22.06.2008 r /Niedziela/

Dzień wyjazdu. Zbiórka o godzinie 14.00. Zjeżdżamy się wszyscy i po krótkich przepakowaniach jedziemy w drogę, jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie i można ruszać. Kierujemy się w stronę Klimontowa. Na Klimontowie pierwsza ‘ kraksa‘, ale szybko zbieramy się i jedziemy spokojnie dalej. Koło ‘Balatonu‘ skręcamy w lewo i jedziemy w stronę Strzemieszyc. Tam kilkuminutowy odpoczynek na ‘colę‘ i ciasto domowej roboty. Zbieramy manatki i jedziemy dalej. Przed nami ‘tragiczny‘ podjazd w Niegowonicach. Jednak przed tak dużym wysiłkiem posilamy się w okolicznym sklepie i już pełni energii możemy jechać dalej. W okolicach Zawiercia ciężkie podjazdy, ale z każdej góry trzeba też zjechać – i to nas cieszy. Warto było się męczyć pod górę bo teraz mamy piękny zjazd z długiej góry. Na liczniku 61 km/h i coraz bliżej na miejsce spoczynku w Kroczycach. Po milutkiej jeździe docieramy do Kroczyc. Czekamy jeszcze tylko na nasze bagaż, które tylko dzisiejszego dnia mają być przywiezione nam i z którymi dzisiaj nie musieliśmy się męczyć. Teraz kolacja, mycie i spanie.  

Dystans dzienny 65 km Czas jazdy 3 godz. Średnia prędkość 22 km/h

  • 0005 i juz wyjazd
  • 0008 przed sklepem
  • 33 i po burzy
  • 37 pawel
  • 79 mariusz  pawel i ja
  • 80 zamek w checinach
  • 148 obiad w ostrowcu swietokrzyskim   ja i andrzej
  • 111 droga na lysa gore
  • 137 sanktuarium swietego krzyza 10
  • 165 baltowski park jurajski
  • 272 68 b
  • 333 wisla   podczas przeprawy
  • 385 sesja na mosci a pod nami rzeka Bug
  • 395b teraz prosto
  • 395f przy prawoslawnej cerkwi 2
  • 436 i wciaz jedziemy
  • 479a gdzie jechac
  • 499 ja przy zubrach
  • 508 brama rezerwatu 2
  • 541 Pawel na dole
  • 558 i znowu ja
  • 587 juz mgle widac   chyba czas na nocleg  ale juz dojezdzamy do smolan
  • 617 w drodze nad jeziorko   ja
  • 674 zapasy andrzeja s  na nastepny dzien 4
  • 685 i przejazd przez granice
  • 694 a ja przy slupku granicznym
  • 695 to juz litwa
  • 726 obiad na stacji benzynowej
  • 729 nad Niemnem
  • 750 i dalej jedziemy prosto
  • 772 a tym razem w prawo   i tylko 63 km do celu
  • 780 miasto Wilno
  • 798 ja na tle Ostrej Bramy 1
  • 819 ja przed ambasada
  • 828 archikatedra i dzwonnica
  • 850 cmentarz na rossie
  • 856 przy grobie
  • 880 Matka Boża Ostrobramska
  • 916 kosciol sw Anny
  • 933 i jeszcze raz my przy pomniku
  • 953 grupa przed palacem prezydenckim
  • 956 popiersie Słowackiego
  • 1018 nasze jedzenie
  • 1021 ratusz noca
  • 1019 filhramonia noca
  • 1037 szesztokai   przesiadka na polski pociag
  • 1050  i juz polska   wjezdzamy do wigierskiego parku narodowego
  • 1065 i juz w domu   Wilno zaliczone

