Czy warto przemierzyć tysiące kilometrów, aby znaleźć się w jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc na świecie, które większości kojarzy się głównie z plażą Waikiki, tańcem Hula i surfingiem? Co jeszcze można zobaczyć, czego posmakować i co poczuć w stanie Aloha? Na te pytania planowaliśmy sobie odpowiedzieć wybierając się w tą podróż. 

 

Budzimy się o 2:30 w nocy. Mimo, że październikowa, chłodna noc nie zachęca do wyjścia, musimy opuścić nasze mieszkanie punktualnie. Czas zlatuje niespodziewanie i kilka minut po godzinie 5:00 niczym „zombie” nawiedzamy warszawskie lotnisko. Przed nami 24 godziny i ponad 13,5 tysiąca kilometrów prowadzących na środek Pacyfiku. Tam właśnie znajdują się Hawaje, „okruchy lądu, rzucone w bezmiar Pacyfiku” - jak je określił Mark Twain - archipelag wysp będących najbardziej wyizolowanym skrawkiem lądu na świecie. Na miejsce naszego pobytu wybraliśmy O’ahu. Jest ona trzecią co do wielkości wyspą Archipelagu Hawajskiego, jedną z najbardziej zaludnionych i najczęściej odwiedzaną.

Lot jest wyczerpujący, a trzy przesiadki nie są pozbawione sytuacji stresowych - zwłaszcza, gdy w Londynie o mały włos nie spóźniamy się na samolot do Los Angeles i zmuszeni jesteśmy do sprintu kilometrowymi korytarzami lotniska Heathrow do odpowiedniego terminala. Dla odmiany w Los Angeles mamy dużo czasu na „koczowanie”, co generalnie do relaksujących nie należy. Pod koniec przelotu na trasie Los Angeles – Honolulu otrzymujemy jednak nagrodę w postaci możliwości podziwiania z okien samolotu wieczornej panoramy stolicy stanu Hawaje.

Po wyjściu z lotniska, udajemy się do naszego hotelu położonego przy słynnej plaży Waikiki. Wieczór spędzamy odpoczywając na „lanai” - tak nazywa się tutaj balkony - i słuchając niezwykle donośnego, cudownego szumu fal oraz dźwięków hawajskiej muzyki dochodzącej z pobliskich lokali. Pomimo późnej pory na zewnątrz panuje bardzo przyjemna pogoda, co stanowi jakże miłą odmianę od zimnej i deszczowej jesieni w Polsce. Gdy emocje po podróży wreszcie opadają, niepostrzeżenie odpływamy daleko na sam środek Pacyfiku. 

Na śniadanie wybieramy się do lokalu o nazwie Hula Grill. Posiłek stawia nas na nogi i okazuje się prawdziwą rozkoszą. Delektuję się słodką, dojrzałą papają i soczystym ananasem (wreszcie wiem, jak powinny smakować te owoce), świeżym sokiem oraz wyśmienitą hawajską kawą Kona o głębokim, aromatycznym smaku.

Idziemy zapoznać się z okolicą. Pogoda jest w sam raz, a przelotny deszcz, który nam towarzyszy sprawia, że jest rześko i przyjemnie. Hawajczycy mawiają, że to nie jest deszcz tylko „liquid sunshine”. Zwrotnikowy klimat na Hawajach jest przyjemny przez cały rok i charakteryzuje się optymalną wilgotnością, która w połączeniu z rześką bryzą sprawia, że jest określany jako najzdrowszy na świecie. Krótkotrwałe deszcze, które co rusz ustępują miejsca wszechobecnemu słońcu sprawiają, że na niebie często można obserwować tęczę. Na tablicach rejestracyjnych miejscowych samochodów widnieje właśnie symbol tęczy z napisem „Aloha State”. Radosne “Alooooooooo-haaaa!" jest tutaj wszechobecne i rozbrzmiewa przy każdym powitaniu, pożegnaniu, ale także wtedy gdy chcemy wyrazić miłość albo radość.

Waikiki to nie tylko plaża, ale również kolorowa, jednokierunkowa ulica Kalākaua Avenue, wzdłuż której ciągną się wysokie, betonowo-szklane hotele, banki, restauracje i pasaż sklepów z mało swojskimi cenami. Bardziej oryginalnym miejscem na zakupy jest International Market Place z mnóstwem straganów z mniej lub bardziej wartymi uwagi pamiątkami. Mijający nas ludzie są równie różnorodni jak asortyment wspomnianego bazaru. Po ulicy spacerują spieczeni a’la homar amatorzy surfowania oraz mniej opaleni przyjezdni – głównie Amerykanie, Australijczycy i Japończycy.

Przy plaży wita nas pomnik Duke'a Kahanamoku, hawajskiego pływaka, uznawanego za ojca międzynarodowego surfingu, wielokrotnego medalisty Igrzysk Olimpijskich. Duke stoi dumnie trzymając przed sobą wielką deską surfingową, a ręce i szyję udekorowane ma lei - hawajskimi wieńcami z kwiatów. Kolorowe wieńce z kwiatów są obecne wszędzie – powieszone na pomnikach, zawieszone na szyjach tancerek, na pamiątkach, w wystroju hotelowych wnętrz.

Z plaży zaś rozciąga się widok na położony na wschodzie stożek wygasłego wulkanu Diamond Head, który stanowi znane tło dla większości zdjęć i pocztówek z Waikiki. Diamentów nigdy tam nie było, a jedynie kryształki kwarcytu, na które natknęli się w XIX wieku brytyjscy marynarze, ale nazwa “Diamentowa Głowa” pozostała. Ze szczytu krateru położonego 232 m n.p.m można podziwiać panoramę plaży i miasta Honolulu. Na zachodzie zaś widać przede wszystkim rozmaite hotele, wśród których wyróżnia się najbardziej znany, oryginalny Royal Hawaian Hotel - nazywany Różowym Pałacem Pacyfiku. Podążając cały czas wzdłuż plaży w kierunku Diamond Head docieramy od parku Kapiolani, przy którym znajduje sie Honolulu Zoo – największe na Hawajach oraz Waikiki Aquarium – niewielkie, ale z kilkoma wieloma ciekawymi okazami.

