Podróż Kambodża - Od Phnom Bakheng do Lolei, czyli maraton po najsta



2014-08-13
Trzy dni w Angkorze... Konia z rzędem temu, kto jest w stanie ogarnąć ten ogrom historii zgromadzonej na 200 km² powierzchni w kambodżańskiej prowincji Siem Reap. W czasach Imperium Khmerskiego, między wiekiem IX a XV, budowano tu miasta, wioski, świątynie, krematoria i zbiorniki wodne. Do dziś przetrwały głównie obiekty sakralne (ponad tysiąc) i część użytkowych - bo wzniesiono je z kamienia, a nie z drewna. Większość budowli, mniej lub bardziej nadszarpniętych przez naturę i lepiej lub gorzej odrestaurowanych, udostępniona jest dla zwiedzających - wystarczy kupić za 40 dolarów bilet trzydniowy lub wersję siedmiodniową za 60 dolarów. Bilet jest przy okazji sympatyczną pamiątką - kasjerka robi każdemu klientowi zdjęcie, które nadrukowane zostaje na spersonalizowany bilet.

Ruszamy w objazd tuk tukami po krainie po trosze historycznej, po trosze niemal bajkowej, po trosze naznaczonej plagą współczesności - obnośnymi sprzedawcami: kobietami z chustami, mężczyznami z książkami i dziećmi z drobiazgami wszelkiej maści. 


Wąskimi korytarzami i stopniami - raz w górę, to znów w dół - chodzę z mieszanymi uczuciami. Czasem w głowie odgrywają mi się filmy fabularne, które tu nakręcono - na przykład sceny z "Dwóch braci", wzruszającej historii o młodych tygryskach rozgrywającej się w pięknym otoczeniu skarbów Angkoru. Czasem zastanawiam się, jak dano radę zbudować tyle tak monumentalnych budowli i czemu wciąż tworzono nowe. Czasem myślę o tym, że w Europie barokizowano gotyckie kościoły (bo zmieniło się pojęcie piękna), a tutaj hinduistyczne świątynie wzbogacano o wizerunki Buddy (bo zmieniła się obowiązująca religia) - choć to pewnie daleka analogia. Czasem, gdy słyszę dźwięki jednej z orkiestr złożonych kalek okaleczonych przez miny, jakich wiele wokół tutejszych świątyń, myślę o trudnej historii Kambodży i o ostrzeżeniach, by nigdy nie schodzić z oznaczonych szlaków i wydeptanych ścieżek, bo można trafić na niewypał. Inscenizację pola z minami przeciwpiechotnymi widzieliśmy nota bene w kameralnym The Cambodia Landmine Museum zlokalizowanym 7 km na wschód od świątyni Banteay Srey.


Ale zacznijmy nasz maraton. Jak zawsze dojeżdżamy do świątyń z Siem Reap niezawodnym tuk tukiem - mijając po raz kolejny liczne prowizoryczne stacje benzynowe. To obok chudych białych byków, pól ryżowych, śmieci i domów na palach jeden z najbardziej charakterystycznych elementów kambodżańskiego krajobrazu. W zwykłych stacjach litr benzyny kosztuje ok. 1,2 dolara, tutaj - poniżej 90 centów. Dlatego nasi tuk tukowcy korzystają wyłącznie z opcji "butelkowej". 


