2010-06-02

Podróż Saczkowce: "Słońce na miedzy

Opisywane miejsca: Saczkowce
Typ: Blog z podróży

Książkę "Słońce na miedzy" autorstwa Józefa Rybińskiego zna każdy wielbiciel Podlasia. W swoich wspomnieniach barwnie  opisał czar tej krainy w sposób tak  niezwykły i sugestywny, że prawie namacalnie dotykamy jej kształtów, kolorów i zapachów.

 

Urodzony w 1912 roku w wiosce Saczkowce, położonej niedaleko granicy z Białorusią,  pisarz, odmalowuje przed naszymi oczami stare ,przedwojenne Podlasie z całym bogactwem tradycyjnych obrzędów i obyczajów. Przenosi nas w magiczny świat swojego dzieciństwa i młodości, byśmy mogli poczuć jak pachnie pierwsza odwalona pługiem skiba ziemi na wiosnę, zobaczyć przystrojone w kwietne wianki krowy nakładane na rogi w dzień Zielonych Świąt, zrobić zakupy u Lejbki-żydowskiego sklepikarza z Kuźnicy, i poczuć jak smakują śliwki "zupełnie czarne, ale tak słodkie, wonne i smaczne, że nigdy w życiu wspanialszych nie jadłem".

 

Oto,jak autor wspomina swoja wieś:" Nie otwierając oczu widze dwa rzędy małych, jakby przykucniętych chałupek z kwardacikami okien. Były sczerniałe od starości, pokryte pozieleniałą mchami strzechą. W jednym rzędzie tych chat zawsze odbijało się wschodzące słońca, w drugim zachodzące. Nasza chata miała również szczyt słomiany, a w nim malutkie okienko wycięte w kształcie krzyżyka. Na tle świecących bielą ścian wyraźnie odbijały się pełnokwiatowe różowe malwy,płomienne georginie i ciemna zieleń bożego drzewka."

 

Pamięta również ostatnią we wsi kurna chatę, która spłoneła w 1916 roku:" Z zewnątrz chałupa była podobna do naszej:takie same białe ściany i malwy,natomiast wewnątrz ściany były smoliste. Dym z pieca nie unosił się jak u nas do komina,ale kłębił się po całej izbie,przez otwarte drzwi toczył się do sieni, a stamtąd na dwór".

 

Zauroczona opisanym światem postanowiłam odwiedzić wioskę Saczkowce, by zobaczyć na własne oczy, co w przeciągu tych niespełna 100 lat uległo zmianie, a co pozostało tutaj takie same.

 

Wjechałam do tej małej wioski z wielkimi oczekiwaniami. Przywitały mnie dwa rzędy drewnianych domków, przycupnięte po obu stronach ulicy. Nie są to te same domki, poniewaz "stare" Saczkowce zostały całkowicie zniszczone przez Niemców w 1941 roku, jednak po wojnie wioska została odbudowana według starych wzorów i zasad-domki ustawione są w szeregu szczytem do drogi, za nimi znajdują się zabudowania gospodarcze,a na końcu stodoła. Pomimo że w większości domki sa drewniane, nie widziałam żadnej słomianej strzechy. I tu pojawiły sie anteny sateliterne. Doprowadzono kanalizację, wylano asfalt.A jednak tak jak dawniej wschodzące słońce odbija sie w jednym rzędzie okien, a zachodzące w drugim...

 

Jednak to, co mnie tutaj naprawdę urzekło-to ludzie. Jak w większości wiosek na Podlasiu-otwarci, serdeczni, ciepli. Wspominają "stare" Saczkowce jako dużą, gwarną wioskę, znaną na całą okolicę jako "wioskę, w której mieszka 40 panien". Gdy strażacy organizowali zabawę w remizie, wszyscy okoliczni kawalerowie ściągali tu do owych "40 panien". Wszystkich gospodarstw było przed wojną około 80, teraz została nieledwie połowa, a może i czwarta część. Kilkanaście domów stoi pustych. Starsi umarli, a ich następcy wyjechali do miast. Smutniej się zrobiło w Saczkowcach,pusto...

 

Postanowiłam odszukać najstarszego mieszkańca wsi. Okazał sie nim pan Antoni Łoszczyk. Z radością odkryłam, że jest jest to opisywany na kartach książki "wspólnik od pożyczania koni".

 

Pan Józef opisuje ten proceder następująco:"Bardzo ciężko jest orać jednym koniem. Bogaci gospodarze (...) mogli sobie pozwolić na zbytek utrzymania pary koni. Większość gospodarzy w naszej wsi orała do spółki z tymi sąsiadami, którzy im odpowiadali nie tylko przybliżoną powierzchnią gruntu,ale też usposobieniem, charakterem i uczciwością. Nieuczciwy wspólnik będzie zawsze stawiał cudzego konia w bruzdę, a swego na caliznę, gdzie, jak wiadomo,droga jest lepsza. Będzie więcej poganiać konia cudzego i bardziej obciązać go robotą.(...) Jeśli konie wracały z całodziennej orki suche,wesołe, kokieteryjnie rżały na powitanie gospodarza, czochrały się o niego swoimi dużymi łbami, domagając się obroku, znaczyło, że dobry jest wspólnik, nie znaglił koni. Taka spółka trwała nieraz całymi latami, przechodząc z pokolenia na pokolenie."