Na wodzie kołyszą się pierwsi surferzy czekający na fale, a na plaży pierwsi plażowicze kładą się na piasku albo w cieniu palm na intensywnie zielonym i gęstym trawniku. Ciężko sobie wyobrazić, że kiedyś była tutaj tylko złota plaża i osada rybacka. Dawniej Waikiki było wymarzonym miejscem dla pływaków i surferów, dziś przebywają tutaj głównie mistrzowie w dyscyplinie leniuchowania, a na wodzie kołyszą się amatorzy „bodysurfingu”. Mimo betonu, komercji, samochodów i kipiącego wszędzie handlu dochodzę do wniosku, że to miejsce ma swój urok.

Waikiki nabiera jeszcze bardziej niepowtarzalnego klimatu po zmierzchu. Wzdłuż głównej ulicy zapalane są pochodnie, na drzewach błyszczą małe światełka. W wielu miejscach organizowane są występy hawajskiego tańca Hula. Wśród tłumu turystów znajdujemy skrawek wolnego miejsca i obserwujemy poczynania tancerek i kilkuosobowego zespółu grającego na różnych instrumentach, z których stałym i najważniejszym jest „ukulele” czyli odmiana niewielkiej gitary o czterech strunach. Tancerki są ubrane w liściaste, szerokie spódnice, zaś szyje i czarne włosy mają ozdobione hawajskimi kwiatami. Najbardziej podoba mi się to, że tańczą boso. Wszystko to sprawia, że taniec jest pełen witalności, naturalności i radości. Ruchy tancerek, muzyka i śpiew idealnie ze sobą harmonizują. Taniec hula to zawsze opowieść, która przekazywana jest za pomocą określonych ruchów rąk.

Wieczorem na Waikiki nie sposób się nudzić. Można spacerować, odpoczywać na plaży, słuchać hawajskich rytmów albo udać się do restauracji, aby skosztować miejscowych przysmaków. My postanowiliśmy sprawdzić, jak smakuje tropikalna ryba ‘wahoo’, na którą Hawajczycy mówią ‘Ono’ – co oznacza ‘smaczny’. Podana na liściach szpinaku i polana słodko-kwaśnym sosem okazała się być wybitnie ‘ono’. Całość posiłku zwieńczyliśmy egzotycznym deserem Pineapple Coconut Creme Brulee, co można określić jako górę kremu kokosowo-ananasowego posypaną kakao. Na koniec drink ‘mai tai’, co w języku tahitańskim oznacza „dobry”. Zgadzam się z tym absolutnie, z resztą połączenie rumu, curacao z dodatkiem świeżego soku z pomarańczy i ananasów chyba musi być dobre.

  • Waikiki
  • Royal Hawaiian na plaży Waikiki
  • Drzewo na plaży Waikiki
  • Drzewo na plaży Waikiki
  • Pomnik surfera na plaży Waikiki
  • Waikiki
  • Pomnik na plaży Waikiki
  • Pomnik na plaży Waikiki
  • Pokaz tańca hula
  • Hilton Hawaiian Village
  • Hilton Hawaiian Village
  • Hilton Hawaiian Village
  • Hilton Hawaiian Village
  • Hilton Hawaiian Village
  • Honolulu Akwarium
  • Honolulu Akwarium
  • Honolulu Zoo
  • Honolulu Zoo
  • Honolulu Zoo
  • Honolulu Zoo
  • Honolulu Zoo
  • Honolulu Zoo
  • Honolulu Zoo
  • Honolulu Zoo
  • Honolulu Zoo
  • Honolulu Zoo
  • Honolulu Zoo
  • Honolulu Zoo
  • Honolulu Zoo
  • Honolulu Zoo
  • Honolulu Zoo
  • Honolulu Zoo
  • Honolulu Zoo
  • Waikiki
  • Waikiki
  • Pomnik Duke'a na plaży Waikiki
  • International Market Place
  • Waikiki nocą
  • Zachód słońca nad Waikiki
  • Zachód słońca nad Waikiki

Przewędrowawszy przez Waikiki wzdłuż i wszerz powzięliśmy plan zapoznania się z najciekawszymi zakątkami wyspy O’ahu.

Na początek kierujemy się ku centrum wyspy w celu odwiedzenia plantacji ananasów firmy Dole, gdzie poznajemy szczegóły dotyczące uprawy tych jakże lubianych przez nas owoców. Na miejscu znajduje się ogród, w którym rosną rośliny należące do rodziny ananasowatych tworzące fantazyjne napisy, wzory oraz ogromny labirynt. Ku naszemu zaskoczeniu okazuje się, że ananasy rosną na krzakach, które zasadza się własnoręcznie, a później czeka kilkanaście miesięcy aż pojawią się na nich owoce.

Po wizycie w ananasowym raju docieramy na znajdującą się na północnym wybrzeżu plażę Turtle Beach, na której istnieją duże szanse zobaczenia hawajskich, zielonych żółwi morskich. Plaża ładna, ale niestety żółwie miały ciekawsze zajęcie niż paradowanie przed turystami. Kilka kilometrów dalej znajduje się słynna Sunset Beach, na której fale w czasie zimy dochodzą nawet do kilku metrów, a my mamy akurat szczęście trafić na zawody surfingowe. W odróżnieniu od początkujących amatorów tego sportu szkolących się na Waikiki tutaj jest co podziwiać - zarówno jeśli chodzi o wysportowanych surferów jak i ich umiejętności.

Po drodze zatrzymujemy się na obiad w krewetkowym barze Giovanni’s, który jest tak naprawdę… dość leciwą ciężarówką. Przybytek ten jest najstarszym tego typu miejscem na północnym brzegu wyspy O’ahu i do dziś cieszy się niezwykłą popularnością. Z barem jest także związana historia kryminalna, otóż jego założycielka sprzedała swój interes lokalnemu biznesmenowi w 1997 roku, zaś gdy okazało się, że z biegiem czasu „krewetkowa ciężarówka” przynosi coraz większe zyski, to postanowiła go odzyskać nie przebierając w środkach. Historia skończyła się w sądzie, ale koniec końców bar ponownie zmienił właściciela. Jako, że Giovanni’s składa się z samochodu i kilkunastu plastikowych krzesełek rozstawionych wokół niego to zamówienie składamy w oknie wspomnianego auta, na karoserii którego widnieją podpisy większości przejeżdżających tędy gości. Miejsce jest osobliwe, a duże, dorodne, różowiutkie krewetki okazują się pyszne nawet dla osób, które nie uważają się za miłośników tych skorupiaków.

