2008-11-13 - 2010-07-24

Podróż Wenezuela - w krainie tukana, kapibary i Stefana

Opisywane miejsca: (18402 km)
Typ: Blog z podróży

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. silka007
    silka007 (07.01.2013 20:46)
    Nie jestem pewna, ale wszelkie źródła podają, iż dotarł do Wenezueli drogą morską z kilkoma innymi uciekinierami z Gujany, po czym został w tejże Wenezueli schwytany i osadzony w El Dorado. Może za wjazd na nielegalu? ;)
  2. lmichorowski
    lmichorowski (07.01.2013 18:32)
    Dzięki za informację. Tego nie wiedziałem. A może wiesz, za co był więziony w Wenezueli?
  3. silka007
    silka007 (06.01.2013 21:15) +1
    Dziękuję za plusy i miłe słowa :) Odnośnie Papillona - i tak, i nie. W swej autobiografii Charrière wspomina, że po ucieczce z Wyspy Diabelskiej był więziony właśnie w El Dorado. Oczywiście finalnie go wypuścili i nawet nadali mu obywatelstwo wenezuelskie :)
  4. lmichorowski
    lmichorowski (04.01.2013 23:37) +1
    Znakomita wyprawa i świetna, barwna relacja. A do tego wspaniałe fotki. Żałuję, że można dać tylko jednego plusa, bo z pewnością podróż zasługuje na więcej. Jedna, ale drobna uwaga. W relacji z podróży do El Dorado piszesz o więzieniu na wyspie, w którym odbywał karę słynny Papillon. Wydaje mi się, że zaszła tu pomyłka, Słynny "Papillon", w rzeczywistości noszący nazwisko Henri Charrière (1906-1973) został w 1931 roku fałszywie oskarżony o zabójstwo i skazany na zesłanie do kolonii karnej na Wyspie Diabelskiej (Île du Diable), położonej w archipelagu Îles du Salut w Gujanie Francuskiej. Był on Francuzem i skazany został przez sąd francuski, więc dlaczego miałby odbywać karę w Wenezueli, która była niezależnym państwem. Pozdrawiam.
  5. silka007
    silka007 (30.08.2010 23:18) +1
    Cześć Michał,
    pobyt w hotelu na Margaricie wykupywaliśmy osobno i wizyta w tui zaowocowała tym, że dostalismy 8 nocy all inclusive za ok. 900 zł/osoba, więc całkiem przyjemnie cenowo. Warto poszukać, nie zawsze pakiet samolot+hotel jest najtańszą opcją.
    Na własną rękę kupowaliśmy także bilety do Caracas i z powrotem oraz przelot Caracas-Porlamar-Caracas. Ze względów wiadomych Air France nie polecę, jednak bilet mieli w tamtym momencie najtańszy. Warto jednak sprawdzić Iberię, Lufthansę i Alitalię. Bilet Caracas-Porlamar kupowaliśmy na stronie American Express, gdyż z Europy ogólnie ciężko jest kupić bilet na loty krajowe w Wen. Być może był to błąd, gdyż bardzo przepłaciliśmy. Może warto polecieć tam i bilet kupić na miejscu, zawsze można się przekimać w Caracas i polecieć następnego dnia.
    Reszta podróży to ok. 14.000 zł/osoba, ale a) było to z biurem podróży, lokalnym, ale jednak, b) była to wycieczka krojona indywidualnie, trasa niestandardowa itp., c) jedzenie często kupowaliśmy sami, a to nie jest najtańszy kraj pod tym względem.
  6. silka007
    silka007 (30.08.2010 23:09) +1
    @Milanello: dziękuję za bardzo rzeczowy komentarz. Stuprocentowo zgadzam się z Twoją opinią o Wenezueli. Uważam, że to wspaniały kraj, który ma wiele do zaoferowania i powiem szczerze, że czasem tęsknię za tym miejscem. Chętnie bym tam wróciła, bo to raj na ziemi, mimo usilnych starań polityków, by to zepsuć.

    Co do wodospadów - masz rację - źle zapamiętałam, zaraz oczywiście poprawię. Oczywiście przechodziliśmy pod Salto Sapa, ale gwoli uzupełnienia dodam, że pod Salto Hacha też można przejść :)

    Salto Angel - nie byliśmy oczywiście na górze, podeszliśmy do punktu widokowego i trochę wyżej. Niemniej jednak jest to taki punkt, z którego widać sporą część wodospadu (a właściwie pary wodnej, bo większość spadającej wody paruje), więc widok jest naprawdę wyjątkowy!