  23.06.2008 r /Poniedziałek/

  Po ‘sytym‘ śniadaniu i pakowaniu się o 9.00 wyruszamy z Kroczyc. Jedziemy czasami z góry i czasami pod górę – i to jest mniej cieszące. Zbliżamy się do Szczekocin, a nad nami zaczynają zbierać się ciemne chmury. Mijając tabliczkę z napisem SZEKOCINY zaczyna ‘pięknie‘ padać, grzmieć i do tego jeszcze te chlapiące auta – przepięknie. Kończą się Szczekociny i wraz z nimi kończy się brzydka pogoda – i oby tak pozostało. Słoneczko zaczyna przedzierać się przez chmury. Jedziemy w pełnym słońcu, mijamy kilka kałuży, połamane drzewa, ale my ‘pełni sił‘ brniemy dalej. Nasza trasa jak zwykle ulega niewielkiej korekcie ale po spojrzeniu na mapę ustalamy nowy jej przebieg. Zbliżając się do Małogoszczy skręcamy w prawo i na stacji benzynowej spożywamy zasłużony obiad. Kupujemy w sklepie na stacji 2 butelki coca coli i możemy w końcu napić się czegoś zimnego. Zjadamy pyszny i cieplutki bigosik, trochę odpoczywamy i czas zbierać się do dalszej jazdy. Przejeżdżamy Małogoszcz i okoliczne wioski i docieramy do Chęcin. Teraz czas na zwiedzanie zamku. Jednak przy podjeździe jedna dętka nie wytrzymuje napięcia i postanawia sobie pęknąć. Teraz czas na szybkie zwiedzanie ruin – szybkie, bo chcą od nas zapłatę za wstęp, ale dzięki naszym wrodzonym talentom i sprytowi udaje nam się zrobić kilka zdjęć i pooglądać piękną panoramę i to wszystko za darmo. Jedziemy dalej. W okolicznym sklepie ‘ładujemy‘ nasze bidony i już możemy ‘pędzić‘ w dalszą podróż. Jeszcze kilka górek, skrętów, skrzyżowań ze światłami, małe pogubienie się i już jesteśmy w Kielcach. Teraz czas na szukanie odpowiedniej ulicy, na której mamy nocleg. Szybko znajdujemy odpowiednią drogę przy pomocy miejscowej ludności. Udało się. Znaleźliśmy ‘nasz domek‘. A teraz czas się umyć, rozpakować, zjeść dobrą kolację i spać. Jutro czeka nas kolejny dzień pełen wrażeń.  

Dystans dzienny 115 km Czas jazdy 5.40 godz. Średnia prędkość 20 km/h Liczba wymienionych dętek 1 szt.  

24.06.2008 r /Wtorek/  

I wrażenia są, ale o tym za chwilę. Najpierw czas wstawać, poranna toaleta, śniadanko, pakowanie sakiew i wyjazd o 9.30. jeszcze tylko zakup wody w sklepie i już można jechać. Kierujemy się w stronę Daleszyc. Męczymy się pod górki, a za zakrętem ..... kolejna górka. Teraz przed nami długi, prawie pięciokilometrowy, odcinek drogi podjazdowej na Św. Krzyż . droga bardzo męcząca, ciężka i długa. Za każdym zakrętem kolejny podjazd pod górę i to coraz bardziej stromo. Męczymy się strasznie ale w końcu dojeżdżamy do dzisiejszego pierwszego celu – Św. Krzyż [ Łysa Góra 595 m. n.p.m.]. Trochę zwiedzamy, kilka fotek i czas na przyjemny zjazd. Teraz kierunek Ostrowiec Świętokrzyski. ‘Sympatyczne‘ górki nas nieopuszczają. Nigdy nie wiadomo co ‘czai się‘ za następnym zakrętem. Góry Świętokrzyskie są ‘nieobliczalne‘, a na dodatek jedna z dętek znowu odmawia dalszej współpracy. Czs ją wymienić na ‘noszy model‘. Jedziemy dalej. Tabliczka z napisem Ostrowiec Świętokrzyski 28 km spędza nam sen z powiek bo czujemy się jakbyśmy przejechali już z 60 km. Niestety trzeba jechać dalej. Po kilku krótkich postojach docieramy do Ostrowca. Tutaj wspaniały sklep ‘Biedronka‘, w którym kupujemy obiad ze słoika, podgrzewamy go i delektujemy się nim. Po obiedzie zasłużony odpoczynek i już trzeba zbierać się do dalszej jazdy. Teraz udajemy się w kierunku .niespodzianka – kończą się strome podjazdy, a zjazdów jest dość dużo. I to nas ogromnie cieszy. Docieramy główną trasą do Krzemionek – kopalnia niestety jest zamknięta, więc jedziemy dalej – do Bałtowa. Park Jurajski już zamykają, ale spotykamy kierownika parku i po krótkiej rozmowie zwiedzamy dinozaury za 5 zeta. Zwiedzamy cały park, kilkanaście fotek i już jest późno, więc zostajmy tam n noc dzięki życzliwości pana kierownika. Rozbijamy namioty. Przygotowujemy kolację, zjadamy, jeszcze czas na ‘kąpiel‘ w źródełku i idziemy grzeczni spać.  

