13
+
2012-01-11 - 2012-01-12
Podróż Brama Afryki - Maroko
agadir maroko afryka kazbah wielbłąd ocean plaże zachód słońca port sardynki kutry rybacy rajska dolina miód palmy daktylowe koryta rzek drzewka arganowe wodospady immouzer marrakesz massa pustynia drzewa arganowe zbiornik retencyjny park narodowy rzeka banany samolot
Typ: Album z opisami
Maroko - kraj północnej-zachodniej Afryki, nad oceanem Atlantyckim i Morzem Środziemnym.Od Europy na północy kraju dzieli tylko 14 kilometrów wód Ciesniny Gibraltarskiej.Kraj bardzo zróżnicowany: południe to piaski Sahary,przez środek Maroka przebiega pasmo Atlasu Wysokiego z najwyższym szczytem Dżabal Tubkal, 4167 m n.p.m., przebiega również Atlas Średni na północy i Antyaltas na południu. Historia Maroka sięga IV wieku p.n.e, kiedy istniało tam państwo berberyjskie. Do dziś w górach można zobaczyć plemiona berberyjskie i ich maleńskie wioski, oddalone od cywilizacji.Obecnie głową państwa jest król Muhammad VI, i jego zdjęcie można zobaczyć w każdym hotelu. Językiem urzędowym jest arabski, lecz również posługują się językiem francuski. Młodsze pokolenia bez trudnu porozumiewają się językiem angielskim.Ważnym punktem życia jest religia - islam. Można usłyczeć nawoływania na modlitwe do meczetu i dostrzec pędzących ludzi w jego kierunku.
Do Maroka kraju nazywanego ''bramą Afryki''wybraliśmy się w czerwcu 2010 roku, na podróż poślubną z polskiego biurapodróży. To była pierwsza podróż do krajów Czarnego Lądu, pierwsza do krajów muzułmańskich. Wylot z Katowic wieczorem do Agadiru. Lot trwał około 3 godzin.Na lotnisku czekała na nas w pierwszej kolejności dokładna kontrola paszportowa. Już przed lotniskiem mieliśmy pierwszą okazjęby przekonać się,że Maroko i jej mieszkańcy zaskoczą nas w przeróżny sposób.Ledwie wyszliśmy z terminalu a przed budynkiem już czekało kilku Marokańczykow,którzy ochoczo podskoczyli nie tylko do nas, a raczej do naszych bagażów, by choc przez 10 metrów ponieść je, i w ten sposób zarobić parę groszy.Transfer do hotelu odbył sie bardzo sprawnie, i juz około godziny 2 w nocyweszliśmy do naszego pokoju. Kolejne zaskoczenie to marokański charakter wnętrza. Płytki na ścianach w kolorze biało - czarnym, we wzorki, 2 łóżkapostawione na podeście, lekkim schodku. Leżąc na łóżku, moją uwagę zwróciło w lewym górnym rogu mały sybol mekki, to musiało oznaczaćstronę do najbliższego meczetu. Pierwsze wrażnie - dziwnie bo inaczej.Ale ogólnie bardzo przyjemnie, aczkolwiek bardzo zimno. Agadir to przede wszystkim 10 kilometrów piaszczystych plaż, które są naprawdę szerokie, piękne i gorące! W godzinach od 10 do 17, ciężko było spokojnie iść do oceanu, czasem po prostu tuchtaliśmy heh lub szliśmy w butach heh Rónolegle do plaży ciągnie sie szeroki deptak nazywany bulwarem Muhammada V. Na wzgórzu Agadiru Kazbah, wznosiło się kiedyś stare miasto - medyna. Jednaktrzesienie ziemi nocą 29 lutego 1960 roku, trwające zaledwie 15 sekund, zostały tylko ruiny.Zginęło 15 tysięcy ludzi, a 20 tysięcy stracilo dach nad głową. Po tym tragicznym wydarzeniu miasto odbudowane zostało prawie w całości. Wielki napis na wzgórzu po arabsku " Bóg, Król, Ojczyzna", króluje nad miastem.W Agadirze warto przede wszystkim nacieszyc się oceanem, leniuchowaniem na plaży. My wybraliśmy się nie tylko na niejeden spacer nad ocean, ale również w środku miasta jest ogród z ptakami, 2 suki - targi. Warto zobaczyć pałac Muhammada VI, ale tylko z ulicy, gdyż strzeżony jest bardzo przez strażników.Pojechaliśmy również na wzgórze Kazbah, skąd rozciąga sie przepiękny widok na cały Agadir. Heh nawet tam można napotkać wielbłądy i ich panów, którzy z pewnością zaoferują przejażdżkę, niestety po asfalcie:( troszkę szkoda było mi tych cierpliwych wielbładów.
