Mimo, że geograficznie podróż ta wykraczała nieco poza Podlasie, to jednak jej zasadnicza część obejmowała ten region, stąd też zdecydowałem się na włączenie jej do serii moich podlaskich wycieczek. Wyruszyliśmy tradycyjnie w pogodny, sobotni wiosenny ranek z Warszawy i po mniej więcej 2 godzinach jazdy dotarliśmy do naszego pierwszego przystanku na trasie - Lubartowa.

"Dziadek mój był spod Katowic.
On Beniamin był Horowitz.
Matka była z Tyszkiewiczów,
a ja Rafał z Rożkiewiczów,
a ja Rafał z Rożkiewiczów.
Za Lublinem, za Rzeszowem,
w mieście zwanym Lubartowem
mej młodości płynął raj.
W Lubartowie piękny kraj,
w Lubartowie piękny kraj...
"

Starsi Kolumberowicze z pewnością pamiętają ten pastisz żydowskiej piosenki o dawnym Lubartowie, wykonywany w latach 70. przez Andrzeja Rosiewicza, w którym opowiada on o barwnym życiu lubartowskich handełesów (http://www.youtube.com/watch?v=IrqFoGSR_2w). Tyle, że tego Lubartowa już dawno nie ma. Bohaterowie piosenki z pewnością podzielili tragiczny los swoich braci w obozach Bełżca, Sobiboru, Majdanka czy Auschwitz. Dzisiejszy Lubartów, to miasto na wskroś współczesne, aczkolwiek ślady przeszłości można odnaleźć w wielu jego zabytkach.

Historycznie, miasto należy do Ziemi Lubelskiej, będącej częścią dawnej Małopolski. Zostało założone w roku 1543 przez Piotra Firleja - kasztelana chełmskiego, starostę lubelskiego, radomskiego i kazimierskiego, kasztelana bieckiego i wiślickiego, a następnie wojewodę lubelskiego i ruskiego. Od jego herbu - Lewart miasto otrzymało nazwę Lewartów. Do szybkiego rozwoju Lewartowa przyczyniły się rządy syna założyciela, Mikołaja Firleja. Sprowadził on rzemieślników z Francji, Niemiec i Holandii. Pod koniec XVI wieku Lewartów był znaczącym ośrodkiem reformacji w ówczesnej Rzeczypospolitej. Tutejsze gimnazjum ariańskie zasłynęło w całym kraju. W późniejszych latach miasto wielokrotnie zmieniało właścicieli. Na początku XVIII wieku zostali nimi Sanguszkowie. Wybudowano wówczas dwa barokowe kościoły, kamienice i przebudowano pałac. W 1744 roku, na prośbę Pawła Sanguszki król August III Sas wydał zgodę na zmianę nazwy miasta na Lubartów. W I połowie następnego stulecia Lubartów padł ofiarą trzech wielkich pożarów. W roku 1866 miasto awansowało do rangi stolicy powiatu.

Przed II wojną światową ponad 50% ludności Lubartowa stanowili Żydzi, a tutejsza gmina żydowska istniała już od zarania miasta - od XVI wieku. W mieście były dwa cmentarze żydowskie oraz synagoga. Do dziś zachowały się pozostałości nowszego cmentarza, datującego się z drugiej dekady XIX wieku. Zagładę ludności żydowskiej przyniosły lata okupacji hitlerowskiej, większość lubartowskich Żydów trafiła po 1942 roku do obozów zagłady. Samo miasto, w okresie okupacji było jednym z najbardziej znanych ośrodków oporu na Lubelszczyźnie.

Po wojnie w Lubartowie powstało szereg nowych zakładów przemysłowych, m. innymi Zakłady Wytwórcze Magnetofonów "Unitra-Lubartów", zbudowano nowe osiedla mieszkaniowe i dokonano wielu inwestycji w infrastrukturę miasta.

W czasie krótkiego pobytu w Lubartowie zwiedziliśmy najważniejsze zabytki miasta: późnobarokową, XVIII-wieczną bazylikę św. Anny, kościół św. Wawrzyńca przy klasztorze oo. Kapucynów (oba autorstwa Pawła Antoniego Fontany) oraz park pałacowy i pałac Sanguszków i Lubomirskich.

