Niezwyciężony Tytan”.
Walki trwają nieraz dwa dni, bo pojedynków jest w sumie ponad pięćset.” Bolesław A. Uryn - „Mongolia – wyprawy w tajgę i step”
Na obrzeżach miasta, na stepie, specjalnie z okazji Naadam powstaje wioska koczowników z setkami jurt, samochodów i tysiącem koni. Ludzie przybyli tu ze wszystkich zakątków Mongolii, w tym także z wygodnego Ułan Bator (które szybko choć na krótko traci na liczebności) aby pobyć razem, świętować razem na stepie, który jest tradycyjną domeną Mongołów. Po południu odbywa się tu druga z konkurencji Naadam, czyli jeździectwo. Po jej zakończeniu dużo ludzi zostaje tam, gdyż to właśnie na stepie czują się najlepiej. Step jest bowiem nieodłączną częścią Mongolii i jej narodu.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Kolejna ciekawa relacja. Jesli chodzi o tematyke Mongolii, to jestes tu najwiekszym ekspertem na Kolumberze!
-
Super swieto ,
-
Piękne święto Naadam. Nie ma u nas takiego święta chyba, które wykrzesałoby z nas tyle radości i przygotować. Ja widzę po zdjęciach, oni całą osobą w tym uczestniczą. Duchem, ciałem, umysłem, ręką, nogą ..wszystkim.
Przeciekawa i ładna galeria. Moje ukochane mongolskie niebo, które obiecuję sobie kiedyś zobaczyć na żywo.
Relacja dokładna, już wiem więcej o Naadam. Dziękuję.
I odmienność kulturowa, aż chce się patrzeć i podziwiać !!
Pozdrawiam :)) -
Dla mnie totalny odjazd.Egzotyka.
Ludzie mili,zdjęcia fajne.
Z czubem i bez czuba.
Bardzo mi się ta podróż podobała-)
Dzięki! -
zapewne tak. Jakaś lokalna wersja.
-
Moja "mongolska herbatka" była zielona z solą i jakimś tłuszczem/ może to było ichnie masło?/.
-
chodzi o suutej czaj? To jest tradycyjna herbata mongolska, czyli zielona herbata z mlekiem i solą.
-
Herbatkę po mongolsku piłeś? Ja piłem. Miałem kiedyś za czasów studiów lata 70te ub. wieku/ kolegę Mongoła o ciekawie brzmiącym nazwisku- Bazarsad Chasztogtochyn i o mnie tym "cymesem" często raczył.
-
Zacząłem oglądać z ciekawością i coraz bardziej wciągnęła mnie ta galeria. Malowniczo, kolorowo i egzotycznie.
-
Kolejna moja wizyta w Twojej Mongolii i kolejna porcja wiedzy o kraju, o którym prawie nic nie wiem. Wszystko jak zwykle u Ciebie Marcinie perfekcyjne: zdjęcia, opis, ilość informacji i komentarze.
Pozdrawiam. -
Pierwszy dzień w stolicy, dwa kolejne w parku narodowym:) Opis wrażeń, co i jak się działo, to będzie w nieopublikowanej jeszcze podróży:) Jakie są nagrody dla zapaśników? Szczerze powiedziawszy to nie wiem. Wiem, że kiedyś, jeszcze całkiem niedawno, nie było jakiś dużych nagród materialnych, ale ostatnimi latami już są jakieś (chyba samochód). Ale tam i tak najważniejszy jest prestiż:)
-
Fantastyczne wrażenia.
Spędziłeś całe trzy dni? Jakie są nagrody za zwycięstwo poza dumą i sławą? -
Miałeś super pomysł, by przyjechać do Ułan Bator akurat na czas święta Naadam.Z samych Twoich zdjęć można się wiele o tym święcie dowiedzieć i obejrzeć mieszkańców Mongolii.
A co dopiero tam być i zobaczyć to na własne oczy.:)
duży + za wiele fajnych ujęć
pozdrawiam:) -
Kolorowo mi po tej galerii.Pozdrawiam
-
Miło się z Tobą zwiedzało kraj pełen kontrastów.