Podróż Wspomnienia z Kenii
Mija prawie rok od mojej podróży do Kenii i marząc o kolejnej wyprawie, wspomnienia wróciły.
Dobę po katastrofie w Smoleńsku, wzbijamy się w niebo nad naszą stolicą i późnym wieczorem, po 11 godzinach lotu (z 2 godzinnym, nieco przedłużonym międzylądowaniem w Kairze) docieramy do Kenii. Po opuszczeniu samolotu czuję uderzenie gorącego powietrza. Jeszcze tylko krótki transfer z lotniska, przeprawa promowa w Mombasie i tuż przed północą docieramy do hotelu, gdzie zostajemy mile przywitani i poczęstowani mleczkiem kokosowym. Po chwili – mimo zmęczenia - pędzimy na plażę, aby przywitać się z oceanem, na której po raz pierwszy widzę całą masę szybko i zwinnie uciekających krabów. Potem zapadam w hotelowym łóżku, osłoniętym moskitierą, w błogi sen. Kiedy budzę się wczesnym rankiem i wychodzę na taras, aby w świetle dziennym ujrzeć wreszcie wymarzoną Kenię, czuję się jak w innym świecie. Bujna i kolorowa roślinność, palmy, wylegujące się tuż za hotelem wielbłądy i biegające w hotelowym ogrodzie małpki. Kiedy wychodzę z pokoju, jedna z nich stoi pod moimi drzwiami, jakby chciała zapukać i powiedzieć: „witam w Kenii”. Niesamowite wrażenie, swobodnie biegające, bawiące się lub próbujące skubnąc coś ze stolika małpki.
Po opuszczeniu hotelowego pokoju spotykamy serdecznie uśmiechniętych ludzi i na każdym kroku słyszymy powitalne słowo „jambo” (cześć), a później popularne „hakuna matata” (nie ma problemu) czy „pole pole” (powoli powoli). Odwzajemniamy tą uprzejmość tym samym, jak również podziękowaniem „asante sana” w języku suahili.
Kiedy wychodzimy na plażę, nie ma już na niej całej masy spotkanych wczoraj krabów Okazuje się, że w takiej ilości wychodzą one tylko wieczorem i w nocy, natomiast w dzień można zobaczyć malutkie chowające się czasem w piasek. A piasek jest niesamowicie biały i miękki, prawie jak mąka. Kapiel w oceanie to wspaniała zabawa z falami, które porywają niemalże wszystko, co ma się na sobie (ja podarowałam oceanowi czapkę i okulary;). Woda o lazurowym kolorze niesamowicie ciepła. Ale jesteśmy przecież na drugiej półkuli ziemskiej, tuż za równikiem. Mimo zaczynającej się pory deszczowej, nie brakuje słońca, powietrze jest ciężkie i duszne, a pojawiający się od czasu do czasu deszcz, to jak ciepły prysznic z nieba.
Po błogim wypoczynku na plaży i zabawach z falami, na 3 dni opuszczamy hotel, by w końcu zobaczyć prawdziwą Kenię. Naszym oczom ukazuję się prawdziwy obraz tego afrykańskiego kraju – drogi często bez asfaltu, na których nie obowiązują chyba żadne przepisy drogowe, drewniane chaty lub lepianki z gliny, czasem murowana ściana, przy domostwach kozy i dzieci machające do przejeżdżających turystów, kobiety noszące dzieci w kangach oraz dźwigające na głowach pojemniki z wodą, kosze z owocami lub drewno. Na przedmieściach Mombasy obraz olbrzymiej biedy, śpiący na ulicach ludzie, budki przypominające stragany. Ale oprócz szarzyzny w postaci masy śmieci i unoszącego się kurzu, mnóstwo kolorów – kolorowo ubrani ludzie, róznokolorowa roślinność i… czerwona ziemia.
