Podróż Wyspy Eolskie 3 - Panarea
O idei tej podróży, jej programie, oraz informacjach na temat wysp można przeczytać w podróży Urodziny na czynnym wulkanie. Wcześniejsze etapy podróży:Etap 1 - Lipari, etap 2 - Salina
--------------------------------------
O tej wyspie słyszałam, że droga, że elegancka, że to wyspa dla vipów. Chciałam tu zajrzeć choć na kilka godzin, w ostatnim momencie dostałam ofertę w B&B za 35 euro – jest to mój limit, więcej już nie mogę zapłacić. Ale jak na Panareę, i jedną noc, jest OK.
Mam kartkę z adresem, chciałam zapytać kogoś o drogę, ale wysiadając z wodolotu patrzę na domy rosnące jak huby na drzewie, jedne nad drugimi, i na samym środku, w samym porcie – Da Franceso, affittacamere. Kilka schodków i jestem na miejscu.
Od razu dostaję pokój, płacę za jedynkę, a w pokoju na dole są dwa łóżka (metalowe, starodawne), a na antresoli jeszcze dwa. Miły pokoik, z łazienką, kasą pancerną, klimatyzacją. Jest suszarka do włosów... (po co targałam moją?) Nie ma natomiast żadnego talerza ani szklanki, może dlatego, że właściciele mają też restaurację i barek z tutejszymi specjałami.
Do pokoju należy też typowy taras, z plastikowym stołem i krzesłami oraz typowymi murkami z ceramiką, gdzie można przysiąść. Widok na port, kwiaty, domki...
Biorę szybki prysznic (będąc tutaj należy oszczędzać wodę – na wyspach nie ma wody ze źródeł, woda przywożona jest statkami! Na każdej następnej wyspie będzie z tym jeszcze większy problem!
Wychodzę, biorąc ze sobą to co potrzebne do kąpieli włącznie z aparatem do zdjęć podwodnych, maską i fajką. Mam wiele wątpliwości czy mi się w ogóle uda jakoś to wszystko użyć, ale podobno w okolicy wyspy są cuda pod wodą, chcę spróbować.
W porcie 2012-06-07
Panarea, miasteczko San Pietro 2012-06-07
Idę między domkami, wszystko elegancko urządzone w tym tutejszym stylu, no, takim bogato - tutejszym, nieco poprawionym... Tu domki są najczęściej piętrowe, na dole mieszkanie na górze taras, a wyżej najczęściej jest już inny dom...
Między domami prowadzi „gminna droga” – szerokości jednego meleksa. Co jakiś czas mija mnie taki pojazd –elektryczna taksówka, lub popularna tutaj „ape” czyli pszczoła – trójkołowiec bagażowy, na którym często pasażer jedzie na stojąco. Ustępuję im miejsca, przyklejając się do murku...
Wszystko tu jest nie tylko starannie i estetycznie wykończone, ale też bardzo starannie zorganizowane. Idąc drogą zawsze wiemy gdzie idziemy, nie sposób się pomylić. W zasadzie, oprócz ścisłego „centrum” jest jedna droga.
Drauto 2012-06-07
Idę ulicą gminną, podziwiając domy, poczucie gustu, roślinność, pstrykam zdjęcie za zdjęciem. Wszystko tu jest śliczne, urocze, malownicze, czyściutkie i eleganckie.
Znajduję drogowskazy w kierunku pięknych zatoczek – idę tam, kąpię się w pierwszej, w okolicy Drauto, gdzie między głazami jest – tu rzecz niezwykła – zółty piasek!
Potem idę dalej, i dalej. Mijam kolejną, całkiem piaszczystą plażę Caletta dei Zimmati i idę zgodnie z drogowskazem, który prowadzi do Punta Milazzese i wykopalisk archeologicznych . A widoki jakie mam po drodze są nie do opisania...
Punta Milazzese i Cala Junco 2012-06-07
Prehistoryczna wioska to fundamenty 23 domostw z XIV w pne. Natomiast te widoki dookoła!
W dole plaża, widać, że kolor wody jest niezwykły, widzę ludzi nurkujących, ale w zatoce, gdzie można się dostać tylko od wody. Schodzę, i po raz pierwszy biorę aparat i maskę, a potem fajkę. Aparat działa, maska też, ale ta fajka – albo jest do kitu, albo ja nie wiem jak to robić. Fajka wpada do wody, kiedy oddycham, połykam wodę. A miała być z zaworem.(dopiero kilka dni później podpatrzyłam, jak inni mocują fajkę...)
Próbuję zrobić kilka zdjęć z samą maską, i to mi jakoś tam wychodzi, gorzej, że zdjęcia nie za bardzo...(to okazało się już wieczorem, wszystkie są mocno poruszone..., a na drugi dzień okazało się, że aparat przestał działać...)
Z plaży – kamienistej, duże, i małe kamyczki, trudno się po tym chodzi, a ja zamiast tej fajki mogłam wziąć z pokoju plastikowe buty do pływania - idę dalej.Idąc na Timpone del Corvo 2012-06-07
Drogowskaz prowadzi do Timpone del Corvo, 421 m, góra i punkt widokowy. No i tu się nieźle wpakowałam, góra okazała się prawdziwa, a ja przecież mam przed sobą pojutrze Stromboli i muszę absolutnie być w formie!
Kiedy byłam już prawie na miejscu miałam kryzys i chciałam się wycofać, jednak udało mi się dotrzeć na górę. Zdjęć zrobiłam masę, ale zamęczyłam się niemal na śmierć. Upał, wody miałam za mało, oj, marniutko było!
