Podróż Toskania: Florencja
Florencja to z całą pewnością najbardziej znane w świecie miasto Toskanii. Sława jest w pełni zasłużona. Tutaj co krok potykasz się o klejnoty architektury i sztuki minionych okresów. Potrzeba wielu tygodni, aby wszystkie je zobaczyć i oczywiście sfotografować. Ale miasto bynajmniej nie jest jedynie wielkim muzeum, po którym spacerujesz w kapciach i podziwiasz eksponaty. Jest tętniącym życiem miastem, w którym czuje się zarówno klimat Włoch, jak i smaki Toskanii.
Nam udało się zaledwie otrzeć o drzwi wielkiego skarbca światowej kultury. Za nimi pozostało wiele skarbów, które z uwagi na ograniczony czas pozostały dla nas niedostępne. Ale same drzwi też okazały się piękne i wywarły na nas niezapomniane wrażenie. Kiedyś tu wrócimy z dużym kluczem, by dobrać się do wnętrza.
W czasie dwóch wizyt we Florencji "kręciliśmy się" po najbardziej znanej i z pewnością najczęściej odwiedzanej przez turystów części miasta: w okolicach Piazza della Signoria, Piazza della Repubblica i Piazza di San Giovanni (przed katedrą). Załączone zdjęcia satelitarne umieszczone zostały jedynie dla orientacji w topografii tego miejsca.
Florencja po raz pierwszy 2008-08-31
31. sierpnia 2008 r.
Nasz pierwszy kontakt z Florencją przebiega w sposób zupełnie nieplanowany. Jedziemy na mecz Fiorentiny z Juventusem. Inauguracja nowego sezonu Serie A. Nie mamy jednak biletów. Mogliśmy kupić je w Polsce przez internet, lecz ich dostawa nastąpiłaby już w trakcie pobytu w Toskanii. Rezygnujemy więc z ich zakupu tą drogą w nadziei, że kupimy je na miejscu przed meczem.
Marzenie ściętej głowy. Obchodzimy stadion dookoła szukając kas lub kogoś, kto sprzedawałby bilety. Niestety kas tu nie ma. Stadion otoczony jest barierkami. Po sąsiednich ulicach spacerują kibice w oczekiwaniu na otwarcie bram. W sklepie firmowym Fiorentiny można kupić koszulki oraz inne gadżety kibica. Biletów jednak też nie ma. Wszystkie dawno temu zostały już wykupione.
Niepocieszeni wracamy do samochodu. Wyruszamy w kierunku historycznego centrum w nadziei, że znajdziemy godny ekwiwalent dla piłkarskich emocji. W trakcie drogi po raz pierwszy doświadczamy, co to znaczy ruch uliczny w dużym włoskim mieście. Największy problem to skutery. Są wszędzie. Otaczają nas jak chmara komarów. Są nieprzewidywalni. Trzeba bardzo uważać, aby nikogo nie potrącić, a w nagrodę pasażer z tylnego siodełka pokazuje nam coś środkowym palcem.
Nad rzeką Arno znajdujemy parking i dalej udajemy się pieszo w kierunku Piazza della Repubblica. Idziemy malowniczymi uliczkami, przy których co chwila znajdujemy średniowieczne kamienice, pałace i kościoły z dzwonnicami. Charakterystycznym elementem Placu Republiki jest Łuk Tryumfalny upamiętniający okres, gdy Florencja była stolicą Włoch. Kawiarnie i sklepy na placu należą do najbardziej ekskluzywnych.
Tłum turystów uniemożliwia robienie dobrych zdjęć. Nie ma chwili, by ktoś nie "wchodził w kadr". Wąskimi uliczkami dochodzimy do Piazza della Signoria. Tutaj widoki znane z przewodników i pocztówek. Palazzo Vecchio, w którym mieści się ratusz miejski, kopia słynnego posągu Dawida, pomnik Kosmy I Medyceusza, księcia Toskanii. Prawdziwa uczta dla ducha. Wzdłuż nabrzeża wracamy do samochodu. Po drodze mijamy jeszcze pomnik Giuseppe Garibaldiego. Bez niego miasta włoskie byłyby niepełnowartościowe. Zmęczeni, ale usatysfakcjonowani wracamy do bazy.
Florencja po raz drugi. Pod znakiem Uffizi 2008-09-07
7. września 2008 r.
Tym razem jedziemy do Florencji z zamiarem zwiedzania. Parkujemy na znanym już parkingu i wzdłuż nabrzeża zmierzamy w stronę Galerii Uffizi. Po drodze oglądamy prace współczesnych artystów, którzy wystawili je wzdłuż chodnika. Dominuje grafika. Jak na Florencję, ceny niewygórowane.
Za Ponte Vecchio zbiera się spora grupa gapiów. Z ciekawości przyłączamy się do nich, by sprawdzić, co ich tak zainteresowało. Okazało się, że z tego miejsca wszyscy robią zdjęcia mostu złotników. Robimy i my.
Budynek Galerii Uffizi zbudowany jest w kształcie kanciastej litery "U" lub jak kto woli - podkowy. Dwa równoległe skrzydła od strony rzeki spięte są łącznikiem, stanowiącym klasyczną fasadę z elementami łuku tryumfalnego. Od tej strony wejścia do Galerii strzeże posąg Człowieka z delfinem.