Dystans dzienny 97 km Czas jazdy 5.12 godz. Średnia prędkość 18 km/h Liczba wymienionych dętek 1 szt

25.06.2008 r /Środa/  

Wstajemy rano. Śniadanko, składanie namiotów i w drogę. Kierunek – Solec nad Wisłą. Docieramy do Solca – droga bardzo przyjemna, a miasto hm..... zawiodło nasze oczekiwania. Myśleliśmy, że to będzie trochę większe i ładniejsze miasto. Malutkie zakupy i już zmierzamy na prom. Wsiadamy na prom, kilka fotek, i za chwilkę jesteśmy już na drugim brzegu Wisły. Trzeba jechać dalej. Teraz jedziemy drogą, aż do Kazimierza Dolnego. Tutaj dłuższy postój na obiad w barze z niemiłą obsługą. Kilka zdjęć, zwiedzanie, odpoczynek w cieniu drzewa i jedziemy dalej. Żar leje się z nieba cały dzień. Co chwila robimy postoje w okolicznych (rzadko rozmieszczonych) sklepach i uzupełniamy zapasy wody w naszych bidonach – bo pić musimy bardzo dużo. Po wielkich trudach docieramy do wioski, w której szukamy noclegu, jednak tam zostajemy odprawieni z kwitkiem, więc robimy tylko zakupy w sklepie i jedziemy dalej do Ułęża, gdzie w okolicznej OSP przyjmują nas z otwartymi rękami. Więc rozkładamy się, kolacja i mimo przeszkód grzecznie idziemy spać....  

Dystans dzienny 113 km Czas jazdy 5.55 godz. Średnia prędkość 18 km/h Liczba wymienionych dętek 2 szt.

26.06.2008 r /Czwartek/  

Pobudka 6.00. Wstajemy, śniadanie, pakowanie się i czas jechać dalej. Jedziemy piękną drogą, a obok nas przejeżdżają wielkie tiry, które robią dużo wiatru, ale trzymamy się twardo. I kolejne koło odmawia dalszej współpracy, jednak w końcu docieramy do Radzynia Podlaskiego, gdzie w okolicznym parku odpoczywając pod drzewem podziwiamy piękny zespół pałacowy. Po krótkim odpoczynku zbieramy się do dalszej drogi. Teraz przed nami Międzyrzecz Podlaski. Jadąc główną trasą jesteśmy pozdrawiani przez przejeżdżające tiry oraz kolumnę motocyklistów. Cały dzień zmagamy się z silnie wiejącym wiatrem, który niestety nie pomaga nam w jeździe lecz przeszkadza. Jadąc rowerami nasze liczniki wskazują ok. 12 – 15 km/h co i tak jest bardzo dobrym wynikiem, podczas gdy wcześniejsze dni pokonywaliśmy z wiele większą szybkością. Ale my jesteśmy twardzi i śmialo mkniemy dalej. Docieramy wreszcie do kolejnej miejscowości, w której jest sklep. Małe zakupy, miła wymiana zdań z panią w sklepie i już „gotujemy” obiad. Teraz czas na odpoczynek poobiedni. Jeszcze tylko mala wymiana zdań z miejscową ludnością i już cieszymy się blogim spokojem no a później jeszcze kilka zdjęć na pamiątkę. No, a co dobre szybko się kończy więc czas jechać dalej bo Siemiatycze czekają na nas z noclegiem. Droga do Siemiatycz jest spokojna, miła i przyjemna. Docieramy do mostu, pod którym płynie rzeka Bug. Jak zwykle robimy zdjęcia, zachwycamy się pięknym widokiem i podziwiamy całą okolicę rzeki. Czas jechać dalej. Jeszcze tylko kilka zakrętów i już widzimy tabliczkę z napisem Siemiatycze. Od tego momentu dostajemy „jakiś” sił i brniamy dalej. Mijamy okoliczne domki i wjeżdżamy do centrum miasta z ładnym rynkiem. Dalej kierujemy się do sióstr karmelitanek, które cudownie nas przyjmują i goszczą w swoim domu. Teraz czas na kolację, kąpiel i wieczorny spacer po mieście no i oczywiście fotki. Teraz czas spać, bo jutro kolejny dzień z cudownymi widokami…  

Dystans dzienny 140 km Czas jazdy 6.46 godz. Średnia prędkość 19 km/h Liczba wymienionych dętek 0 szt.  

