2010-03-24 - 2010-09-06

Podróż Krzyże przydrożne

Opisywane miejsca: Podlasie, Hołody (29 km)
Typ: Blog z podróży

     Podlasie nie może się pochwalić okazałymi budowlami czy zabytkami, ma jednak coś szczególnego, czego próżno szukać w innych dzielnicach naszego kraju-jakaś nostalgia, jakiś klimat ogarniający duszę  gdy wędrujemy jego bezdrożami.

Jednym z jego przejawów jest występowanie krzyży przydrożnych. Krzyże przydrożne tak wrosły w nasz krajobraz, że właściwie prawie ich nie zauważamy.

"Są, gdyż były – tak jak drzewa, ziemia i obłoki na niebie"-pisze Tadeusz Seweryn w swojej książce poświęconej kapliczkom i krzyżom.

Przy tym wystepują na Podlasiu tak masowo, że w zapiskach z parafii Janów możemy przeczytać:" Przy niektórych drogach,jak na przykład z Janowa do Romaszówki, krzyże przydrożne robią z daleka wrażenie dwóch linii słupów telegraficznych, na innym znowu krańcu parafii z pagórka koło wsi kraśnego widać naraz 17 krzyży. Sporządzono w roku 1911 wykaz ich liczb na terenie całej parafii 263".    

Oprócz ilości zachwycają również bogactwem form-możemy tu spotkać krzyże drewniane, kamienne, żelazne, niektóre bogato zdobione. Krzyże, szczególnie drewniane, są charakterystyczne dla wsi zamieszkałych przed ludność prawosławną, w katolickich wsiach przeważają kapliczki.

We wsiach zamieszkałych wspólnie przed oba wyznania, stoją dwa krzyże obok siebie-prawosławny i katolicki, a często są to całe grupy krzyży i kapliczek. Najcześciej stoją u krańca wsi, na rozstajach dróg lub na polach. Po co właściwie je stawiano i czemu miały służyć? Wieś nie mogła obejść się bez krzyża. Miejsce, gdzie stał krzyż stawało się szczególnym, jakąś małą codzienną świątynką, miejscem spotkania z Bogiem. Nie można było przejść obok krzyża obojętnie. Jeszcze z dzieciństwa majaczą mi się obrazy dziadka, który przechodząć obok krzyża zdejmował czapkę, żegnał się i odmawiał pacierz.   

  "Wieś zaczyna się od krzyża. Trzeba się przeżegnać . W imię Ojca i Syna i Ducha świętego, amen. Jak w kościele,tylko codziennej. Kościół jest niedzielny, świąteczny, to i żegnanie się kościelne,nie takie zwyczajne.A wieś swoja,powszednia.To tak jakies bardziej swojskie to żegnanie się pod krzyem wioskowym,to tak jakoś zwyczajniejsze.A potem, po żegnaniu się, trochę podejść i nasz dom. To prawie tak wygląda, jakby żegnało się przed naszym domem" (Zalewski A. "Przebłyski słów").    

Krzyż stanowił granicę między światem znanym, wioskowym, a nieznanym. Tu cała wieś zbierała się na modlitwę w święta lub by prosić Boga o deszcz podczas suszy. Do dzisiaj w niektórych wsiach zatrzymuje się przy krzyżu kondukt pogrzebowy i otwiera  trumnę, by zmarły mógł się pożegnać ze swoim światem, wsią, słońcem.

-Niechaj sobie ziaziulka choć z raz jeszcze na słonko spojrzy-żegnała matka przedwczesnie zmarłą córkę. Do tego miejsca odprowadzają go wszyscy mieszkańcy wsi, by tu zawrócić do domów. Na cmentarz szła tylko najbliższa rodzina. Gdy wracała z pogrzebu, nie szła prosto do domu, tylko kluczyła po polach, odwiedzała znajomych, wszystko po to, by zmylić smierć i nie wskazać jej drogi do swojej chaty.     

Krzyże na rozstajach dróg stanowiły punkt orientacyjny dla wędrówców, stawiane na polach wyznaczały granice siedlisk, upamiętniały ważne wydarzenia lub były stawiane w jakiejś intencji. W drodze z Sokółki do Dąbrowy, w miejscowości Bierwicha stoi kamienny obelisk z żelaznym krzyżem. Wyryty jest na nim napis:"AD 1657 Moskal Litwę splądrował, złamawszy mir wieczny". Upamiętnia on wydarzenia w czasie potopu szwedzkiego, kiedy to Rosja napadła na osłabioną Rzeczpospolitą. Ludowe podania mówią, że kamień ten rósł:

"Pono, za pierwszego sowieta, jeszcze w trzydziestym dziewiątym roku, powiększył się on o prawie pół metra. Ktoś doniósł o tym Ruskim i miano go wysadzić w powietrze. Akuratnie w tym czasie, kiedy zamiarowali jego zniszczyć-mówił stary Anton z Bierwichy-pojawili się kozaki na koniach, nu i stali saperów ichnich rugać, co musieli odstąpić od swoich zamiarów. A nu, ich...". W każdej opowieści jest ziarno prawdy. kamień z krzyżem Rosjanie w 1939r. czołgiem zepchneli do potoku,ale już w 1941r. Niemcy ponownie wyłowili go i postawili na miejsce. Ale od tego czasu kamień przestał rosnąć...    

