Podróż Irlandia zielona

Ennis: opactwo, hostel i puby 2006-06-17

Ślimole i pierwszy atak irlandzkiej pogody 2006-06-18

Cliffs of Moher 2006-06-19
Właściwym celem wyprawy była mała wioska o nazwie Doolin. Po drodze z Lehinch obejrzeliśmy jeszcze absolutnie imponujący cud natury, jakim są Cliffs of Moher - wysokie, pionowe ściany, schodzące do samego oceanu. Dojechaliśmy tam autobusem, i tak samo autobusem stamtąd wyruszyliśmy do Doolin.

Doolin 2006-06-19
Samo Doolin jest przeurocze. Malutka wioska, z fantastycznymi pubami, sklepem z instrumentami muzycznymi i praktycznie niczym więcej. Można stamtąd przejść spacerkiem na skaliste wybrzeże Atlantyku, podziwiać fale roztrzaskujące się z hukiem o brzeg. Wieczorem zaś nie można nie wpaść do pubu, posłuchać muzyków zjeżdżających się tutaj z całej Irlandii (i nie tylko), którzy dają spontaniczne koncerty. Fantastyczne miejsce.

Przejazdem przez deszcz 2006-06-20

Ennis po raz drugi 2006-06-20

Limeryki proszę, taśmowo 2006-06-20

Zamek króla Jana i inne atrakcje 2006-06-21
Następnego dnia, wypoczęci, ruszyliśmy na podbój miasta. Okazało się być w sumie sympatyczne. Kilka ładnych kościołów, urocze uliczki, oraz imponujący zamek króla Jana Bez Ziemi, w którym znajduje się bardzo fajne muzeum. Po raz kolejny w trakcie tej wycieczki żałowaliśmy, że takich muzeów nie ma w Polsce...
Po południu wyprawiliśmy się w dalszą podróż. Celem była znowu nieduża wioska o nazwie Adare. Magda w przewodniku wyczytała, że wieś powstała w wyniku kaprysu jakiegoś lokalnego możnowładcy, który zbudował ją na wzór wsi angielskiej; niestety, obecnie nie jestem w stanie tego potwierdzić (wikipedia milczy na ten temat), niemniej skusiło nas to do jej odwiedzenia. Było to wystarczająco blisko do Limerick, a musieliśmy zostać w pobliżu Shannon, bo zbliżał się już termin naszego odlotu. Ale to też osobna historia...

Opactwo na środku pola golfowego 2006-06-22
Do Adare dojechaliśmy na tyle późno, że już nie chciało się nam szukać najtańszego noclegu. Skorzystaliśmy z oferty B&B (bed and breakfast); udało się nam też przechować u miłej pani plecaki przez pół następnego dnia, który poświęciliśmy na zwiedzanie wsi. A było co zwiedzać. Sama wieś jest urocza: nieduże chaty, piękne, gotyckie (lub romańskie, nie znam się ;)) kościoły; na horyzoncie widzieliśmy jeszcze więcej malowniczych ruin. Idąc spacerkiem w ich kierunku zorientowaliśmy się, że jest to pole golfowe. Zrujnowane opactwo było dokładnie na środku lokalnego pola do golfa! Bezbrzeżnie zdumieni spytaliśmy, czy możemy zwiedzić ruiny. Okazało się, że nie ma problemu - trzeba tylko trzymać się wyznaczonych ścieżek dla pieszych, żeby nie dostać piłką golfową w głowę :-) Akurat wtedy wyszło słońce... Było to jedno z najsympatyczniejszych miejsc, jakie wtedy zwiedziliśmy. Na deser, po drodze do Adare, weszliśmy jeszcze do działających klasztorów i obejrzeliśmy uroczy, stary, zarośnięty cmentarzyk.
Potem przestało być fajnie. Tranzytem przez Limerick dojechaliśmy do Shannon, ponieważ nasz samolot odlatywał o 3 nad ranem. Gdy o 23:00 wciąż nie było go na tablicach świetlnych, zaczęliśmy się poważnie niepokoić. I słusznie - 3 nad ranem we czwartek była prawie dobę wcześniej :( Spóźniliśmy się na samolot o 24h!

Ennis po raz trzeci 2006-06-23

Dzień ukradziony 2006-06-23

Wracamy :( 2006-06-23
Po powrocie z Quin do Ennis odebraliśmy plecaki z hostelu i pojechaliśmy znowu do Shannon. Tym razem dotarliśmy na czas ;>
Irlandię opuszczaliśmy z łamiącym się sercem. Pomimo niezbyt udanej pogody, pomimo wpadki ze spóźnieniem się na samolot, wrażenia mieliśmy jak najbardziej pozytywne. Kraina ta przyjęła nas bardzo ciepło, zobaczyliśmy wiele fantastycznych miejsc, poznaliśmy wielu fajnych ludzi (kierowców, którzy wozili nas autostopem) i zwiedziliśmy wiele pięknych zabytków. Od tamtej wycieczki autentycznie pokochałem Irlandię...
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
W UK jeszcze nie byłem; chętnie pozwiedzałbym Szkocję (szczególnie Highlands, destylarnie whisky... :-)). Trzeba się będzie kiedyś wybrać :-)
-
Ja,lecąc kiedys do Irlandii,zadawałem sobie pytanie,czy różni się ona od swej większej sąsiadki.Okazało się ,że niewiele.W zasadzie Irlandia i Wielka Brytania w zabudowie są nie do odróżnienia.