Wybraliśmy sie rownież do portu w Agadirze, który jest jednym z największych portem połowu sardynek na świecie. To było jedyne miejsce gdzie zrobiło mi się szkoda naprawde wychudzonych rybaków.Starymi kutrami wywpływają w ocean, zardzewiałych samochodów zdarza się używać do transportu,kilogramy noszonych skrzynek z sardynkami w słońcu, Próbują sprzedać wszystko co złowili. Dla nich to jedyne źródło utrzymania.A z drugiej strony my turyści, z aparatami, kamerami, ciekawi inności widać było że nieczuli się z tym dobrze. Zresztą sami zobaczcie i oceńcie. Byłam nie jedyną osobą, której po prostu stanęły łzy w oczach.
Warto pamiętać, że Marokańczycy próbują zarobić na prawie wszystkim.W końcu to z turystyki się utrzymują w dużej mierze. Dlatego wartomieć kilka drobnych dirhamów w kieszeni. Często nawet za pstryknięcie zdjeciażyczą sobie pieniążków. Każdy przejazd taksówką, oprócz normalnej opłaty będa oczekiwali na napiwek:) Na każdym kroku próbują coś sprzedać, od wycieczek ( które warto dodać są cenowo konkurencyjne dla tych, które oferowane są w hotelach), poprzez biżuterię, lampy ze skóry wielbłąda, obrazy, ozdoby na ścianę, ciuchy do przypraw, owoców. Dosłownie wszystko, często sami zaczepiają i trudno uniknąć pogawędki. W taki sposób kupiliśmy sobie lampę ze skóry wielbłąda, bo prostu trudno było przejść kolejny raz wracając z posiłku obok straganu. Potem mieliśmy spokój, i do końca pobytu wołali do nas ''Dzień dobry. Jak się masz?'' hehWażna rzacz trzeba się targować, zawsze cena jest bardzo zawyżona na początku. Dla Marokańczyków moment targowania sie o cenę to jak rytuał, i mogą uznać za obrazę gdy wyciągniemy od razu pierwszą kwotę ! Również dzięki napotkanym mieszkańcom Agadiru wybraliśmy się za miasto na przejażdżkęwielbłądem. Prawie godzina na grzbiecie była niesamowitym przeżyciem.
Kolejnym punktem podróży była wyprawa do wodospadów Immouzer. Jednak w drodze do nich trzeba przejechać przez Rajską Dolinę, która zachwyca na każdym metrze. Wyschnięte koryta rzek, plantacje palm daktylowych, małe sklepiki z marokańską ceramiką, z napisami Happy New Year 2010. Przejeżdzaliśmy przez małe wioski. W jednej z nich w górach zatrzymaliśmy się na degustację miodu o różnych smakach . Miód dla rodziny, która nas przyjęła to jedyne źródło dochodu. Tradycja przekazywana od pokoleń, więc dzieci nie wysyła się nawet do szkoły. Już od najmłodszych lat uczą się kunsztu przyrządzania miodu! I rzeczywiście obsługiwał nas ojciec z synem około 9 lat. Zakupiliśmy słoiczek miodu z kaktusa w cenie 10 euro - pyszny!