 

Pana Antoniego zastałam drepczącego przy swojej pasiece. Ten 94-letni dziś staruszek cieszy się dokonałym zdrowiem, chociaż nigdy nie był u lekarza. Zapytany o Józefa Rybińskiego od razu kojarzy sobie podstawowy fakt: "pożyczalismy sobie wzajemnie konie"-mówi-"bieda była przed wojna straszna, mało kogo stać było na dwa konie". Dziś pan Antoni nie ma konia, ani krowy, ani świnki. Za ciężko byłoby. Ma za to kilkanaście uli, sam wyrabia miód. Rybińscy i Łoszczykowie pożyczali sobie wzajemnie konie całymi latami, widać, spółka układała sie dobrze.

 

Pani Wacława to kobieta o nadzwyczajnej serdeczności, ciągle uśmiechnięta. Józefa Rybińskiego pamięta bardzo dobrze, był przyjacielem rodziny, ojcem chrzesnym jej rodzeństwa, często wpólnie świętowali. Z radością zaprasza mnie do siebie do domu. W pokoju zwraca moja uwagę "pokuć" czyli domowy " święty kąt" z dewocjlonaliami i świętymi obrazami. Pośród nich stoją gliniane dwojaczki.

 

To w nich jej mama nosiła na pole jedzenie dla taty- w jedym garnuszku zupę, w drugim kartofle. Pani Wacława pracuje na roli. Pytam o stare obyczaje, obrzędy. Odkąd jednak sierpy i kosy zostały wyparte przez traktory i kombajny, niewiele się nich ostało. Jednak co roku na Wigilię pani Wacława przygotowuje tradycyjny kisiel z owsa, a resztki kutii oddaje kurom "żeby dobrze sie niosły w nadchodzącym roku". Nie do pomyslenia jest również wyrzucanie sianka leżącego pod obrusem. Gospodyni zanosi je do obory i obdziela swoje krowy i owce.

 

Niestety nie ma już domu należącego do rodziny Józefa Rybińskiego. Został po nim pusty plac zarastający krzakami, i studnia przy drodze. Nie zachowało sie też ani jedno owocowe drzewko , z tych opisywanych w książce rzędów wisien, jabłonek rodzących sporysze, czyli po dwa jabłka ze sobą zrośnięte, ani tych najsmaczniejszych na świecie gruszek "żoucieńkich" które rozpływały sie w ustach ze słodyczy, chociaż wydawało się, że "ta grusza jest od początku świata i będzie tam rosła aż do jego skończenia".

 

Czy jednak tamte Saczkowce odeszły bezpowrotnie? Książka opisuje tą ziemie jako niełatwą do uprawy, pagórkowatą i kamienistą:" Od prawieków całe pokolenia wybierały te kamienie zarówno z głębi ziemi, jak i z jej powierzchni. Brukami-kamiennym murem-grodzono ulice,obejścia i pola. Krusznie-sterty kamieni-na polach wielkością swą dorównywały najokazalszym stogom.Oprócz tego pola i łąki łysiały siwizna głazów, na których łamały się sochy,pękały jarzma wołów.Pług odkrywał nowe pokłady kamiennych zwałów.(...) Starzy ludzie mówili, że dawno temu kamienie rosły,ale kiedy Matka Najświętsza uciekała przed Herodem do Egiptu, droga jej prowadziła akurat przez nasze pola. Dzieciątko nisoła zwinięte we wzorzysty dywan. A że było ciemno, nie widziała dobrze drogi i skaleczyła swój najświętszy paluszek o kamień.Wówczas rozpłakała się i zawołała: A żeb wy więcej już nie rośli! No i nie rosną więcej. Ale musi co do tych kamieni , które były głęboko w ziemi, nie dotarły święte słowa, i dlatego rosną".

 

Wjeżdżając do Saczkowców minęłam wielki "kruszeń"-kupę kamieni małych, średnich i wielkich głazów. Widać, w Saczkowcach pomimo modernizacji i unijnych dotacji kamienie jednak rosnąć nie przestały.

 

Jakby powiedział dziadek pana Józefa: "Znaczysia, podziękować Bogu, nie wszystko jeszcze stracone".    

  • Saczkowce
  • Pan Antoni na swojej posesji
  • Bruk-kamienny murek
  • Domy w Saczkowcach
  • Saczkowce
  • Dom w Saczkowcach
  • Saczkowce
  • Kot
  • Kruszeń
  • Pokuć
  • Krzyż
  • Pani Waclawa

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. bartek_sleczka
    bartek_sleczka (13.10.2010 13:18)
    Ewo, przeczytałem z wielkim zainteresowaniem. Pięknie to opisałaś. W zalewie egzotyki, której i sam nie uciekam, pięknie pokazałaś to co jest "za miedzą". Mam lekki niedosyt zdjęć. Może masz coś jeszcze? :)
    Pzdr/bARtek
  2. lmichorowski
    lmichorowski (12.10.2010 11:01) +1
    Co tu dodawać - Ye2bnik powiedział już wszystko. Gratuluję.
  3. amused.to.death
    amused.to.death (03.06.2010 21:02) +1
    Bardzo ciekawa podróż i wspomnienia - cytaty.
  4. ye2bnik
    ye2bnik (02.06.2010 15:38) +1
    Po prostu esencja Podlasia. Ewo, dzięki za pokazanie tego miejsca i ludzi.