  • Lubartów
  • Lubartów
  • Lubartów
  • Lubartów
  • Lubartów
  • Lubartów
  • Lubartów
  • Lubartów
  • Lubartów
  • Lubartów
  • Lubartów
  • Lubartów
Kijany to wieś w powiecie łęczyńskim, położona na terenie Nadwieprzańskiego Parku Krajobrazowego. Przejeżdżając tędy, zatrzymaliśmy się, aby obejrzeć obraz Matki Boskiej Kijańskiej, znajdujący się w zabytkowym murowanym kościele, pochodzącym z końca XVII wieku. Jego fundatorem był wojewoda wołyński, hrabia Atanazy Miączyński, który udając się na wyprawę wiedeńską króla Jana III Sobieskiego złożył śluby przed cudownym obrazem M. B. Kijańskiej, że gdy szczęśliwie powróci, postawi w Kijanach murowany kościół i obraz Matki Bożej umieści w wielkim ołtarzu. Jak widać, słowa dotrzymał. Niestety, kościół był zamknięty - nie dane więc nam było obejrzeć owego sławnego obrazu. Kościół zobaczyliśmy jedynie z zewnątrz. Odwiedziliśmy także miejscowy cmentarz, położony w jego pobliżu. W wiosce znajduje się także, otoczony parkiem,  neorenesansowy pałac z połowy XIX wieku.
  • Kijany
  • Kijany
  • Kijany
  • Kijany
  • Kijany
  • Kijany
  • Kijany
  • Kijany

Gdy wjeżdża się do Łęcznej, trudno sobie zdać sprawę z tego, że osada ta liczy sobie już ponad 750 lat, a na prawach miasta funkcjonuje już od roku 1467. Może dlatego, że w pejzażu miasta dominują nowe osiedla, które powstały tu w dużej części po odkryciu bogatych złóż węgla kamiennego i uruchomieniu pierwszej kopalni Lubelskiego Zagłębia Węglowego w pobliskiej Bogdance. Szacowne zabytki takie jak kościół p.w. św. Marii Magdaleny, stare kamienice, dom z podcieniami, synagogi, czy XIX-wieczny ratusz przycupnęły nieco z dala od współczesnego centrum. Nie zachowało się ich zresztą zbyt wiele.

A w dawnych wiekach miasto, dzięki korzystnemu położeniu na szlakach handlowych wiodących na Ruś i Litwę, rozwijało się bardzo dynamicznie. Już założyciel Łęcznej, ksztelan Jan z Tęczyna uzyskał dla miasta przywilej organizowania dwóch jarmarków, a kolejni właściciele - Firlejowie otrzymali zgodę króla Stefana Batorego na dwa następne jarmarki, na Boże Ciało, w czerwcu, i na św. Mikołaja, w grudniu. W roku 1647 ówczesny właściciel Łęcznej, podkomorzy lubelski Adam Noskowski uzyskał kolejny przywilej na trzy nowe jarmarki. Miasto przeżywało wówczas okres największego rozkwitu. Właśnie wtedy powstała większość zachowanych do dziś zabytków. Na łęczyńskie jarmarki przyjeżdżali kupcóy i pośrednicy z całęj Rzeczypospolitej oraz z innych krajów europejskich - Niemiec, Austrii, Rosji.

Liczne wojny i epidemie, trapiące Rzeczpospolitą w II połowie XVII i na początku XVIII wieku, zahamowały rozwój Łęcznej. Regres pogłębiły rozbiory i upadek państwa w końcu XVIII wieku. Nowe drogi handlowe i linie kolejowe ominęły łęczną. Do czasu odkrycia wspomnianych wyżej złóż węgla, Łęczna pozostawała sennym, prowincjonalnym miasteczkiem o charakterze rolniczo-handlowym. Począwszy od 1999 roku miasto jest siedzibą powiatu.

Z zabytków Łęcznej najciekawsza wydała nam się tzw. Duża Synagoga, zbudowana w latach 1648-1655 przy wsparciu  ówczesnego biskupa krakowskiego Piotra Gembickiego i właścicielki miasta, Katarzyny z Firlejów Noskowskiej. Kilkakrotnie niszczona przez pożary i odbudowywana, służyła łęczyńskim Żydom do 1939 roku. W czasie okupacji Niemcy zdewastowali świątynię, urządzając w niej magazyn. Po wojnie początkowo noszono się z zamiarem jej rozebrania, ostatecznie jednak przeprowadzono remont, zakończony w 1964 roku. Obecnie w gmachu synagogi mieści się Muzeum Judaistyczne z ciekawą ekspozycją przedmiotów, zdjęć i dokumentów obrazujących historię miejscowej społeczności żydowskiej.