Po obiedzie zatrzymujemy się na chwilę przy świątyni Mormonów w Laie. Miejsce wygląda imponująco, ale nauki mormonów do nas nie przemawiają, więc ograniczamy się do podziwiania tego miejsca przez szybę samochodu.

Jadąc dalej wzdłuż wschodniego wybrzeża docieramy do parku Kualoa Regional Park, skąd podziwiamy widoczną w oddali wyspę o nazwie Mokolii, która nazywana jest Kapeluszem Chińczyka (Chinaman's Hat) z uwagi na swój charakterystyczny, stożkowaty kształt.

W „Tropikalnej Plantacji” („Tropical Farms”) znajdującej się nieopodal cieszymy się smakami, jakich nie doświadczymy na Waikiki. Degustujemy hawajską kawę Kona i orzeszki makadamia - trudno o lepsze połączenie. Kawa smakuje jak prawdziwa kawa – w końcu to 100% kona, a orzeszki jak prawdziwe orzeszki w dodatku z rozmaitymi dodatkami  - z makiem, miodem, cynamonem, czosnkiem. W dodatku hawajskie orzechy o maślanym smaku zawierają dużo “dobrych tłuszczów”, które obniżają poziom cholesterolu.

Po odpowiednim zaspokojeniu kubków smakowych udajemy się w celu odwiedzenia świątyni Byodo-In, czyli świątyni buddyjskiej położonej w tzw. Dolinie Świątyń (Valley of the Temples Memorial Park). Ta efektownie wyglądająca budowla powstała w 1968 roku i jest repliką sławnej 900-letniej świątyni z miasta Uji w Japonii. Zadziwiające jest to, że do jej wykonania nie użyto ani jednego gwoździa. Przy świątyni znajduje się 3-tonowy dzwon z mosiądzu. Podobno uderzenie w niego przynosi szczęście, wiec pociągam za sznur przymocowany od zewnątrz do drewnianego pala, który z impetem uderza w dzwon. Teraz możemy zdjąć buty i wejść do środka świątyni, aby zobaczyć ogromny, mierzący 3 metry, pokryty złotem posąg Buddy. Budynek otacza bujny ogród w stylu Zen, po którym spacerują pawie, a w stawach pływają łabędzie i ryby koi.

Po wizycie u Buddy jedziemy na plażę Waimanalo - jedną z najpiękniejszych na O’ahu. Przez całą milę (to najdłuższa plaża na wyspie) ciągnie się tutaj drobny piasek i pas wody o wyjątkowo turkusowej barwie. Aż dziwne, że tak piękna plaża jest praktycznie pozbawiona ludzi.

Po dotarciu z powrotem na południowe wybrzeże zatrzymujemy się jeszcze przy punkcie widokowym nad morskim gejzerem Halona Blow Hole. Podwodny otwór naturalnie wydrążony w lawie sprawia strzela w powietrze wodą nawet na 9 metrów. Po prawej stronie od gejzera znajduje się zatoka o nazwie Halona Beach Cove osławiona za sprawą filmu „From Here to Eternity” (Stąd do wieczności) z 1953 roku, a dokładniej sceny miłosnej, jaka rozegrała w tym miejscu. Nazwa Eternity Beach idealnie pasuje do tej skrytej wśród skał romantycznej zatoki.

  • Dole Plantation
  • Dole Plantation
  • Dole Plantation
  • Dole Plantation
  • Dole Plantation
  • Turtle Bay
  • Turtle Bay
  • Turtle Bay
  • Turtle Bay
  • Bazar przy drosze na Oahu
  • Sunset Beach
  • Sunset Beach
  • Sunset Beach
  • Giovanni's
  • Giovanni's
  • Świątynia Mormonów
  • O'ahu
  • O'ahu
  • Kapelusz Chińczyka na O'ahu
  • Tropical Farms na O'ahu
  • Tropical Farms na O'ahu
  • Byodo-in Temple na O'ahu
  • Byodo-in Temple na O'ahu
  • Byodo-in Temple na O'ahu
  • Byodo-in Temple na O'ahu
  • Byodo-in Temple na O'ahu
  • Byodo-in Temple na O'ahu
  • Cmentarz przy Świątyni Mormonów na O'ahu
  • Waimanalo Beach
  • Waimanalo Beach
  • Waimanalo Beach
  • Waimanalo Beach
  • Waimanalo Beach
  • Waimanalo Beach
  • Waimanalo Beach
  • O'ahu
  • O'ahu
  • O'ahu
  • Halona Blow Hole na O'ahu
  • O'ahu
  • Eternity Beach
  • Eternity Beach
  • Eternity Beach
  • O'ahu
  • O'ahu

Nazajutrz po porannym skorzystaniu z uroków ciepłego oceanu jedziemy na północno-wschodnie wybrzeże w celu odwiedzenia Centrum Kultury Polinezji, które jest jedną z największych atrakcji turystycznych na Hawajach. Nie ruszając się z O’ahu możemy odwiedzić aż siedem archipelagów i wysp reprezentujących poszczególne regiony południowego Pacyfiku - Hawaje, Fidżi, Samoa, Tahiti, Tonga, Markizy i Nową Zelandię. Ich „mieszkańcy” w oryginalnych narodowych strojach prezentują zwyczaje charakterystyczne dla poszczególnych wiosek.

Pobyt w PCC (Polynesian Cultural Center) rozpoczynamy od podziwiania tanecznych występów reprezentantów poszczególnych wiosek w pokazie na wodzie “Pageant of the Long Canoes”, po czym udajemy się na zwiedzanie. Oglądamy między innymi pokazy rozniecania ognia za pomocą kawałków drewna, „fachowego” rozbijania kokosa i wspinania się po palmie. Najbardziej zabawny show miał jednak miejsce w wiosce Tonga, gdzie prowadzący zaprosił na scenę trzy wybrane osoby z widowni, aby nauczyć je gry na dużych bębnach rodem z tych wysp. Skladaliśmy się ze śmiechu gdy kolejni “mocni zawodnicy” próbowali swoich sił w roli tongańskich bębniarzy.