I wreszcie wysiadamy z busika. W tle widac wodospady Immouzer, a właściwie to pomarańczowawe skały i strumyk z nich spadający. Czerwiec nie jest dobrym miesiącem na zachwyt wodospadem. Luty, marzec - tak:)Co ciekawe zanim dotarliśmy do wodospadów musieliśmy przejść wzdłuż straganów z przeróżnymi pamiątkami. Nie sposób było odmówić i kolejny raz zakupiliśmy prezent dla teścia, marokański nóż:) Ceny nie były wygórowane. Krajobraz zachwyca, słychać szum wody. Ale i tam czekała na nas niespodzianka, której bysmy się nie spodziewali! Gdy tylko podeszliśmy pod wodospad, zwrócił swoją uwagę starszy człowiek, tylko w niebieskich spodenkach, wymachując rękami próbował nam coś przekazać. I zniknał...chwilę póżniej patrzymy, a on stoi na szczycie gdzieś na 1/4 wysokośći wodospadów, macha rękami, klaszcze w dłonie..nam zaparło dech w piersiach.. patrzymy, a on krzyknął jakieś słowo i skoczył, leci i zniknął kolejny raz tym razem w skałach, które były na dnie. Nie ma go, widzimy uśmiech przewodniczki, nie rozumiemy dlaczego, i nagle..wyszedł, uśmiechnięty, mokry, chwycił mokrymi rekami nasz aparat, wyskoczył na skałę i zrobil nam zdjęcie;) heh my lekko przerażeni, próbowaliśmy sie uśmiechać heh tak, a wszystko by zarobic grosza, dobrze, że mieliśmy drobne w kieszeni. Gdy tylko nasza grupa chciała udać sie w drogę powrotną do busika, zanim opuściliśmy przepiekne miejsce, musieliśmy zapłacić również, gdyż ręce już były wystawione, a i przejście zagrodzone przez ludzi, którzy nie wiadomo skąd sie wzięli:) ale widoki był rewelacyjne było warto:)
Do Marakeszu z Agadiru wyjeżdżmy z samego rana. To był dzień, gdy nastąpiło otwarcie autostrady Agadir-Marrakesz. Ale jeszcze z rana jedziemy dłuższa trasą. Marrakesz to najbardziej znane miasto w Maroku położone na wysokości 465 m.n.p.m na przedgórzu Atlasu Wysokiego. Często nazywane ''czerwonym miastem'', a i rzeczywiście kolor czerwony, piaskowy króluje na budynkach. Zwiedzanie zaczęliśmy od ogrodów Majorelle Yves Saint Laurent'a zaprojektowany przez francuskiego artystę Jaques Majorelle w latach 1920, 1930, kiedy to Maroko było jeszcze pod protektoratem Francji. Ogród został przeznaczony na zwiedzanie dopiero w 1947 roku, a od 1980 roku właścicielem został Yves Saint-Laurent i Pierre Berge partner YSL. Yves Saint Laurent zmarł w 2008 roku a jego prochy zostały rozsypane właśnie w tym ogrodzie. Mnóstwo kaktusów, palm i wiele innych eksponatów sprowadzonych było z całego świata.Wstęp to 2 euro.Marrakesz to miasto gdzie żyje ponad 2,5 miliona ludzi. Medyna Marrakeszu w 1985 roku została wpisana w listę światowego dziedzictwa UNESCO. Plac Dżamma- al Fina był w miarę spokojny, ale nie cichy. Rozstawieni gdzie niegdzie pod parasolami zaklinacze węży, nawoływania na modlitwę do meczetu, sprawiły wrażenia miejsca gdzie ciągle coś się dzieje. Po prawie 2 godzinnym pobycie w suku, siedzieliśmy na tarasie restauracji, pijąc wodę, podziwiając plac z góry. Warto pamiętać by pić wodę tylko butelkowaną. Pyszne są soki z pomarańczy, które można kupić na placu - 2 dirhamy. Przyrządzane na świeżo, przestrzegano nas by nie brać ich z lodem, by nie nabawić się problemów żoładkowych.Widzieliśmy meczet Kutubijja, jest dobrym punktem orientacyjnym Marrakeszu, liczy około 70 m wysokości. Otoczony jest gajem palmowym.Zwiedzaliśmy również pałac Bahia wybudowany w XIX wieku przez Si Moussa. Mieliśmy również czas my spróbować marokańskiego tażinu. Pyszne. Kurczak, warzywa, przyprawy i kuskus. Na deser ciastka i oczywiście marokańska herbata, podawana z miętą i cukrem. Im więcej cukru tym bardziej gospodarz się cieszy z Twojej obecności. Smaczna, choć nie każdy będzie jej fanem, aha i najważniejsze trzeba wybić do końca by nie obrazić gospodarza:) Marrakesz to niepowtarzalne miasto. Szkoda, że nie mieliśmy okazji poczuć magii w nocy tego miasta.Do Agadiru wracaliśmy już autostradą, podziwiając zachód słońca i drezmią