Budynek obecnej galerii został zbudowany z przeznaczeniem dla nowej administracji księcia Kosmy I, ale po jego śmierci stał się pierwszą na świecie galerią sztuki, zgromadzonej przez rodzinę Medyceuszy. Obecnie można tutaj zobaczyć największe dzieła włoskiego renesansu autorstwa między innymi Botticellego, Leonarda da Vinci, Michała Anioła czy Rafaela. Zobaczyć te unikalne dzieła to marzenie nie tylko koneserów sztuki.
Przed wycieczką do Florencji uzyskaliśmy informację, że aby dostać się w sezonie do Galerii, trzeba rezerwować bilety z dwumiesięcznym wyprzedzeniem. Jest ok. 16:00. Ostatnie wejście 17:30. Stoimy na dziedzińcu i rozglądamy się w poszukiwaniu kas biletowych. Poruszanie się utrudniają słupki z przewieszoną pomiędzy nimi grubą, plecioną liną, jak na lotnisku. W "korytarzu" utworzonym przez liny stoi długa kolejka japońskich turystów, której koniec ginie gdzieś na Piazza della Signoria. Obok liny siedzi znudzony, jak nam się wydawało, "turysta" i "pyka" sobie papierosa. Podchodzimy do niego, by zapytać, gdzie znajdziemy kasy biletowe. Ten patrzy na nas z niedowierzaniem i politowaniem, po czym odpina linę i wpuszcza nas do środka. Zanim ruszyła japońska wycieczka, my stoimy już pierwsi przy kasie biletowej. I w taki oto sposób ziściło się marzenie. Fuks ! A Japończycy nie mają do nas specjalnych pretensji. To bardzo kulturalny naród.
W połowie zwiedzania Galerii na tarasie z widokiem na Piazza della Signoria oraz Palazzo Vecchio można napić się kawy i zjeść porcję lodów. Spragnionych jednak uprzedzamy, że jest to bardzo kosztowna przyjemność. Jedynym mankamentem Galerii jest fakt, że nie wolno robić zdjęć.
Po wyjściu z Galerii wąskimi uliczkami udajemy się w stronę Katedry Santa Maria del Fiore. Potężna kopuła góruje nad miastem. Do dzisiaj nie wzniesiono w mieście wyższego budynku. Fasada katedry oraz stojąca obok Kampanila - 85-metrowa dzwonnica wykończone są kolorowym toskańskim marmurem.
Dalej skręcamy w kierunku kościoła San Lorenzo. Zbudowany został dla Medyceuszy. Jednakże nie jesteśmy gotowi na to, że wokół zabytkowej budowli funkcjonuje ogrommy targ, a stragany zupełnie ją zasłoniają.
Za to na pobliskich uliczkach można znaleźć małe, tanie restauracje i tratorie, serwujące proste włoskie potrawy. Z tej możliwości skwapliwie korzystamy. Zaspokoiwszy potrzeby i ducha i ciała wracamy do naszej Rezydencji.
Zainteresowanych Toskanią informuję, że w kolumberze dostępne są też inne nasze relacje z tego samego cyklu pt.:
"Droga do Toskanii" pod adresem: http://kolumber.pl/g/69016-Droga%20do%20Toskanii
"Toskania: Morze Tyrreńskie" pod adresem: http://kolumber.pl/g/146642-Toskania:%20Morze%20Tyrre%C5%84skie oraz
"Toskania: W samym sercu" pod adresem: http://kolumber.pl/g/146713-Toskania:%20W%20samym%20sercu
Ciąg dalszy o Toskanii nastąpi wkrótce.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Nigdy nie byłem we Włoszech więc z wielkim zaciekawieniem poczytałem i obejrzałem Twoje zdjęcia:) Bardzo mi się podobało, fajnie napisana relacja i bogata w zdjęcia:) Mam nadzieję, że zapowiadana dalsza część nastąpi:) Pozdrawiam!
-
Miasto Hannibala Lectera :))
-
ja nie byłam dotąd we Włoszech, więc też mam cel , nie ukrywam, że marzeniem
byłoby połączyć zwiedzanie z koncertem ulubionego zespołu...
a co do wejścia do Uffizi to kolezanka w zeszłym roku weszla podobno zakupując bilet za wyższą
cenę -
Bardzo dziękuję za miłe słowa. Te krótkie dwie wizyty we Florencji rozbudziły apetyt, by zobaczyć jeszcze więcej. Ale dzięki temu mamy cel: Wrócić na dłużej. Cieszymy się też, że udało się zwiedzić Uffizi, chociaż ze sposobu wejścia nie jesteśmy dumni. Można powiedzieć, że to dzięki Japończykom, bo gdyby tam stali nasi rodacy, to nie byłoby tak łatwo ...
-
urzekła mnie twoja Florencja i sposób, w jaki dostałes się do Galerii...
A przynajmniej tam byłes.
Ja kocham Italię i Toskanią jestem zauroczona.
Przepiękne miejsce.Też tam spedziłam troszke czasu.
Pozdrawiam-)