Wraz z nastaniem zmierzchu udaliśmy się na hawajską ucztę ‘Lu'au’. Zasiedliśmy przy stołach wypełnionych całą masą miejscowych przysmaków, do których należała surowa ryba mahi-mahi, przygotowana w tradycyjny sposób miejscowa wieprzowina Ka'lua, hawajskie, fioletowe ziemniaki taro, które po zagotowaniu wyglądają jak nasze, ale z domieszką atramentu. Lekarze i naukowcy hawajscy twierdzą, że taro jest bardzo odżywcze i dorównuje wartością mleka matki. Po posiłku ruszyliśmy do pobliskiego amfiteatru na przedstawienie „Horyzonty” (Horizons) z całą masą polinezyskich śpiewów i tańców oraz imponująych akrobacji i efektów specjalnych.

Pobyt w PCC dostarczył nam wielu wrażeń, ale pomimo zmęczenia po powrocie na Waikiki nie mogliśmy odmówić sobie dołączenia do nieformalnej parady przebierańców z okazji święta Halloween. Nie mieliśmy czasu na należyte przygotowanie się, więc przebraliśmy się za parę polskich turystów. Podczas spaceru spotkaliśmy między innymi Dartha Vadera, robota Wally-ego, Batmana, Batwomen, SpiderMana, kilku Hulk-ów, piratów (nie tylko z Karaibów), Fantastyczną Czwórkę, kilka półnagich policjantów i policjantek, Niemowlaka, Banana, Kubek do kawy, męską Niańkę, kilka ofiar wypadków samochodowych oraz kilkaset czarownic, wiedźm, duchów, aniołów, diabłów, koszykarzy, tancerzy, tancerek, pluszowych „niewiadomoco” i wiele innych osobistości pokazujących swoje oblicze tylko 31 października.

  • Centrum Kultury Polinezji
  • Centrum Kultury Polinezji
  • Centrum Kultury Polinezji
  • Centrum Kultury Polinezji
  • Centrum Kultury Polinezji
  • Centrum Kultury Polinezji
  • Centrum Kultury Polinezji
  • Centrum Kultury Polinezji
  • Centrum Kultury Polinezji
  • Centrum Kultury Polinezji
  • Centrum Kultury Polinezji
  • Centrum Kultury Polinezji
  • Centrum Kultury Polinezji
  • Centrum Kultury Polinezji
  • Centrum Kultury Polinezji
  • Centrum Kultury Polinezji
  • Uczta Luau w Centrum Kultury Polinezji

Kolejnego dnia zamiast wybrać się na plażę decydujemy zapoznać się z Centrum Honolulu. Tym samym „zaprzyjaźniamy się” z miejscową linią autobusową o wyjątkowo „skomplikowanej” nazwie The Bus, co przebiegło bezproblemowo i po kilku minutach mogliśmy cieszyć się jazdą w klimatyzowanym pojeździe z prędkością szacowaną na 10-15 km/h, na którą wpływ miały występujące co 25 metrów światła – ot, taka cecha charakterystyczna okolic Waikiki. Po około 30 minutach jazdy rezygnujemy z tego środka transportu i pieszo udajemy się w stronę widocznej w oddali Aloha Tower. Budynek wybudowany został w 1926 roku i przez wiele lat był najwyższym na wyspie. Na szczycie wieży znajduje się taras widokowy, z którego można podziwiać widok na miasto i port morski.

Po drodze wstępujemy do znajdującego się nieopodal Muzeum Morskiego(Hawaii Maritime Center), obok którego zakotwiczony jest żaglowiec  'Falls od Clyde' - ostatni na świecie czteromasztowiec. Następnie  spacerkiem podążamy do historycznego centrum stolicy, gdzie oglądamy między innymi Iolani Palace - jedyny królewski pałac na terenie USA, w którym mieszkała Liliukalani - ostatnia królowa niepodległych Hawajów oraz pozłacany pomnik króla Kamehamehy I, który w 1810 roku doprowadził do zjednoczenia wszystkich hawajskich wysp i został pierwszym władcą Królestwa obejmującego cały archipelag.

Na dalsze spotkanie z historiąudajemy się do Pearl Harbor celem odwiedzenia wszystkich możliwych do odwiedzenia zakamarków tego miejsca. Od razu kupujemy pełny pakiet na zwiedzanie okrętu podwodnego USS Bowfin, okrętu liniowego USS Missouri oraz muzeum Pacific Aviation Museum. 

Wsiadamy na statek, którym dopływamy do białego pomnika Arizona Memorial wybudowanego nad wrakiem zatopionego przez Japończyków okrętu USS Arizona. Wklęsły kształt konstrukcji stanowi metaforę Stanów Zjednoczonych, potęgi, która ugięła się pod atakiem wroga. Stojąc przed pamiątkową tablicą z nazwiskami poległych kontemplujemy wydarzenia z 7 grudnia 1941, kiedy to USS Arizona w ciągu niespełna 9 minut pogrzebał w swoich wnętrzach 1177 marynarzy. Mimo tłumu odwiedzających miejsce to robi na mnie ogromne wrażenie. Stojąc na platformie wpatruję się w taflę wody, na której dostrzegam wydobywające się z zatopionego okrętu tęczowe „Czarne Łzy Arizony” - ropę, która po prawie 70 latach od ataku nadal wycieka z wnętrza wraku.

Następnie udajemy się na kolejny okręt – tym razem podwodny – USS Bowfin. Spacerując po ciasnych i ciemnych korytarzach pełnych tajemniczych przyrządów i zakamarków nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że jakimś cudem znalazłam się na planie kolejnej części „Obcego”. Na koniec, po zapoznaniu się z historią okrętów podwodnych w Pacific Submarine Museum idziemy się na obchód okrętu USS Missouri. Tam też jeden z marynarzy wdaje się z nami w krótką polemikę i pokazuje miejsce, w którym rozbił się japoński samolot w trakcie samobójczego ataku kamikaze podczas II wojny światowej. Wgniecenie na prawej burcie w całości nigdy nie zostało usunięte.

