Na Andrzejkowiej imprezie, sam Andrzej zresztą, rzucił pomysł, że może by tak w to lato ‘na fiordy by’. W zasadzie czemu nie, szybko ustaliliśmy kto chce jechać i dokładny podział ról co kto robi, okazało się to potem bardzo ważne. Ja zostałam ta od planowania, rezerwowania i rozrywek. W sumie 4 osoby co tez jest ważne, bo jeden samochód i luz, domki  dwu i czteroosobowe najłatwiej dostępne. Termin koniec czerwca, ceny niskie, temperatury juz trochę wyższe. Szukałam trasy, z najkrótszym promem (3 h)- bo prom jest wolny, jest nudno i niewygodnie. Więc przez Niemcy i Danię do Hjoring na nocleg do hostelu. Staraliśmy się nie zarywać nocy, tylko docierać wszędzie na 18, żeby zjeść kolację dobrze zakrapianą winem, o które dbał Andrzej. Z Hjoring do Hirtshals na prom było tylko 20 km, więc o wczesnym wstawaniu, nie było mowy, zwłaszcza, że noc upłynęła na świętowaniu ukończenia średniej szkoły medycznej z norweskimi, przemiłymi dziewczynami. Prom kupiony z wyprzedzeniem kosztuje około 200Euro w dwie strony, z bufetem w drodze powrotnej. Bez bufetu 110 Euro. Taniocha jak na 4 osoby i auto. Co to jest bufet napiszę w drodze powrotnej;) Z promu zjechaliśmy w Kristiansand koło 14 i pojechaliśmy prosto na kemping w Sandnes. Kemping uroczy , zarośnięte trawą domki pochowane w zaroslach. Oczywiście kolacja i wino. Zadaniem Ewy było przygotowanie owych kolacji w ... Polsce. Zrobiła mięso w słoikach. Była kaczka, wołowina, kurczak, sos bolonese, - i przywiezione makarony, kasza gryczana, ryz. Wiec kolacja zawsze była gorąca, szybka, smaczna i nie nudna. W schroniskach i domkach wyposażenie full, ale zawsze czegoś brakowało: kieliszków, durszlaka, deski itp.

  • Prom
  • Parking
  • Polski akcent

Następnego dnia rano wyjazd na zaplanowane wejście na Preikestolen tzw Kazalnicę. Dojazd drogą nr 13, po drodze mały prom w Lauvvik. Wejście i trasa w miarę, piękne widoki, końcowy wart wysiłku. Można wejść szybciej, niż jest to przewidziane w przewodniku, ale wiąże się to z brakiem postojów na odpoczynek, zdjęcia i podziwianie widoków. Wspinaliśmy się Włochami z Wenecji, którzy planowali dotrzeć aż na Nord Cap, z Hiszpanami, którzy mieli w rękach dziwne foliowe reklamówki, na szczycie okazało się, że było w nich wino, które wypili na szczęście  swojej drużyny piłkarskiej w RPA.Od razu też informuję, że nie da rady "zaliczyć" Preikestolen i Kjeragbolten jednego dnia. Wyczynowiec może i by tego dokonał, ale chyba na zasadzie bicia rekordu. My niestety w każdym miejscu mieliśmy planowane dwa noclegi i jednego dnia na Kjeragbolten zabrakło, poza tym kondycja nie ta i nie wiem czy dalibyśmy radę dwa dni pod rząd robić takie wspinaczki. Preikestolen jest krótszą trasą ok 5-6 godz w dwie strony, Kamulec to 10 godzin. Na kamień się nie wspięłam, więc mam  po co wracać.

  • Mapka Preikestolen
  • Preikestolen
  • Lysefiord Preikestolen
  • Preikestolen
  • Lysefiord
  • Preikestolen
  • Preikestolen

  Z Sandnes wyjechaliśmy po śniadaniu, szybka poranna wizyta w Stavanger bez muzeów, tylko spacer po drewnianej ładnej starówce. I szaleństwo - kawa z ciastkiem w kawiarni na starym mieście. Wyjazd nadmorską drogą E39-, której prawie nie ma na mapie. Przebiega tunelami, mostami i promami. Piękna i ciekawa. Bergen, nocleg w hostelu na starówce, przy samym targu rybnym, poszukiwanie miejsca na parkingu trwa około godziny, na szczęście jesteśmy z soboty na niedzielę, więc parkingi za darmo. Widok z okna schroniska na sam port niesamowity, mamy również taras, ale tak wieje, że nie da rady tam nawet wypić kawy. Pogoda śliczna, słońce mocno świeci, zero deszczu - luksus bo podobno w Bergen pada 360 dni w roku, nie pada tylko te 5. Targ rybny wielkie rozczarowanie, okazy ciekawe ale ceny z kosmosu, nie będzie rybnej kolacji. Starówka super, można zwiedzać, wchodzić do środka, są różne warsztaty w których można brać udział. Sklepy, rękodzieła, wystawy, muzea. Rano niecodzienna atrakcja, głosowanie na prezydenta Polski. Juz w kraju załatwiliśmy odpowiednie papiery.