    Los Llanos - wg mnie to jest miejsce, które w Wenezueli należy odwiedzić tak, jak w Kenii jedzie się na safari. Porównywalne pod względem ilości zwierzaków na metr kwadratowy. Łapałam się na tym, że myślę tam tylko o kapibarach, kajmanach i żabiru, wszystkie problemy i sprawy gdzieś odleciały. Naprawdę polecam i zajrzyj w te rejony, jeśli uda Ci się pojechać tam ponownie.
  7. milanello80
    milanello80 (19.08.2010 15:28)
    P.S. Zazdroszczę tego Los Llanos, mnie niestety nie było danym tam zajrzeć :-(
  8. milanello80
    milanello80 (19.08.2010 15:27)
    skończyłem, muszę przyznać że czytało się bardzo miło, ciekawie przedstawiłaś uroki tego wspaniałego kraju, nie koloryzując, nie tworzac mistyfikacji. Bardzo przyjemna lektura.
    Gratuluję tak udanej i bogatej w spostrzeżenia ekspedycji. Wenezuela to naprawdę cudowne miejsce, pomimo przywar, o których wspominałem wcześniej
  9. milanello80
    milanello80 (19.08.2010 13:23) +1
    Sam miałem sposobność być w Wenezueli, niedługo zresztą po Was, styczeń 2009
    I stwierdzam jednoznacznie :
    Wenezuela to kraj niesamowitych kontrastów, sprzeczności i hipokryzji. Dla ludzi z zewnątrz wiele rzeczy jest po prostu niie do pojęcia. Nawet pobyt tam nie pozwala tego ogarnąć.
    To kraj cudownych widoków, niesamowitych spektakli dla oczu, zielonej, buchającej pełnią życia natury, a jednocześnie wszechobecnnego niebezpieczeństwa, republika drutu kolczastego i wieżyczek strzelniczych strzegących hoteli dla gringos. To kraj prostych miłych i uśmiechniętych ludzi, a jednocześnie przeciążony niesamowitą ilością szpiegów, agentów, krzewicieli idei chavezowskiej. To kraj idealnej natury, a jednocześnie chaosu organizacyjnego i myślowego. Z jednej strony znów chciałoby się tam pojechać, z drugiej nieobliczalność miejsca, wszechobecne zagrożenie każą unikać tych szerokości geograficznych.

    Uwagi na gorąco :(po połowie niezwykle wciągającej lektury)
    - Miałem podobne przejścia z liniami lotniczymi. Spóźniony lot Conviasy wstrzymał mnie na lotnisku aż 11 godzin.
    - Szkoda,że nie odwiedziliście plaży El Yaque na Margaricie, moim zdaniem najpiękniejszej na tej wyspie.
    - jakoś bałem się tego Caracas. Nie dość, że nic ciekawego do zobaczenia, to jeszcze niebezpiecznie
    - Nas naszła ochota, i wląsniena miejscu wykupiliśmy sobie wyprawę do Canaimy w dowolnej opcji :)
    - Też nie pojmuję tego dlaczego samolocik miast na pasie startowym w Canaimie, wolał lądować na pasie ziemi
    - byłem w Canaimie w porze suchej, więc wody w rzece nie było zbyt wiele. Toteż na spiętrzeniach nie musieliśmy opuszczać łodzi
    - trochę tego nie rozumiem : Wszyscy jesteśmy zachwyceni wodospadem. Szkoda, że nie możemy zostać tam dłużej, posiedzieć na górze i popatrzeć na wodę spadającą kilometr w dół. O, wielki Bum!. Z tego fragmentu wynika, że byliście na górze, na Ayuanthepui i mieliście okazję patrzeć w dół na wodę spadająca z wodospadu. To raczej nie możliwe, bo wejście na szczyt tej tepui zajmuje około 5-7 dni

    - do poprawienia, pewne nieścisłości terminowe, otóż wodospad pod kurtyną którego się przechodzi to Salto Sapa, a nie Salto Hacha, który znajduje się przy lagunie.

