2009-06-05
Podróż Studencka wyprawa stopem na Bliski Wschód, 15.08–30.09.1973
svilengrad adana turcja damaszek bejrut edirne stambuł autostop palmyra latakia tripoli alanya side antalya pamukkale wiedeń kalisz bliski wschód syria liban lwów bukareszt rumunia ankara antakya aleppo silifke belgrad tanio
Opisywane miejsca:
(11719 km)
Typ: Inna
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
...trochę przypadkowo znowu wpadła mi w oczy Twoja, Sławanko, podróż! Oczywiście na temat jej "fajności" zdania nie zmieniłem, co najwyżej się ono ugruntowało, ale fajne jet także i to, że i na Kolumberze podróż już żyje swoim życiem. Komentarze pisane w przeciągu pięciu lat to mogą potwierdzić ... :-) ...
-
Piękne wspomnienia,piękna podróż.
Pozdrawiam-) -
Ciekawa relacja z wyprawy sprzed 40 lat. Wiele historycznych, choć pamiątkowych zdjęć przeniosło mnie w odległe czasy.
-
Dzięki wielkie, Jolu, i namawiam do tworzenia retropodróży, bo to wielka frajda dla wspominającego i dla czytających :)
-
Sławko:) Mocno spóźniona, bo nie bywałam tu przez dłuższy czas, ale jestem:) Piękna, sentymentalna podróż, zrozumiała dla mnie w każdym zdaniu i każdej trudności. Może nie aż takie trudności musiałam pokonywać, bo zaczęłam podróżować w 1980 i to z biurami, ale wróciły te wspomnienia o których nasze podróżujące dzieci nie mają pojęcia, a i ja usunęłam je z pamięci, jako przykre i niewarte zapamiętania. Też mam taką podróż, oczywiście nie może równać się z Twoją pod żadnym względem; nie była tak długa w czasie i przestrzeni, ale w równie wtedy, choć może bardziej dostępne niż teraz, tereny. A odbyta w czasie wielkich przemian w Polsce bo w grudniu i styczniu 1980/1981 do azjatyckich republik ZSRR:). Może rzeczywiście warto byłoby w Retrokolumberze ją opisać? Tobie gratuluję serdecznie tej relacji, bo jest wspaniała, a mając teraz więcej czasu pomału będę odwiedzać Twoje Włochy, zapraszając Ciebie na ulubione me ziemie czyli Kresy:) Pozdrawiam Cię serdecznie:)
-
Piekna podróz,bardzo sentymentalana i bardzo sliczna ,eh cofnoł bym sie w tamte czasy ale nie da sie ,no nawet w połowe lat 80 :).Szkoda nie wroci sie już.
-
jestem pod WIELKIM wrażeniem ;o)
-
tytuł królowej należy ci się bezyskusyjnie, odwazniejszej wyprawy, tu w kolumberze, nie widziałem:)
-
Ja już nie z tego pokolenia, ale i tak wkręciłam się w klimat twojej podróży. Świetna wyprawa i do tego rewelacyjnie opisana!
-
Zdęjcia też mają coś w sobie ; mniej doskonałe - bardziej prawdziwe.
-
Sławko, piękna historia.
Prawdziwa przygoda.
Gratuluję ! -
Az mi sie lezka w oku zakrecila... Cale szczescie, ze bylem sam w pokoju :-) Oj Slawa, masz talent!!
-
Jaka pani, jaka pani, proszę mi tu nie panować!:)
Dzięki za zaproszenie, ... w wolnej chwili... -
Cieszę się bardzo że dotarłeś do tej podróży, dziękuję za tak miłą ocenę i za tyle uwag, z którymi się zgadzam - prócz oczywiście pochwały dla brydża;). Ja też doznałam gościnności w wielu krajach, ale ta w Turcji przeszła wszystkie limity.