27.06.2008 r /Piątek/  

Pobudka, pakowanie się i ogromne zdziwienie śniadaniem jakim siostry dla nas przygotowały. Teraz czas ruszać w dalszą drogę. I tutaj znowu pech. Kolejna guma. Trzeba zrobić zapas w sklepie. Ale najpierw trzeba go znaleźć. I znowu dzięki miejscowej ludności docieramy do sklepu i roim zakupy kilku dętek. Teraz już można jechac dalej. Kierujemy się w stronę Grabarki, by tam na Świętej Górze podziwiać słynną cerkiew oraz krzyże przyniesione przez pątników. Kikanaście zdjęć i ruszamy dalej. Po drodze podziwiamy wspaniałe krajobrazy „dziczy” oraz okoliczne cerkwie. Docieramy do Kleszczeli, tutaj zakupy w okolicznym sklepie i już zmierzamy w kierunku Białowieży. W Topidle zatrzymujemy się na „obiad” – kaszka z ciastkami. Niestety jedyny sklep jaki tutaj znaleźliśmy jest otwarty raz w tygodniu i tym dniem jest sobota. Więc jemy to, co mamy i odpoczywając w okolicy jakiś zabudowań troszkę sobie przysypiamy. Ale to, co dobre, szybko się kończy, więc czas się pakować i jechać dalej. Żubry czekają na nas w Białowieży. Jedziemy przez liczne „dzikie” lasy, rezerwat i ....... kolejny pech, jedna z dętek znowu się „zmęczyła”. Trzeba ja zmienić w samym środku Białowieskiego Rezerwatu, gdzie po naszym zatrzymaniu na przywitanie przylatują duże ilości „krwiopijczych komarów”. Szybko ubieramy się i zabieramy za wymianę zużytej dętki. Czas jechać dalej. Poruszamy się szlakiem rowerowym, gdzie do granic możliwości wytrzepało nas i nasze rowery na dziurach leśnych dróg. Docieramy wreszcie do drogi, która prowadzi do Białowieży. Cieszymy się ogromnie na „spotkanie” z asfaltem. Jedziemy dalej. W Białowieży okazuje się, że wszystkie atrakcje już są zamknięte, więc zjadamy po zapiekance w barze i planujemy dalszą trasę. Po burzliwej konwersacji dochodzimy do tego, że zostajemy tutaj na noc. Więc zakupy w sklepie i tylko jeden telefon do okolicznego proboszcza i już możemy jechać do niego spać. Po rozpakowaniu się i wykąpniu, zauważamy za oknem, że zaczyna coś mocniej wiać wiatr. Zasiadamy do wspólnej kolacji, a za oknem już pięknie leje i błyska się. Cieszymy się ogromnie z naszej decyzji zostania w Białowieży na noc. Zjadamy kolację i już kładziemy się spać, rozmyślając co przyniesie jutrzejszy dzień..........  

Dystans dzienny 100,30 km Czas jazdy 5.39 godz. Średnia prędkość 16,2 km/h Liczba wymienionych dętek 2 szt. 

28.06.2008r /Sobota/

  budzimy się rano, ciężko nam wstać bo dobrze nam się śpi. Jednak udaje nam się przezwyciężyć tę naszą słabość. Poranna toaleta i ...... słyszymy dziwny szum za oknem, patrzymy przez okno, a tam znowu leje. Czas na śniadanie. Pakujemy się i cóż tu robić, trzeba chyba jechać. Zapinamy sakwy na rowery, ubieramy się na deszczową pogodę, wychodzimy na zewnątrz, a tu miła niespodzianka – przestało padać. Już późna godzina, ale w końcu wyruszamy. Teraz jedziemy do Rezerwatu Żubrów. Szybkie zwiedzanie, kilka zdjęć i czas jechać dalej. Rozdzielam się na dwie grupy. Jedna jedzie dalej – do Supraśla, a druga do Narewki naprawić rower, a później dalej do Białegostoku. Droga do Supraśla jest całkiem przyjemna. Jedziemy troszkę przez las, a czasem drogą asfaltową. Druga grupa naprawiła rower, ale niestety złapali gumę, a nie mają żadnych kluczy – dobrze, że chociaż mają zapasową dętkę. Po wielkich męczarniach udaje im się wymienić dętkę u okolicznych mieszkańców. My  natomiast jedziemy dalej, aż wreszcie przychodzi pora obiadu, więc trzeba coś zjeść. Znajdujemy przydrożny bar i „pożywiamy” się pysznym obiadkiem. Trochę odpoczywamy i jedziemy dalej. Czas teraz na Sokółkę. Po „wielkim” wysiłku docieramy wreszcie do Sokółki, a tutaj kolejna wilk niespodzianka – proboszcz miejscowego kościoła „załatwił” nam nocleg w sąsiednim zajeździe. Wygodne łóżka, telewizor, czysta pachnąca pościel, ciepła bieżąca woda – czego chcieć więcej po tygodniowej „tułaczce”. A więc rozpakowujemy nasze sakwy, małe zakupy w sklepie, kolacja, obowiązkowa kąpiel i wtedy można obejrzeć jakieś kabarety w telewizji. Czas chyba iść spać, bo jutro kolejny dzień jazdy przed nami...  

