W Wiedniu byłam już niezliczoną ilość razy. Za każdym odkrywam coś nowego. Jednak nigdy nie utożsamiałam tego miasta jako miejsca gdzie zakochani mogą czuć się tak swobodnie. Zdanie swoje zmieniłam 02.04 gdy mój partner poprosił mnie o rękę na jednej z bocznych uliczek parku miejskiego - statdpark. Tym razem postanowiliśmy zwiedzać w innym stylu, bez mapy i na spokojnie. Chcieliśmy, aby to był dzień relaksu, więc zadecydowaliśmy dogadzać sobie na każdym kroku wydając pieniądze i zaglądając do każdego zakamarka tego miasta. Naszym planem było naiwne dziecięce pragnienie odnalezienia budki z kasztanami gdzie moglibyśmy najeść się dowoli tymi smakołykami. Niestety z racji pory roku, plan ten spalił na panewce. Nauczeni doświadczeniami poprzednich wypraw a także problemami z zaparkowaniem w tym mieście, samochód zostawiliśmy w domu. Wyposażeni w dobre, wygodne schłodzone trampki i przewodnik (tak na wszelki wypadek) zaczęliśmy nasze szwędanie od Praterstern. Przypomniało mi to, że gdy byłam mała wszystkie obiekty, które tam się znajdowały wydawały mi się ogromne, także nigdy nie zapomnę spotkania z ogromnym wypchanym gorylem, który obsikał mnie wodą, gdy chciałam zrobić sobie z nim zdjęcie. Tym razem to wesołe miasteczko nie zrobiło  na mnie aż tak wielkiego wrażenia, natomiast stwierdziłam, że to dobre miejsce na spędzedzenia popołudnia z niesfornymi dzieciakami.  Oczywiście jak na prawdziwego turystę zwiedzającego Wiedeń przystało, jako pierwszy obiekt zwiedziliśmy Katedrę św. Szczepana. Konie, które tylko czekają, aby nas gdzieś ponieść na swym grzbiecie może i są przepiękne, ale niemiłosiernie śmierdzą w tym upale, poza tym niezmiennie mam wrażenie, że się bardzo nudzą i marzą o wielkich pastwiskach. Ogromny tłum dodaje temu miejscu uroku, zwłaszcza, gdy przystanie się z boku i rozkoszuje widokiem przelewającego tłumu a także ulicznymi teatrami czy tancerzami, którzy zawsze są w pobliżu katedry. No i oczywiście nasze ulubione miejsce, budka z kiełbaskami i piwkiem tuż nieopodal. To miejsce jest zawsze obowiązkowe w naszym spacerku po Wiedniu. Jesienią można tam dostać nasze ukochane kasztany!  Co kocham w Wiedniu? Poza tym ze mężczyzna mojego życia poprosił mnie tam o rękę, zawsze urzeka mnie ta atmosfera wielkiego, starego przesiąkniętego historią miasta. Lubię chodzić po parku przed Hofburgiem i wyobrażać sobie te wszystkie piękne kobiety w okazałych strojach i niemiłosiernie drogiej biżuterii. Wiedeń zawsze uczy mnie historii i zaskakuje skalą detali na budynkach. Ma też inna stronę, tę nowoczesną i pełną stalowych konstrukcji- Donau City z parkiem, który powstał w 1964 roku z okazji Międzynarodowej Wystawy Ogrodniczej, Donauturum 252 metrową wieżą widokową i UNO City, czyli trzecią siedzibą ONZ.  Do Wiednia wracamy często, nie tylko, dlatego że jest, blisko ale przez klimat tam panujący, dobrą kawę pitą w klimatycznych kawiarenkach i kebab, którym świętowaliśmy zaręczyny.  
  • PRATER
  • Jedna z uliczek Wiednia
  • 2
  • Jedna z uliczek Wiednia
  • Konie przed katedra sw. Szczepana
  • Katedra sw. Szczepana
  • Katedra sw. Szczepana
  • granie na grilu
  • Kolumna Swietej Trojcy
  • Hofburg
  • 20
  • 21
  • 22
  • Motylarnia
  • Pawilon wystawowy secesji
  • 27
  • fontanna Hochstrahlburunnen
  • fontanna Hochstrahlburunnen
  • Stadtpark
  • Stadtpark
  • Stadtpark
  • 33
  • 34
  • Dont worry be happy

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. renata-1
    renata-1 (29.06.2011 14:01)
    tym bardziej będzie co wspominać, gratuluję
  2. ustica
    ustica (27.06.2011 21:54) +1
    Jasne :) takiego okaza nie moglam przepuscic :)
  3. pt.janicki
    pt.janicki (27.06.2011 21:45) +1
    ...powiedziałaś "tak"...?
    ... :-) ...
  4. mj1945
    mj1945 (26.06.2011 20:12)
    Niestety w Wiedniu byłem tylko raz i to przez jeden dzień.Zapraszam do "mojego" Wiednia.
    http://kolumber.pl/g/68875-Samochodem%20z%20Tarnowa%20do%20Duće%20Luka