Poprawkę naniosłam, mogę jedynie powiedzieć, że był to tekst skopiowany z notatnika Kali. Ale niech będzie poprawnie:)
O Traktoriadzie nie wiedziałam, ale tym bardziej się dziwię, bo ile razy komuś mówię o Ursusie na Saharę, wszyscy robią wielkie oczy. Myślałam, że może mi się przyśniło! -
Imponujące, że po tylu latach potrafisz odtworzyć w pamięci tyle szczegółów wyprawy. Bardzo dobrze się czyta tę relację. Ja w tym samym czasie odbyłem z kolegą podróż autostopem z Włoch (pojechaliśmy tam na zaproszenie przyjaciela, którego rok wcześniej poznałem na praktyce AIESECu w Turynie) do Pragi, ale kudy mnie do Twojej wyprawy! Teraz pozwolę sobie krótko odnieść się do niektórych wątków:
1) Wspomniałaś o wyprawie URSUSEM na Saharę w latach 70-tych. Nie wiem czy wiesz, ale podobną wyprawę (również URSUSEM) zorganizowano po krajach Ameryki południowej już w nowym stuleciu. Przedsięwzięcie nosiło nazwę "Traktoriada".
2) Pewnie narażę Ci się, ale w pełni rozumiem brydżystów, do których też się zaliczam. W moich czasach studenckich była to dość popularna gra. A dziś... prawdziwych brydżystów już nie ma (parafrazując tekst znanej piosenki).
3) Gościnność turecka. Niestety, nigdy nie byłem w tym pięknym kraju, ale od wielu osób słyszałem podobne relacje. Myślę więc, że masowa turystyka nie wszędzie zabiła tę sympatyczną cechę. Inna rzecz, że w latach 70-tych znacznie częściej doświadczało się gościnności również w krajach europejskich. Podczas naszej podróży autostopem kilka razy byliśmy goszczeni w domach we Włoszech, Francji (Alzacja) i w Niemczech. Cecha ta nie umarła (na szczęście) definitywnie. W obecnym stuleciu z miłym przejawem gościnności i troski o turystów spotkałem się np. w małej miejscowości w Oregonie, gdzie jedna z mieszkanek, widząc że próbowaliśmy dostać się do nieczynnej już restauracji, przyniosła nam z własnej inicjatywy tacę z kolacją i deserem do naszego pokoju w motelu. Z objawami serdecznej gościnności spotykałem się też w Rosji.
4) Piszesz, że spacerując nocą po Wiedniu zastawałyście wszystkie bramy zamknięte. To zostało chyba do dziś. W ogóle, jeśli podróżujesz przez Austrię i chcesz znaleźć nocleg lub posiłek po godzinie 22.00 (szczególnie na prowincji) czeka Cię nie lada wyzwanie. Sam doświadczyłem tego nie raz jeżdżąc samochodem przez Austrię w czasie, gdy mieszkałem i pracowałem w Italii.
5) Poprawki wymaga chyba nazwisko malarza, o którym piszesz. Ponieważ wymieniasz go w towarzystwie impresjonistów, myślę, że mowa jest o Henri de Toulouse-Lautrec, którego złośliwy "chochlik" zmienił w "Lorteca". Chyba, że chodzi o innego artystę.
Jeszcze raz "chapeau bas" i ogromniasty plusik za podróż.
Pozdrawiam. -
Ja wręcz radzę dawkować sobie czytanie tych najdłuższych podróży, bo dzięki temu chyba są ciekawsze:) Ogromne dzięki za plusa i za zainteresowanie, miłego czytania!
-
Zaczęłam czytać ale nie dam rady za jednym razem.Może to i lepiej, będę sobie dawkować przyjemność czytania:) Ale plusa juz stawiam bo patrząc na trasę widzę że warto.
-
Piszę to jeszcze raz, bo wczorajszy mój komentarz wcięło, ale za to oddało wszystkie inne, więc niech tam!
Otóż wczoraj zdarzyło się coś, co jest jakby dalszym ciągiem tej relacji - dzięki Kolumberowi skontaktował się ze mną Krzysiek, nasz kierownik! Mam nadzieję, że to nie będzie jednorazowy kontakt, tym bardziej, że napisał, że ma film nakręcony na taśmie 8 mm, który postara się przegrać na dvd! Jeśli to się uda, to będzie coś nieprawdopodobnego!!! -
Dzięki, Iwonka ogromnie za takie miłe słowa:) Mnie podróżowanie z plecakiem zostało do dziś - raz pojechałam z torbą i wkurzałam się na nią okropnie:).
