Podróż Zawsze gdzieś jest coś!
Wygląda, że na przełomie lutego i marca w 2010 roku wiosna zaczęła się dogadywać z poprzedniczką. Może jeszcze obie panie szykują jakieś atrakcje, żeby uświadomić, że wcale nie muszą, ale chyba warto zacząć snuć plany ruszenia w Polskę!
Dokąd się udać w naszym pięknym kraju? W którym kierunku rzucić okiem, żeby zobaczyć co tam u sąsiadów. Czasy takie, że i za wielką wodą to prawie sąsiedzi mieszkają.
Coś zawsze się znajdzie nowego, wartego zdjęcia! A i na coś już widzianego warto spojrzeć ponownie...
(nasz wspaniały serwis, w którym tak fajnie się bawimy, niestety nie chciał przyjąć słowa "wszedzie" jako miejsca podróży - stąd Łódź musi je zastąpić)
Sieraków leży całkiem blisko Puszczy Noteckiej. Powiedzenie, że na jej skraju, nie jest przesadą. Dwa jeziora prawie wchodzące do miasta i rzeka Warta to wystarczające atuty, które całkiem nieźle wykorzystują zapobiegliwi sierakowscy Wielkopolanie. Chociaż i oni nie dali rady utrzymać w ruchu linii kolejowej. Dajmy im spokój... Ich sprawa.
Podobnie jak nie ma wyjścia i trzeba już przestać zaglądać do teczki Krzysztofa Opalińskiego, wojewody wielkopolskiego z czasów Potopu. Cała familia Opalińskich dobrze się Sierakowowi zasłużyła, a fakt oddania Wielkopolski pod panowanie szwedzkiego Karola Gustawa szkoda, że nastąpił w 1655, a nie w 1945 roku. W sumie, mimo zdarzających się jeszcze w Polsce różnych opinii na temat naszej przynależności do Unii Europejskiej, to jednak obecnie podróże z na przykład Łodzi do Sztokholmu, Brukseli i Sierakowa różnią się tylko odległością.
Na szlaku cysterskim w Polsce są i punkty bardzo znane: Jędrzejów, oczywiście Wąchock, Henryków, Krzeszów, długo by jeszcze wymieniać. Na marginesie dygresja – czy zapraszanie (inna nazwa to sprowadzanie) w dawnych wiekach przedstawicieli zakonów i fundowanie dla nich klasztorów można nazwać napływem kapitału, czy napływem know-how do ówczesnej Polski. Odpowiedź łatwa nie jest, bo te powstające klasztory znajdowały się na ziemiach, które na przestrzeni wieków znajdowały się w różnych rękach. A i niektóre zakony różnie się prowadziły, że w skrajnym przypadku przypomni się zakon krzyżacki. O cystersach w kontekście budowania pomyślności Polski raczej jednak można mówić pozytywnie.
Obok znanych, wspomnianych wcześniej punktów cysterskiego dziedzictwa w obecnych polskich granicach są i mniej znane. Są też ślady po dawnych cysterskich klasztorach. Do takich należy Bierzwnik, wieś gminna w powiecie choszczeńskim, niemniej ten ślad po założonym w XIII wieku nad Jeziorem Kuchta klasztorze cysterskim, jest wyraźny.
Bierzwnik jest miejscowością pogranicza słowiańsko – germańskiego i przez wiele wieków znajdował się w granicach państwa niemieckiego. Nosił w tym czasie nazwę Marienwalde Klasztor od 1294 roku wywierał istotny wpływ na rozwój całej okolicy i uczestniczył zarówno w jej losach, jak i całego zakonu cysterskiego. W XIX wieku korzystali z niego wierni wyznania ewangelickiego. W 1945 roku znaczną cześć kościoła strawił pożar. Po tym roku wieś w dużej mierze została zamieszkana przez repatriantów z dawnych ziem kresowych II Rzeczypospolitej. W 1957 roku klasztor, a właściwie jego ruiny stał się siedzibą rzymsko – katolickiej Parafii Matki Boskiej Szkaplerznej.
Obecnie użytkowana jest absyda dawnego kościoła oraz transept, z którym łączy się wschodni krużganek z dawnym kapitularzem. W południowym krużganku znajduje się plebania. Od kilku lat powoli odbudowywany jest krużganek zachodni i nawa główna kościoła zamykająca od północy klasztorny wirydarz. Na dawnym obszarze klasztoru znajdują się ruiny spichrza (browaru). Na dużych fragmentach terenu prowadzone są prace archeologiczne.