  • Stavanger
  • wystawa w Stavanger
  • Stara katedra w Stavanger
  • Bergen
  • Widok na Bergen
  • Bergen

Wyjazd (po głosowaniu) z Bergen. Droga nr 7 wybrana dłuższa malownicza i z atrakcjami wodospad Steindalfossen (możliwe przejście pod wodospadem) i kawa w sklepie z pamiątkami, fiord Hardanger, Skjervefossen przed Voss. Po drodze jest pełno piknikowych miejsc postojowych – na których wykańczamy naz suchy prowiant z PL . W Voss przerwa na kawę, możliwość kupienia lub odebrania biletów (zakupionych w Internecie) na kolejkę Flam-Myrdal-Flam. Przyjazd na camping Vang w Gudvangen przy drodze E16. Kemping mały, u podnóża gór z wieloma wodospadami z każdej strony – dosłownie. Śmieszne domki z trawą na dachu. Oczywiście kolacja i wino. Camping prowadzony przez wnuczkę założyciela, miła rodzina, mają trochę przydatnych ulotek, które trochę pomogą w znalezieniu drogi do Gaupne (lodowiec).

  • P1150020
  • P1150024
  • Fiord hardanger
  • Fiord hardanger widok
  • Kemping vang

Z kempingu mamy bardzo blisko do Flam. Małe urocze miasteczko, stacja kolejowa między sklepami, obok „zaparkowany” prawie na chodniku pełnomorski statek, ten akurat z Kopenhagi. Sklepiki, senna atmosfera. W każdym miasteczku są sklepy z pamiątkami, pełno trollów, łosi, czapek itp. Zawsze coś się kupi, nie ma mocnych.

Pociąg jak zabawka, pniemy się w górę, widoki zapierają dech w piersiach. I tutaj rady. Pociąg nie jest tani ok. 240PLN od osoby w dwie strony. Można tak zaplanować, żeby wjechać w górę i zejść w dół pieszo, ale zabiera to około 8 godzin (nie wiem na pewno) Najlepsza informacja w pensjonacie na przedostatniej stacji (tam wysiadamy, na ostatniej nie ma nic do roboty, oprócz przesiadki do Olso!) W pensjonacie kawa, herbata, toalety, przesympatyczna obsługa, powiedzą na której stacji wysiąść, żeby krócej pieszo schodzić w dół do Flam. Ale trzeba koniecznie powiedzieć to wcześniej konduktorowi, bo inaczej pociąg się nigdzie nie zatrzyma i dojedziemy do stacji końcowej, tak jak my. W połowie trasy w jedną i drugą stronę ogromny, piękny wodospad + niespodzianka.

Bilety na pociąg kupiliśmy przez Internet w Polsce, odebraliśmy w Voss. Równie dobrze można kupić je na każdej stacji kolejowej. My baliśmy się, że zabraknie :), mieliśmy tylko jeden dzień przeznaczony na Flam.

W pociągu najlepiej się robi zdjęcia w korytarzu, można otworzyć okno, nie przeszkadza to współpasażerom, czasem jest międzynarodowa współpraca i jeden turysta woła drugiego, że zaraz będzie cudnie, a czasem jeden turysta zablokuje „swoje” okno na całą drogę i nie zwolni ani na chwilę nawet jak nie robi zdjęć. Nam się udało współpracować, a tych co blokowali pokarało, bo skończyły im się baterie w aparacie.

Żeby wynagrodzić sobie to siedzenie w pociągu, wzięliśmy w Informacji Turystycznej przy stacji mapkę okolicy i poszliśmy zielona trasą nr 3 do wodospadu Brekkefossen. Myśleliśmy, że to za daleko i nie dojdziemy (na mapie wyglądało na długi dystans) a uwinęliśmy się w miarę szybko. Na górze cudny widok na całe Flam. Żeby nikogo nie zmyliło na trasę wchodzi się przez furtkę, na pastwisko owieczek i z owieczkami myka w górę.

  • Statek flam
  • Widok z okna2
  • Widok z pociagu
  • Widok z pociagu2
  • Widok z pociagu3
  • Widoki z okna1
  • Widoki
  • Panorama
  • Flambana
  • Wodospad +  niespodzianka
  • Wodospad na trasie flamsbana

Rano wyjazd do Flam i tam decyzja czy na Laerdal jedziemy najdłuższym tunelem (podzielonym na odcinki sekcjami świetlnymi) czy starą malowniczą drogą. Wybieramy tunel 25km, bo szkoda nam czasu, w drodze mamy zaplanowane inne malownicze trasy. Laerdal jest jak miasto z Dzikiego Zachodu, drewniane, wyludnione, ciche jakby czas się zatrzymał. Znaleźliśmy jakąś kawiarenkę, jak zwykle : kawa i lody – niespodzianka, obsługa polska! Dostaliśmy rabat od ziomka, opowieści o życiu na pustkowiu, wymarłych łososiach w dawnej mekce poławiaczy łososi i wskazówki dalszej i ciekawszej trasy.                                                                                                   

Z Laerdal skok do Borgund, żeby zobaczyć stavkirke czyli kościół Wikingów i małe muzeum kościoła. Można robić zdjęcia, wolontariusze coś jeszcze opowiadają i pokazują np. ukrytego pogańskiego Odyna wśród chrześcijańskich apostołów.