  • Łęczna
  • Łęczna
  • Łęczna
  • Łęczna
  • Łęczna
  • Łęczna
  • Łęczna
  • Łęczna
  • Łęczna
  • Łęczna
  • Łęczna

Włodawa to już Południowe Podlasie. Miasto leży nad Włodawką i Bugiem, który oddziela je od Białorusi. Kilka kilometrów na południe od Włodawy stykają się granice trzech państw: Białorusi, Ukrainy i Polski. Choć udokumentowana historia Włodawy sięga początków XVI wieku, wiadomo że osada w tym miejscu istniała znacznie wcześniej. Już w wieku XIII mieszkała tu ludność polska, ruska i żydowska. Ślady tych trzech kultur są widoczne do dziś w zabytkach Włodawy. Obok pięknego barokowego katolickiego kościoła św. Ludwika znajdziemy tu okazałą cerkiew prawosławną Narodzienia Najświętszej Maryi Panny oraz jeden z lepiej zachowanych w Polsce sakralnych kompleksów żydowskich, obejmujący dwie synagogi i tzw. bejt ha-midrasz (dom talmudyczny). Ciekawym zabytkiem jest też tzw. "Czworobok" - unikatowa w kraju zabudowa miejscowego rynku - budowla w kształcie kwadratu z dziedzińcem w środku,  w której mieściły się sklepy miejscowych kupców (w większości Żydów).

Po podpisaniu aktu unii lubelskiej w 1569 roku Włodawa stała się miastem granicznym. Włodawa, w której "Wołyń woły dawa" była ostatnią nadbużańską osadą litewską, gdyż po drugiej stronie rzeki Włodawki było już Królestwo Jagiellonów. W roku 1596 właścicielami Włodawy stali się Leszczyńscy. Od 1624 roku niemal do końca stulecia działały we Włodawie szkoła i zbór kalwiński, a w roku 1634 odbył się tu synod kalwiński, na który przybyli delegaci z całej Rzeczypospolitej w celu ustalenia jednolitych form liturgicznych. W czasie powstania Bohdana Chmielnickiego, jesienią 1648 roku, oddziały kozackie pod wodzą Iwana Bohuna i tatarskie, dowodzone przez Tuhaj-beja spaliły Włodawę, a ludność żydowską wymordowały. Na początku XVIII wieku, w 1706 roku, miasto zostało zniszczone przez wojska szwedzkie.

W kolejnych latach we Włodawie prężnie rozwijała się gmina żydowska a liczba starozakonnych mieszkańców miasta stale wzrastała. Przed II wojną światową we Włodawie były już wspomniane dwie synagogi, bejt ha-midrasz, dom modlitwy, szkoła talmud-tora, mykwa (rytualna łaźnia), dwa cmentarze żydowskie. Działały też dwie kapele klezmerskie i klub sportowy "Makabi". Włodawa stanowiła wówczas typowy, żydowski "sztetl". Ten świat runął z nadejściem okupacji hitlerowskiej. Większość żydowskich mieszkańców Włodawy zginęła w obozie zagłady w niedalekim Sobiborze.  Obecnie w budynkach dawnych synagog mieści się Muzeum Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego, które prezentuje również sporo judaików.

Przez setki lat Włodawa była barwnym miasteczkiem, w którym zgodnie współżyły ze sobą trzy wielkie religie - judaizm, prawosławie i katolicyzm. Tragiczne wydarzenia XX wieku zmieniły Włodawę. Straciła ona swój wielokulturowy charakter. Teraz jednak, mieszkańcy powracają do swych korzeni. Najlepszym tego świadectwem jest sukces corocznego Festiwalu Trzech Kultur, odbywającego się w jesieni we Włodawie i prezentującego dorobek i tradycje wyznawców trzech wyżej wymienionych narodów i religii.

Ponieważ włodawskie synagogi i "bejt ha-midrasz" miałem okazję zwiedzić wcześniej w czasie innej podróży na Podlasie, na prezentowanych tu zdjęciach nie pokazuję tych zabytków. Tym razem ograniczyliśmy się właściwie do dwóch świątyń: kościoła św. Ludwika oraz cerkwi Narodzenia NMP.

  • Włodawa
  • Włodawa
  • Włodawa
  • Włodawa
  • Włodawa
  • Włodawa
  • Włodawa
  • Włodawa
  • Włodawa
  • Włodawa
  • Włodawa
  • Włodawa
  • Włodawa
  • Włodawa
  • Włodawa
  • Włodawa
  • Włodawa
  • Włodawa
  • Włodawa
  • Włodawa
  • Włodawa
  • Włodawa

Hanna to obecnie duża wieś, leżąca tuż przy granicy białoruskiej pomiędzy Włodawą i Sławatyczami. Nazwa miejscowości pochodzi od Anny Jagiellonki, która ponoć będąc w podróży na Ruś zatrzymała się na nocleg w tej wsi. Ponieważ, została tu dobrze przyjęta, pozwoliła mieszkańcom osady nazwać ją swoim imieniem. W miejscowej gwarze imię Anna nabrało brzmienia Hanna. W roku 1546 Bohdan Bohowityn uzyskał dla Hanny prawa miejskie, które utraciła w 1821 roku. Od XVII wieku miejscowość wchodziła w skład radziwiłłowskiej ordynacji nieświeżskiej. W czasie naszej podróży zatrzymaliśmy się tu na krótko aby obejrzeć miejscowy kościół św. Apostołów Piotra i Pawła - niegdysiejszą cerkiew unicką.