    Biorę się niezwłocznie za drugą część lektury, wciąga niesamowicie. Raz , że z miejsc bliskich sercu, dwa interesująco i z humorem opisana :)
  10. avill
    avill (01.08.2010 20:52)
    Łał, dobrnęłam do końca. Gratuluję podróży i talentu pisarskiego.
  11. 2_koty
    2_koty (01.08.2010 11:35)
    uff - zajęło mi to dobre kilka godzin! ale czyta i ogląda się nieźle
    Świetna podróż!
  12. mapew
    mapew (31.07.2010 22:22)
    Silko, bardzo ciekawa i bardzo wciagajaca relacja, ktora przyjemnie sie czyta (jak juz napisal smok) i bardzo fajne zdjecia. Odbylem z Wami wspaniala podroz, dziekuje :)
  13. silka007
    silka007 (31.07.2010 14:41)
    Smoku, co do Caracas, to być może Andres był po prostu bardziej ostrożny, niż trzeba. Faktem jest, że w Puerto Colombia spotkaliśmy Niemca, który został napadnięty prosto przy Plaza Bolivar i też nieszczególnie polecał nam to miejsce.
    Na inne kraje z Ameryki Południowej już od dawna ostrzymy sobie zęby. Może w przyszłym roku...

    A co do Australii to owszem, nasze szlaki się przecięły (sprawdziłam Twoją mapkę i czytałam podróż, przy okazji: super opis i przepiękne misie koala!). Obiecuję uzupełnić, a tymczasem zapraszam na www.calanaprzod.net - tam jest pełen opis :)
  14. s.wawelski
    s.wawelski (30.07.2010 16:28) +1
    Dzieki za odpowiedz, Silka :-) Ruby, jak widac to byl przyadek unikalny na skale kontynentalna :-) Ciekawe byly wszystkie Twoje wnikliwe obserwacje. Z tego co rozumiem, to zarowno Wenezuela, jak i samo Caracas przeszlo w ostatnich latach szereg przeobrazen. Najbardziej mnie jednak zaskoczyl fakt, ze stare centrum z katedra jest dzis "nawiedzone". Pamietam, ze z zona wsiedlismy do taxi i pojechalismy na Plac Bolivara, tam poszwedalismy sie przez jakies 4 godziny (bo w okolicy jest jeszcze wiecej atrakcji historycznych), po czym wsiedlismy do taxi i wrocilismy do hotelu.

    W Wenezueli jest co robic i jak sama sie zorientowalas nawet miesiac nie wystarczy :-) Niemniej, jesli bedziesz znowu planowala podroz do Ameryki Poludniowej, to wez pod uwage jeszcze inne kraje - bedzisz nimi niemniej oczarowana niz Wenezuela...

    Dziekuje Ci za wizyte w Australii i ciekaw jestem Twoich spostrzezen z tego kraju. Z Twojej mapki nie zorientowalem sie ktore rejony tego kraju zwiedzilas, czy gdzies nasze trasy sie przeciely lub pokryly?
  15. kielec
    kielec (29.07.2010 22:58)
    kawał porządnej wyprawy i porządnej relacji PLUS jak nic się należy :)
  16. silka007
    silka007 (29.07.2010 21:36) +1
    Dziękuję za wspaniały komentarz i już "rozwijam myśl".
    No abla inglese to w sumie cytat pewnego pracownika lotniska, jednak zdałam sobie sprawę, że może razić - poprawię :)

    Co do wenezuelskich linii, to Aeropostal jest fatalny, jednak wg tamtejszego przewodnika, praktycznie z każdymi liniami wenezuelskimi jest coś nie tak. Bilety nadal można kupić z dnia na dzień, jeśli są miejsca (my tak na przykład zrobiliśmy), więc to się nie zmieniło.
    Caracas jest zakorkowane i wg słów chłopaka tam mieszkającego - jest tragedia. Oni naprawdę stoją w korkach i wdychają smog.
    Puerto Colombia to fantastyczne miejsce i było nam polecane bardziej, niż chociażby PN Moroccoy. Nasz cel był prosty: tam gdzie się da, wybierać miejsca z mniejszą ilością turystów. Unikać molochów hotelowych i zbiorowych wycieczek. Prawie się udało.