Dalej wskazaną przez Polaka trasą na Ovre Ardal – kierunek Turtagro do Jotunheimen – Narodowego Parku - ochrona dzikiego górskiego krajobrazu. Wg wierzeń wikingów, krainę zamieszkiwały mityczne olbrzymy, wrogowie nordyckich bogów. Wjazd tylko dla osobowych, żadnych vanów, busów i przyczepek. Oczywiście od znajomego z Laerdal usłyszeliśmy, że jakiś Polak się zgubił i wjechał na tą trasę ciężarówką. Droga została zamknięta na cały dzień i czekali jak biedak się sturla. Patrząc na te zakręty, nie wiem jak on to zrobił. Sam przejazd przez park fascynujący, pustkowia, dzika przyroda, czasem jakaś chata opuszczona. Krajobraz się zmienia w miarę jak wjeżdżamy coraz wyżej, bardziej dziko, więcej śniegu, widać najwyższy szczyt Norwegii.

Chyba w Laerdal w wymarłej informacji turystycznej lub kempingu Vang wzięłam mapkę z lodowcem, warto, bo ciężko dojechać tymi lokalnymi drogami. Nawigacja też niekoniecznie daje sobie radę, po prostu pokazuje obszar totalnie dziewiczy bez dróg i ścieżek. Wtedy trzeba tylko pilnować numeru drogi i uważać na drogowskazy. Normalna papierowa mapa bardzo się przydaje! W Turtagro (schronisko) skręcamy w lewo, jedziemy drogą nr 55 na Luster, (mówić, że pięknie i malowniczo?) W Gaupne skręcamy w drogę nr 604 i jedziemy dopóki nie zobaczymy drogowskazu na Gjerde lub kempingu Jostedal. Jest tam super Astrid pomocna, wesoła, pomoże, poradzi itp. Astrid ma może 60? 70? lat, a jej mamuśka i tata, którzy prowadza kemping, sklep spożywczy i stację benzynową (nacisnąć dzwonek) 100? lat.

Oczywiście piękny błękitny strumień, chce nam się ryb, a Astrid mówi, że jak zmieniali koryto rzeki, to wyginęły wszystkie ryby i jej ojciec już nie łowi od 10 lat.

  • Borgund stavkirke1
  • Borgund stavkirke2
  • Laerdal
  • Jotunheimen poczatek
  • Laerdal3
  • Jotunheimen5
  • Jotunheimen3
  • Jotunheimen
  • Ardalsfiord   widok z auta
  • Pole

Rano do punktu lodowcowego Nigardsbreen (każdy język lodowca ma swoją nazwę), kupujemy Blue Ice Walk 1, 2 lub 3godz. Rezerwacja +47 57 683 250Chyba wzięliśmy 2, ale na pewno nas przeczołgali ze 3godziny. Oczywiście w cenie raki, czekany, uprząż i nawet rękawiczki. Samo doświadczenie chodzenia po lodowcu, ciekawe. Jest to taka mocno zbita masa drobnych kawałeczków lodu, idealna struktura do przyrządzenia mojito, niestety zakurzona pyłem przyniesionym przez wiatr. Miejscami jest pięknie błękitna i czysta. Warto się wybrać. Samemu na lodowiec wchodzić nie wolno, lodowiec "żyje", porusza się i dla bezpieczeństwa turystów samodzielne wędrówki są zakazane. Trzeba wziąć jakieś przekąski energetyczne. Mamy swoje mieszanki studenckie i czekolady. Dodatkowo Astrid daje mapki gdzie można samemu zrobić wycieczkę na inne języki w okolicy. Nam się inne wycieczki nie udały, bo Niemiec zablokował jedyną drogę wyjazdową z lodowca, wezwał auto serwis na który miał czas oczekiwania około 1 dnia . Siły polsko-azjatyckie przy użyciu sprzętu kuchennego pożyczonego od kamperów zablokowanych również w tym korku, utorowały przez pobocze objazd. Byliśmy w plecy ze 3 godz. Sama wycieczka na lodowiec, kupienie biletów, dopasowanie raków, przepłynięcie motorówką na drugi brzeg, zakładanie uprzęży, podział na grupy, instruktaż, powrót – zabiera cały dzień. Dlatego Niemiec i jego popsute auto, którego nie pozwolił dotknąć (bo ludzie chcieli ręcznie przesunąć) dołożył się do tego zmęczenia i braku czasu.Generalnie lodowiec polecam jako totalnie inne przeżycie. Towarzystwo wesołe i międzynarodowe: Kolumbia, Tajwan, Holandia, Italia, Austria, Niemcy, Polska.  Norwegia i Nepal to nasi przewodnicy.