Co do pamięci, to wcale nie jest tak dobrze, ja pisząc to sobie mnóstwo przypomniałam, ale też skorzystałam z notatek mojej koleżanki. A do tego - jak tu widać, pamiętam przeżycia i przygody, ale są miejsca których nie pamiętam w ogóle...
Marzy mi się jeszcze jedna opowieść z czasów studenckich, moje pierwsze Włochy, też z przygodami, ale czy to mi się uda... nie wiem.
Namawiam Ciebie i wszystkich innych też, grzebcie w pamięci, bo to się robi głównie dla siebie! :)
W wolnej chwili chętnie obejrzę Twoją kronikę, choć tych wolnych chwil ogromnie mało... Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję! -
Sławko, właśnie skończyłam czytać, jednym tchem, Twoją podróż i chciałam coś napisać na koniec, ale nie wiem co. Wspaniała podróż, ciekawy opis, zaraz mi się przypomniały moje pierwsze wypady z rowerem po Grecji (w 1981 r) i urok podróżowania w tamtych czasach. Te paszporty, wizy, dewizy, tysiące formalności i w końcu ta radość z wyjazdu. Podziwiam Twoją pamięć do szczegółów, ja od roku zbieram się do opisu moich pierwszych podróży i jakoś mi nie idzie, bo zbyt wiele zapomniałam, pamiętam selektywnie to co mam na kilku zdjęciach.
Tak jak pisali forumowicze tamte podróże (nazywane już retro) są jedyne w swoim rodzaju. A może takie są "prawa" młodości i dzisiejsza młodzież, która przecież też podróżuje z plecakiem, za 20-30 lat też tak będzie wspominać swoją młodość.
Ja jeździłam przez kilka lat w klubie rowerowym (działającym przy Almaturze), jakimś zrządzeniem losu u mnie została kronika klubowa i jak do mnie przyjdzie jakiś "klubowicz" to możemy wspominać wyjazdy do białego rana.
Teraz Twoja podróż też mnie skłoni do zajrzenia do niej i za to bardzo Ci dziękuję.
Kronikę wkleiłam kiedyś tutaj
http://picasaweb.google.pl/iwonka55h/KronikaKlubuAKTRWagantICyklista#
więc zapraszam do lektury w wolnej chwili. -
:)
-
Powsinóżko kochana, jesteś okropnie miła i wyjątkowo nie pure-nonsensowa:)
Ale ciut bardziej serio, to ja też za to lubię to miejsce! -
Tak sobie czytam nieraz komentarze, są różne; uwielbiam te z pure-nonsensem...
Ale... teraz daję Wam WIELKIE PLUSY za ciepło w głosie, radość, bezinteresowność, uśmiech... Jak to dobrze, że ludzie, którzy pewnie nigdy się nie widzieli i może też nie zobaczą umieją sprawiać sobie radość. Tu, u Slawannki, a i w innym miejscach na Kolumberku. To jest WIELKIE :)
Pozdrawiam!
:) -
Wiesz, ja tam nie byłam sama, a w grupie to pewnie i teraz bym pojechała. Tylko z tym spaniem... człowiek we własnym łóżku się nie wysypia, spanie na ziemi, pod gołym niebem, oj, to już nie dla mnie:(
-
to miałam na myśli..teraz chyba już nie podróżowałabym tak beztrosko po nieznanych okolicach, sama, nocą i nie spałabym na ziemi w śpiworze...
-
My też jesteśmy trochę inni:) Cieszę się, że Ci się podobało i dzięki za plusika!!!
-
Sława,
przeczytałam to tak jak Henia z zapartym tchem...
Przypomniały mi się te zwariowane czasy i podobne przygody, podobne doświadczenia z ludźmi.
Teraz chyba jest inaczej..
-
Sławko, czytałam opis Twojej podróży "retro" z zapartym tchem.
Z tą dramaturgią, to niezły scenariusz do filmu przygodowego. Bardzo często niebezpieczeństwo uświadamiamy sobie w pełni dopiero, gdy jest już po wszystkim.
I na tym polega przygoda, zwłaszcza, gdy uda nam się przeżyć. :))) -
Dzięki ogromne, Powsinóżko! :)
-
Brawo!!!
-
Dzięki, Dino, zapraszam, będzie mi ogromnie miło!