Najbardziej urokliwe są jednak krzyże drewnine. Coraz mniej ich, powalonych przez czas, wichry i deszcze. Zastępowane są przez bardziej trwałe, z kamienia lub chińskich materiałow kamieniopodobnych. Gdy drewniane krzyże butwiały, belkę skracano i wkopywano ponownie.

"Właściwie działo się z tymi krzyżami to samo, co z człowiekiem, który pod brzemieniem lat pochyla się, więdnie i kurczy. Wzruszające były na Podlasiu krzyże występujące parami, z których jeden smukły i młody towarzyszył drugiemu,niskiemu i staremu". 

Przypominają mi piękny, XIX-wieczny hymn chrześcijański:

"Tam na wzgórzu stał, stary szorstki krzyż, strasznych cierpień i hańby znakObejmuję krzyż, gdzie mók skonał Pan, gdy ratował ginący świat.Ten haniebny krzyż, którym gardzi świat, cudną duszy mej głosi wieśćże Baranek zszedł  wyżyn chwały swej na Golgotę me grzechy nieśćW szortkim krzyżu tym, który lśni od krwi, widzę Bożej miłości cudbo na krzyżu tym, pośród cierpień zmarł Jezus za mnie i ludzki ród.O, jak kocham tez szorski krzyż, na nim Pan moc piekielną zmógłwszystko składam u Jego stóp, by się we mnie uwielbił Bóg".

Szczególnie dużo krzyży drewnianych pozostało w okolicy wsi Trześcianka, Soce i Puchły. Warto do tych wsi zajrzeć nie tylko ze względu na krzyże, ale i na ciekawą wiejską architekturę. O tym opowiem jednak innym razem.

  • Krzyże przydrożne
  • Krzyże przydrożne
  • Krzyże przydrożne
  • Krzyże przydrożne
  • Krzyże przydrożne
  • Krzyże przydrożne
  • Krzyże przydrożne
  • Krzyże przydrożne
  • Krzyże przydrożne

Na granicy dóbr wsi Hołody i Szczyty koło Bielska Podlaskiego stoją dwa niewielkie obiekty-murowana kapliczka i drewniany krzyż. Oba mają ciekawą przeszłość tym bardziej, że drewniany krzyż został ustawiony przez moją pra-pra-babcię Barbarę Piotrowską i siostrę jej męża-Agatę, a opisane poniżej historie zebrał i opracował mój ojciec-Leoncjusz Piotrowski.

Nieszczęśliwa miłość pana Ruryka

Z Hołod w kierunku Hajnówki około 200 m. przed rzeką po prawej stronie przy granicznej drodze pól Hołodowskich i Szczytowskich stoi obiekt sakralny murowany z czerwonej cegły , otynkowany, daszek dwuspadowy poryty czerwoną dachówką, nad daszkiem metalowy krzyż. Po stronie wschodniej wnęka wewnątrz której umocowany duży metalowy krzyż,w latach sześćdziesiątych po obu stronach wnęki stały mniejsze drewniane krzyże.Wszystkie krzyże o cechach katolickich. Historia postawienia kapliczki jest związana z następującym zdarzeniem które zaszło pod koniec XIX wieku.

Przez drogę od kapliczki przy obecnej bezdennej jamie, wcześniej tamtędy przepływała rzeka Orlanka a nad nią drewniany most mieszkał Hryć ze swą młodą ładną żoną Frośką ;dzieci ze sobą jeszcze nie mieli. Hryć był młodym i silnym parobkiem u pana Ruryka ze Szczyt. 

Frośka spodobała się dla pana Ruryka, aby móc swobodnie do niej zachodzić pan Ruryk wysłał Hryćka do kawalerii w carskim wojsku a Frośkę wziął za służącą do dworu. Hryć był w wojsku kozackim na Krymie gdzie trwała wojna turecko- ruska 1853 r. Za uratowanie życia oficerowi Hryćko w nagrodę został odznaczony medalem i otrzymał urlop. Po pięciu latach służby w wojsku i dwumiesięcznej podróży  z Krymu Hryćko przyjechałdo domu . 