Dystans dzienny 123 km Czas jazdy 6.56 godz. Średnia prędkość 16,2 km/h Liczba wymienionych dętek 0 szt. 

29.06.2008r /Niedziela/  

późna pobudka, a właściwie to wczesna, bardzo wczesna, bo w nocy mamy otwarte okno i o 5:30 budzą nas dzwony pobliskiego kościoła. Szybko zamykamy okno i śpimy dalej. Wstajemy o 8:00. Poranna toaleta, wstępne pakowanie się i śniadanko. Idziemy na Mszę św. Do tego kościoła, którego dzwony zrobiły nam niemiłą pobudkę. Po Mszy dokończenie pakowania, zdjęcia i jedziemy dalej – do Sejn. To już ostatni etap w Polsce, który jest przed nami. Droga bardzo przyjemna i miła. Pogoda też przyjazna nam, oprócz tego wiatru, który nas nie opuszcza kolejny już dzień. Przejeżdżamy przez Puszczę Augustowską i docieramy do Kanału Augustowskiego. Tutaj obiad nad jednym z jezior. Teraz odpoczynek. Trwa bardzo krótko bo szybko zbierają się ciemne chmury i zaczyna okropnie padać. Szybko chowamy rowery pod wiaty i sami tam też się kryjemy. Robi się zimno i do tego jeszcze ten zimny wiatr. Jednak szybko przechodzi deszcz i jedziemy dalej. Teraz obieramy kierunek na Sejny i dalej na Smolany. Tutaj czeka na nas kolejny nocleg. Przyjeżdżamy dość późno, zjadamy pyszną kolację, lokujemy się w pokojach, myjemy się i idziemy spać. Jutro dzień wolnego. Trzeba w końcu odpocząć, bo dzisiaj mija już tydzień od czasu naszego wyruszenia z domu.

  Dystans dzienny 124 km  Czas jazdy 6.25 godz. Średnia prędkość 18 km/h Liczba wymienionych dętek 0 szt.  

30.06.2008r /Poniedziałek/  

Już rano, czas wstać i zjeść późne śniadanie. Teraz odpoczynek krótki i planowanie dalszej, jutrzejszej trasy, bo jutro wielkie wyzwanie przed nami. Odpoczynek był krótki bo „odpaliliśmy” nasze maszyny i pojechaliśmy „pomoczyć się” w jednym z okolicznych jezior. Jak zwykle gubimy się i nadrabiamy kilka kilometrów, ale udaje nam się w końcu znaleźć to, czego szukaliśmy. Teraz trochę kapania – woda nie za ciepła, trochę opalania – coraz mniej słońc a więcej chmur. Podczas naszego leniuchowania nad jezioro przyjeżdża straz graniczna – ale całe szczęście nie do nas. Nad jziorem nie dalo poleżeć się za długo, bo zbliżały się ciemne chmury i czas uciekac do domu. Dobrze, że ucieklismy bo niedługo po naszym powrocie bardzo się rozpadało. Siostra znowu nas zaskakuje pysznym obiadkiem. A w czasie deszczu nie ma nic lepszego niż tylko coś ciepłego do jedzenia. Po południu rozpogodziło się, więc później wieczorną kawkę wypiliśmy na ławce przed ośrodkiem. Podczas kawy poruszane były wszelkie możliwości w sprawie noclegu w Wilnie. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Czas pokaże. Teraz kolacja, pakowanie się i czas iść spać, bo jutro przed nami prawie 200 km do Wilna i wczesna pobudka – jak my damy radę tyle przejechać… Ale jeszcze przed ułożeniem się w łóżkach siostara przygotowała dla nas kolejną niespodziankę – dostajemy po różańcu wykonanym z przetopionych zakrętek od butelek po napojach. To teraz możemy iść spać…  

Dystans dzienny 21 km Czas jazdy 1.10 godz. Średnia prędkość 16 km/h Liczba wymienionych dętek 0 szt. 

