Podróż Key West - początek US nr 1 - Jednodniowe wakacje



Key West - dość oryginalne miejsce, które kiedyś upatrzyłem na mapie odbytych i planowanych swoich podróży. Mój znajomy był wcześniej i zarekomendował je. Krzyśkowi mogę wierzyć. Zgadzamy się w wielu sprawach, a podróżowanie i robienie zdjęć mamy we krwi. Aż dziw, że nie jesteśmy braćmi :)

 

 Wróćmy jednak do tego zakątka Stanów Zjednoczonych, gdzie rozpoczyna swój bieg droga nr 1. Tutaj jest najdalej wysunięty punkt stałego lądu. Tutaj jest port morski, do którego przybijają olbrzymie promy obsługujące wycieczki po Morzu Karaibskim. Tutaj mieszka wiele bogatych i znanych osób i przyjeżdża wielu turystów na wypoczynek. Oferta dla wszystkich jest dość szeroka i nie wydaje się być dziwnym, że trudno znaleźć miejsce w hotelu na nocleg (gdyby jeszcze było w przystępnej cenie, ale cóż można wymagać).

 

 Wycieczka do Key West była jednodniowym wypadem poza głównym celem mojego pobytu na Florydzie - Parku Everglades. Postanowiłem najpierw dotrzeć jak najdalej, a w drodze powrotnej zajrzeć na bagna do dzikiej przyrody.

 

 Czy ja już o tym wspominałem w innym miejscu? Chyba wiem o co chodzi z tymi bogatymi ludźmi, facetami z "wysokim czołem", jeżdżącymi kabrioletami. Jazda po autostradzie z wiatrem we włosach daje naprawdę wielką frajdę. Ale jednocześnie ma się wrażenie, że fryzura jakoś tak dziwnie przesuwa się do tyłu. I tak po paru latach jeżdżenia zostaje :))

 160 mil od Miami do koniuszka Florydy teoretycznie powinno zająć około trzy i pół godziny. To mi się podoba w podróżowaniu samochodem po Stanach - czas podróży jest przewidywalny. No chyba, że po drodze nas złapie huragan, powódź, trzęsienie ziemi, rój pszczół............ albo inny kataklizm. Dla obcego na autostradzie chwilę zajmuje dostosowanie się do lokalnych reguł podróżowania. Przez pierwszych dziesiąt mil od Miami autostrada jest płatna. Gotówką płaci się w bramkach, które wymagają zjazdu na prawo. Opłaty nie są jednorazowo duże - 80-90 centów za parę mil. Ale bramek jest sporo. Ruch jest obserwowany przez kamery. I to też mi się podoba w Stanach. Prawo jeśli ma być przestrzegane potrafi się obronić samo. Wszyscy są równi.


 Po wyjechaniu bardziej na południe spotyka się przy drodze znaki - Uwaga na krokodyle (Crocodile crossing). Trochę to dziwne. Pobocza są odgrodzone od jezdni siatką. Ale gdyby coś...

 Przypomina mi się w tym miejscu anegdota o tym jak siostra kolegi Krzysztofa mieszkająca już jakiś czas w Stanach przeprowadziła się z mężem na Florydę. Kupili dom (Polacy wolą mieć coś własnego od razu). Zgłosili się do lokalnego urzędu żeby załatwić formalności. Otrzymali pismo, w którym było mnóstwo miejscowych regulacji prawnych i ustaleń porządkowych. Najbardziej ich zaskoczył i rozśmieszył zapis:
...jeśli w ogródku spotkacie aligatora o długości mniejszej niż ...dwie i pół stopy to proszę nam nie zawracać głowy... :)

Kto by tam w chwili bliskiego spotkania trzeciego stopnia miał ze sobą miarkę i zaczął od mierzenia delikwenta.



 W Key Largo zatrzymałem się, żeby coś zjeść. Było pusto, ale i pora niezbyt pasująca do regularnego posiłku. Zamówiłem po konsultacji półmisek smażonych różnych gatunków ryb i krewetek oraz małe piwo (można spożywać małe ilości alkoholu i potem prowadzić, a ja wiem z doświadczenia, że zimne piwo dobrze gasi pragnienie). W trakcie posiłku widziałem jak po placyku, przechodzącym w parking, biegało stado (tak - całe stado!) ibisów czekając na odpadki z kuchni. Widać, że stali bywalcy.

 Syty ruszyłem dalej. Miałem wkroczyć na najbardziej atrakcyjny fragment drogi. Cały szlak do Key West tworzy taką mierzeję jak nasz polski Hel. Różnica polega na tym, że droga poprowadzona na estakadzie wysoko nad wodą spina ze sobą cały szereg małych wysepek. Ciąg mostów to jedyna droga. Co prawda obok możemy podziwiać starą wąską wersję, ale jej odcinki ze względów bezpieczeństwa są odcięte od siebie. Miejscami widać wędkarzy. Widoki turkusowej wody po lewej i prawej stronie dwupasmowej jezdni są niezapomniane.

 

 Na godzinę przed zachodem Słońca dojechałem do Key West. Na ostatniej wysepce jest sporo ulic i jedna okrężna trasa po obwodzie. Zatrzymałem się przy kilku hotelach żeby rozeznać się w cenach. Zawsze trudno się zdecydować od razu. A nuż za rogiem czeka na Cię niesamowita promocja. Skończyło się na tym, że dotarłem do punktu informacji turystycznej. Jeszcze czynny. Miły pan podzwonił w parę miejsc i zaproponował jakieś pokoje. Dostałem mapę i z polecenia pojechałem do jednego pensjonatu. Ważne! - dwie przecznice za Duval Street na południe zaczyna się teren, na który policja rzadko zagląda i kwitnie tam handel narkotyków (powtarzam za miłym facetem, nie sądzę żeby mnie straszył - sam wiem, że czasem lepiej losu nie kusić).