Trudno jest zwiedzać świątynie w porządku ściśle chronologicznym, trudno jest też ogarnąć mentalnie bogatą historię Imperium Khmerskiego na ich podstawie. Najlepszy bryk dotyczący władców znalazłam w świetnym nota bene przewodniku Nicka Raya, Daniela Robinsona i Grega Blooma (seria Lonely Planet), który dzielnie i inspirująco towarzyszył mi w podróży i za który z całego serca dziękuję mojej Przyjaciółce Oli. Według autorów TOP 10 najważniejszych królów i świątyń wygląda następująco:
- Dżajawarman II (Jayavarman II) (daty panowania 802–50) - założył Imperium Khmerskie (802)
- Indrawarman I (Indravarman I) (877–89) - zbudował pierwszy baray (zbiornik wodny), świątynie Preah Ko i Bakong
- Jaszowarman I (Yasovarman I) (889–910) - przeniósł stolicę imperium do Angkoru i zbudował świątynie Lolei oraz Phnom Bakheng
- Dżajawarman IV (Jayavarman IV) (924–42) - król-uzurpator, który przeniósł stolicę imperium do Koh Ker
- Radżendrawarman II (Rajendravarman II) (944–68) - budowniczy Wschodniego Mebonu, Pre Rup i Phimeanakas
- Dżajawarman V (Jayavarman V) (968–1001) - nadzorował budowę świątyń Ta Keo i Banteay Srei
- Surjawarman I (Suryavarman I) (1002–49) - włączył do Imperium Khmerskiego ziemie z terenu Laosu i Tajlandii
- Udajaditjawarman II (Udayadityavarman II) (r 1049–65) - fundator piramidoidalnej świątyni Baphuon i Zachodniego Mebonu
- Surjawarman II (Suryavarman II) (1112–52) - legendarny budowniczy Angkor Watu i Beng Mealea
- Dżajawarman VII (Jayavarman VII) (1181–1219) - król-bóg, zbudował Angkor Thom, Preah Khan i Ta Prohm

Imperium Khmerskie prócz historycznego ma też rodowód legendarny. Wygnanego z Indii hinduskiego księcia Preah Thonga oczarowała kobieta-wąż swym niezwykłym tańcem na piaszczystej plaży. Została ona jego żoną, a jej ojciec, król węży Nagaradża, podarował młodym ląd, który wynurzył się z ziemi - Kambudżę. O legendzie tej myślę za każdym razem, gdy natrafiam w świątyniach na motyw węża.


Po największych highlightach - koronkowym Angkor Wacie i Bajonie, świątyni Wielkiego Brata patrzącej setkami oczu - nasz maraton kontynuujemy zaczynając od budowli najstarszych - zbudowanych w IX wieku. Najpierw wchodzimy na szczyt wzgórza do jednej z trzech świątyń Ankoru zlokalizowanej na górze. A konkretnie do tej, z której przez lornetkę patrzyła na Angkor Wat Lara Croft.

Ta świątynia to Phnom Bakheng, zbudowana niemal dokładnie 200 lat przed Angkor Watem jako miejsce kultu Sziwy. Zwieńczona jest piramidami, z których największa symbolizuje świętą górę Meru. Aby zachwycić się nią samą oraz widokiem na dżunglę wokół niej musimy pokonać jeszcze kilkanaście stromych stopni strzeżonych przez kamienne święte krowy i innych kamiennych strażników.


Podziwiamy widoki na okolicę, z lewej strony dźwigu (świątynia jest akurat poddawana intensywnej konserwacji) majaczy chyba oddalony stąd o półtora kilometra Angkor Wat.


Preah Ko, kolejny zabytek na naszej liście, nie wymaga od nas tylu poświęceń - zlokalizowany jest bowiem na płaskim terenie. Tu też witają nas typowe hinduistyczne motywy - czyli nieco nadszarpnięte już zębem czasu kamienne święte krowy. Od nich zresztą budowla ta wzięła swoją nazwę - zwana jest bowiem Świątynią Byka. W mojej pamięci pozostanie jako Świątynia Dzieci...


Ale na razie jeszcze tego nie wiem i przechadzam się korytarzami oglądając reliefy na płytach z piaskowca. Podobno to jedne z najlepiej zachowanych zdobień z tego okresu - obecnie o ich konserwacje dba zespół specjalistów z Niemiec.



