Podczas spaceru po Cala en Blance staramy się nawigować w stronę Ciutadelli. Gdy po pewnym czasie natrafiamy na odpowiedni drogowskaz zapada szybka decyzja, że pokonamy pieszo 4 kilometry dzielące nas od miasteczka. Trasa nie jest zachwycająca - po jednej stronie chodnika jest umiarkowanie ruchliwa ulica, a po drugiej pola, na których poza pustką dostrzec można tylko niewielkie kamienne stożki i pasące się zwierzęta. Pola odgrodzone są od ścieżki niskimi murkami z kamienia, które stanowią charakterystyczny materiał budowlany dla większości ogrodzeń na wyspie. Tajemnicze, kamienne budowle porozrzucane po polach i w wielu innych miejscach to pozostałości osad talayotyckich sprzed tysięcy lat. Wśród nich można wyróżnić talayoty - stożkowate wieże, taule - wysokie budowle w kształcie litery "T" i navety - kształtem przypominające odwróconą łódź. Po tej kulturze zostało tutaj ponad 1500 takich budowli, których przeznaczenie nie jest do końca znane.
Po około godzinie drogi wkraczamy do Ciutadelli, która wydaje się dość senna i pusta. Idziemy wąskimi uliczkami, następnie za drogowskazem prowadzącym do portu kierujemy się ulicą w dół i naszym oczom ukazuje się mały most, po którego obu stronach znajduje się pokaźna liczba jachtów i żaglówek, nieco dalej zaś położony jest terminal promowy. Wzdłuż portu ciągnie się pas restauracji, z których dociera do nas przyjemny zapach świeżo smażonych ryb. Na wzniesieniu znajdującym się nad nami widoczne są okoliczne zabudowania oraz ratusz miasta. Wchodzimy na górę, aby zobaczyć panoramę portu, który równie ładnie wygląda z tej perspektywy, jak i z poziomu nabrzeża.
Następnie kierujemy się na północ w stronę przystani i docieramy do fortu Castell de Sant Nicolau strzegącego wejścia do portu. Przy budowli stoi pomnik admirała Davida G. Farraguta, bohatera amerykańskiej wojny domowej a jednocześnie potomka minorkańskich emigrantów. W 1867 odwiedził rodzinną wyspę swoich przodków i otrzymał tytuł honorowego syna miasta Ciutadella.
Po krótkim odpoczynku w towarzystwie Farraguta wracamy na spacer licznymi, wąskimi, brukowanymi uliczkami, zamkniętymi dla ruchu samochodowego, czasami tak wąskimi, że bez trudu można dotknąć dłońmi ściany domów stojących naprzeciw siebie. Architektura miasta ma południowy charakter, przeważają kamienice z XVIII i XIX w., z których większość posiada oznaki upływu czasu - obdrapania, odstającą farbę. Nie całe miasto tak wygląda, gdyż na jego obrzeżach powstają nowoczesne osiedla, ale na szczęście utrzymane są w konwencji niskiej, kilkupiętrowej zabudowy. Podoba mi się, że całe miasteczko posiada spójny wygląd i charakter.
Kamienice pomalowane są na białe lub jasne, pastelowe kolory, posiadają w większości drewniane, zielone okiennice i drzwi. Domy wydają się nieco opustoszałe. Widać, że na co dzień Ciutadella wiedzie spokojny i leniwy żywot, choć w pewnych fragmentach nie jest pozbawiona pewnej dozy rozgardiaszu i chaosu. Specyficzny klimat miasta sprawia, że czujemy się trochę jakbyśmy przenieśli się w przeszłość. Spokój nie oznacza jednak, że miasto jest nudne. Bynajmniej. Potrafi zaskoczyć jak np. wtedy, gdy całkiem blisko centrum w jednym z parków spotykamy chodzące sobie kury i koguta. Nie wiem skąd się tam wzięły, ale chodziły sobie beztrosko między stojącymi na parkingu samochodami i nie wyglądały na zestresowane. W przeszłości jednak miasto wiele przeszło - zostało zrównane z ziemią przez Katalończyków, splądrowane przez Turków, przechodziło z rąk do rąk. W XVII w. Ciutadella odrodziła się, została odbudowana i stopniowo stała się rezydencją najbogatszych obywateli.