  • W drodze do Centrum Honolulu
  • Centrum Honolulu
  • Centrum Honolulu
  • Centrum Honolulu
  • Aloha Tower
  • Aloha Tower
  • Aloha Tower
  • Star of Honolulu
  • Falls of Clyde
  • Muzeum Morskie w Honolulu
  • Muzeum Morskie w Honolulu
  • Katedra w Honolulu
  • Washington Place
  • Washington Place
  • Pałac
  • Pomnik Kamehamehy
  • Centrum Honolulu
  • Centrum Honolulu
  • Pearl Harbor
  • USS Bowfin w Pearl Harbor
  • USS Bowfin w Pearl Harbor
  • Pearl Harbor
  • Pearl Harbor
  • Pearl Harbor
  • Pearl Harbor
  • Pearl Harbor
  • Pearl Harbor
  • Pearl Harbor
  • Pearl Harbor
  • Pearl Harbor
  • Pearl Harbor
  • Pearl Harbor
  • Pearl Harbor

Po dniu poświęconym zabytkom i historii udajemy się na odpoczynek do zatoki Hanauma - miejsca idealnego dla miłośników życia morskiego, najpopularniejszej na O’ahu zatoki do snurkowania

W autobusie The Bus linii 22 czujemy się jak tuńczyki w puszce. Amatorów zatoki jest więcej niż mogliśmy podejrzewać. Nie dziwne, gdyż Hanauma to piękne miejsce. Jej plenery wykorzystano w filmie "Blue Hawaii" z Elvisem Presleyem w roli głównej. Wiele lat temu znajdował się tu wulkan, a gdy wygasł południowa ściana jego kaldery zapadła się do morza tworząc miejsce, które wyróżnia się niezwykle bogatą florą i fauną morską.

Po dotarciu na miejsce uiszczamy opłatę za wstęp na teren zatoki, oglądamy kilka eksponatów oraz obowiązkowy film o życiu z tutejszych wodach oraz zasadach snurkowania, a następnie wypożyczamy podstawowy sprzęt i czym prędzej wskakujemy do wody. Pierwsze, szybkie rozeznanie podwodnych terenów wypada ponad nasze oczekiwania, gdyż po oddaleniu się na zaledwie kilka metrów od brzegu naszym oczom ukazuje się cała masa jeżowców schowanych w zagłębieniach skałek, dużo kolorowych, w kropki i w paski, dużych i małych, ale przede wszystkim odważnych ryb, ale co najważniejsze Humuhumunukunukuapua'a - słynna hawajska rybka, morski symbol Hawajów.

  • Hanauma Bay
  • Hanauma Bay
  • Hanauma Bay
  • Hanauma Bay
  • Hanauma Bay
  • Hanauma Bay

„Jedźcie na Big Island, będziecie świadkami narodzin ziemi.” – to zdanie przemówiło do nas, gdy zastanawialiśmy się, którą z wysp hawajskich powinniśmy dodatkowo odwiedzić. Wybór nie był prosty, gdyż każda z nich jest wyjątkowa. Zdecydowaliśmy, że musimy zobaczyć jak powstał ten rajski zakątek, więc lecimy na Hawai'i, zwaną Big Island.

Wyspa Hawai'i jest największą, a jednocześnie najmłodszą wyspą w całym archipelagu. W dodatku brzeg Wielkiej Wyspy stale się powiększa, a wszystko za sprawą Pele – hawajskiej bogini wulkanów, która według legend mieszka w jednym z pięciu wulkanów tworzących wyspę. Z krateru Halema'uma'u wulkanu Kilauea od momentu rozpoczęcia ostatniej erupcji w 1983 cały czas wydobywa się lawa. Innym niezwykłym wulkanem jest Mauna Kea, który jest najwyższą górą świata jeśli zmierzyć ją od podstawy w oceanie. Na jego szczycie osiedliła się Poliahu - bogini śniegu.

W odróżnieniu jednak od wulkanów stożkowych, które w sposób niekontrolowany i gwałtowny wyrzucają lawę niczym z komina, dom Pele to wulkan tarczowy, który charakteryzuje się brakiem gwałtownych erupcji, a z jego wnętrza wydobywa się rzadka i bardzo gorąca lawa. Zobaczenie tego niezwykłego zjawiska jest głównym celem naszej wizyty na Wielkej Wyspie.

Po niespełna godzinnym locie liniami Hawaii Airlines przybywamy do Hilo – miasta będącego stolicą wyspy i od razu doświadczamy uczucia gorąca oraz dużej wilgotności powietrza. Częste opady deszczu w okolicach miasta sprawiają, że Hilo nazywane jest „mokrym miastem”.

Wielka Wyspa jest niezwykłym miejscem z uwagi na ogromną różnorodność krajobrazu oraz unikatem w skali światowej z uwagi na fakt występowania na niej aż dwunastu stref klimatycznych. Rzeczywiście coś w tym musi być, bo zmiany temperatur, różnice ciśnień i duża wilgotność powietrza pomieszana z ciepłem bijącym spod ziemi sprawia, że od czasu do czasu robi mi się trochę ciężko i słabo.

W dalszą drogę wyruszamy wynajętym vanem. W drodze do bogini Pele mijamy plantacje bananów, kawy i orzeszków. Przy drodze dostrzegamy tabliczkę ostrzegającą, aby uważać na hawajskie gęsi nene - stałych mieszkańców wulkanicznych zboczy i ptasiego przedstawiciela Hawajów.

Hilo z uwagi na dużą obecność tropikalnych roślin nazywane jest „Orchideową Stolicą Świata”. Odwiedzamy więc znajdującą się w okolicy plantację tych eleganckich kwiatów w “Akatsuka Orchid Gardens”, jak również największą przetwórnię na świecie orzechów makadamia “Mauna Loa Macadamia Nut Factory”. Na przydrożnym straganie kosztujemy po raz pierwszy takich oryginałów owocowych jak passion friuts, starfruit oraz guawy.