Schodzenie z gór 2012-06-07
Potem wreszcie można było pójść w dół, a wcześniej dotarłam do miejsca, gdzie widać było wszystkie wyspy, i jeszcze wybrzeże Kalabrii i Sycylii, i Etnę. Z radością powitałam ścieżkę w dół... Po jakimś czasie pomstowałam na nią i na swoje głupie pomysły... Zejście w dół było jeszcze chyba bardziej męczące niż wejście, a ja stale myślę, czy dojdę do siebie do soboty... Było pięknie, widoki nieprawdopodobne, no i sam fakt, że obeszłam wyspę dookoła, wchodząc na jej najwyższy szczyt! Wyruszyłam z portu, na wschodniej stronie, poszłam w stronę południową, później zachodnią i wróciłam od północy...
Dziś jadłam foccaccię, morele, a wieczorem mozzarellę i pomidory. Zmordowałam się do granic możliwości. Mam nadzieję, że jutro będę się mogła ruszać...
Pożegnanie z wyspą 2012-06-08
Najpierw znów narozrabiałam: kto tu przyjedzie moim śladem, ostrożnie:
Rano wstałam wcześnie, spakowałam się i przed śniadaniem kupiłam bilet na wodolot. Żeby to zrobić weszłam do kasy z napisem Ustica Lines, bo tą właśnie firmą miałam płynąć. Bileter zapytał: tym o ósmej trzydzieści? Ja przytaknęłam. Był jeden, to co się będę zastanawiać.
Połaziłam trochę i wróciłam na śniadanie, pyszne cappucino, sucharki (pogardziłam) oraz tutejszy chleb, normalne marmoladki i DŻEM NASZEJ ROBOTY – pycha, z tym chlebem! Napchałam się, i dla świętego spokoju sprawdziłam co na bilecie napisane. A tu jak byk – 8.30... Ale zaraz, przecież ja jadę o 9.30, jest już piętnaście po dziewiątej!
Kelner spojrzał na bilet i powiedział – kupiła pani bilet innego przewoźnika! To SNAV, a nie Ustica Lines! No fajnie, przepadło, muszę teraz kupić nowy bilet, 12 euro pofrunęło...
Pożegnałam się i poszłam z plecakiem do kasy. Powiedziałam co się stało i nawet nie pytałam, czy da się to odkręcić. Bileter powiedział – no cóż, spróbuję, może się uda! No i się udało! Dostałam nowy bilet i nawet zwrot różnicy ceny!!!
Panarea, podsumowanie 2012-06-08
Panarea według mieszkańców pozostałych wysp ma opinię wyspy dla vipów, dla bogaczy, takiego nieco sztucznego raju na ziemi. Mówią, że brak tam naturalności, prostoty, tutejszego stylu. Taki cukiereczek.
Może tak jest, jeśli chodzi o architekturę, zabudowania, pewnie tak. Ale to czego na szczęście człowiek nie zmienił, to natura, krajobraz. Warto tu przyjechać choćby tak jak ja, na jeden dzień, żeby to zobaczyć. Warto byłoby też opłynąć wyspę, bo to czego nie widziałam, a co chciałabym jeszcze zobaczyć, to wodne i podwodne cuda tej wyspy. Podobno głęboko pod wodą drzemie aktywny wulkan...
Mówią też, że Panarea jest strasznie droga (no, bo dla vipów...), że normalny człowiek nie znajdzie tam noclegu (w przystępnej cenie). Z pewnością, jeśli się jedzie na dłuższe wakacje, ma się większe wymagania, no i do tego w sezonie - tak jest. Jednak ja znalazłam nocleg w cenie 35 euro, w doskonałym miejscu, w ładnym B&B, ze wszystkimi wygodami jakie bym mogła sobie wymarzyć... Ceny w sklepach były normalne, w lokalu żadnym nie jadłam. Czyli - przyjechać poza sezonem, przenocować 1-3 noce, nie szaleć - się da.
Zastanawiam się teraz, po powrocie, dlaczego wejście na Punta del Corvo kosztowało mnie tyle wysiłku. Pozostawiłam moje zapiski z tego dnia, bo takie były wtedy moje odczucia, ale przecież nie była to najtrudniejsza wspinaczka z mojej podróży: Stromboli to ponad 900 m, Montagnole ponad 600, a nie sprawiły mi tyle problemów. Z pewnością chodzi o motywację: idąc na Punta del Corvo nie byłam wcale przygotowana na taką wspinaczkę, myślałam, że to będzie spacerek.
Nie byłam ani odpowiednio ubrana, ani też przygotowana, a najważniejsze, miałam ze sobą za mało wody. Do tego na szczyt wchodziłam w największy upał. No i jeszcze cały czas miałam w głowie tę myśl: nie powinnam się przeforsować, bo za dwa dni cel mojej podróży - Stromboli...
Dziś cieszę się, że zrobiłam tę wycieczkę, bo w pamięci pozostały mi cudne widoki... Panarea jest najmniejszą z Wysp Eolskich, i można - udowodniłam to - obejść ją dookoła w jeden dzień. Kogo jak kogo, mnie to zawsze cieszy :)
=================================
(Następny etap podróży, Stromboli
Nie udało mi się wstawić miejscowości na Panarei do mapki, dlatego poniżej moja własna mapka...
slawannka
Punkty: 146741
- 39 podróży
- 5811 zdjęć
- 6182 komentarze