  • Hanna
  • Hanna
  • Hanna
  • Hanna
  • Hanna
  • Hanna
  • Hanna
  • Hanna
  • Hanna

Sławatycze to wieś położona na północ od Włodawy, przy drodze do Kodnia. Jest tu jedno z drogowych przejść granicznych na Białoruś.

U zarania państwa polskiego tereny te, należące do tzw. Grodów Czerwieńskich, były przedmiotem rywalizacji pomiędzy monarchią piastowską i księstwami ruskimi. Przyłączone do Polski przez Bolesława Chrobrego w roku 1018, później kilkakrotnie przechodziły z rąk do rąk. Jeszcze później, weszły w skład Wielkiego Księstwa Litewskiego, ale przez długie lata były punktem zapalnym we wzajemnych relacjach Korony i Litwy. W roku 1349 na krótko przyłączył je do Polski Kazimierz III Wielki, jednakże już w 1351 roku powróciły one do Litwy. Od czasów pierwszej unii personalnej, zawartej w Krewie 1385 roku, ich przynależność do Wielkiego Księstwa nie była kwestionowana. W roku 1577 Sławatycze otrzymały prawa miejskie.

Po III rozbiorze Polski w 1795, roku weszły w skład monarchii austriackiej, później - w 1809 roku - zostały przyłączone do Księstwa Warszawskiego, a po kongresie wiedeńskim w 1815 roku, stały się częścią zależnego od Rosji Królestwa Polskiego. Swoistą karą za udział mieszkańców Sławatycz w Powstaniu Styczniowym było odebranie miejscowości praw miejskich. Wkrótce, po formalnej likwidacji Królestwa Polskiego (w 1867 roku) Sławatycze weszły w skład guberni chełmskiej. W czasie I wojny światowej, w wyniku ofensywy państw centralnych w 1915 roku Rosjanie zostali wyparci z terytorium dawnej "Kongresówki", której tereny (w tym i Sławatycze) znalazły się pod okupacją niemiecko-austriacką.

Po odzyskaniu niepodległości w listopadzie 1918 roku, Sławatycze weszły w skład odrodzonej II Rzeczypospolitej. Po wybuchu II wojny światowej Niemcy zbombardowali pobliskie mosty na Bugu, lecz w myśl porozumienia sowiecko-niemieckiego (paktu Ribbentrop-Mołotow) Sławatycze zostały zajęte przez Armię Czerwoną. Podpisany miesiąc później (28 września 1939 roku) w Moskwie, układ "o przyjaźni i granicach" pomiędzy III Rzeszą i ZSRR, włączył Sławatycze do obszaru okupacji niemieckiej. Okres okupacji przyniósł eksterminację ludności żydowskiej, mieszkającej w Sławatyczach (około 1000 osób). Od lipca 1944 roku miejscowość znalazła się pod władzą PKWN. Jej przynależność do Polski potwierdziły ostatecznie ustalenia konferencji w Jałcie i Poczdamie. 

Przejeżdżając przez Sławatycze zatrzymaliśmy się, aby zobaczyć tutejszy rynek i efektowną, dużą cerkiew Opieki Matki Bożej, pochodzącą z przełomu XIX i XX wieku, zbudowaną na miejscu starszych, nie zachowanych do dziś świątyni. Podobnie jak we Włodawie, nie mieliśmy szczęścia, gdyż cerkiew była zamknięta na cztery spusty. Mogliśmy obejrzeć ją jedynie z zewnątrz.

Po krótkim postoju ruszyliśmy dalej na północ w kierunku Jabłecznej i Kodnia. Tymczasem pogoda spłatała nam brzydkiego figla. Zaczęło padać, a drobny początkowo deszczyk zmienił się w solidną ulewę. Dojechaliśmy do Jabłecznej i postanowiliśmy przeczekać ją w miejscowym klasztorze i cerkwi. Turystów, których zwykle tu nie brakuje, tym razem nie było. Czy winna była pogoda, czy prawosławna Wielka Sobota, trudno powiedzieć. Chodziliśmy po cerkwi i zabudowaniach klasztornych i zupełnie przypadkowo udało nam się wejść do części klauzurowej monasteru, gdzie braciszkowie spożywali uroczysty obiad. Jeden z nich wyszedł  do nas i zaprowadził do "ikonnej ławki", czyli sklepiku gdzie można kupić dewocjonalia, ikony, modlitewniki, płyty z muzyką cerkiewną i inne pamiątki. Kupiliśmy płyty, których słuchanie umilało nam dalszą podróż. Po mniej więcej godzinie odjechaliśmy do Kodnia.