 

Kierując się na północ od stolicy wyspy docieramy do Akaka Falls State Park, gdzie mamy w planach zobaczyć dwa wodospady skryte w sercu lasu tropikalnego. Wyznaczoną drogą podążamy gęsiego po ścieżkach parku otoczonych zewsząd przez tropikalną roślinność lasu deszczowego. Przyglądamy się imbirowi i bananom, kolorowym kwiatom orchidei i helikonii. Spacerując pośród otaczających nas ze wszystkich stron liści bambusa, paproci, długich, zwisających pnączy czujemy się jak w dżungli. Spośród bujnych, tropikalnych zarośli wyłania się Wailuku River. Wędrówka doprowadza nas do wodospadu Akaka Falls, którego wody spadają pionowo do głębokiego urwiska. Nie mamy wątpliwości, że jest to najwyższy wodospad na Hawajach. Znajdujący się nieopodal wodospad Rainbow Falls okazuje się już mniej imponujący, chociaż wygląda on z pewnością bardziej efektownie o poranku, gdy pojawia się tutaj tęcza.

Wyspa Hawai’i jest również wyjątkowa z uwagi na plaże o przeróżnej barwie piasku - od białej, przez żółtą, zieloną, do zupełnie czarnej, niczym wulkaniczna lawa.

Kierując się na wschód docieramy do Punalu’u Black Sand Beach - jednej z najsłynniejszych czarnych plaż. To otoczone palmami kokosowymi miejsce całe pokryte jest czarnym piaskiem wulkanicznym, na którym już z daleka dostrzegamy cztery duże, zielone żółwie morskie, na które Hawajczycy mawiają honu iuważane są za symbol szczęścia i długowieczności. Nieopodal stoi tabliczka informująca, że należy zachować dystans i nie zbliżać się zbytnio do towarzyszy. Honu leżą sobie leniwie nie zwracając na nas uwagi. Bierzemy z nich przykład i odpoczywamy chwilę wpatrując się w połyskujący, gorący piasek, który zalewany przez fale pięknie wygląda w promieniach słońca.

 

Po krótkim odpoczynku w towarzystwie żółwi wyruszamy w kierunku Hawajskiego Parku Wulkanicznego. Podczas przejazdu obserwujemy z okien samochodu wydobywające się spod ziemi gorące opary. Takie miejsca przy drodze w ramach bezpieczeństwa są specjalnie ogrodzone. Po ostatniej erupcji wulkanu Kilauea części dróg wciąż nie odbudowano, jedynie zeszlifowano trochę lawy i teraz zastępuje ona asfalt. Na zalanych przez lawę terenach dostrzec można drobne zielone rośliny i nowe, pojedyncze domy. W oddali widzimy potężną chmurę dymu wydobywającą się krateru Halema'uma'u, która niesamowicie wygląda na tle jasnego nieba.

Po dotarciu do Hawaii Volcanoes National Park (Park Narodowy Hawajskich Wulkanów) idziemy się posilić w Volcano House – najstarszym hotelu na Hawajach, wybudowanym w 1941 roku. Następnie odwiedzamy Thomas A. Jaggar Museum - muzeum, noszące imię profesora geologii i założyciela Hawajskiego Obserwatorium Wulkanicznego. Ekspozycje wyjaśniają nam wiele szczegółów technicznych dotyczących aktywności sejsmologicznej, źródeł jej powstawania oraz sposobów wykrywania i analizy. W muzeum oglądamy obraz przedstawiający wizerunek groźnej bogini Pele. Jej dom - wulkan Kilauea uważany jest za święty podobnie jak jego skały. Hawajczycy wierzą, że kawałki wulkanicznej skały posiadają moc i powinny znajdować się w swoim miejscu. Zgodnie z tym wierzeniem skał należących do bogini Pele nie można zabierać z jej domu - wyspy Hawai’i. W miejscowym muzeum jest wiele listów od osób, które po zabraniu kawałka wulkanicznej skały doświadczyły serii nieszczęść i były zmuszone oddać Pele to, co zabrały.

Wraz z zachodem słońca uzbrojeni w obowiązkowe latarki wyruszamy w kierunku punktu obserwacyjnego, z którego podziwiać można dymiący krater wulkanu Kilauea. Stąpamy ostrożnie wytyczonym szlakiem omijając wybrzuszenia, szczeliny i inne przeszkody naturalne. W miejscu widokowym znajduje już sporo osób – od rodzin z dziećmi po profesjonalnych fotografów. Wszyscy czekają na nastanie ciemności, która sprawi, że gniew Pele będzie widoczny w całej okazałości. Widok wydobywającej się z wulkanu lawy na tle nocnego nieba jest niesamowitym doświadczeniem, które można opisać jako mieszankę zachwytu i podziwu dla sił natury. To niesamowite, że wszystkie wyspy archipelagu zawdzięczają swoje powstanie aktywności wulkanicznej dna Pacyfiku.

Obawiając się gniewnej Pele nie zabieramy nic z wyspy poza wspomnieniami, które pozostaną w naszym sercu. Big Island to piękne miejsce, w większości pozbawione tłumu turystów i natrętnego handlu charakterystycznego dla Waikiki.

Szykując się do opuszczenia Hawajów odczuwamy ogromny niedosyt. Doświadczyliśmy zaledwie skrawka tego, co można tutaj przeżyć, a przecież pozostają jeszcze do zwiedzenia następne, równie piękne Hawajskie wyspy – Maui, Kauai, Molokai, Lanai...

  • Big Island z samolotu
  • Big Island z samolotu
  • Nieopodal Hilo na Big Island
  • Nieopodal Hilo na Big Island
  • Nieopodal Hilo na Big Island
  • Nieopodal Hilo na Big Island
  • Akaka Falls State Park
  • Akaka Falls State Park
  • Akaka Falls
  • Akaka Falls
  • Akaka Falls State Park
  • Akaka Falls State Park
  • Akaka Falls State Park
  • Akaka Falls State Park
  • Rainbow Falls
  • Tunel lawowy na Big Island
  • Big Island
  • Wulkan na Big Island
  • Wulkan na Big Island
  • Wulkan na Big Island
  • Thomas Jaggar Museum
  • Big Island
  • Wulkan na Big Island
  • Thomas Jaggar Museum
  • Obraz hawajskiej bogini Pele w Thomas Jaggar Museum
  • Panalu'u Beach
  • Panalu'u Beach
  • Panalu'u Beach
  • Panalu'u Beach
  • Panalu'u Beach
  • Panalu'u Beach
  • Panalu'u Beach
  • Panalu'u Beach
  • Panalu'u Beach
  • Panalu'u Beach
  • Panalu'u Beach
  • Panalu'u Beach
  • Panalu'u Beach
  • Panalu'u Beach
  • Wulkan Kilaue'a na wyspie Hawai'i
  • Wulkan Kilaue'a na wyspie Hawai'i

Aloha! – mówi do nas uśmiechnięta Pani na lotnisku Honolulu International Airport, gdy podajemy jej nasze paszporty. Nie jest nam jednak zbyt wesoło, gdyż już za niecałe dwie godziny stracimy pod stopami hawajską ziemię i wrócimy do Polski.