  • Grota
  • Nigardsbreen
  • Nigardsbreen
  • Nigardsbreen
  • Nigardsbreen
  • Nigardsbreen
  • Nigardsbreen2
  • Nigardsbreen4
  • Nigardsbreen5
  • Nigardsbreen6
  • Nigardsbreen7
  • Nigardsbreen8
  • Lodowiec
  • W grocie lodowca

Wyjazd do Gaupne, w Solvorn promem przeprawiamy się bez auta do Ornes, pieszo stromo pod górę idziemy do najstarszego i czynnego kościoła Urnes typu stavkirke. Kościół zbudowany przez rodzinę o nazwisku Urnes, (nadal żyją potomkowie i się modlą w tym kościele) na nagrobkach prawie sami Urnes, napisane, że wszyscy żyli koło 90/100 lat. Bilet w cenie z przewodniczką, ciekawie opowiada ale nie pozwala robić zdjęć w środku. Obok jest farma reniferów, można podejrzeć zwierzątka.Powrót, prom i dalej dookoła lodowca i przez park narodowy Jostedal. Wszędzie gdzie jest park jest jakaś opłata, albo karta, albo gotówka. Jedziemy przez letnie kurorty narciarskie Stryn (można pojeździć na nartach w czerwcu jak ktoś chce) Wjeżdżamy wysoko starą drogą 258, chyba nie dla busów, w kierunku Geiranger , zamarznięte górskie stawy, śnieg dookoła. Możliwość wjazdu Złotą Drogą nr 63 , żeby dojść na szczyt Dalsniba. Piękna panorama okolicy. Droga płatna. Jedziemy do Geirangerfjorden Feriesenter. Najdroższe kempingi, tu płaci się za widoki, i to że ziemi na kempingi jest minimalnie, bo fjord mocno wrzyna się w góry, ściany są pionowe. Farmy 800m  nad lustrem wody, urzędnik skarbowy jednak nie ma problemu, wchodzi po drabinie ze sznurka. Geiranger Fiord to Jeden z najpiękniejszych fiordów, wpisany na listę UNESCO. Okolica śliczna, domek duży i luksusowy 2 sypialnie, salon z kuchnią i są kieliszki do wina. Niestety skończyła się ładna pogoda, zachmurzenie coraz większe. Znajdujemy jakąś ścieżkę na animal farm, ale droga śliska, mokro w połowie drogi zawracamy razem z innymi turystami. Wypad do „miasteczka” – przystań, 4 sklepy, camping, parę domków i kawiarenka z pełnym wyborem różnych czekolad. Odbieramy bilety na statek wycieczkowy, nie ma już za dużego wyboru, ale jeszcze cos można było kupić.

  • Urnes detal
  • Urnes stavkirke
  • Reniferki w Urnes
  • Lodowiec
  • Sniezna droga
  • Dalsniba
  • Strumien
  • Geiranger
  • Domek w Urnes

Geiranger fiordStatek chyba płynie ze 2 godziny, lektor opowiada w języku angielskim, niemieckim, francuskim i … czeskim. Próbowaliśmy się dowiedzieć skąd taki pomysł. Ale się nie udało. Pod pokładem nie leje się na głowę, ale jest duszno i kiepsko widać, na pokładzie leje jak cholera, mokro i zimno ale widoki super. W efekcie stoję z Andrzejem na pokładzie i się co chwila gdzieś chowamy, żeby rozgrzać dłonie. Na pokładzie nic nie słyszymy ani po czesku ani po angielsku z tych opowieści.Mamy serię ponurych, zalanych deszczem, mrocznych zdjęć i tylko trochę opowieści o zalotnikach, poborcach podatkowych i krowach wciąganych na linach do domów. Co ciekawe, nie było przypadku odcięcia urzędnika od liny. Po wycieczce, suszenie, gorący obiad i cos mocniejszego.

  • Wodospad welon
  • wodospad
  • Geiranger fiord
  • Geiranger fiord
  • Geiranger fiord
  • Geiranger fiord
  • Widok na Geiranger fiord
  • Na staku

Rano wyjazd. Mała zmiana planów mieliśmy jechać na nocleg do Andalsnes, ale przeliczyliśmy trasę i podjęliśmy decyzję, że jedziemy do Lillehammer na nocleg, odpuszczając Andalsnes i Alesud. Chodziło o to, żeby końcówka nie była z zarwaną nocą. Anulujemy rezerwację Andalsnes.