Nie daję tu opisów monasteru i cerkwi św. Onufrego, które można znaleźć w mojej relacji z wcześniejszej podróży, zatytułowanej "Południowe Podlasie" i zamieszczonej w Kolumberze.  

  • Sławatycze
  • Jabłeczna
  • Jabłeczna
  • Jabłeczna
  • Jabłeczna
  • Jabłeczna
  • Jabłeczna
  • Jabłeczna
  • Jabłeczna
  • Jabłeczna
  • Jabłeczna
  • Jabłeczna
  • Jabłeczna

Kodeń leży nad Bugiem, około 15 km na północ od Jabłecznej. Miejscowość znana jest w całej Polsce za sprawą słynnego sanktuarium maryjnego i obrazu Matki Boskiej Kodeńskiej. 

Kodeń przez kilka stuleci należał do jednej z gałęzi rodu Sapiehów i ma barwną, siegającą XV wieku historię. Zanim został własnością Sapiehów, należał do Ruszczyców, którzy posiadali tu młyny wodne. W roku 1511, pierwszy właściciel z rodu Sapiehów, wojewoda trocki Jan, uzyskał królewski przywilej na lokację miasta na prawie magdeburskim. Zbudowal on zamek i kaplicę, ale prawdziwą sławę zapewnił Kodniowi czwarty z tutejszych Sapiehów - Mikołaj. Jednak cała historia zaczyna się znacznie, znacznie wcześniej…

Otóż w VI wieku, papież Grzegorz Wielki posiadał w prywatnej kaplicy cudowną figurę Matki Bożej. Podarował ją swojemu przyjacielowi biskupowi Leandrowi, który umieścił rzeźbę w sanktuarium w Guadelupe w Hiszpanii. Na podstawie figury Matki Bożej podarowanej biskupowi Leandrowi, uzdolniony plastycznie biskup Augustyn z Canterbury namalował obraz, który od tego czasu wisiał w papieskiej kaplicy. Pozostawał tam aż do czasu pontyfikatu Urbana VIII i wizyty w Rzymie wspomnianego wyżej księcia Mikołaja Sapiehy. A było tak...

Książe Mikołaj Sapieha zwany Pobożnym, rozpoczął budowę świątyni. W jej  trakcie, poważnie zachorował i w następstwie wylewu krwi, doznał paraliżu. Budowa świątyni została przerwana. Po jakimś czasie, żona Anna namówiła księcia na pielgrzymkę do Rzymu. W trakcie audiencji podczas pobytu księcia w Wiecznym Mieście, papież Urban VIII zaprosił go na mszę do swojej prywatnej kaplicy, gdzie książę w ołtarzu zobaczył właśnie ten obraz Matki Bożej, na który mamy szczęście aktualnie patrzeć w kodeńskiej świątyni. Ponoć w czasie tej mszy, książę Sapieha doznał cudownego uzdrowienia. Dziękując za nie Matce Bożej, postanowił za wszelką cenę zabrać Jej obraz do Kodnia. Jednak Ojciec Święty nie wyraził na to zgody. Wówczas książę przekupił  zakrystiana papieskiego, który w nocy wykradł obraz z kaplicy. Książę natychmiast wyjechał z Rzymu, spodziewając się pościgu. Rzeczywiście, po zauważeniu kradzieży, pościg ruszył za księciem, ale temu udało się szczęśliwie uciec. Wówczas papież Urban VIII rzucił na Sapiehę klątwę kościelną. Obraz Matki Bożej został uroczyście wprowadzony do kaplicy zamkowej 15 września 1631 roku. Po ukończeniu budowy kodeńskiej bazyliki, obraz przeniesiono do głównego ołtarza tej świątyni. Książę, jako ekskomunikowany, nie mógł oficjalnie wejść do kościoła, więc prywatnie udawał się do pomieszczeń nad zakrystią i przez okienko spoglądał na obraz. Po trzech latach, udał się na sejm, na którym rozgorzała dyskusja, gdy król Władysław IV Waza chciał zawrzeć związek małżeński z protestantką. Na skutek perswazji, między innymi księcia Mikołaja, król odstąpił od tego zamiaru i poślubił córkę cesarza Austrii, Cecylię Renatę. Wówczas to obecny na sejmie nuncjusz papieski postanowił pomóc księciu. Napisał list do Urbana VIII, prosząc go o darowanie kary i pozostawienie obrazu Matki Bożej w Kodniu. Papież przychylił się do prośby, zdjął karę kościelną i obraz po wsze czasy darował Sapiehom i Kodniowi. Zażądał tylko, żeby Książę Sapieha w ramach pokuty odbył podróż do Rzymu. Książę podjął decyzję, po modlitwie przed obrazem Matki Bożej i pieszo powędrował z Kodnia do Rzymu. Został tam znów przyjęty przez Urbana VIII i tym razem obdarowany relikwiami świętych, które umieszczono w bocznym ołtarzu.