Po odespaniu podróży powrotnej włączamy na pocieszenie płytę Israela Kamakawiwo’ole. IZ, bo tak na niego mawiano, był największym hawajskim muzykiem – dosłownie i w przenośni, bo ważył 350 kg. Grał zaśna malutkim instrumencie - ukulele. Określany był "Łagodnym Olbrzymem", z powodu swojego pogodnego usposobienia. Utwór "Somewhere Over the Rainbow / What a Wonderful World" świetnie oddaje jego miłość do Hawajów i ich mieszkańców.

Z Hawajami jest jak z Izem. Nie można ich oceniać jedynie przez pryzmat zatłoczonego, przereklamowanego Waikiki, które stanowi centrum przemysłu turystycznego. O’ahu to przecież zaledwie część całego archipelagu. Aby poczuć prawdziwe Hawaje trzeba użyć wszystkich zmysłów - poczuć zapach orchidei, ciepło drobnego piasku pod stopami i dotyk rześkiego wiatru, wsłuchać się w szum Pacyfiku i hawajskich pieśni, delektować się świeżą papają, orzechami makadamia, kawą kona. Warto poświęcić chwilę, aby zgłębić wiedzę o hawajskich wierzeniach wyrażonych w tańcu hula, muzyce i legendach.

W tak barwnym i różnorodnym miejscu każdy znajdzie coś dla siebie. Na Hawajach można korzystać z wielu różnych form odpoczynku i rekreacji. Plaże są także rozmaite - od zatłoczonych, po takie, na których można się poczuć jak na bezludnej wyspie. Kto od sportów wodnych woli spacery ma górskie szczyty i tropikalne lasy, w których można się poczuć jak w prawdziwej dżungli. A ten, kto pragnie być sam może czas spędzić między brunatnymi wulkanami i poczuć się, jak gdzieś na końcu świata, na środku Pacyfiku, na Hawajach, w stanie Aloha.

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. neiven
    neiven (18.05.2011 11:04) +1
    Cieszę się Smoku, że zapoznałeś się z moją kolejną relacją :)
    Hawaje oczywiście serdecznie polecam!
  2. s.wawelski
    s.wawelski (17.05.2011 21:21) +2
    Przyznam, ze mimo, ze od wielu lat kilkukrotnie planowalismy podroz na Hawaje, to nigdy tam nie dotarlismy. Z zainteresowaniem wiec przeczytalem Twoja opowiesc wiedzac, ze zawsze dodajesz duzo ciekawych spostrzezen. Z tego , co zrozumialem, to miejsce Cie wzielo, wiec ja tym bardziej biore nadal Hawaje pod uwage :-)
  3. neiven
    neiven (13.05.2011 15:19) +1
    Dzięki Łukasz za opinię.
    Oczywiście planuję powrót, gdyż poza oczywistymi urokami Hawajów mam do nich wyjątkowy sentyment, tak więc moja sympatia do tego archipelagu jest przez to jeszcze większa. Chciałabym następnym razem poza zwiedzeniem innych wysp, spróbować surfingu, więcej ponurkować... Chciałabym też zrobić lepsze zdjęcia, gdyż aktualnie moje umiejętności fotograficzne są nieco większe ;)
    Czekam więc na Twoje fotki i relację z kolejnego hawajskiego wyjazdu :)

  4. traveluk
    traveluk (13.05.2011 1:12) +2
    Oh jak przyjemnie jest poczytac sobie o tym wszystkim co widzialo sie na wlasne oczy , porownac i powspominac. Niezle opisy Marta, klimatyczny wyjazd.... domyslam sie, ze juz planujesz kiedy wrocic na wyspy? Z Hawajami juz tak jest kto raz pojechal, posmakowal, bedzie wracal. Ja mialme okazje byc dwa razy w 2205 na Maui i w 2009 w Honolulu, na Kauai i na Big Island. Kapitalny wyjazd i niesamowite wrazenia, gdzie natura i piekno okolic moze cholernie czlowieka oczarowac i w sobie rozkochac. Ja moglbym z wody na Hawajach nie wychodzic i deski nie odstawiac ani na chwilke, a teraz ogladajac Twoje foty bylem tam ponownie. Kto nie byl niech po prostu zaluje i planuje, ja chce wrocic tam za rok.
  5. neiven
    neiven (10.05.2011 17:46) +1
    Leszku, dziękuję za opinię - jest ona dla mnie istotna tym bardziej, że Twoja relacja zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Odwiedziliście wspaniałe miejsca i bardzo ciekawie je opisałeś. Zazdroszczę Wam zwłaszcza wizyty na Maui i Kaua'i. :)

    Podejrzewam, że te mniej popularne wyspy typu Moloka'i albo Lana'i są najbardziej naturalne, ale dla mnie wszystko ma swój urok - nawet "skomercjalizowane" Waikiki. Największe wrażenie na O'ahu zrobiła na mnie właśnie plaża Waimanalo - bezludny, szeroki pas drobnego piasku i niesamowity turkus wody...