1.07.2008r /Wtorek/  

Wczesna pobudka, bo i wyjazd wczesny. Szybko zbieramy się, śniadanie i wyjazd kilka minut po 5 rano. Dojeżdżając do granicy kończy się asfalt, a my po dziurach jedziemy dalej. Po przejechaniu 15 km przekraczamy granicę polsko – litewską, kilka zdjęć i już możemy jechać dalej. Już na trenie Litwy Łukasz łapie dwie gumy i w związku z awarią rowerów dwie osoby wracają do Polski. My brniemy dalej. W mieście Alytus wypłacamy pieniądze z bankomatu bo niestety nie możemy znaleźć kantoru, który jest za rogiem hipermarketu. Jedziemy dalej. Zatrzymujemy się na moście, pod którym płynie rzeka Niemen. Kilka zdjęć i jedziemy dalej. Jadąc dalej trasą kilka razy mija nas auto policji, i nie wiadomo czy cos chcą od nas czy nie , bo nas nie zatrzymują – chyba podziwiają nasze piękne flagi. Dojeżdżamy na stację benzynową, tutaj zjadamy obiad, trochę odpoczywany, kilka obowiązkowych zdjęć i za chwilę można jechać dalej. Za 8 km będzie piękna, okrągła liczba kilometrów, które przejedziemy, a mian wiecie będzie to 1000 km. Wyjeżdżamy za stacji i jak zwykle troche się gubimy, ale to nic. Po chwili wjeżdżamy na właściwa drogę i… jubileuszowy TYSIĄC km za nami, uczciliśmy go chwila wolniejszej jazdy i zadumy. Czas jechać dalej bo Wilno na nas czeka. Droga całkiem przyjemna i miła, prawie cały czas z górki i do tego wiatr nas dzisiaj rozpieszcza bo wieje w nasze plecy i pomaga nam jechać – cieszy nas to ogromnie. Droga miła więc i milo się jedzie i do tego dość szybko. Dojeżdżamy wreszcie do napisów WILNO, jak zawsze pamiątkowe fotki i można jechać dalej. Wjeżdżamy do centrum i znowu się gubimy, ale dla nas to żadna przeszkoda, wystarczy rozłożyć naszą mapę i już po chwili wiemy gdzie mamy jechać. Wjeżdżamy do centrum i swoje pierwsze kroki kierujemy pod obraz Matki Bożej Ostrobramskiej, obraz już zasłonięty, ale i tak zdjęcia pamiątkowe robimy. Dojeżdżamy na miejsce noclegu, rozlokowanie w pokojach, rozpakowanie się i czas na zakupy w hipermarkecie. Po zakupach trzeba jeszcze coś zjeść, jeszcze tylko trzeba wziąć prysznic, wieczorna rozmowa i wymiana swoich wrażeń przy herbatce i już można iść spać. Jutro kolejny „męczący” dzień, bo będziemy zwiedzać Wilno.  

Dystans dzienny 200 km Czas jazdy 9.34 godz. Średnia prędkość 19,8 km/h Liczba wymienionych dętek 2 szt. 

2.07.2008r /Środa/  

Dziś zapowiada się niezły dzień… Wstajemy dość wcześnie. Śniadanie i czym prędzej wychodzimy na miasto, gdzie mamy spotkać się z osobą, która ma nas oprowadzić po Wilnie. Docieramy w końcu pod Ostrą Bramę i spotykamy przemiłą i sympatyczną osobę, z którą zaczynamy załatwiać ważne dla nas sprawy. Najpierw spacer na dworzec, bo trzeba kupić bilety na pociąg do Polski. Po rozmowie z panią w kasie okazuje się, że do pociągu można zabrać tylko 3 rowery, a my mamy ich pięć. Ale jakoś udaje nam się to załatwić – dzięki naszej nowej koleżance, i już z pięcioma biletami w dłoni kierujemy się w stronę Ostrej Bramy, gdzie uczestniczymy we Mszy Św. Przed Obrazem. Po Mszy czas na zwiedzanie miasta. Zwiedziliśmy i zobaczyliśmy m.in.:

Synagogę Chóralna;

Monaster św Ducha;

Filharmonię Wileńską;

Ratusz z placem w kształcie trójkąta;

Cmentarz na Rossie, gdzie pochowane jest serce Piłsudskiego wraz z ciałem jego Matki;

Odwiedziliśmy groby m.in.: ojca Juliusza Słowackiego, żony marszałka Piłsudskiego i innych znanych osób;

Kościół gotycki św Anny;

Pomnik Mickiewicza;

Kościół św. Ducha;

Dom Słowackiego;

Pałac Prezydencki;

Słynny i znany Uniwersytet Wileński oraz wiele innych ciekawych budowli i zabytków.