Po opuszczeniu wiejskich i miejskich kraobrazów docieramy do miejsca, gdzie wydawałoby się, że nie dotarli ludzie – nienaruszony krajobraz, po którym swobodnie chodzi dzika zwierzyna. To Park Tsavo East. Biegające małpy, zebry, gazele, lwy (choć nam udało się zobaczyć tylko lwice), żyrafy i całe stada czerwonych słoni, które niejednokrotnie zastepowały nam drogę. Próbowalismy też dogonić geparda, ale oczywiście będąc bez szans, udało nam się zobaczyć tylko mały oddalający się czarny puncik. Po kilkugodzinnym polowaniu (tak nazywał to nasz przewodnik) udajemy się do znajdującego się na wzgórzu Lion Hill Lodge. Stąd rozpościera się przepiękny widok na park, wypatrujemy słonie, nasłuchujemy odgłosów zwierząt dochodzących z różnych stron parku. Domki zrobione są z płótna, dzięki czemu w nocy czujemy się, jakbyśmy spali w samym środku dżungli. Następnego dnia wstajemy, kiedy jeszcze jest ciemno, by wyruszyć i zobaczyć budzącą się do życia dziką przyrodę. Afrykański kraobraz jest przy wschodzie słońca jeszcze piękniejszy, a ziemia tutaj jeszcze bardziej czerwona…
W drodze powrotnej z parku, wstępujemy do masajskiej wioski. Przed moimi oczami ukazuje się dokładnie taki sam obraz, jaki wyobrażałam sobie, czytając książkę „Biała Masajka”. Zostajemy przywitani tradycyjnym tańcem Masajów „adumu”, co w języku Maa (język Masajów) oznacza „skakać w górę i dół w tańcu” i otoczeni przez grupkę dzieci wyciagających ręce po cukierki. Zostajemy zaproszeni do jednej z chat zwanej manyatta, tradycyjnie zbudowanej z trawy, błota, krowich odchodów i popiołu. Środek izby pełni rolę kuchni z paleniskiem, pozostałe dwa pomieszczenia to sypialnie. W jednym z nich widzę matkę siedzącą z niemowlęciem na ziemi. Szerokim uśmiechem i kiwnięciem głowy zostaję zaproszona przez kobietę do środka, by moc potrzymać na chwile wpatrzone we mnie dziecko. W chatce jest ciemno, światło dociera tylko przez małe otwory z zewnątrz. Na środku chaty – ponieważ na dworze padał właśnie deszcz - Masajowie pokazują nam, jak ręcznie rozpalają ogień. Pozwalają nawet samemu spróbować, ale nie wychodzi nam to zbyt dobrze. Kiedy opuszczamy ogrodzoną płotem z gałęzi wioskę, dopadają mnie mieszane uczucia – z jednej strony widzę nędzę, chude dzieci biegające często boso lub wyglądające z chat na nasz widok, ale z drugiej uśmiechniętych i wydawałoby się szczęśliwych ludzi.
Następnego ranka wyruszamy, podziwiając znowu wiejskie krajobrazy Kenii, do miejsca, z którego wyruszamy w rejs na wyspę Wasini. Podczas rejsu łodzią, mamy przyjemność słuchać śpiewanego sąsiedzkiego języka (czeskiego). Podczas rejsu wypatrujemy raz po raz wynurzające się delfiny i stajemy w miejscu, gdzie możemy snurkować. Rafa koralowa nie jest tu tak piękna jak np. w Egipcie, ale nie brakuje różnokolorowych rybek, czerwonych rozgwiazd i innych morskich żyjątek. Na wyspie zostajemy zaproszeni do znajdującej się tuż przy brzegu restauracji, której specjalnością są kraby, które rozbija się wielkimi pałkami na drewnianych talerzach. Na przekąskę przegryzamy wysuszone, pokrojone w drobna kostkę kokosy. Stąd obserwujemy ocean i przybierającą wodę, ponieważ właśnie rozpoczął się przypływ i całą gromadkę dzieci pluskających się tuż przy brzegu w ciepłej wodzie. Przy dobrej pogodzie z wyspy widać brzeg Tanzanii, ale my niestety nie mam tej przyjemności, bo niebo trochę się chmurzy.
I kiedy tak nieubłagalnie szybko mijają nam dni, pełne wrażeń i radości z tego, co ujrzały nasze oczy, dociera do nas informacja o wybuchu wulkanu na Islandii. I nie byłoby to nic istotnego w opisie tej podróży, gdyby nie fakt, ze z powodu odwołanych w związku z tym lotów, zostajemy w Kenii o tydzień dłużej, korzystając dalej z gorących afrykańskich promieni słońca.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
piękna wyprawa, zazdroszczę - zwłaszcza safari na sawannie...
-
Elu, różne twarze Kenii pokazałaś...
...każdą z nich ciekawie i w sposób zachęcający do refleksji! -
Piękne zdjęcia najbardziej zazdroszczę zobaczenie tej dzikiej przyrody na sawannie i oczywiście wypoczynku na tej plaży z piaskiem jak mąka.Pozdrawiam
-
Kenia może się podobać ,ale na mnie większe wrażenie zrobiła Tanzania.Choć te kolorowe drogi w Tsavo są nie do pobicia.
-
Kenia rzeczywiscie jest ostatnio w modzie :-) Ale co podroz to inne wspomnienia i wrazenia :-)
-
ha, tak myślałem :)
-
Dziękuję za miłe komentarze. Lecieliśmy czarterem 737, liniami Eurocypria z Itaki.
-
Cześć. Witaj z pierwszą podróżą na Kolumberze, no i w nieformalnym klubie miłośników Kenii. W wolnej chwili zapraszam do odwiedzenie moich afrykańskich wycieczek ;) Pozdrawiam
-
Dobry wieczór :)
Udany debiut, Elu :) Fajna podróż, chociaż nie ma co ukrywać - jako osobę wrażliwą na słońce i temperatury (te zdecydowanie na plusie) oraz zagorzałego pirata ;) - najbardziej urzekły mnie zdjęcia oceaniczne :D
Przyznam ze wstydem, że zazdraszczam wycieczki :) W takim miejscu i dwa tygodnie dłużej mógłbym zostać, więc - chwała wulkanom! ;)
Pozdrawiam :)
Ahoj! -
Miło mi było podróżować z Tobą po Kenii. Fajna wyprawa. A przy okazji witam Cię w "Klubie Miłośników Wakacyjnych Podróży + dogrywka!!!" ;-). Moja była z powodu grudniowych śnieżyc nad Europą :-))
-
lecieliście czarterem 737 ?
-
Kenia na topie ostatnio na Kolumberze :)
Pozdrawiam-)