Jedziemy więc na drogę Trolli lub drabinę Trolli czyli Trollstigen. Pogoda jak w najgorszym horrorze, droga szkoda słów, lepiej obejrzeć na zdjęciach. Pijany drogowiec to mało. Tak szczerze, to bałam się strasznie, na górze nic nie było widać na 5m, wyłaniające się nagle wodospady, szaro, czarno, deszcz i zakręty. Nie mamy żadnego certyfikatu od Trolli, mieliśmy ich dość. Po zjechaniu z drogi i gór, zaczęło być trochę lepiej.

Droga Trolli za nami, jakieś zdjęcia zrobiliśmy, udało się znaleźć zatoczki postojowe gdzie można było cykać zdjęcia do woli, niestety światła nie było do woli.Dalej za Trollstigen, na trasie był odjazdowy wodospad, myślę że Vermafoss, (widać dużo aut na parkingu) zrobiony chyba za jakieś dotacje, genialny punkt widokowy, odlotowe tarasy, mostki, kawiarnia (przeszklona totalnie na wodospad) i … toaleta. Znajdździe ją. Myśmy pokładali się ze śmiechu i zdumienia. Projekt super nowoczesny, do tego stopnia, ze nie wiadomo gdzie są drzwi, jak się je otwiera, w które pomieszczenia wchodzi. Jak zaczęliśmy otwierać, to nie widomo w które wchodzić, zrobiło się jak w Sali luster multiroom. Nawet zdjęcia tego nie oddają. Obsługa już przyzwyczajona, bo pokazuje bez zniecierpliwienia. Zabawa fajna.  

Jazda do Lillehammer już w słońcu wśród tysiąca rowerzystów – jest rowerowy weekend w Norwegii. Peletony żółte, niebieskie, czerwone, białe jedziemy za nimi żółwim tempem, bo nikt ich nie wyprzedza i cieszymy się jak któryś peleton ma przerwę na picie i odpoczynek. W Lillehammer szukamy campingu jest ich trochę ale rowerzystów tez pełno. W końcu coś się udaje znaleźć, zostawiamy wszystko i idziemy na skocznię. Miasteczko fajne, drewniane domki, ulice biegną góra-dół jak na kolejce górskiej. Na skoczni jesteśmy późno, wyciąg zamknięty, idziemy pieszo na samą górę. Jest cudownie, patrzymy w dół i wyobrażamy sobie Adama na nartach. Powrót i super kolacja.

  • Geiranger fiord
  • Wodospad trollstigen
  • Trollstigen
  • Trollstigen1
  • Wodospad1
  • Wodospad
  • Peleton czerwony
  • Lillehammer skocznia
  • Lillehammer

Rano wyjazd w kierunku Oslo, nie planujemy zwiedzania stolicy, bo połowa naszej wycieczki była tu wcześniej. Przejeżdżamy trochę przez miasto, trochę obwodnicą i spostrzeżenie mamy jedno. Może na każdą rodzinę w Norwegii przypada 1 auto, ale na pewno każda rodzina ma tutaj coś co porusza się po wodzie. Tysiące masztów ciągną się po horyzont, całe wybrzeże to zacumowane, jachty, łódki, łodzie motorowe. Mijamy Oslo, ładne nawet z okien samochodu.

W okolicach Arendal / Fevik szukamy campingu, jakiegoś zjazdu którego nie przeoczymy. Trafiamy na Fevik Bagatell camping z jachtami dla mieszkańców większych miast chyba. Domki nie mają numerów tylko nazwy zwierzątek wodnych, piszemy nasz domek na  kartce bo nie do zapamiętania. Robię zdjęcia wszystkich nazw i potem na google graphic rozszyfrowujemy. Niektóre stworzenia są naprawdę straszne. Mamy szczęście jest niedziela wieczór, wszyscy już po weekendzie wyjechali, camping pusty, natomiast kontener pełen (dosłownie!) butelek po rumie, ginie, wódce – oj działo się. Camping leży nad samym morzem, jest gdzie pospacerować. Okolica całkiem ładna. 

Trasę Lillehammer do Kristiansand pokonujemy jak się tylko da autostradami.  I tu ważna uwaga.W Norwegii nie ma bramek ani żadnych urządzeń do dokonywania opłat za odcinki autostrady. Generalnie jest jeden praktyczny sposób bezproblemowy na wniesienie opłaty za przejazd. Internet i karta kredytowa www.autopass.no. Wpisuje się daty kiedy będziemy w Norwegii, z karty ściąga nam 300Nok, po powrocie w ciągu miesiąca jest rozliczenie oddają lub pobierają. Nam oddali 120NOK. Można ręcznie, ale wtedy musimy uważać, kiedy wjeżdżamy i o której na płatną drogę (kiepsko oznaczone) i po zjeździe z niej szukać najbliższej stacji benzynowej i tam wypełnić kwitek i zapłacić. Mocno męczące, natomiast drogie jak „nie zapłaciliśmy bo nie wiedzieliśmy”.