Później mały obiad, specjalność tutejszej kuchni – Cepeliny, i trzeba jeszcze zrobić zakupy pamiątek i można wracać do pokoju. Tutaj mały odpoczynek, no może trochę większy, prz y herbacie i ciastkach. Teraz czas na wieczorne zwiedzanie miasta. Zbliża się 22 a tutaj jeszcze całkiem jasno, ale ja i Łukasz idziemy zwiedzać Wilno wieczorową porą, a przy okazji upewnić się o której pociąg mamy jutro. Wracamy przed północą, stróż grzecznie otwiera nam bramę nie pytając o nic – i tak pewnie byśmy się nie dogadali za bardzo, i już wchodzimy do swoich pokoi. Czas iść spać po męczącym dniu, bo jutro już wyjazd do domu.   Dystans dzienny dużo km ale piechotą Czas jazdy, a raczej chodzenia – cały dzień Średnia prędkość dość duża i męcząca Liczba wymienionych dętek – chyba tylko Andrzej w trakcie zwiedzania, reszta padła wieczorem

3.07.2008r /Czwartek/  

Czas wstawać i pakować się. Dzisiaj ostatni dzień w Wilnie i na Litwie. Zjadamy „ostatnie” śniadanie na obczyźnie, pakujemy sakwy, zapinamy na rowery i już jedziemy na dworzec, by wsiąść do pociągu i jechać w stronę powrotną. Znajdujemy właściwy peron, pakujemy tam się z naszymi „rumakami”, podjeżdża pociąg i udaje nam się wciągnąć 5 rowerów do pociągu, w którym jest miejsca tylko na 3 – ale dajemy radę. Lokujemy się, siadamy wygodnie i odliczmy godziny do naszej przesiadki, by dojechać do Suwałk – bo na Litwie tory są szersze od tych, które są w Polsce i przesiadka jest konieczna. Oglądamy zmieniający się krajobraz za oknem i podziwiamy piękne widoki. Dojeżdżamy do stacji Sestokai – tutaj mamy przesiadkę, ale niestety – i to nas nie dziwi – polski pociąg się spóźnia 40 minut. Trudno, trzeba czekać. Dojeżdżamy w końcu do Suwałk, skąd udajemy się nad jezioro Krzywe, aby tam trochę odpocząć, popływać i zjeść obiad. Po krótkim odpoczynku czas wracać, bo jeszcze zakupy w sklepie trzeba zrobić. Teraz można jechać na dworzec, wjeżdżamy na peron i tutaj kolejne zaskoczenie – w pociągu do Sosnowca nie ma przedziałów na rowery, mimo tego, że sprawdzając pociąg w internecie nie było tam żadnej informacji o braku tych przedziałów. Przedziały te są tylko w pociągu, który jedzie w stronę Krakowa – jakoś nas to wszystko powoli przestaje dziwić, w końcu są to polskie PKP. Nasze przedziały odczepiane są w Warszawie i może dopiero tam coś będzie na rowery wolnego. Podzieleni na dwie grupy lokujemy się z rowerami w przedziałach do Sosnowca i do Krakowa z przedziałami na rowery, a co będzie dalej to zobaczymy. W końcu Warszawa – czas przesiadki. Całkiem sprawnie nam wyszła ta przesiadka. Teraz znowu lokalizowanie się w przdziałach i idziemy spać, aż do Sosnowca…..  

4.07.2008 r. /Piątek/  

Wstajemy bo to już niedługo czas wysiadać. Wstajemy, a tutaj zimno i pada deszcz, ale cóż trzeba się spakować i jechać do domu. Jadać do Wilna nie zmoknęliśmy tak bardzo jak z dworca do domu, ale to był już ostatni etap Naszej podróży. Teraz trzeba zbierać siły na kolejne wyprawy, może już w przyszłym roku…..   

STATYSTYKI WYPRAWY

Dystans całkowity 1100 km

Czas całkowity 49:40 godz.

Średnia prędkość 18,6 km/h

Liczba dętek 7 szt./ 7 osób/ 11 dni

Jechaliśmy przez 5 województw

Średni dystans dzienny 122 km.

Średni czas dzienny 5:55 godz.

Średnia liczba dętek około 0,7/dzień

  Max dystans dzienny 200 km

Min dystans dzienny 65 km  

Max czas całkowity 9:43 godz.

Min czas całkowity 3 godz.  

