Podróż Prowansja 2009 - W poszukiwaniu lawendy
Plan był taki mamy 6 dni żeby pojechać i zobaczyć pola lawendowe w Prowansji. Tylko gdzie? Intensywne szukanie w sieci i wertowanie przewodników nie dało jednoznacznej odpowiedzi. Zdaliśmy się zatem na los.
Pierwszy przystanek region Drome i średniowieczne miasteczko Crest. Wjeżdżając do miasta przez most na rzece Drome od razu rzuca się w oczy średniowieczna ponad 50 m. wieża strażnicza. To pozostałość po XII wiecznym zamku. Aby się tam dostać musieliśmy pokonać wiele schodów i zagłębić się wiele zaułków tego trochę zapuszczonego średniowiecznego miasteczka. Warto zwiedzić ten zabytek, chociażby dla pięknych widoków z tarasu wieży. Ale same zwiedzanie dobrze zachowanych wnętrz może dostarczyć wiele wrażeń. Można poczuć się jak w zamku duchów w wesołym miasteczku. W każdym pomieszczeniu z głośników wydobywają się jakieś dźwięki, a to nastrojowa muzyka, a to skrzypienie otwieranych drzwi, a to odgłos prac kowalskich a wszystko w cenie 6 euro.
Jest sobota 20 czerwca święto muzyki. W całym mieście widać przygotowania do wielkiej fety. Przed ratuszem na estradzie występuje zespół jazzowy, na krzesełkach siedzą już pierwsi słuchacze. W parku w amfiteatrze ćwiczy chór. Ale jest jeszcze młoda godzina więc ruszamy dalej.
Zafascynowała nas nazwa następnej mieściny Mirabel-et-Blacons. Mirabel dzieli się na dwie części nowa, położona w dole nad rzeka Drome i starą położoną na wzgórzu. Vieux Ville Mirabel-et-Blacons to właściwie opuszczona osada. Więcej tam ruin niż zamieszkałych domów. Większość murów ma tabliczkę na sprzedaż, ale pojawili się też chętni którzy kupili takie mury i odrestaurowali domy zachowując kamienny charakter wioski. Jak ktoś lubi senną mieścinę bez sklepów, ma grosz na wydanie to polecam, widoki piękne.
Ze wzgórza zobaczyliśmy coś fioletowego. Lawenda krzyknęliśmy. A więc udało się, kwitnie. Chociaż oficjalnie się mówi, żeby zobaczyć kwitnącą lawendę należy pojawić się w Prowansji od połowy czerwca do połowy września. Ale wszystko zależy od pogody i części Prowansji. W Drome jak się okazało lawenda dopiero zaczęła nieśmiało kwitnąć.
Region Drome słynie także z wina musującego Clairette de Die. Zatem przystanek winnica i degustacja. Po drodze do miejscowości Die można spotkać ich wiele.
Czas zatrzymać się na nocleg . Udało nam się znaleźć pokój w chambre d'hotel (coś w stylu naszego gospodarstwa agroturystycznego) w Starym Młynie w miejscowości Pontaix oddalonym parę kilometrów od Die.
Wieś jest mała ale urokliwa, kamienne domy i parę wąskich uliczek, na pobliskim wzgórzu widać ruiny zamku, w dole płynie rzeka Drome a wokół szczyty górskie. Mieliśmy szczęście bo sezon się jeszcze nie zaczął. Nasza gospodyni opowiada, że najwięcej osób przyjeżdża w sierpniu, głównie, żeby pochodzić po okolicznych górach.
Czas wyruszyć na święto muzyki. W naszej małej osadzie nie ma żadnej imprezy, jedziemy zatem do Die. Trafiamy na jakiś pokaz futurystyczny maszyn i pań ustawionych na metalowych konstrukcjach wyginających się w takt muzyki. Całkiem niezłe. W pobliskich barach słychać rozkręcające się kapele. Siadamy na rynku, gdzie gra lokalny zespół. Nieźle rozgrzewa publikę, ale śpiewanie po angielsku z akcentem francuskim gorzej mu wychodzi, nie da się zrozumieć słów.
Die jest średniowiecznym miastem, którego pozostałości widać w murach obronnych wbudowanych w domostwa i starej bramy. Nie ma wiele zabytków, ale można się w nim zatrzymać na chwilę.
Oprócz Świeta Muzyki w ten weekend odbywa się wielka feta w Die - święto pasterzy i wyprowadzenie owiec na górskie pastwiska. Nie zdarzyliśmy na początek imprezy i nie poszliśwy wraz z pasterzami za kierdlem owiec, ale samochodem dogoniliśmy ich na przełęczy.
Przystanek w małej zapomnianej wioski Saint-Benoit-en-Diois. Stare kamienne domki, zamknięte na głucho. Pewnie większość z nich to wakacyjne kwatery.
Słońce kryło się już za górami, gdy zauważyliśmy tabliczkę Chambre d’hotel. Parę chałup i chyba z dwie zamieszkałe to mieścina Volvet. Fajnie tam było. Mili gospodarze. Dostaliśmy przepyszne duże śniadanie. Przy kawie rozmyślamy co dalej. Wokół pola lawendowe, ale lawenda jeszcze nie kwitnie. Nie dane jest nam zobaczyć dziko kwitnącą lawendę trzeba się udać bardziej na południe. Gdzieś w internecie znaleźliśmy mapę szlaków lawendowych i ze wspomaganiem przewodnika postanowiliśmy jechać w kierunku Valensole. Bo jak napisali są tam największe uprawy lawendy.
