W zeszłym roku po raz kolejny wybraliśmy sie na Lofoty. Wosną jeszcze tam nie byłam, a że w czerwcu mamy rocznicę ślubu to spędziliśmy ją akutat na Lofotach.
Rano o 9.00 wylot z Oslo do Narvik 1,5 godz i już jesteśmy na Lofotach. Odbieramy bagaże, auto i jedziemy do naszej zaprzyjaznionej bazy na wyspie Skrova. Po drodze oczywiście jeszcze kilka przystanków na zdjęcia, bo pogoda cudowna. A że na Lofotach w czerwcu już białe noce to można biegać z aparatem 24 godz :) mój mąż oczywiście z kolega na rybki bo kolacja bez dorsza na Lofotach to grzech :) a my z koleżaną idziemy testowac jej nowy aparat :)
I dzień pierwszy zaliczony, zdjęć już chyba 1500 dorsz złapany i zjedzony, przydało by sie iść spać ale jak...jak słońce w okno świeci :)
Dnia następnego wybieramy się do miasteczka Reine na punkt widokowy Reinebringen 448 m n.p.m. marzyło mi się to miejsce już bardzi długo ale nie zawsze udało się tam dotrzeć.... aż w końcu nadszedł czas i weszłam :) a raczej wbiegłam :) Wchodzi się tylko 45 min, górka dośc stroma i niebezpieczna. Po deszczu nie ma co wchodzic bo spaśc można bardzo szybko. Jak już weszłam to siadlam i siedziałam i siedziałam i powiedziałam nie wracam... tam jest niesamowicie pięknie... nie da się tego słowanmi opisac. Natura hojnie obdarzyła Norwegię, a Lofoty w szczególności :) po kilku godzinach spędzonych na górce ruszyliśmy na polowanie widoczków na dole. Miasteczka rybackie są bardzo urokliwe, trochę zapach nie za fajny bo było strasznie dużo dorsza, raczej głów z dorsza, króre się suszą, a potem wyjechały do Afryki na zupę :)
My również skożystaliśmy z okazji i poszliśmy na zupę z dorsza, byla pyszna i polecam każdemu kto tam dojedzie :) oczywiście zupka ze świeżej rybki nie z suszonej i nie z głów :) droga do bazy minęła nam bardzo szybko mimo tego że mieliśmy przed sobą 120 km
Kolejne dni spędziliśmy na łowieniu, pstrykaniu i obcowaniu z naturą... kolejna wyprawa obowiązkowo 17.03 na rybkę a potem mam nadzieję znowu w czerwcu...