Rano wyjazd do Kristiansand, spacer po deptaku, ostatnie zakupy, zdjęcia, kawa i lody. Pakują nas na prom. Lokujemy się na pokładzie VIP business lub cos w tym stylu, bo kupiliśmy rejs z bufetem. Po dwóch tygodniach jedzenia kaszy, makaronu, ryżu i naszych wspaniałych obiadów od Ewy, co dziennie co prawda mieliśmy surówki,  sałaty, owoce, jogurty, ale bufet to bufet serwują wspaniałe wędzone makrele w jakiś ziołach, łososia, krewetki, sosy, przystawki. Dania gorące, zupy, ziemniaki, (w kierunku spaghetti nie patrzymy), łosoś z rusztu, pasztety, pieczywo, ciasta. Jemy i zasypiamy. Szczęśliwi.

  • Fevik
  • Camping bagatella
  • Kristinasand
  • Kristiansand mcdonalds
  • Skandynawski zlot Harley'ów
  • Promy norwegia ceny czas itp

Zjeżdżamy w kierunku Niemiec, nocleg w hostelu we Flensburgu. Spotykamy Polaków jadących do Norwegii, dajemy nasz plan podróży i okazuje się, że prom Fjord Line za który my zapłaciliśmy w grudniu 200euro w dwie strony, teraz kosztuje 300euro w jedną, bez bufetu. Jest jeszcze druga linia Color line ceny podobne, któryś prom płynie szybciej. Tylko jeden ma opcję bufet. Na promie kawa, herbata, przekąski bardzo drogie.

Jedzenie podstawowe zabraliśmy z Polski tzn. kawa, herbata, makaron, ryż, kasza, oliwa, przyprawy i zawekowane starym sposobem mięso. Wino tez zabraliśmy i dokupiliśmy w Niemczech. Nie przesadzone są opowieści o chlebie za 15 zł, pizzy za 100zł, oczywiście nie wszędzie. Kupowaliśmy sałatę, jabłka, jogurty, jajka, raz łososia, wiele razy nie mogliśmy się oprzeć truskawkom ok. 30zł foremka. Obserwowaliśmy auta wjeżdżające na prom, każde zapakowane po dach. Nie tylko my mieliśmy swoje jedzenie Niemcy, Austriacy, Holendrzy również.

Benzyna/diesel – masakrycznie droga, ale po Norwegii jeździ się max 60, autostrada koło Oslo 80-100km/h więc jeździmy ekonomicznie na maxa. Okazało się, że nasze auto przy ekonomicznej jeździe do której nie jest przyzwyczajone, spaliło bardzo mało. Płaciliśmy ok. 5,5 PLN za diesel

Hytte/domki/camping – zwykle rezerwowaliśmy grudzień/styczeń, domki 4 osobowe (2 sypialnie) 600NOK lub dwa domki 2-osobowe 300NOK. Wyjątek Bergen starówka 1 pokój 4-osobowy, bardzo drogi (400NOK /osoba) ale lokalizacja super, można kemping na obrzeżu,  Geiranger 1000NOK.  Średnio cena za nocleg 150zł. Dodatkowo płatne żetony do pralki, w dwóch miejscach były żetony na wodę.Ważne jeśli mamy rezerwację, upewnijmy się, że mamy mobil tel, w razie zabłądzenia, zmiany rezerwacji wysyłamy sms, jeśli mamy stacjonarny dzwonimy. Rezerwacja jest trzymana do 18, po 18 jest nieaktualna i każdy turysta dostanie nasza chatkę. Jeśli informujemy, że jedziemy trzymają dla nas domek na 100%.

Drogi widokowe – płatne i droższe niż autostrady, najdroższy jest ten płaskowyż Parku Narodowego 180NOK. W Sumie wydaliśmy ok. 300NOK na widokowe trasy

Atrakcje płatne – niewątpliwie były to Preikestolen (płatny tylko parking 80NOK), lodowiec 430NOK, pociąg 480NOK, rejs Geiranger 155NOK, kościoły ok. 40NOK każdy. Ceny od osoby

Promy – są wszędzie, małe, duże , droższe , tańsze. Kupując bilet zawsze mówimy ile pasażerów mamy, bo auto i kierowca to wiadomo i sprzedający wie. Czyli 1 auto + 4 osoby, bilet kupujemy „for 3 persons” Wydaliśmy 1114NOK  