-
nie dalęm rady dzisiaj....doczytam.....do innych tekstów te żobiecuję wrócić :)
-
Wiesz, ja nie chciałam się zagłębiać w te sprawy, bo to nie o to w końcu tu chodzi;).
A dwa, różnych rzeczy i możliwości nie było i nie wiedzieliśmy wtedy że mogłoby być inaczej. Żyliśmy sobie takim życiem i innego nie znaliśmy... -
Sława,
zapomniałaś wymienić dwie inne możliwości podróżowania w tamtych czasach..
a mianowicie, trzeba było być NIESZEREGOWYM członkiem SZSP (Socjalistyczny Związek Studentów Polskich), czyli tzw. działaczem i załapać sie np. na taki wyjazd jak Zlot Młodziezy Swiata czy na tzw. studenckie praktyki zagraniczne....
albo być kandydatem czy wręcz członkiem partii, o wtedy się miało przywileje, miało....
ps.
Napisałam " nieszerogowym" dużymi literami, by podkreślić, że prawie wszyscy w tych czasach należeli do SZSP, bo innej organizacji studenckiej po 68 nie było, po prostu... -
Napisałaś wystarczająco czytelnie. Zrozumiałem, że byłaś we Włoszech po ostatnim roku studiów i zrobieniu dyplomu. Najważniejsze, że jak zwykle napisałaś z zębem i do czytania...
-
Widzę że napisalam mało czytelnie - po dyplomie na UW, nie robiłam dyplomu we Wloszech:)
-
Opisz, opisz, warto!
Ja będąc po ostatnim roku i dyplomie we Włoszech miałam propozycję pracy (u hrabiny!) i studiów podyplomowych, ale chciałam to załatwić legalnie, żeby nie robić problemów rodzinie. W Rzymie poszłam do ambasady i potknęłam się na pierwszym podejściu - my tego nie załatwiamy. A kto? Może ministerstwo oświaty w Warszawie? No, to dziękuję, do widzenia. I wróciłam do domu... I do dziś nie wiem, jak potoczyłyby się losy gdybym jednak nie wybrała mniej legalnej drogi...
A dziś, Erasmus, chcesz, zależy ci, to jedziesz gdzie chcesz, żyć, studiować, pracować. Bajka!
Żyliśmy, przeżyliśmy, to były lata naszej młodości, kochaliśmy się, szaleliśmy, pamiętamy i te dobre i piękne dni. Ale według mnie trzeba pamiętać wszystko... -
Oj, to były czasy... Nie chciałbym teraz ulegać spiskowej teorii dziejów świata ale...
Krążyły w tym wspaniałym świecie mojej młodości, bo Ty Slawannko nadal w świecie młodości się poruszasz, głosy o doskonałym orientowaniu się służb PRLu na temat co kto robił za granicą. Nie bardzo chciałem w to wierzyć do momentu podróży powrotnej z praktyk w Finlandii, które odbywałem w czasie studiów na politechnice. Na promie z Helsinek do Gdańska podszedł do mnie steward - było to nad ranem, mało ludzi na pokładzie - i zaczęliśmy rozmawiać. Początkowo o przysłowiowej d... Maryni. W pewnym momencie mój rozmówca zaczął narzekać na fatalną pracę. Ja wyraziłem zdziwienie pamiętając ile zachodu kosztowało mnie zdobycie paszportu, a on ten "zachód" odwiedzał co parę dni. Tu się zaczęły pytania typu; a dlaczego miałem kłopoty, a bo trzeba było powiedzieć to i to itd. Później jeszcze były pytania co robiłem w Finlandii. Krótko mówiąc, zapaliła się kontrolka... Facet był dosyć młody. Jeśli rzeczywiście robił na dwa etaty to chyba jako stażysta, skoro nie poradził sobie ze studentem normalnie chlapiącym językiem na lewo i prawo. Dalsza rozmowa była o pogodzie. Zacząłem jednak być ostrożniejszym. Nie było to moje ostatnie spotkanie tego typu podczas tej podróży. Może kiedyś opiszę pozostałe. Może przy okazji wrzucania fotek z Finlandii do Retrokolumbera , jeśli uda mi się je zeskanować.