Kilka dni temu znajomy podesłał mi linka:
To może być kolejny przyczynek do tego, że nie tylko w wielkich metropoliach w Polsce cos sie dzieje. Że także w gminach małych, jeśli się znajdą tamludzie"zakręceni w dobrą stronę, dzieją się rzeczy ciekawe!
W Bierzwniku widocznie są tacy!
(zdjęcie nr 01 nie jest moje, autor prosił o anonimowość)
Centralne Muzeum Włókiennictwa to nie jedyne muzeum łódzkie, a i pewnie nie jedyne w Polsce, które pokazuje tę od wieków uprawianą działalność człowieka. Muzeum znajduje się w centrum miasta, w dawnej fabryce Geyera, nazywanej Białą Fabryką (zob. http://www.muzeumwlokiennictwa.pl/muzeum)
Muzeum jest warte zwiedzenia. Stałe wystawy obrazujące rozwój maszyn włókienniczych, rozwój fabryki zainteresują nie tylko miłośników techniki i historii. Wielu kolumberowiczów już gościło w jej murach (http://kolumber.pl/elementy/show/golist:3788/page:2) i w bardzo klimatycznym skansenie stanowiącym integralną część muzeum. Do tego ostatniego wstęp jest wolny (http://kolumber.pl/elementy/show/golist:3788/page:3) Warte podziwiania są także cykliczne wystawy związane czy to z artystycznymi dokonaniami twórców tkanin prezentujących je na Międzynarodowym Triennale Tkaniny – 13 z kolei odbyło się w 2010 roku (http://www.muzeumwlokiennictwa.pl/aktualna-edycja/) – czy to z odbywającymi się w Łodzi imprezami kulturalnymi – jak na przykład wystawa ikon odbywająca się w ubiegłym roku w ramach Tygodnia Kultury Chrześcijańskiej.
Wart podziwiania jest bez wątpienia sam budynek fabryki/muzeum zrewitalizowany z wykorzystaniem funduszy europejskich.
Łódź nazywana jest miastem dialogu czterech kultur – polskiej, żydowskiej, niemieckiej i rosyjskiej. Każda z nich ma inną barwę związaną także z religiami wyznawanymi przez przedstawicieli tych narodowości, a dokładniej, w przypadku religii chrześcijańskiej, z różnymi jej obrządkami. W okresie burzliwego rozwoju miasta, w XIX i na początku XX wieku nierzadkie były przypadki naprawdę bliskiej współpracy pomiędzy wyznawcami judaizmu i chrześcijaństwa oraz pomiędzy katolikami, protestantami i wiernymi prawosławia.
Współcześnie odbywają się corocznie imprezy kulturalne Festiwalu Dialogu Czterech Kultur (ostatnio, zgodnie z panującym w Polsce zwyczajem trwają dyskusje, kto ma prawa do tej nazwy i pewnie poskutkuje to zmianą formuły festiwalu i jego organizatora, a w każdym razie zmianą nazwy instytucji go organizującej). Zawsze w Centralnym Muzeum Włókiennictwa miała miejsce jakaś interesująca impreza odbywająca się w ramach festiwalu. Przeważnie
o charakterze wystawienniczym. Równolegle, wykorzystując znaczne powierzchnie Białej Fabryki, odbywają się inne wystawy.
W roku 2010 w ramach Tygodnia Kultury Chrześcijańskiej w CMW można było obejrzeć interesująca wystawę ikon. To malarstwo ma swoją specyfikę. Nie będę nawet próbował jej opisać. Są na pewno specjaliści, którzy uczestniczą w zabawie kolumberowej, i którzy będą mieli ochotę się wypowiedzieć. Zresztą ikony były już na naszym portalu prezentowane:
http://kolumber.pl/photos/show/50816
i to udatnie...
Łódź – miasto niegdyś włókiennicze, co zresztą wszyscy wiedzą, powstała i rozwinęła się dlatego, że wody tu pod dostatkiem było. Teraz dla odmiany nam jej, to znaczy wody, trochę brakuje. Pewnie dlatego taką estymą się cieszy, cały czas o wodzie mówię...
Nie oznacza to jednak, że jak za dużo jej z nieba leci to łodzianie w euforię wpadają. Nie oznacza to także, że jak nadmiar wody z nieboskłonu gdzieś się na jakiś czas zatrzyma, ciż łodzianie tego nie zauważają, mimo że powodzie miastu nie grożą ...chyba! Nie oznacza to także, że obojętnie koło wody nagromadzenia przechodzą obojętnie i zdjęć przy okazji nie cykną...
...oj, czy jak nawiedzony nie bredzę?! Może to magia lasu nieco większą ilością deszczówki większą ilość czasu nawodzonego – że niby nawodnionego jest poprawniej? ... :-) ... - tak działa na przechodnia?