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. leoleo
    leoleo (14.03.2017 10:55)
    gdzie można spotkać tę ewę od kaczki na kolację w słoiku? chętnie bym coś zaplanował...
  2. pan_hons
    pan_hons (30.12.2013 0:28) +2
    Bardzo ciekawa wyprawa, z przyjemnością się z nią zapoznałem:) Dużo praktycznych porad to to zdecydowanie plus tej relacji, na pewno wybierającym się do Norwegii przyda się:) Ja na pewno w najbliższym czasie się tam nie wybieram, ale może za ileś tam lat...:) Po raz kolejny potwierdziło się, że Skandynawia kapryśna jest jeśli chodzi o pogodę i różnie może być, nawet latem... No i ceny także niemałe. No cóż, ale to jedno z najzamożniejszych społeczeństwa świata (w 2012 roku miejsce 4, dla porównania Polska miejsce 48...). Świetna wyprawa i relacja Lanko, podobało się:) Pozdrawiam!
  3. a_evermind
    a_evermind (13.07.2012 14:41) +2
    Cudowna podróż! I cenne rady na koniec opisu :) Fiordy są piękne, zachwycają dostojnością i magią, widziałam równie wspaniałe w Nowej Zelandii, a tu proszę - dwa rzuty beretem od Polski też mamy takie cudo ;) Norwegia jest moim europejskim marzeniem do zobaczenia, więc chłonę wszystkie pozytywne teksty na jej temat!
    Jeszcze raz ogromny plus za podróż i doskonałe zdjęcia. Pozdrawiam! :)
  4. lanka
    lanka (26.03.2012 10:59) +1
    Dzięki, cieszę się bo wspominam Norwegię jako przepiekny kraj.
  5. loka1963
    loka1963 (26.03.2012 0:29) +2
    Piekna podroz, widoki rewelacja :)
  6. skalimonka
    skalimonka (15.08.2011 22:54) +2
    Plusikuję norweskim fiordom :))
  7. lanka
    lanka (22.05.2011 23:33) +1
    dzieki, zbieram sie zeby reszte wrzucic, ale jak zobaczylam Twoj dorobek, to jestem w szoku, ogromnym, pozdrawiam, zapraszam na reportaz z Andaluzji
  8. lmichorowski
    lmichorowski (30.04.2011 1:14) +2
    Piękna podróż. Pozazdrościc!
  9. lanka
    lanka (16.02.2011 17:33) +1
    Dobre pytanie :)
    40, 50+, 60+, 60+
    Zaręczam, że sprawne fizycznie towarzystwo, obyte turystycznie w górach też.
  10. vapor1
    vapor1 (16.02.2011 13:13) +2
    Byłem w Norwegii 15 razy bo to najpiękniejszy kraj w Europie bez dwóch zdań! Ale i tak jeszcze wiele zostało do obejrzenia:) Bardzo fajna relacja:) Czy mogą Państwo zderadzić średnią wieku swojej czteroosobowej grupy?
  11. lanka
    lanka (16.02.2011 10:00) +1
    mam gdzieś te cenniki, możemy sie jakos umówić. Lofoty są super , bardziej puste i dzikie nam juz czasu zabrakło.
    Jak sie jedzie i zwiedza jest ok. Moi znajomi, którzy nie chceli jechac z nami moją trasą, wynajeli luksusowy dom na Lofotach, właściciel podobno im serwował steki z wieloryba nawet. W końcu przyjechali zobaczyc chociaz Geiranger i Droge Trolli. Mnie się marzy zobaczenie zorzy polarnej.
  12. lanka
    lanka (16.02.2011 9:56) +1
    Dżizys, rowerami! wielki szacun. Mijalismy rowerzystów i po prostu nie mogłam uwierzyć jak widziałam , jak oni pokonują te wzniesienia. Z promu do tego koscioła w Urnes jest strasznie pod górę, my ledwo się wciągnęliśmy, ale starszy rowerzysta tez nie dał rady, wziął rower na plecy:)
  13. poziom79
    poziom79 (16.02.2011 7:55) +2
    @mateuszxyx - dobrana b.dobrze, ale nie gadaj, że Lofoty nie są super fajne! :)
    Ja byłem w Norwegii raz, tylko w okolicach Stavanger, ale w tym roku ze znajomymi wybieramy się właśnie autami.
    I tu prośba - @lanka, czy można prosić o cennik promów :)?
    Pozdrowienia z Łodzi!
  14. mateuszxyx
    mateuszxyx (15.02.2011 21:43) +2
    Bardzo dobrze dobrana trasa! zdecydowana wiekszosc atrakcji Norwegii jest na jej poludniowym zachodzie - to rada dla tych, ktorzy chca zaliczyc Nordkapp nie zjezdzajac z E6!
  15. karent1980
    karent1980 (15.02.2011 19:48) +2
    Fajna relacja - jechaliście prawie dokładnie po tej trasie co my.
    Tylko, że my jechaliśmy przez te góry.... rowerami :)