Od tego czasu, Kodeń stał się miejscowością pielgrzymkową, a w II połowie XVII i w XVIII wieku był bogatym, dobrze prosperującym miastem. W 1723 roku, z inicjatywy kolejnego Sapiehy - Jana Fryderyka, biskup łucki Stefan Rupniewski dokonał koronacji słynącego z cudów obrazu.

W okresie zaborów, właścicielami Kodnia zostali Braniccy, następnie Flemmingowie i Czartoryscy. Po upadku Powstania Styczniowego, Kodeń - podobnie jak wiele małych miasteczek Podlasia - utracił prawa miejskie. W 1875 roku, z rozkazu cara, kodeński kościół zamieniono na cerkiew prawosławną, a obraz Matki Bożej wywieziono na Jasną Górę, skąd powrócił w 1927 roku.

W czasie tej podróży odwiedziliśmy - jakże by inaczej - również i kościół św. Anny. siedzibę sławnego sanktuarium Matki Bożej - Królowej Podlasia, ale z uwagi na odprawianą mszę nie mogliśmy robić zdjęć wewnątrz świątyni. Zwiedziliśmy natomiast katakumby i obejrzeliśmy również inne zabytki Kodnia.

  • Kodeń
  • Kodeń
  • Kodeń
  • Kodeń
  • Kodeń
  • Kodeń
  • Kodeń
  • Kodeń
  • Kodeń

O Kostomłotach - siedzibie jedynej w Polsce parafii neounickiej, leżącej niedaleko Kodnia i tutejszej XVII-wiecznej cerkwi św. Nikity Męczennika pisałem już wcześniej w relacji z podróży "Południowe Podlasie" na moim profilu w Kolumberze. Ograniczę się więc jedynie do opisu zamieszczonych tu zdjęć.

  • Kostomłoty
  • Kostomłoty
  • Kostomłoty
  • Kostomłoty
  • Kostomłoty
  • Kostomłoty
  • Kostomłoty

Pratulin to miejscowość leżąca w zakolu Bugu, w połowie drogi między Terespolem i Janowem Podlaskim, tuż przy granicy białoruskiej. Leży na terenie Parku Krajobrazowego "Podlaski Przełom Bugu".

Wieś istniała już w XV wieku pod nazwą Hornowo lub Ornowo. Później (w 1732 lub 1754 roku - zależnie od źródeł) stała się miasteczkiem, którym władali Sapiehowie i Potoccy. Od końca XVIII wieku następuje jego upadek. Kolejnymi właścicielami są Mostowscy, Wierusz-Kowalscy, Dąbrowscy, Żydzi Grynberg i Jukiel, następnie znowu Potoccy. Miejscowość znana jest stąd, że znajduje się tu sanktuarium poświęcone tzw. męczennikom podlaskim - 13 unitom, którzy 24 stycznia 1874 roku zginęli z rąk żołnierzy carskich w obronie własnych przekonań.

W drugiej bowiem połowie XIX wieku, car Aleksander II  podpisał program likwidacji kościoła unickiego i wprowadzenia liturgii prawosławnej w diecezji chełmskiej. Miało to doprowadzić do zerwania jedności z Kościołem Katolickim i ułatwić rusyfikację. Sprzeciwiających się carskim reformom księży usuwano z parafii, zsyłano, bądź więziono. Wywieziono także proboszcza z Pratulina, lecz parafianie przeciwstawili się przekazaniu świątyni duchownemu prawosławnemu. Wtedy to, gubernator carski wezwał na pomoc wojsko. Miejscowi unici, pod przewodnictwem Wincentego Lewoniuka, świadomi zagrożenia życia udali się pod świątynię by jej bronić. 13 z nich padło od kul kozaków, gdy klęcząc modlili się. Choć do podobnych wydarzeń doszło również w innej wsi - Drelowie (gdzie zginęło również 13 unitów), to właśnie Pratulin stał się symbolem oporu podlaskich unitów przeciwko narzucanej im siłą liturgii prawosławnej i rusyfikacji. Po dokonaniu krwawej pacyfikacji Pratulina, wojsko rosyjskie pogrzebało jej ofiary, bez udziału najbliższych, w odosobnionym miejscu, a mogiła została zrównana z ziemią. Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku mieszkańcy Pratulina upamiętnili to miejsce, a w maju 1990 roku szczątki zamordowanych przeniesiono do kościoła parafialnego. Dziś w późnoklasycystycznym, parafialnym kościele św. Apostołów Piotra i Pawła, pochodzącym z 1838 roku, mieści się Sanktuarium Męczenników Podlaskich. W październiku 1996 roku, papież Jan Paweł II beatyfikował Wincentego Lewoniuka i jego 12 towarzyszy.

