Piękny pałacyk, pruski dębowy mur, gwiazda na trawniku i napisy na kamiennych kulach. Przez okno dużej sali widać historię. Stąd, telefonicznie wydano rozkaz lotu z atomowym ładunkiem nad Hiroszimę. Ustalono też zasady powojennego ładu i odszkodowań. Polacy zgłosili chęć objęcia ziem po Odrę i Nysę (którą?). Cytat z Wikipedii: "W przemówieniu wicepremiera Mikołajczyka popierającym proponowane zmiany terytorialne, znalazł się także argument, iż stanowią gwarancję zapobieżenia podstawowych przyczyn imperializmu niemieckiego poprzez odebranie mu bazy przemysłowej, którą Niemcy używali do rozbudowy swego potencjału zbrojeniowego. Tym samym jak premier Mikołajczyk oświadczył, zmiany te nie tylko pozwolą na odbudowę zniszczeń Polski, ale przyczynią się trwale ku zachowaniu pokoju światowego i przysłużą bezpieczeństwu wszystkich narodów."
Jak na pałace to Fryderyk Wielki miał mały pałac. Może dlatego zwany był Wielkim? Sale zadbane, choć wydawało się nam, że snuje się tu jeszcze duch enerdowa. A na koniec niespodzianka - obraz znajomego z Bieszczad (dokładniej z Medzilaborec) Andy Warhola.
Rozległy i piękny. Tylko szkoda, że wszystkie rzeźby pozamykane w gustowne "sławojki". Dotarliśmy tylko do pawilonu chińskiego i Kościoła Pokoju, z dobrze znajomym Chrystusem Pantokratorem (oczywiście Turcja, Hagia Sophia). Na początku kilka ładnych domków.
Tradycyjny, grudniowy wypad do Niemiec - tym razem do Poczdamu. Atmosfera świąteczna, odpustowa, z własnym aromatem i nostalgią. Ciekawostką był flashmob (chyba) - zorganizowany przez kilka dziewczyn. Na gwizdek zastygały w bezruchu, po ustalonym czasie na kolejny gwizdek znów "ożywały". Czary jakieś, czy co? Ciekawostką było polskie stoisko z kiełbasą, szaszłykami i serem. Ludzie jacyś tacy radośni, spokojni, dziwne prawda? A może to przez gluwein?