    Perspektywa z dwóch kółek:
    http://rowery.trojmiasto.pl/Norwegia-sladem-trolli-przez-Gory-Skandynawskie-n45412.html
    Pozdrawiam :)
  16. lanka
    lanka (10.02.2011 11:00) +3
    Dzieki za komentarze i odwiedziny.
    Do asta_77 drogi sa genialne i prędkość w zasadzie tylko jedna 60km, tylko te wybrane kawałki
    jak droga trolli i sam wjazd w okolicach Ovre Ardal pokręcony, ale da sie przeżyć, byle nie było tak jak u nas ulewa, mgła i ciemno.
    Pozdrawiam i zachecam.
  17. asta_77
    asta_77 (10.02.2011 6:45) +2
    Świetna podróż - po obejrzeniu paru relacji na Kolumberze, też mnie kuszą te tereny, tylko perspektywa prowadzenia samochodu po tych górskich drogach trochę mnie przeraża. Zazdroszczę widokow w każdym razie. Pozdrawiam ;)
  18. milanello80
    milanello80 (08.02.2011 21:14) +2
    Gratuluję cudownej wyprawy. DLa mnie Norwegia to absolutny top w Europie. Krajobrazowo, bogato w naturę, sympatyczni ludzie, Norwegia przyciąga jak magnes. Jedynie pogoda, zwłaszcza na zachodnim wybrzeżu... Można też nocować w namiocie za darmo, to legalne i nikt nie robi z tego problemów. Szkoda tylko, że tak drogo.
    Gratuluję debiutu na kolumberze i pozdrawiam
  19. lanka
    lanka (08.02.2011 13:44) +1
    Pewnie! wszystkie bez wyjątku, i przyjazne były
    ;))
  20. kielec
    kielec (08.02.2011 13:04) +2
    i jadły wam te fiordy z ręki ? :))))
  21. lanka
    lanka (05.02.2011 22:35) +2
    Jak wyglada:
    czasem jest to mały lub bardzo mały prom, na który w jezdża się "z marszu", lub się na niego czeka 10 min
    bo tyle zajmuje przeprawa. Faceci od promu bardzo sprawnie ustawiaja auta. Wtedy nawet nie wychodzimy z auta chyba że nam się nudzi i chcemy na 2 minuty.
    Czasem jest to większy prom, dłużej płynacy, wychodzimy z auta, jest górny pokład, knajpa, lub stoliki przy których zjadasz swoje zapasy.
    Na dłuższej trasie jest oczywiście więcej promów ale nie zdażyło nam się czekać dłużej niż 20 min.
    Najgorsze jest to ustawianie auta w tym międzynarodowym promie, nie zaznaczyłam w opowiadaniu, ale kierowcą u nas był Vladi, tylko tym sie zajmował. Ja panicznie bałam się manewrówki na dużym promie.
    Na małym wjeżdżaz przodem i wyjeżdżasz przodem.
    więcej napiszę na priva, mam chyba cennik jeszcze
  22. wojtass83
    wojtass83 (05.02.2011 10:24) +2
    Super wyprawa ach ta Norwegia i te widoki są wspaniałe miło się czytało i oglądało zdjęcia.Pozdrawiam
  23. lanka
    lanka (03.02.2011 0:11) +3
    Dzieki wszystkim za komentarze, w Norwegii byłam pierwszy raz i pewnie nie ostatni. Najprawdopodobniej pojadę dalej na północ. Domki wybierałam, żeby były jak najbardziej po drodze do naszych punktów wypadowych. Lodowiec dla mnie był the best, zdjeć natrzaskałam multum, łamiąc przy tym wszystkie zasady bezpieczeństwa (czekan za paskiem, rękawiczki w kieszeni, w rękach aparat). Robiąc zdjęcia w grotach, mało się nie połamałam, mokro, ślisko i zdradliwy żwirek. Pozdrawiam
  24. city_hopper
    city_hopper (02.02.2011 23:40) +2
    Świetna relacja, bardzo interesujące zdjęcia. Najlepsze z lodowca :-) I duży plus za wybór kierunku :-)
  25. renata-1
    renata-1 (02.02.2011 19:30) +4
    wejścia na lodowiec gratuluję, niezapomniane wrażenia.
  26. iwonka55h
    iwonka55h (02.02.2011 19:29) +3
    teraz doczytałam odnośnie cen chleba - jak się zakupy robi dopołudnia, w marketach, to można go kupić za całe 4 (cztery) korony czyli 2 złote PLN. Z owoców zjadaliśmy też dużo nektarynek po 1 koronie/szt (50 gr.)
    Domki też można wynająć dużo taniej.
  27. iwonka55h
    iwonka55h (02.02.2011 19:22) +4
    Smoku, skandynawiści już są, mają problemy z logowaniem, miło obejrzeć znajome miejsca.
  28. s.wawelski
    s.wawelski (02.02.2011 16:47) +5
    Masz duza smykalke reporterska! Nie doczytalem jeszcze do konca, ale poczatek mnie "wzial". Daje pierwszego plusa na szczescie i z duma, ze wyprzedzilem cala koalicje kolumberowych skandynawistow :-))