Sanktuarium mieści się w późnoklasycystycznym kościele św. Apostołów Piotra i Pawła, pochodzącym z 1838 roku.

  • Pratulin
  • Pratulin
  • Pratulin
  • Pratulin
  • Pratulin
  • Pratulin
  • Pratulin
  • Pratulin
  • Pratulin
  • Pratulin

Do Janowa Podlaskiego dotarliśmy tuż przed wieczorem. Było już zbyt późno, by zwiedzić zabytki tego niegdysiejszego miasteczka - dziś mającego status wsi (prawa miejskie utracił Janów w czasach II wojny światowej),  a więc pałac biskupi i barokowy kościół pod wezwaniem św. Trójcy. Zostawiając sobie te atrakcje na przyszłą wizytę na Podlasiu pojechaliśmy na teren słynnej stadniny koni arabskich w pobliskiej Wygodzie, działającej od 1817 roku. Stadnina zajmuje obszar 2500 ha. Jeszcze przed epoką napoleońską istniał tu duży folwark i stadnina, w której hodowano konie na potrzeby armii austriackiej. Po przejęciu tych terenów przez Rosjan, kontynuowano te tradycje. Dzięki pomocy miłośnika koni, jakim był rosyjski namiestnik na ziemiach Polski, Iwan Paskiewicz, janowska stadnina przeżywała złoty okres. W roku 1841, według planów architekta Henryka Marconiego, wzniesiono pierwszą murowaną stajnię - "Czołową", a w roku 1848 drugą - "Zegarową", z neogotycką wieżą, na której umieszczono zegar. Oprócz rządowego stada koni, znajdowała się tu także szkoła weterynaryjna, szkoła hippiki i ujeżdżalnia. W roku 1885 Rosjanin Aleksander hr. Nierodka doprowadził do wzniesienia stajni murowanej - "Woroncewa" z 85 boksami. Kupił też szereg cennych koni w Europie Zachodniej, w tym konie pełnej krwi angielskiej oraz arabskiej. To właśnie wtedy pojawiły się w Janowie pierwsze araby. W 1887 roku jedną stajnię ("Wyścigową") hrabia przeznaczył dla koni wyścigowych. Na początku XX wieku Janów dochował się charakterystycznego konia janowskiego oraz dwóch własnych linii rodów żeńskich.

W czasie I wojny światowej, w lutym 1915 roku, stado wywieziono na wschód i prawie wszystkie konie zginęły. Myśl odtworzenia stadniny od podstaw, podjęła w Janowie po 1918 roku, grupa zapaleńców i hipologów polskich. W kwietniu 1919 roku do Janowa sprowadzono klacze czystej krwi arabskiej. W roku 1924 stadnina janowska zaczęła się specjalizować w hodowli rumaków czystej krwi arabskiej. Okres rozkwitu przerwał wybuch następnej wojny. Na przełomie września i października 1939 roku janowskie araby zostały rozgrabione przez okolicznych mieszkańców, za przyzwoleniem sowieckiego okupanta. Po zajęciu stadniny przez wojska niemieckie niektóre konie z takimi sławami hodowlanymi jak ogiery "Witraż" czy "Wielki Szlem" wróciły do macierzystej stadniny. Niemcy zadbali o to, by koniom i obsługującym je masztalerzom działo się nieźle, jak na wojenne warunki. W lipcu 1944 roku, stado liczące około 300 sztuk koni czystej krwi arabskiej zostało ewakuowane do Niemiec, gdzie poniosło straty podczas dywanowego nalotu na Drezno w lutym 1945 roku. Powrót koni do kraju nastąpił w listopadzie 1946 roku, lecz do Janowa trafiły one dopiero w latach 1950-1960.  Rozkwit stadniny nastąpił pod koniec lat 50. XX wieku, kiedy dyrektorem został Andrzej Krzyształowicz (związany ze stadniną od 1939 roku). Jesienią 1969 roku zorganizował on pierwszą aukcję koni arabskich (od tego czasu sprzedano za granicę ponad 1000 koni).  Największym sukcesem finansowym było sprzedanie janowskiego ogiera El Passo za sumę 1 mln USD. 