Do idealnych zdjęć brakuje mi jedynie "elementu ludzkiego". I nagle jak na zawołanie pojawia się on w jednym z kolejnych korytarzy. Dwójka, trójka, a potem czwórka dzieci pozuje mi do zdjęć uśmiechając się do obiektywu. Jeden z chłopców ma znaczącą koszulkę, która daje do myślenia... Am I happy? Tego nie jestem pewna, ale póki co spędzam z maluchami dłuższą chwilę. Przed odejściem wręczam im gumy do żucia, którymi sprawiedliwie się dzielą. 


Nasz wczesnoimperialny maraton trwa. Bakong z końca IX wieku, kolejna świątynia poświęcona Sziwie, pozostała w mojej pamięci jako Świątynia Kwiatów, bo udało mi się ją sfotografować w objęciu upstrzonych na różowo gałęzi


Zaskakujące wydały mi się w niej dwie rzeczy. Po pierwsze fakt, że wraz ze zmianą religii na buddyzm nie przerobiono jej w żaden sposób. Może zresztą dlatego ta surowa w formie i symbolizująca kształtem - jakże by inaczej - górę Meru świątynia zyskała w późniejszych czasach towarzysza w postaci buddyjskiego klasztoru. Po drugie przy tej świątyni jedyny raz w Kambodży widziałam... publiczne służby sprzątające. Była to całkiem spora grupa pań z miotełkami ubrana w stosowne stroje. Jednej z nich pomagała dodatkowo jej latorośl. Dzieci towarzyszące rodzicom w pracy to z kolei widok w Kambodży dość częsty.


Jedziemy tuk tukami do kolejnej świątyni z grupy Rulous oznaczającej budowle z IX wieku skupione wokół miejscowości o tej właśnie nazwie. To Lolei stanowiąca wizualnie niemal kopię Preah Ko. Wyróżnia ją to, że stała niegdyś w centrum dużego zbiornika wodnego. Na futrynach budowli - która jak bardzo wiele obiektów w Angkorze poddawana jest właśnie renowacji - można znaleźć inskrypcje w sanskrycie, które świadczą o tym, że Jaszowarman I zadedykował tę budowlę swoim rodzicom i dziadkom.


Wycieczkę po świątyniach najstarszych, zmęczeni chyba bardziej nagabywaniem sprzedawców i dzieci niż wspinaniem się po dziesiątkach stopni w rekordowym nawet jak na Kambodżę upale, kończymy w miejscu nowoczesnym - w restauracji The Palmboo. Pyszny chuderlawy kurczak z ekologicznego chowu pokrojony na części przypominające puzzle szalonego kucharza, chrupiące springrolls, zabawne motta na ścianach i - co najważniejsze - woda oraz mydło w toalecie. Czego chcieć więcej po długim dniu odkrywania skarbów Angkoru?

  • 25719524 - Siem Reap Od Phnom Bakheng do Lolei czyli maraton po najsta
  • 25719525 - Siem Reap Od Phnom Bakheng do Lolei czyli maraton po najsta
  • 25719526 - Siem Reap Od Phnom Bakheng do Lolei czyli maraton po najsta
  • 25719527 - Siem Reap Od Phnom Bakheng do Lolei czyli maraton po najsta
  • 25719528 - Siem Reap Od Phnom Bakheng do Lolei czyli maraton po najsta
  • 25719529 - Siem Reap Od Phnom Bakheng do Lolei czyli maraton po najsta
  • 25719530 - Siem Reap Od Phnom Bakheng do Lolei czyli maraton po najsta
  • 25719531 - Siem Reap Od Phnom Bakheng do Lolei czyli maraton po najsta
  • 25719532 - Siem Reap Od Phnom Bakheng do Lolei czyli maraton po najsta
  • 25719533 - Siem Reap Od Phnom Bakheng do Lolei czyli maraton po najsta
  • 25719534 - Siem Reap Od Phnom Bakheng do Lolei czyli maraton po najsta
  • 25719535 - Siem Reap Od Phnom Bakheng do Lolei czyli maraton po najsta
  • 25719536 - Siem Reap Od Phnom Bakheng do Lolei czyli maraton po najsta