Fajnie, że podobne historie brzmią teraz jak bajki o żelaznym wilku. -
No, ja wiedziałam że taka podróż mi się nie powtórzy co roku... Marzenia marzeniami, ale to było coś jedynego, a co do dokumentacji, to raczej była to kwestia wielkiego, ogromnego pecha...
A co paszportu, to ja z kolei przez następnych kilka lat się bałam, bo kiedy oddawałam paszport po powrocie, zakwestionowano moje 3 dni w Wiedniu (mieliśmy wizę tranzytową na trzy dni, więc niby wszystko było w porządku, ale...). Zapytano mnie, a to dlaczego zatrzymałam się w Wiedniu, a co tam robiłam, a gdzie się zatrzymałam, a jakim prawem... Na pytanie moje, a dlaczego nie, skoro miałam tam wizę na trzy dni, pokazano mi punkt z przepisów dotyczących wykorzystania paszportu: "Paszport należy użyć jedynie do celu, dla którego został wydany...". I na do widzenia dowiedziałam się, że kiedy następnym razem będę się starać o paszport, żebym się nie dziwiła, jeśli będą z tym problemy...
Więc kiedy po kilku latach jechałam po raz pierwszy do Włoch na stypendium, naprawdę bardzo się bałam... Jaka to była ulga, kiedy się jednak udało... -
Sława,
świetnie , że opisałaś taka wyprawę...
To były inne czasy, kiepskie aparaty, filmy czasami zdobywało się spod lady, były drogie..
Poza tym, byliśmy młodzi i wydawało nam się, że wieczni...
i że takie przygody w tym samym towarzystwie powtarzać będziemy co roku, więc nie dbało się tak bardzo o ich dokumentację...
W podobny sposób straciłam nieliczne zdjęcia z mojej ostatniej studenckiej wyprawy na Słowację ( Mała i Wielka Fatra i Nizne Tatry) w 1980...
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że przez następne osiem lat nie dostanę paszportu...
-
Interesująca podróż. Bardzo dobrze się ja czyta. Wciągająca lektura! :)
-
Ja też żałuję... Ale ponieważ zaginęły mi zdjęcia i notatnik z podróży, przez te wszystkie lata nie miałam też za bardzo okazji o tym opowiadać, w pamięci zrobiła się jedna wielka dziura!
W Libanie byliśmy trzy dni. To co napisałam o Syrii dotyczy całego pobytu, i są to zebrane wspomnienia moje i zapiski i wspomnienia mojej koleżanki z tych wszystkich dni. Przez Turcję też prześlizgnęłam się jak wodolotem... Więcej ... po prostu nie ma skąd - z pustego i Salomon nie naleje...:(
Dziękuję ogromnie za plusa i wspaniały komentarz! -
podroz zarowno w przestrzeni, jak i w czasie...dziekuje !
Sam piec lat pozniej pojechalem rowniez stopem do Algierii...to wtedy byl taki kwitnacy kraj.
Jak dotychczas to dalece najlepsza relacja, jaka przeczytalem na Kolumberze. szkoda tylko, ze tak strasznie szybko przelecialas Syrie (procz pierwszych dnie) i Liban -
Ech Ci tureccy kierowcy!!!!
-
Wróciły wspomnienia!!!
-
Cudko!!!!!
-
I jeszcze jedno co mi sie bardzo podobalo w podrozy:) Hmm, taka podwojna egzotyka :) Z jednej strony Bliski Wschód, a z drugiej strony można spojrzeć jak trudno było podróżować i wyjechać z Polski za czasu komuny. Sam urodziłem się jeszcze w tych czasach, ale nic z niej nie pamiętam, za młody byłem:) Także jest to dodatkowo ciekawa lekcja historii, przynajmniej dla mnie, bo ja tych czasów nie pamiętam :)
-
Kolumbozaur:)
-
...a może by tak Retrokolumber?
-
A fotki bardzo przyjemnie sie ogląda, miło coś dla odmiany czarno-białego zobaczyć. I w klimat też można sie wczuć. Ogółem, klawa relacja:) !
slawannka
Sława, czyli: www.jedziemynasycylie.pl
Punkty: 146741
Punkty: 146741
- 39 podróży
- 5811 zdjęć
- 6182 komentarze