 

Udało się szybko dotrzeć do noclegu. Zameldowalem się, wrzucilem walizkę do pokoju i nie czekając aż Słońce zupełnie zniknie poszedłem w kierunku głównej ulicy i do portu.

To ciekawe. Był 30 października. Ciepło! Szedłem główną ulicą Duval śledząc toczące się wokół życie. Otwarty jeden sklep samoobsługowy. Ale za to minąłem chyba 5 otwartych galerii sztuki sprzedających kiczowate obrazy, czy rzeźby przedstawiające delfiny. Przy tych mało artystycznych rzeźbach można jednak kupić wspaniałe wyroby najlepszych hut szkła z Murano (Wenecja). Wewnątrz sporo osób. W jednej galerii jakiś znany autor podpisywał swoją nową książkę. Może ktoś na miarę Hemingway'a. Pod jednym barem na ulicy na małym stołeczku siedział gość. Na kartonie wypisana treść: "Za 1 dolara opowiadam sprośne dowcipy". Co chwilę rozlegały się kolejne wybuchy szczerego śmiechu. Dobry pomysł na życie - zawsze znajdziesz drugiego, który chce się uśmiechnąć. A że za pieniądze........ w teatrze też się płaci.

 

Doszedłem do portu. Nastrojowe lampki rozświetlały alejki wzdłuż kikunastu tawern. Zajrzałem do jednej dużej, gdzie pod sufitem nad centralną wyspą - barem wisiały cztery olbrzymie telewizory plazmowe. Na każdym ekranie leciały inne zawody sportowe: futbol amerykański, tenis, koszykówka...

A w rogu sali - niespodzianka. Na barowym stołku siedział facet i grał na gitarze. Taki koncert z cyklu Unplugged. Patrzę na afisz - Jimmi Buffet. Poza tym, że świetny gitarzysta country (występował m.in. z Markiem Knopflerem), autor tekstów, pilot, biznessmen, to na dodatek (za wikipedią) pisarz i autor trzech bestsellerów numer 1 co pozwala go zaliczyć w poczet takich amerykańskich znakomitości jak (za wikipedią):  Ernest Hemingway, John Steinbeck, William Styron, Irving Wallace, Dr. Seuss i Mitch Albom.

Co jakiś czas w barze rozlegał się dźwięk dzwonka - jakby wybijano szklanki na pokładzie. Spytałem barmana o co chodzi. W ten sposób honoruje się duże napiwki....

To był świetny wieczór.

 

Rano wstałem dość wcześnie, spakowałem rzeczy, zwolniłem pokój, ale zostawiłem samochód na parkingu (na Key West znaleźć miejsce do parkowania to jak wygrać w totka). Skierowałem się w kierunku portu. Kaprys spowodował, że zapragnąłem wyruszyć w morze ............na snoorkowanie. W jakiejś budce kupiłem bilet i cierpliwie czekałem w porcie na rejs. Zebrała się spora grupka amatorów morskich wrażeń. Przeszliśmy w trakcie płynięcia do rafy kurs BHP i używania zestawu ABC do nurkowania powierzchniowego. Miałem wcześniej okazję podziwiać podwodny świat w Chorwacji, Hiszpanii i w Egipcie. Morze Czerwone trudno pobić w jakości doznań. Ale i tutaj miejsce na rafie przy jednym, daleko wysuniętym w morze, znaku nawigacyjnym było ciekawe. Miałem okazję zobaczyć stadko pięciu płynących blisko siebie barracud, kilka innych charakterystycznych kolorowych ryb. Morze wspaniale bujało - nie było łatwo wrócić po trapie na pokład. Doświadczenie wcześniejszych kontaktów z rafą przydało się.

 

W porcie rozejrzałem się jeszcze. Zatrzymałem się przy łowiących ryby na nabrzeżu obok tego wielkiego promu Carnival Destiny. Przykucnąłem. W pewnej chwili podfrunął i przysiadł tuż obok mnie wielki pelikan. Dobrze, że miałem założony szeroki obiektyw. Na zdjęciu widać dokładnie jego mocny dziób :)

 

Wyjechałem po południu z Key West kierując się do głównego celu mojego pobytu na Florydzie - parku Everglades. O tym w innej mojej podróży:

Dzikie mokradła Everglades...

 

Tekst i zdjęcia: Sylwester Z.

 

  • Gekonik z Key West na Florydzie
  • Nigdy nie wiadomo co z chaszczy wyjdzie...
  • Jeden z najdłuższych odcinków mostu
  • Mila ZERO drogi nr 1
  • Kawiarnia
  • Nie biały, ale różowy mały domek...
  • Dom Ernesta Hemingway'a
  • Olbrzymie drzewo
  • Dekoracje na Helloween
  • Chciał się przywitać...
  • Rejs na rafę
  • trochę ponad 80 mil do Kuby...
  • Przygotowania do zejścia do wody
  • Odpływamy
  • Wyjście z portu
  • Samochody fajne można spotkać
  • Najdalszy na południe punkt USA
  • Pielęgnacja piórek...
  • Key West - typowy dom
  • To co bywalcy Key West lubią robić
  • Skrzynki pocztowe
  • Stadko ibisów na parkingu
  • Sprośne dowcipy za dolara :)))
  • Latarnia morska - Key West
  • Wypożyczalnia skuterów
  • Bliskie spotkanie
  • Inny typowy dom
  • Plakaty wyborcze - tu na Obamę