(źródło informacji o stadninie: wikipedia)

Niestety, z uwagi na dość późną porę, również i w stadninie zobaczyliśmy niewiele. Udało się nam wprawdzie pospacerować główną jej alejką i zajrzeć do jednej ze stajni, ale trudno to uznać za prawdziwe zwiedzanie. Zdecydowaliśmy jednak, że Janów Podlaski znajdzie się z pewnością  w planach naszych przyszłych wypadów na Podlasie.

Na terenie stadniny zjedliśmy kolację w niewielkiej restauracji i ruszyliśmy w drogę powrotną do Warszawy. 

  • Janów Podlaski
  • Janów Podlaski
  • Janów Podlaski

Z Janowa Podlaskiego wyjechaliśmy o zmierzchu. Przez Łosice, Siedlce, Kałuszyn i Mińsk Mazowiecki dojechaliśmy po mniej więcej 3 godzinach podróży do stolicy. Trochę zmęczeni, ale pełni wrażeń.

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. pan_hons
    pan_hons (14.10.2012 19:51) +1
    Po Prawie równym miesiącu powróciłem i dokończyłem czytanie i przeglądania zdjęć, zgodnie ze złożoną obietnicą:) Kolumber w końcu zaczął normalnie chodzić, więc można było wrócić do zaległości. Bardzo mi się podoba Twoje Podlasie, świetnie opisane i bogato udokumentowane zdjęciami, zdecydowanie zachęca do przyjazdu do tej niezwykłej krainy. Nie znam jej w ogóle, i teraz dopiero poznaję i coraz bardziej mi się tu podoba:) Piękna mozaika kulturowa, bogata historia i masa ciekawej architektury z dawnych lat oraz zupełny brak przemysłu, czyli przeciwieństwo mojego Ślaska... Za jakiś czas zabieram się za trzecią cześć Twojego Podlasia:) Pozdrawiam tymczasem!
  2. pan_hons
    pan_hons (15.09.2012 12:41) +1
    Jeszcze tu wrócę:) Pozdrawiam!
  3. przedpole
    przedpole (30.04.2010 21:02) +2
    Bardzo interesująca podróż. .Patrząc na pratuliński pomnik uświadomiłem sobie,że czterechsetlecie Unii Brzeskiej przeszło zupełnie niezauważalnie. W przeciwieństwie do wielu innych mniej ważnych rocznic.
  4. zfiesz
    zfiesz (24.04.2010 4:17) +1
    kodeń i jabłeczną od dawna mam w planach. teraz dorzucam jeszcze łęczną. pytanie tylko kiedy?:-( w tym roku najdalej na południe planujemy mielnik i niemirów.

    jak zwykle treściwie leszku!:-)
  5. maria_u1
    maria_u1 (08.04.2010 20:50) +1
    Bardzo ciekawa podroż, a przecież "w zasięgu ręki" , chyba jeszcze dzisiaj umawiam się ze znajomymi na wspólną podróż Twoim szlakiem .
  6. mimbla.londyn
    mimbla.londyn (08.04.2010 2:20) +1
    Panie Michorowski, pan mnie zachwycasz :)
    Swietna podroz, dziekuje,ze sie nia podzieliles .
  7. lmichorowski
    lmichorowski (05.04.2010 18:38) +1
    Masz rację, co do wycieczek rowerowych. Jeżeli chodzi o Sobibór, to nie pojechaliśmy tam dlatego, że Sobibór leży na południe od Włodawy, a w czasie tej podróży jechaliśmy wzdłuż granicy, ale na północ. Ale nic straconego. Myślę, że nie był to nasz ostatni wypad na Podlasie, które należy do moich ulubionych regionów w Polsce. Pozdrawiam.
  8. dd1981
    dd1981 (05.04.2010 13:43) +2
    Tak się składa ze byłem w tych miejscach w trakcie 3 moich wypraw rowerowych :) Te obszary świetnie nadaja sie na rowerowe eskapady, polecam...
    PS: Tuż nieopodal Włodawy jest były obóz zagłady Sobibór. Mogliście zahaczyć i o to miejsce...
  9. dino
    dino (04.04.2010 23:25) +1
    Leszku, teraz na chwilę, ale niebawem wracam... Fascynuje mnie miejscowość Hanna :)
lmichorowski

lmichorowski

Leszek Michorowski
Punkty: 506828