W mieszkaniu zastał żonę z małym dzieckiem . Po wyjaśnieniu jak do tego doszło i kto się do tego przyczynił, Hryćko zaczaił się na pana Ruryka i gdy ten przyszedł do jego żony zabił go szablą i spalił jego dwór. Żandarmeria zabrała Hryćka i wywieźli go na Sybir .Frośka z rozpaczy skoczyła z dzieckiem z mostu do rzeki i  utopiła się. Kapliczkę postawił syn pana Ruryka w miejscu gdzie on zginął.

Obchody pól

Niedaleko kapliczki stoi stary,drewniany krzyż. Widnieją na nim 2 napisy wyryte cyrylicą -w pionie i w poziomie:" Ten krzyż postawiony przez kobiety Barbarę i Agafię wspólnie ze wszystkimi ofiarodawcami wsi o zdrowie i opiekę żyjących w tej wsi i o zbawienie ich zwierząt od morowych chorób i powietrza.30 sierpnia 1907rok."

Przy tym krzyżu zaczynał się ciekawy zwyczaj praktykowany we wsi Hołody tzw. obchody pól.

Odbywały się każdego roku 23 i 24 maja w święto Cyryla i Metodego. W obchodach uczestniczyli mieszkańcy całej wsi, mężczyźni nieśli krzyż i chorągwie, kobiety obraz, za nimi szedł batiuszka i mieszkańcy wsi.

W Hołodach obchód pól trwał dwa dni, przebiegał po granicach pól sąsiednimi wioskami, rozpoczynał się przy polnym krzyżu po prawej stronie szosy 200 m, przed rzeką Orlanką.  W tym miejscu pola Hołod graniczą z polami Szczyt. Pochód szedł po granicy w kierunku północnym przez Klin, Bołoto, Naddatki do granicy pól mieszkańców Ogrodnik, dalej w kierunku zachodnim do państwowego lasu i po ścianie lasu w kierunku południowym do wsi.

Drugiego dnia obchodzono pola z południowej strony wsi, na zachodniej ścianie lasu państwowego w uroczysku Babino po granicy z mieszkańcami wsi i Widowo przez Syczową Horu w kierunku wschodnim po granicy pól z mieszkańcami wsi Parcewa, dalej Wólki i Mikłasz przez urocyska : Rowki, Naddatki, Hryniówszczynę, Rybniki pod Mikłaszowczynę, Pod Boriem do granicy z polami wsi Szczyty.

Następnie w kierunku północnym przez Szyję i Kacapszczynę pod krzyż obok szosy gdzie rozpoczynano obchód. Kiedy procesja podchodziła do pola gospodarza, on i jego rodzina klękała na polu i modliła się razem z batiuszką o urodzaj i uchronienie zbiorów od klęsk(gradu, wichury).Po modlitwie batiuszka kropił pole święconą wodę i przechodzono na pole sąsiada. Do idącej procesji podganiano stada pasących się krów, które również święcono. Zakończenie obchodu odbywało się koło krzyża w miejscu rozpoczęcia obchodu wspólnym posiłkiem.

Chłopców którzy nosili chorągwie częstowano wódką (trzy, cztery butelki), po wspólnym posiłku odwożono chorągwie, obrazy i batiuszkę do cerkwi w Szczytach. Obiad i poczęstunek odbywał się na koszt wsi wydatki pokrywał sołtys z pieniędzy za dzierżawę prohułek. W 1960 roku władze zakazały organizowania obchodów pól. Obchody wznowiono w 2002r. lecz nie odbywają się jak kiedyś po polach a we wsi od posesji do posesji z takim samym obrządkiem jak kiedyś.

 

  • Kapliczka 9

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. lmichorowski
    lmichorowski (06.05.2010 21:16) +1
    Chór już wszystko powiedział. Mnie wypada tylko dodać plusa.
  2. maria_u1
    maria_u1 (28.04.2010 23:17)
    Oprócz dodania plusów za podróż i zdjęcia muszę dołączyć do chóru chwalącego Twój opis podróży, bardzo ciekawe napisane i i pięknie napisane,
    PS. bardzo proszę jeżeli znowu będziesz w Berwisze, przekaż pozdrowienia panu Antonowi.
  3. zfiesz
    zfiesz (24.04.2010 3:18) +1
    aha... ja teraz czaję się na te z okolic korycina;-) niestety, muszą czekać do sierpnia:-(
  4. zfiesz
    zfiesz (24.04.2010 3:17) +1
    za rebel...

    no i świetny tekst!
  5. rebel.girl
    rebel.girl (23.04.2010 21:47) +1
    niezliczone krzyże, kapliczki - te proste, zwykłe i te różnobarwnie zdobione - to dla mnie niemal symbol podlasia. nigdzie indziej takich nie ma... korci, by zatrzymywać się przy każdym/każdej...
  6. ye2bnik
    ye2bnik (23.04.2010 10:37) +1
    świetny opis
  7. voyager747
    voyager747 (22.04.2010 22:53)
    tu też podobnie :)