Max średnia prędkość 22 km/h

Min średnia prędkość 16 km/h  

Max liczba dętek 2 szt

Min liczba dętek 0 szt

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. lmichorowski
    lmichorowski (24.06.2012 22:28)
    Super wyprawa !!! Trzymam kciuki za następne i pozdrawiam.
  2. powsinoga45
    powsinoga45 (30.06.2009 18:21) +1
    dobra nasza!!! :)
  3. rowerem4krancepolski
    rowerem4krancepolski (28.06.2009 20:15) +1
    Masz rację - wkradł się błąd i już został poprawiony, dzięki za informację :)
  4. powsinoga45
    powsinoga45 (27.06.2009 21:36) +1
    Sprawozdanie z wyprawy - akademickie!
    Ale... co mnie zastanawia, to... 'synagoga św. Ducha'... hmmm... Sprawdzisz? :)
  5. rowerem4krancepolski
    rowerem4krancepolski (24.06.2009 19:50)
    dokładnie. zadowolenie to podstawa :)
  6. gilewicz4
    gilewicz4 (24.06.2009 13:15) +1
    Najważniejsze że zadowoleni jesteście, a miejscowy przewodnik najlepszy:) pozdrawiam!
  7. rowerem4krancepolski
    rowerem4krancepolski (23.06.2009 22:49)
    No niby krótko, ale za to intensywnie i zwiedziliśmy naprawdę wiele. I do tego oprowadzała nas dziewczyna mieszkająca w Wilnie - więc widzieliśmy naprawdę dużo :)
  8. gilewicz4
    gilewicz4 (23.06.2009 19:42) +2
    Dobre tempo dzienne, pozazdrościć kondycji. Plus za podróż rowerem, tego nigdy dosć! Szkoda tylko, że tak krótko w Wilnie:) Pozdrawiam!
  9. rowerem4krancepolski
    rowerem4krancepolski (22.06.2009 12:37)
    Nie było tak źle. Po trzech dniach dało się przyzwyczaić a po tygodniu to już normalka ;) Gorzej będzie zacząć znowu w tym roku, ale dam rade :)
  10. kazikss
    kazikss (22.06.2009 10:36) +2
    Niezle, na samo czytanie takiej wyprawy rowerowej moj tylek mowi ze nigdy w zyciu mam sie na cos takiego nie porywac:).
    Naprawde szacun:).
  11. rowerem4krancepolski
    rowerem4krancepolski (21.06.2009 12:52)
    Cieszę się :)
  12. zfiesz
    zfiesz (21.06.2009 12:50) +1
    no! teraz pojechaliście z sosnowca do wilna!:-) widać to:-)
  13. rowerem4krancepolski
    rowerem4krancepolski (21.06.2009 12:48)
    No a teraz jak się podoba?
    Pozdrawiam wszystkich czytających
  14. zfiesz
    zfiesz (20.06.2009 15:23) +1
    fajnie! szkoda tylko, że nie podzieliłeś relacji na punkty kolejnych noclegów (przynajmniej). ułożyłaby się ciekawa trasa:-)
  15. rowerem4krancepolski
    rowerem4krancepolski (19.06.2009 22:14) +1
    No tak tak stawiamy na Polskę w tym roku więc Rozewie ;) a poprawki były konieczne - oj były konieczne :)
  16. dingo11
    dingo11 (19.06.2009 21:48) +1
    Sebastian, życzę Wam wielu tak fantastycznych wypraw ... :)))
  17. dino
    dino (19.06.2009 21:29) +1
    fajnie, że poprawiłeś tekst - odstępy, akapity,
    bo pierwsza wersja była trudnoczytelna :)))
  18. dino
    dino (19.06.2009 21:27) +1
    a jednak Rozewie!!!

    byłem to wiem,
    mieszkałem przy radiolatarni i parę razy zwiedzałem tę morską ze światłem, Lisi Jar jest super (wąwóz) i piękny park z wysokimi grabami i na samym przylądku czasami widać jak wystaje odrobiną zatopionego Uboota...


    świetny pomysł - niestety rowerem jeżdżę nieczęsto ...... od wielu lat,
    kiedyś zawsze fascynowała mnie rowerowa wyprawa Trójki z H. Sytnerem
  19. mimbla.londyn
    mimbla.londyn (19.06.2009 21:22) +2
    Swietny pomysl !
    I wykonanie !
    No i zgrana grupa przyjaciol na wyprawe : )
  20. rowerem4krancepolski
    rowerem4krancepolski (19.06.2009 21:06) +2
    :) cieszę się ,że wam się podobało :) W tym roku jest inny cel - krajowy - Rozewie. A tempo jak widać w statystykach nie było najwolniejsze ;)
  21. slawannka
    slawannka (19.06.2009 20:25) +3
    Brawo, chłopaki, jestem pod wrażeniem!
  22. sagnes80
    sagnes80 (19.06.2009 20:12) +3
    niezły wyczyn :) :) :) brawo i życzę kolejnych tak wspaniałych wypraw na dwóch kółkach :)
  23. bobi178
    bobi178 (19.06.2009 18:00) +3
    spocilam sie czytajac Twoja relacje: to wsiadanie i zsiadanie z roweru, detki...:)))
    ...a powaznie: super wyprawa. Tempo chyba ogromne?