Wracając z pewnej wyprawy, widząc drogowskazy kierujące do Szegedu, wpadliśmy na pomysł, aby odwiedzić to miasto. Daliśmy sobie tylko godzinę, jako że nasz powrót łącznie miał trwać dobę, a byliśmy mniej więcej dopiero w połowie drogi.
Wiedzieliśmy, że miasto Szeged / Segedyn jest warte odwiedzenia. Kusiła bogata historia i niebanalna architektura. Dzień był gorący (wyświetlacz w centrum miasta wskazywał 44 stopnie Celsjusza). Napisy w języku dalekim od indoeuropejskich dialektów – niezrozumiałe. Wymóg zakupienia (w lokalnej walucie) kwitów parkomatowych skłonił nas do ‘zaczepienia’ przypadkowego człowieka – jak się okazało, przedstawiciela niemieckiej mniejszości narodowej. :) Człowiek ten ‘podholował’ nas do bankomatu i miejsca zakupu kart parkomatowych. Był tak zaaferowany swoją misją, że zapomniał o zaciągnięciu w swoim samochodzie odpowiedniego hamulca. :) Wysiadł, aby dokładnie wskazać drogę. W tym czasie jego srebrzystobiałe autko zaczęło zjeżdżać w stronę środka ulicy. I o ile stosunkowo łatwo było go prosić o pomoc w kwestii pieniężno-parkingowej, o tyle powiedzenie po niemiecku: „Proszę pana, samochód zjeżdża w stronę rowerzysty, trzeba zatrzymać auto!!! Szybko!!!” było po prostu niemożliwe, skoro nie zna się jego ojczystego języka. :) Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. :)
Segedyńskie zdjęcia robione były aparatem z wyładowanymi bateriami. :) Na zmianę wkładane i wyciągane z aparatu, zaklinane z chuchaniem i bez ("no, zrób jeszcze jedno, no!") zdołały obronić markę, by po godzinie paść ostatecznie. :)
Niestety, brak tu fotografii uniwersytetu z licznymi popiersiami znanych ludzi, jak Bartok czy Liszt, ogromnej ilości rzeźb różnorakich wodzów, królów, artystów i in., urokliwych ulic i kościołów... Brak nieziemskiej urody budynku filharmonii czy też opery lub tp.; brak zdjęcia teatru dla dzieci; brak fotografii z fontanną, w której woda wprawiana była w ruch do taktu muzyki neoklasycystycznej, słyszanej z głośnika... Na szczęście te 'braki' są zdjęte innym aparatem i Powsinoga ma je w domu do wglądu. Tu jest tylko namiastka, ale może kogoś zainspiruje do wypadu na południe madziarskiego kraju.
Podsumuję tę godzinę w Segedynie tak: warto było; szkoda, że tak krótko.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Ale widać, że nawet na godzinę warto było się tu zatrzymać.
-
Bardzo mnie zaciekawiłaś Segedynem 0i fajnie, że przypominałaś polski egzonim :-) O tym, że chciałbym zobaczyć to miasto upewniło mnie zdjęcie synagogi, projektu Marcella Komora i Dezső Jakaba, śladami dział których chętnie podążam :-)
-
Nic dodać , nic ująć. Podróż ciekawa i fascynująca. Pozdrawiam.
-
:))
-
o ile były zapasowe baterie :)
-
...rozumiem, że i miejsca, z podróży do których wracaliście przez Szeged, też zostaną udostępnione kolumberowemu kolektywowi do wglądu celem zapoznania się...
-
...a po przeczytaniu opisu dramatu robienia zdjęć nie mogę wykluczyć, że wielu kolumberowiczów zostanie zainspirowanych do wypadu na południe Polski celem dokonania w domu Powsinóżki wglądu w uroki południa kraju bratanków!