Podróż Pola herbaciane w Malezji - Cameron Highlands



2014-11-12

To jest przedruk fotorelacji z mojego bloga: www.orbitka.com. Na więcej bieżących zdjęć i relacji zapraszam na bloga. 

----- 

„Nasz dzisiejszy dzień przebił dotychczasowe wrażenia, a to dopiero początek. Przyjechaliśmy wczoraj do Cameron Highlands, ok. 200 km na północ od Kuala Lumpur – stolicy Malezji – żeby zobaczyć rozległe wzgórza obsadzone krzewami herbacianymi. Widok niezapomniany. Warto się było tłuc 4 godziny serpentynami, żeby tu dotrzeć. Jeszcze kilka punktów programu, a potem znów kilka godzin w autobusie powrotnym do stolicy.”  -|- (Cameron Highlands, 6.10.2014, godz. 14:00, w Polsce 8:00). 

Tę notatkę zaczęłam pisać miesiąc temu, gdy pojechaliśmy na pola herbaciane na północy Malezji. Jechaliśmy tam spodziewając się uczty dla oka i dokładnie tak było. Bezcenne widoki, plenery i przestrzeń, raj dla pasjonatów fotografii. To właśnie wtedy moi towarzysze podróży zaczęli przejawiać niepokój, że zamorduję migawkę mojej lustrzanki, którą strzelałam niemal bez przerwy. Donoszę, że aparat przeżył tę i inne atrakcje, nadal ma się dobrze, a ilość zdjęć, jaką stamtąd przywiozłam, spowodowała, że kończę ten opis dopiero dziś.

Kilka wskazówek dla wybierających się w tamte rejony. Do miasteczka Cameron Highlands można dojechać komfortowym rejsowym autobusem z Kuala Lumpur (z dworca autobusowego Pudu Raya, przy stacji metra PUDU). To ok. 4 godzin szalonej jazdy po krętych drogach, zależnie od korków, klakson jest w użyciu cały czas. Bilet w jedną stronę kosztuje 35 RM (prosto się przelicza, bo 1 RM = ok. 1 zł). Nocleg łatwo znaleźć na miejscu bez rezerwacji. Jest dużo hoteli, choć standard „umiarkowany”. Ostatni autobus powrotny do Kuala Lumpur odjeżdża o 17:00, ale warto kupić bilet powrotny od razu po przyjeździe, bo można się zdziwić brakiem miejsc.

Na same pola herbaciane dociera się samochodami. My wykupiliśmy transport jeepem w biurze TJ Travel (w hotelu TJ Lodge) u sympatycznego starszego pana TJ’a (czytaj: Ti-Dżej, to jego inicjały). Nazwaliśmy go „szeryfem”, bo to człowiek, który mógł załatwić wszystko. Został naszym bohaterem, gdy znalazł nam transport powrotny do KL, ratując tym samym przed utknięciem w miasteczku na kolejną noc z braku biletów na autobus. Na polach rano jest dość zimno (w końcu to góry), lepiej się zaopatrzyć w pełne obuwie, długie spodnie i długi rękaw. Ponoć bywają kobry, ale nie spotkaliśmy. Jeśli potrzebujecie innych wskazówek, piszcie w komentarzach, chętnie podpowiem.

I na koniec obrazki. Kolekcja zdjęć, którą chcę się z Wami podzielić wciąż jest bardzo duża, więc tu wrzucam tylko kilka, a po więcej zapraszam na orbitka.com. Ja nie potrafiłam jej ograniczyć, bo zdjęcia przywołują zbyt wiele fajnych emocji. Miłego oglądania.

  • 51--Pola herbaciane w Malezji--img 5156
  • 13--Pola herbaciane w Malezji--img 4809
  • 70--Pola herbaciane w Malezji--img 5213
  • 57--Pola herbaciane w Malezji--wk dsc 6477
  • 31--Pola herbaciane w Malezji--img 4872
  • 01--Pola herbaciane w Malezji--img 4701
  • 44--Pola herbaciane w Malezji--img 5124
  • 11--Pola herbaciane w Malezji--img 4802
  • 02--Pola herbaciane w Malezji--img 4709
  • 19--Pola herbaciane w Malezji--img 4822
  • 40--Pola herbaciane w Malezji--img 4918
  • 21--Pola herbaciane w Malezji--img 4832
  • 41--Pola herbaciane w Malezji--img 5091
  • 18--Pola herbaciane w Malezji--img 4820