Pierwszy raz bylismy na festiwalu w Edynburgu w ubieglym roku. Wlaściwie to kilka festiwali odbywajacych się w tym samym czasie. Do stolicy Szkocji przyjeżdza na czas festiwali ok. miliona ludzi. Część z nich ma bilety na wybrane spektakle, projekcje, koncerty czy wystawy. Ale wielka rzesza turystów uczestniczy w pokazach ulicznych. A na ulicach Edynburga, w wielu miejscach zarowno Starego Miasta, jak i poza nim, odbywają się prezentacje zespołów teatralnych, grup muzycznych, iluzjonistow, showmenów... Slowem przyjeżdża tu każdy, kto chce zaprezentować swój program. Największe wrażenie robią na mnie zespoły teatralne z Dalekiego Wschodu. Ale i połykacze ognia i uliczni bluesmani mają swoich wiernych widzów. W dobrym tonie jest wrzucić takim artystom pół funta, lub ile uznamy za stosowne. Festiwal rozpoczął się wielką paradą w niedzielę 9 sierpnia na ulicy wiodącej pod wzgórza. Wzdłuż Queen's Drive na oczach wielu zgromadzonych i mieszkanców i gosci maszerowali szkoccy przedstawiciele różnych rodzajów sił zbrojnych, teatrów z całego swiata i zespołów muzycznych. A wszystko to w rytm muzyki granej przez nich na kobzach, trabkach, akordeonach i nie wiem jeszcze na czym. Super widowisko, kolorowe i bardzo energetyczne. A wokól usmiechnieci ludzie, tez z calego swiata filmujacy, fotografujacy i bijacy brawo. I bardzo kolorowe, szkockie kraty nie tylko na spodnicach,ale i spodniach bioracych udzial w paradzie. Parade rozpoczal przejazd grupy motocyklistow na harlejach i innych motorach, a zakonczył przemarsz strusi. Każdego wieczora na zamku odbywają się parady wojskowe, ale dla nas niestety zabrakło biletow. To podobno wspaniale widowisko, na ktore mamy nadzieję wybrać się następnym razem.
Festiwal kończy pokaz ogni sztucznych na zamku, ktory znaczna część mieszkańcow Edynburga ogląda z ulicy Princes.