    Jeśli chodzi o "j" to faktycznie tak jest i każdy Latynos mówi "Dzio soj" zamiast tego, co słyszałam w Hiszpanii i czego mnie uczono, czyli "jo soj". Dlatego też byłam zaskoczona wymową Ruby'ego, jednak teraz przypominam sobie, że właściwie to używał takiego dźwięku, który mogłabym zakwalifikować jako "j" z tendencją do "ź". Czyli jednak bardziej "jangl", niż "ziangl". Całkiem zabawnie, ale może po prostu Ruby spędził sporo czasu z Angolami. Po włosku też gadał i to całkiem nieźle.

    Cieszę się, że przywołałam wspomnienia. Masz o wiele większe doświadczenie z tamtym rejonem świata, niż ja i zazdroszczę Ci tego. Mnie Ameryka Południowa zauroczyła. Chociaż i tak Australia jest nadal na pierwszym miejscu :)
  17. s.wawelski
    s.wawelski (29.07.2010 18:30) +1
    Pelny miesiac w Wenezueli, co za wspaniala podroz!! Juz sama podroz do tego kraju obfitowala w iecej wydarzen niz niejedne wakacje razem wziete :-) Rozumiem, ze nalezy unikac AF :-) Tekst jest bardzo dlugi, ale czyta sie go lekko, bo wciaga tak, ze nie mozna sie oderwac. Aby bylo perfectisimo to tylko popraw sobie "inglese" na "ingles".

    W Wenezueli bylem kilkanascie lat temu i wnioskujac z Twojego opisu duzo sie tam zmienilo. Plaza Bolivar uchodzila wowczas za bezpieczne miejsce, wenezuelskie linie Avensa i Servivensa lataly punktualnie i bilety kopowalo sie na kilka dni przed lotem, jakichs wielkich korkow na ulicach Caracas tez nie przezylem... Milo mi bylo przeczytac, ze tez bylas w takim zapomnianym przez swiat miejscu jak Puerto Colombia. Spedzilem tam tydzien. Kierownik malego hotelu, w ktorym sie zatrzymalismy codziennie wynajmowal u rybakow mala lodke i wysylal nas za kazdym razem na inna odludna plaze polozone gdzies wzdloz niesamowitego wybrzeza M.Karaibskiego. Raz przez kilka minut towarzyszyla nam niespodziewanie grupa delfinow.

    Domyslam sie, ze obce slowa, ktore pisalas w cudzyslowie, sa napisane w polskiej transkrypcji. Jedna rzecz mi tu nie pasuje. Otoz w amerykanskiej odmianie hiszpanskiego nie ma w zasadzie czystego dzwieku "j". Te tendencje zaobserwowalem we wszystkich krajach hiszpansko jezycznych w liczbie 10 od Meksyku az po Ciesnine Magellana. Latynosi zamiast "j" wymawiaja to bardziej "dzi". I np. angielskie yes brzmi u nich cos jak "dzies", wiec wymowa "jangl" bylaby dla nich trudniejsza od "dziangl". Ale to tylko takie moje male spostrzezenie :-)

    Nie brakuje Ci talentu pisarskiego i podrozniczego entuzjazmu, wiec czekam na Twoje dalsze opisy wielkich podrozy :-)

    Pozdrowienia,

    S.W.
  18. aysha_5
    aysha_5 (28.07.2010 23:06)
    co do lotniska w Paryżu mam identyczne odczucia...co do reszty..dużo, ciekawie i z humorem - czekam na foty !
  19. silka007
    silka007 (27.07.2010 23:30) +1
    Dziękuję za wszystkie plusy :) Jeszcze dużo przede mną do uzupełnienia...
  20. voyager747
    voyager747 (27.07.2010 23:27)
    są foty, to daję plusa :)
  21. voyager747
    voyager747 (27.07.2010 19:19)
    a może jak będzie skończona to na główną ?
  22. kolumber
    kolumber (27.07.2010 17:28)
    To czekamy na zdjęcia i wrzucamy na główną ;)
  23. silka007
    silka007 (27.07.2010 17:13) +1
    Zdjęcia będą, tylko skończę wrzucać opisy, bo jeszcze nieco zostało :)
  24. slawannka
    slawannka (27.07.2010 15:35)
    Rany, to coś niesamowicie ciekawego! Oczywiście, nie przeczytałam jeszcze, ale jestem pod wrażeniem! A zdjęcia będą?
silka007

silka007


Punkty: 15221