Podróż Urlopowe wędrówki
Tegoroczny urlop rozpoczęliśmy już w czwartkowy wieczór na początku sierpnia, meldując się na promie STANA LINE. Wybraliśmy ofertę jeden dzień w Karlskronie. Pogoda dopisała i nawet deszcz nie padał.
Więcej w : http://kolumber.pl/g/143557-Steną%20do%20Karlskrony
Potem krótki wypad do Warszawy. Spacer alejkami Łazienek. Na dowód że świat jest mały podam przykład. W łazienkach spotkałam gdańskiego pilota wycieczek z którym w ubiegłym roku zwiedzałam Bawarię. Drugiego dnia odwiedziłam boczne uliczki i podwórka w okolicy warszawskiej starówki. Zjadłam porcję lodów i wsiadłam do pociągu goszcząc w nim w sierpniu 6 godzin bo teraz już 8 godzin. Kiedyś podróż do stolicy zajmowała około 3 i pół godz.
Dalszą część urlopu zamierzaliśmy spędzić na Kaszubach. Pogoda troszkę nam przesunęła wyjazd, ale ostatecznie pojechaliśmy. Auto zapakowane, bo sprzętu wędkarskiego sporo i ruszyliśmy nad jezioro Kłączno do miejscowości Przewóz w powiecie bytowskim. Do 1934 roku wioska nosiła nazwę Pschywors którą to Niemcy przemianowali na Adolfsheide. Do 1945 roku miejscowość leżała w granicach III Rzeszy. Miejsce cudowne. Okolica pełna lasów obfitych o tej porze w grzyby i wrzosy a latem w jagody.
W miejscowym sklepie zaopatrywaliśmy się w miód, mleko, śmietanę, masło i twaróg. Z lasu przynosiliśmy naprawdę spore ilości kurek i pojedyncze ilości innych grzybów. Jezioro dostarczało rybek. Pogoda dostarczała nam słonka, chmur które lubię na zdjęciach, chmur deszczowo- burzowych których wolałabym nie wiedzieć tego lata, pięknych zachodów i mglistych poranków.
Na kilka godzin wyskoczyliśmy do Bytowa. Czasu mieliśmy bardzo mało. Zwiedziliśmy zamek gotycki pochodzący z XIV wieku usytuowany na wzgórzu. Troszkę danych: zamek usytuowany jest na prostokącie o wymiarach 70 x 50metrów, 3 metrowe fundamenty, zużyto 1 milion cegieł i 12 tysięcy metrów sześciennych polnych kamiennych. W czasach książęcych zamek pełnił rolę letniej rezydencji książęcej. W chwili obecnej zamek tętni życiem, znajduje się w nim hotel i restauracja. We wschodnim skrzydle znajduję się biblioteka. W północnej części ma siedzibę Kaszubsko-Pomorskie Bractwo Rycerzy Zamku Bytowskiego. Mieści się Muzeum Zachodniokaszubskie. Po II wojnie światowej ważyły się losy zamku gdyż był uważany za symbol germańskiego panowania i chciano go rozebrać. Cegła miała posłużyć do odbudowy stolicy. Podobno budowla była zbyt solidna a cegła nie odpowiednia i zrezygnowano z pomysłu.
Kościół św. Katarzyny pochodzi z lat 1847-1854, zbudowany wg projektu Schindlera, na wzór kościoła św. Mateusza w Berlinie. Jest typowym przykładem trójnawowego kościoła halowego. Do 1945 roku funkcjonował jako kościół ewangelicki św. Elżbiety (niem. Elisabethkirche), po II wojnie światowej, z braku swojego, przejęli go katolicy. W kościele znajdują się organy z 1854 r. oraz dwa dzwony z lat 1820-1821, pochodzące z fundacji króla Fryderyka Wilhelma III.
W Przewozie w 1978 roku powstał tartak dający zatrudnienie okolicznym mieszkańcom. Prawdopodobnie są to pozostałości po tartaku. Niesamowita atmosfera, wiatr hula, ściany trzeszczą, podłoga skrzypi...............
W chwili obecnej rolnicy utrzymują się z rolnictwa, zbiorów runa leśnego, rent i emerytur. Obecnie mieszkańcy myślą o założeniu agroturystyki.
Kilka kilometrów od Przewozu znajduje się prześliczna wieś Sominy która powstała w roku 1313 i była zamieszkała przez Luteran. W latach 1755-57 we wsi wybudowano drewniany zbór luterański w którym obecnie mieści się kościół Matki Boskiej Królowej Polski. Msze św. Odprawiane są w niedziele (w sezonie 2 msze a po sezonie 1 msza). Nie miałam możliwości wejścia do wnętrz świątyni ale i widok z zewnątrz robi wrażenie. Obok kościoła znajduje się stary drewniany budynek prawdopodobnie zamieszkały. Nieopodal znajduję się zabytkowa zagroda „Dom owczarza wraz z owczarnią” z połowy XIX wieku. Sominy posiadają starą drewnianą szkołę która w chwili obecnej przechodziła gruntowny remont. Prawdopodobnie Dom owczarza ma być przeniesiony w pobliże szkoły.
Sominy to miejscowość letniskowa położona nad jeziorem Somińskim z polami biwakowymi, ośrodkami wczasowymi. W okolicy jest więcej jezior: J. Dywańskie, Kruszyńskie, Skoczewskie. We wiosce znajduje się stadnina koni co zapewne przyciągnie wielu turystów.
Wszystko było. Jednego co brakowało to slonka, które trzeba było łapać pomiędzy chmurami lub czekać gdy woda w chmurach sie skończy i przestanie padać. Gdy padało rozpalaliśmy ogień w kominku, na stole stawialismy naleweczkę z wiśni i robiło się przyjemniej.
Teraz pozostało mi czekać do następnego urlopu. Ja mam to szczęście i z niecierpliwością czekam do piątku, Jadę szukać slonka. Trzymajcie kciuki za udaną podróż :)
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Piękny albumik z udanego, jak myślę, urlopu.
-
świetny pomysł :)
-
...wiadomo, po co są urlopy ... :-) ...
-
Bardzo fajny urlop :-). A ja "zazdraszczam" najbardziej tego lasu z grzybami, pontoniku z rybkami, tej ciszy o poranku, tej naleweczki wieczorkiem... ;-)). Pozdrawiam
-
no to powłóczyłaś się trochę po kraju, ciekawa podróż, pozdrawiam
-
trzymamy kciuki, udanej podróży
-
fajne wakacje i dużo zwiedziłaś.
-
Krysiu, to az tyle urlopu mialas? :-)