Kolejnego dnia wybraliśmy sie na wycieczkę jeepami w doline Massa. Nie daleko od Agadiru. Co zwiedziliśmy?Byliśmy na plantacji bananów, na pustyni, nad zbiornikiem retencyjnym. Przejeżdzaliśmy przez kawałek trasy Paryż - Dakar. I na koniec wyprawy dotarliśmy nad ocean, gdzie atrakcją są domki rybaków w skałach. Poniżej kilka zdjęć:)A przy okazji krajobrazów Antyatlasu, i zdjęć ze zbiornikiem retencyjnym chciałabym zwrócić uwagę na drzewka arganowe, których jest mnóstwo na tychże fotkach.Bowiem.. Złoto Maroka - to właśnie argan.Mnie osobiście niezwykle spodobały sie drzewka agranowe i historia z nimi zwiazana.Jak sie obecnie szacuje drzewek arganowych w Maroku jest około 20 milionówna obszarze 800 tysięcy hektarow. Występuja tylko na południu Maroka, w rejonie Sus, pomiędzy As-Sawirąa Agadirem. Drzewka osiągaja wysokość 8-10 metrów, korzenie do 30 metrów.Drzewko owocuje średnio 150- 200 lat!Pierwsze owoce pojawiają sie po 50 latach.Pień argani jest poskręcany i to on pozwala iż kózki berberyjskie wspinają sie na nie by zjadać liście i owoce. Owoce są żółte, przypominją śliwkę.Wewnątrz są pestki, a w nich nasiona, mniejsze od ziaren słonecznika i to one zawieraje olej.Wszystkie owoce, które spadły pod drzewo sa zbierane przez kobiety tylko w lipcu i sierpniu. Z tych owoców wytwarzany jest olejek arganowy - złoto Maroka.Niesamowicie pracochłonne, do jednego lita potrzebne jest 30 kg nasion!!! i 24 godziny pracy- nasiona są miażdżone ręcznie! Zastosowania w kosmetyce, robi sie olejki, kremy, można pomóc sobie w walce ze zmarszczkami, wzmacnia paznokcie, włosy.Lecz olej organowy ze wzgledu na duże zawartości wit. E i nienasyconych kwasówtłuszczowych ma zastosowanie lecznicze - m.in. poprawia odporność,poprawia krążenie, obniża ciśnienie, łagodzi bóle stawowe czy też zachamowuje procesy starzenia. Olejek ma kolor pomarańczowy.
I czas pożegnać Czarny Ląd..z perspektywy czasu chętnie wróciłabym do Maroka raz jeszcze.
I kilka zdjęć gdzieś tam w górze:)
Pozdrawiam i dziękuję jeśli dotarłeś do końca:)
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
interesująca podróż poślubna
-
fakt za drugim razem do maroka trzeba przygotowac plan
-
Oglądam,czytam i jakbym znowu tam był.Pozdrawiam
-
Dziękuję ślicznie:) na pewno zajrzę do Twoich relacji:)
-
Hm..... dobra podróż do czytania w rocznicę pobytu w Maroku...... Zapraszam do moich podróży po Maroku. Też planujemy tam wrócić, ale tym razem bez biura podróży.
-
Cieszę się i dziękuję za zainteresowanie:)
Maroko jest godne polecenia:)
Pozdrawiam -
Obejrzałem z ciekawością: Maroko wciąż przede mną.Pozdrawiam
-
Dziękuję:) Rzeczywiście Maroko mnie urzekło pod każdym względem, łącznie z przepyszną kuchnią. Chętnie zobaczę Twoją relację, już jestem ciekawa.
Co do punktów, miałam raczej w zamyśle przejrzystość opisu podróży. Jeśli nie był to dobry pomysł, z góry wszystkich przepraszam:)
Pozdrawiam:) -
Gratuluje pieknej podrozy jak i rownie ciekawej relacji. Widze, ze Maroko uderzylo Cie swoja egzotyka :-) Z reszta chyba kazdego. Ja tez bylem w Maroku w 2010, lecz kilka miesiecy przed Toba a nasze trasy pokryly sie tylko w Marrakeszu, wiec z przyjemnoscia zapoznalem sie jak ten kraj wyglada w innych miejscach.
Domyslam sie, ze to tylko dla sprawdzenia uwagi czytajacego do swojej relacji wstawilas kilka powtarzajacych sie punktow :-)
Pozdrowienia :-)