Podróż Praga - życiu pomaga
Najlepiej zjeść go na stojąco w jakimś sklepie. W każdych delikatesach (Lahu°dky), a także w wielu sklepach spożywczych są wystawione w wielkich szklanych gablotach tace z chlebickami. Grube kromki bułki paryskiej smaruje się masłem lub jakąś smakową pomazanką, a to okłada wędliną, jajkiem, sałatkami, warzywami i wyciśniętymi różami z przeróżnych past. Mój ulubiony to "chlebicek kombinovany". Są na nim makrela, łosoś, kawior z czerwonych ryb oraz łyżka sałatki krewetkowej, całość przyozdobiona plasterkiem cytryny i gałązką pietruszki.
Najlepsze chlebicky są w Lahu°dkach na ulicy Jungmanovej (najłatwiej dojść tam z dołu Vaclavskiego Namesti). Dokładnie naprzeciwko pałacu Adria - niebywałego budynku z początku stulecia w stylu rondokubizmu (niespotykanym prawie w Europie). Jeśli zobaczycie dom, w którym David Lynch mógłby nakręcić jakiś swój psychohorror, to jest to właśnie to miejsce i obok w spożywczym trzeba "dać sobie" (jak mówią Czesi o jedzeniu) miękki, świeży chlebicek.
W połowie placu Wacława przy wylocie ulicy Štepanskiej stoi dom, który ma podświetlaną koronę-czapę. Ojciec Vaclava sam go zaprojektował i osobiście kierował budową. Lucerna znaczy latarnia. Nie zwiedzałem nigdy Pragi z przewodnikiem, ale wiem, że przewodnicy prowadzą wycieczki do pałacu o zupełnie niewłaściwej porze. Bo najlepsza to późny wieczór, między 22 a 1.
Lucerna, do której należy wejść od Štepanskiej lub Vodic!kovej to dom pełen labiryntów. Jest tu choćby pierwszy w Pradze pasaż ukryty w budynku, ze sklepami, kawiarniami, barami, kinem, teatrem. Kiedy w ciągu dnia tłoczą się tam ludzie, trudno o zagadkową atmosferę. Ale przed północą w tym secesyjnym, trochę filmowym wnętrzu wreszcie można dostrzeć detale i poczuć się jak w jakiejś bajce. Wujek Vaclava, Milos (jeden z pierwszych Czechów otwarcie żyjący życiem geja) otworzył tu w 1929 r. pierwsze w kraju kino dźwiękowe BioLucerna. Ojcu Vaclava komunistyczne państwo odebrało Lucernę w 1948 r. i pozwoliło mu być doradcą kierownika. Do pierwszej w nocy czynna jest w Lucernie mało nawiedzana, wielka kawiarnia na piętrze. Przed jej oknem, wychodzącym na pasaż, prezentuje się ten sam św. Wacław, co na Vaclavskim Namesti. Tylko że tutaj pleksiglasowy święty siedzi na brzuchu konia, który zwisa z sufitu pasażu głową w dół