Mimo, że lokalne władze starają się nie dopuścić do niekontrolowanego rozwoju turystyki na wyspie to jednak docenia się tutaj korzyści, jakie można z tego czerpać, przez co takie miasta portowe jak Ciutadella czy Maó są dość dobrze przygotowane na wizytę przyjezdnych. Przykładem może być niemały wybór restauracji i sklepików z różnego rodzaju pamiątkami, przy czym całość ma w większości ma kameralny i nienachlany charakter. Wybór kolorowych sukienek, szali, kapeluszy może płeć piękną przyprawić o zawrót głowy. Do takiego stroju obowiązkowo należy zakupić znane minorkańskie sandały - dobór odpowiedniego rozmiaru, koloru, wzoru nie powinien stanowić problemu. Pełno jest również rozmaitej biżuterii. Jestem uzależniona od kolczyków, więc mąż ma przerąbane.
Ciutadella urzeka nas swoim spokojem, naturalnością i charakterem. Na spacer uliczkami miasta każda chwila jest dobra, dlatego też Ciutadellę odwiedzamy prawie codziennie. Zdjęcia zaś najlepiej wykonywać w trakcie sjesty, kiedy to uliczki pustoszeją zupełnie, a miasto wygląda na zupełnie opuszczone. Wszystko wygląda wtedy jeszcze piękniej.
Obowiązkowo należy odwiedzić Ciutadellę tuż przed zmierzchem. Wyjątkowo spokojne miasto odżywa wieczorem, nabiera innych barw i charakteru. Pięknie podświetlony port wypełnia się spacerowiczami, restauracje i kawiarnie zapełniają się turystami oraz miejscowymi. Przybywa straganów, które kuszą spacerujących jeszcze większą ilością pamiątek. Na większych placach muzycy rozkładają instrumenty i przygotowują się do wieczornych występów. Można zaobserwować również pewne osobliwe, wieczorne zjawisko. Mieszkańcy okolicznych kamienic (szczególnie Ci starsi) wystawiają przed swoje domy drewniane, kuchenne stoły i krzesła, spotykają się z sąsiadami, z którymi żywo dyskutują, obserwują przechodniów i odpoczywają delektując się zapachem i klimatem miasta. Drzwi do domów często pozostawiają otwarte, więc przechodząc obok ma się wgląd we wnętrze kamienic.
Z Ciutadelli wracamy korzystając z lokalnej komunikacji miejskiej, a dokładniej linii 61 firmy Torres. Komunikacja na Minorce działa w sposób, który bez wahania można uznać za perfekcyjny. Przy postoju dla autobusów w centrum miasta kupujemy bilet i grzecznie ustawiamy się w kolejce przy jednym ze świetnie oznakowanych przystanków. Autobus podjeżdża, uśmiechnięty kierowca wysiada i ustawia się przy wejściu do pojazdu. Kolejnych podchodzących wita radosnym "Ola!", sprawdza bilet i zaprasza do środka. Zanim zdążymy mu podziękować sam odpowiada "Gracias". Jaka miła odmiana! Kto by pomyślał, że poruszanie się komunikacją miejską może być tak przyjemne i wygodne! Nigdzie wcześniej nie widzieliśmy tak dobrze oznakowanych przystanków, dostępnych wszędzie rozkładów, życzliwych i sympatycznych kierowców i przede wszystkim nad wyraz punktualnych autobusów (o ile już człowiek zorientuje się jak czytać rozkład jazdy), nie wspominając już o wysokim standardzie takiego podróżowania - wygodne siedzenia, klimatyzacja.