    Hawaje są na szczycie mojej listy miejsc do odwiedzenia (ponownie), tak więc mam nadzieję, że uda mi się kiedyś przybyć na nie na dłużej - jest tam tyle do zobaczenia, doświadczenia...
  6. lmichorowski
    lmichorowski (10.05.2011 13:49) +2
    Piękna podróż i interesująca relacja. Trudno mi zgodzić się jednak z krytyką Oahu, wyrażaną przez wiele osób. Chyba, że pobyt na tej wyspie postrzega się przez pryzmat Honolulu (w którym oprócz wieżowców Waikiki też jest sporo ciekawych i "klimatycznych" miejsc). Wystarczy wymienić odwiedzaną przez Was Waimanalo, okolice Zatoki Hanauma, czy północne wybrzeże wyspy, gdzie można znaleźć też miejsca w niewielkim stopniu dotknięte komercją. Wydaje mi się, że mając możliwość odwiedzenia tylko jednej (poza Oahu) wyspy dokonaliście dobrego wyboru - Big Island jest chyba najbardziej różnorodna, a tak aktywnej działalności wulkanicznej na innych wyspach się nie uświadczy. Mnie trzytygodniowy pobyt na Hawajach też pozostawił uczucie niedosytu - zwłaszcza sporo do zobaczenia zostało jeszcze na Wielkiej Wyspie. Piszesz, że marzy Ci się Maui. Słusznie, bo wyspa obfituje w przepiękne miejsca, chociaż w okolicach miast takich jak Kahului czy Lahaina jest nie mniej komercji niż w Honolulu. Gdybyś planowała powrót na Hawaje - koniecznie włącz do programu Kauai. Nie byłem, niestety na Molokai - niektórzy twierdzą, że jest najmniej skażona cywilizacją ze wszystkich większych wysp archipelagu, a krajobrazowo też im nie ustępuje. Pozdrawiam.
  7. solanus_bydgoszcz
    solanus_bydgoszcz (05.05.2011 7:50) +2
    piekne zdjecia
  8. neiven
    neiven (19.04.2011 20:20) +1
    @piotr.austin - Maui to z kolei moje marzenie :) Mam nadzieję, że podzielisz się kiedyś z nami swoimi wrażeniami.

    @karotka777 - To prawa, na Turtle Beach często goszczą żółwie. Może przy kolejnej wizycie akurat będę miała szczęście je tam zobaczyć. Na O'ahu jest mnóstwo miejsc, które zachwycają naturalnością i pustką - wystarczy odrobinę oddalić się od Waikiki.

    @czarmir1 - Dzięki i pozdrawiam również :)
  9. czarmir1
    czarmir1 (19.04.2011 14:38) +3
    Bardzo ciekawa relacja z podróży z pięknymi zdjęciami. Pozdrawiam :-)
  10. karotka777
    karotka777 (19.04.2011 12:26) +4
    Na Oahu też są żółwie, np. na Turtle Beach. W środku wyspy jest mnóstwo zieleni, Hanauma Bay to też cudowne miejsce.
  11. piotr.austin
    piotr.austin (19.04.2011 1:24) +1
    Piękności podróże.
    Byłem tylko na Maui do tej pory. Uśpiony wulkan Haleakala jest też niezwykły.
    Marzę o kanionie Waimea i wybrzeżu Na Pali na Kauai.

    Pozdrawiam

    Piotr
  12. neiven
    neiven (18.04.2011 22:16) +1
    @milanello80

    Dzięki, cieszę się, że moja kolejna relacja Ci się spodobała! :)

    Ach, wiem, że jest wiele wysp bardziej "wyizolowanych", choćby Wyspa Św. Heleny, ale zauważ, że chodziło o archipelag :)

    Z owocami to święta prawda ;) Odradzam zwłaszcza kupowanie w PL papai...

    Zgadza się, niestety na O'ahu jest dużo komercji i mimo, że ma to pewien swój klimat, to jednak wyspa Hawai'i zrobiła na mnie dużo większe wrażenie. Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś odwiedzić pozostałe wyspy (te, na które można się dostać).
  13. milanello80
    milanello80 (18.04.2011 20:05) +1
    Relacja jak zwykle u Ciebie ciekawie napisana, obfitująca w wiele intersujacych faktów. Podobała mi się :)
    Parę wtrąceń

    - "archipelag wysp będących najbardziej wyizolowanym skrawkiem lądu na świecie" - oj wydaje mi się, że znalazłyby się bardziej wyizolowane wyspy swiata - na pierwszy ogień cisna się wyspa Wielkanocna, Kokosowa czy też Pitcairn, a można by jeszcze wymieniać. Po drugie izolacji od zgubnych macek komerchy Hawaje niestety nie doświadczyły :(
    - "wreszcie wiem, jak powinny smakować te owoce" - święte słowa. Owoce smakowane na miejscu, a przewiezione na nasz kontynent w kontenerowcach i poddane działaniom konserwantów to dwa inne światy. Niestety na naszą nie korzysć
    - "Nie mieliśmy czasu na należyte przygotowanie się, więc przebraliśmy się za parę polskich turystów" - fajny tekst, uśmiałem się nie lada :)
    Co do samych Hawajów :
    Napięcie i wrażenia wzrastały. Podróżując Twoimi śladami, a zwłaszcza widokami zdjęć po Oahu, byłem ewidentnie zawiedziony. Nic poza królestwem wielkopłyowców, wszechobecnych Hiltonów, miejsc przesiąkniętych komerchą, tu nie doświadczyłem. Ale już po przelocie na Big Island, natrafiłem na inny świat, królestwo natury, soczystej zieleni, wodospadów, żółwi. Oj tu mi się podobało.
    Też chciałbym tam kiedyś dotrzeć.
    Mahalo Hawaii :)
  14. gosciu6
    gosciu6 (18.04.2011 19:31) +2
    Kolumber istnieje od dawna i szkoda, że niektórzy oglądają tylko to co najnowsze, bo w archiwach są setki pięknych podróży. Nie da się zobaczyć wszystkiego, to fakt.
  15. asta_77
    asta_77 (18.04.2011 17:09) +1
    gosciu6 - nie napisałam, że nie ma innych zdjęć z tamtych rejonów na Kolumberze, tylko że ja akurat nigdy nie oglądałam - nie szukałam po prostu ;) może to błąd, ale nie da się zobaczyć wszystkiego ;))
  16. gosciu6
    gosciu6 (18.04.2011 10:32) +2
    to słabo szukasz, bo sporo jest na Kolumberze zdjęć i podróży hawajskich, nawet z innymi wyspami :)
  17. asta_77
    asta_77 (17.04.2011 22:56) +2
    Z tamtych rejonów to chyba pierwszy raz zdjęcia oglądałam, no, nie licząc oczywiście amerykańskich filmów - piękne - szczególnie plaże i ten wulkan niesamowity ;)