Powszechnie i nie od dzisiaj jest wiadome, że praca belfra wiele zalet posiada. Jedną z nich jest możliwość prowadzenia zajęć nie tylko w niedzielę, ale także nawet w te dni wolne od pracy, w których innym pracownikom najemnym pracować nie wolno. Nauczyciel nie musi prosić o pozwolenie na pracę w nadgodzinach jeśli tylko znajdzie chętnych do uczestniczenia w jego zajęciach i minimum warunków technicznych żeby je zrealizować. W końcu nauczycielstwo to powołanie, a to, jak wiadomo, nie zna dnia ni godziny ... :-) ... !
Droga do pracy w dni od pracy wolne też może być atrakcyjna. Środki komunikacji masowej wprawdzie „chodzą” dużo rzadziej, ale nie są przepełnione. Atrakcyjność drogi do pracy wzmaga także pogoda. Jeśli jest zła, to odpada powód do narzekania, że inni pracownicy najemni zmuszeni do odpoczynku, w tym czasie grillują (komputer krzyczy, że nie ma takiego słowa w języku polskim, ale „Słownik – 100 tysięcy potrzebnych słów” pr. prof. Jerzego Bralczyka mówi, ze jest!) Jeśli jest dobra pogoda, a będący w drodze do pracy belfer „przypadkowo” posiada cyfraka (tego słowa jeszcze nie ma nawet we wspomnianym słowniku i tu komputer triumfuje), to mogą zaistnieć efekty użycia tegoż możliwe do zaprezentowania w Kolumberze.
Na końcu, ale nie na ostatku, należy uświadomić sobie, że na otoczenie mijane prawie codziennie warto jest uwagę zwrócić. Przecież „...zawsze gdzieś jest coś!...”
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Słuszne stwierdzenie, że zawsze gdzieś coś jest. Jest tego dużo i bogato. Fantastyczna prezentacja. Pozdrawiam.
-
Podróż oplusowałem już wcześniej - teraz wpadłem znowu, bo zauważyłem nowe fajne zdjęcia z Łodzi. Pozdrawiam.
-
raczej nie spodziewałbym się spotkania z (moją wielką słabością) kulturą wschodu w łodzi. zdziwiłem się, nie powiem:-)
p.s. to tak tylko na marginesie... w przypadku ikon mówimy o ikonopisarstwie, a nie malarstwie. ikon się nie maluje. w związku z tym, że operują ustalonymi i powtarzalnymi symbolami - pisze się je. na przykład przy takich dźwiękach: http://www.youtube.com/watch?v=lwMreB7SRao
nie czepiam się! to tylko taka ciekawostka:-) -
Jak pięknie opisane!!!
-
"zawsze gdzieś jest coś" - my ruszając z domu zawsze mówimy "że zawsze coś znajdziemy co nam się spodoba" .... pozdrawiam
-
"...nie angielskie, nie kreolskie, ale nasze, nasze polskie,
nie austriackie, czy jakieś inne, ale rodzinne, ale rodzinne..."
Ale w sedno trafiles ...
Dzieki za podroz :) -
"...nie angielskie, nie kreolskie, ale nasze, nasze polskie,
nie austriackie, czy jakieś inne, ale rodzinne, ale rodzinne..." -
zawsze mnie cieszą polskie klimaty... lekko zapomniane... troszkę zaniedbane... ale jednak nasze!
-
Hopper, nie ukrywam, że cieszyłbym się gdyby było komu dziękować za ponowne uruchomienie na przykład linii kolejowej z Pniew idącej przez Sieraków ... widzę zresztą, ze nie ja jeden miałbym powód do radości!
-
Dlaczego mam niedosyt ?
Mało Piotrze zdjęc, oj mało :)
Oklica wspaniała i pięknie rozkwita na Twoich zdjęciach :)) -
No to wejście do Unii przybliżyło nas do Sztokholmu i Londynu, ale do Sierakowa niekoniecznie ;-). Podjąłeś się zadania zniwelowania tej nierówności, za co winni Ci jesteśmy podziękowanie ;-).
-
i szybciej niż paczka :)) świat się śmieje :))
-
...córcia przyleciała kiedyś z Londynu do Łodzi za jednego ...pensa (słownie jednego pensa)...
...fakt, że za bilet powrotny zapłaciła, podkreślam - zapłaciła, piętnaście funtów, ale w porównaniu do opłaty za paczkę ekonomiczną 3 kg do Londynu: 67 złotych (ok 90 za priorytetową) to leciała za darmo... -
:)))
"...różnią się tylko odległością....", no i ceną, ale tego się trzymajmy :)))