Po przylocie na Stansted udaję się autobusem linii A9 na Stratford, by tam przesiąść się na DLR do Deptford Bridge.
Czekając na brata przed stacją Stratford, jegomość w garniturze dwa razy nagabuje mnie ulotkami "Does Sin Pay?", w końcu zagadując, czy odnalazłem już jego boga. W uprzejmej konwersacji dowiaduję się, że ów nagabywacz jest Polakiem. Na szczęście pojawia się mój brat i ratuje mnie od nieuniknionego nawrócenia. Na pożeganie dostajemy nawet specjalną niebieską książeczkę z zielonym jabłkiem na okładce.
Wieczorem spacer z Deptford do Greenwich. W drodze powrotnej omal nie ginę od trafienia butelką rzuconą z impetem z przejeżdżającego double-deckera (butelka rozbija sie u mych stóp, a noszę sandałki).