Ale po drodze zatrzymaliśmy się w paru miejscach.
Pod ogromną skałą umiejscowiła się kolejna wioska. Widzieliśmy aż jednego mieszkańca i dwa psy. Gdzieś w oddali było słychać muzykę, znaczy ktoś jeszcze tu mieszka.
Sisteron, miasto do którego chciałam pojechać od momentu gdy zobaczyłam zdjęcie twierdzy na ogromnej skale w albumie o Prowansji.
Wysiadamy z samochody żar z nieba wtapia nas w asfalt. Podobno jest tu 300 słonecznych dni w roku. Wąskimi uliczkami wpinamy się na twierdzę. Dopiero stąd widać dlaczego miasto nazwane jest bramą Prowansji. Położone jest w szczelinie między dwoma grzbietami górskimi. Z twierdzy widać też doskonale miejsce, w którym łączą się rzeki Buech i Sasse z rzeką Durance. A jaki piękny widok na dolinę.
Jadąc autostradą z oddali widać już skały to Les Mees. Jedna z największych osobliwości geologicznych Prowansji. Osiągające do 100 m wysokości skalne iglice. Wg legendy to mnisi z góry Lure, którzy zostali zamienieni w skały przez pustelnika św. Donata bo zagustowali w pięknych mauretańskich niewolnicach należących do jednego z okolicznych panów.
Skały są naprawdę piękne, ale najlepiej podziwiać je z oddali. Nie da się do nich podejść są zagrodzone.
Wreszcie są. Jak okiem sięgnąć ogromne pola kwitnącej lawendy i lawendyny. Dla niewtajemniczonych lawenda jest bardziej fioletowa i ma intensywniejszy zapach. Produkuje się z niej głównie perfumy i kosmetyki. Lawendyna jest jej wyblakłą wersją. Robi się z niej głównie mydła
W sklepikach przy plantacjach można zakupić różniaste specyfiki z lawendy i lawendyny m.in. olejek lawendowy odstraszający mole i komary, czy pyszny miód lawendowy. Osoby wrażliwe na zapachy powinny raczej omijać takie miejsca, dłuższy pobyt w takim sklepiku może spowodować niezłą migrenę.
Ale widoki przyciągnęły nas też na drugą stronę jeziora. Miasteczko Moustiers-Ste-Marie jest kolejnym miastem „bramą” na naszej trasie – to zachodnie wejście do wąwozu Verdon. To także kolejne miejsce z legendą. Nad parowem zawieszony jest żelazny łańcuch z pięcioramienną gwiazdą. Legenda głosi, że zawiesił go w XIII w. Baron Blacas w podzięce za cudowne ocalenie z niewoli w czasie siódmej krucjaty.
Piękne miasteczko swoim położeniem i magią przyciąga wiele turystów. Trudno znaleźć wolny stolik w jednej z restauracji nad potokiem Rioul. A po dobrym posiłku warto się wspiąć do kaplicy Notce-Dame-de-Beauvoir i popatrzeć na piękne widoki.Jak ktoś ma więcej czasu polecam objazd wąwozu na około samochodem. Przejście się jednym ze szlaków pieszych po wąwozie jest też nie lada przeżyciem. Można wspinać się po drabinkach, poskakać po kamieniach. Tak zrobiliśmy parę lat temu, teraz popływaliśmy tylko rowerkiem.
Pojechaliśmy w drugie sprawdzone już miejsce, gdzie także można pochodzić wśród kolorowych skał- Roussillon. Tu też się zmieniło. Pierwszy raz byliśmy tu siedem lat temu. Teraz niestety zrobili bardzo cywilizowany park. Można było chodzić tylko po wyznaczonych trasach, zbudowano mostki i schodki, nie można było podchodzić do skał. I jakby teren do oglądania się skurczył.
Warto powłóczyć się także po miasteczku, które ściany domów są w kolorze ochry. Pięknie miasteczko wygląda o zachodzie słońca i turystów jakby mniej.
Na koniec krótka wizyta w stolicy Prowansji. To był niestety szybki galop po starówce. Miasto jest piękne, gwarne. Jak przystało na miasto uniwersyteckie pełne młodych ludzi, którzy przesiadywali w licznych kawiarniach i na skwerach. Na większości starych budynków jest płaskorzeźba z jakimś świątkiem. No i jak na miasto, który nosi nazwę "miasta 1000 fontann" co chwila na nie wpadamy. Może kiedyś uda mi się, jeszcze wpaść tu na dłużej, bo miasto jest naprawdę urokliwe.
A na razie czas nas goni jutro odpływamy na Korsykę, ale to już inna opowieść.Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Bardzo fajna galeria i podróż. Może przydałoby się ciut więcej informacji o pokazywanych na zdjęciach miasteczkach i obiektach, ale i tak jest super. Pozdrawiam.
-
Super!!!! Jeszcze tu zajrzę:)
-
może z deka za dużo i za nudno ;((( jakby była setka wybranych zdjęć, bez dubli to byłaby jedna z ciekawszych fotorelacji na portalu, a tak przytłacza ilością ;)
Cieszę się, że mogłam odbyć tę podróż. Znalazłam tu wiele wskazówek do planowanej wyprawy do Prowansji. Dzięki.