Podróż Maroko - Fez - w średniowiecznym labiryncie



2014-08-13

Magnificent. To tytuł piosenki U2, do której videoclip kręcono w Fezie. To też słowo, które najlepiej chyba opisuje to miasto - całkowicie magiczne, niezwykłe - i wspaniałe.


Fezka starówka to 9000 krętych uliczek. Od razu się w nich gubię zwiedziona przez obnośnego sprzedawcę dzwoniącego bransoletami. Chwilę stoję bezradna, potrącana przez rzekę śpieszących się ludzi - w uliczce tak wąskiej, że tylko osioł jest w niej w stanie coś transportować; samochód na pewno się nie zmieści. W końcu znajduję mundurowego z krótkofalówką. Dobrze, że zapamiętałam imię przewodnika - dobrze, że nazywa się Idrys, tak jak władca, którego mauzoleum znajduje się w Fezie, bo tylko dzięki temu jestem sobie w stanie je przypomnieć w stresie. Drugi mundurowy, druga krótkofalówka, telefony. Siedzę w medresie, szkole koranicznej. Strażnik ustąpił mi miejsca, więc moszczę się w miękkim fotelu. Mundurowi działają. W końcu udaje im się namierzyć Idrysa i wołają umyślnego, z którym biegnę za rękę przez wąskie uliczki mijając muła transportującego kawałki skór, wózek ze śmieciami i sprzedawcę z żywym indykiem w ręku. W tkalni dopadamy Idrysa i grupę; już chcieli mnie szukać.


Stara część fezkiej medyny pochodzi z IX wieku, nowsza - z XIII. W niektórych uliczkach jest rzeczywiście nastrój jak w średniowieczu. No, może gdyby nie wszechobecne tu komórki - którym zresztą zawdzięczam odnalezienie się w labiryncie. Techniki rzemieślnicze - stosowane tu do dziś - przywieźli do Fezu w IX wieku muzułmanie z Andaluzji. Właśnie mijamy dziadka, który na stopie poleruje kościany grzebień. Dalej uliczka z cudami z metalu. Jeden kowal coś kuje, drugi zachęca do kupienia misternych arcydzieł.


Mijamy bibliotekę kairouańską. Do naszych nozdrzy zaczyna dochodzić trudny do zniesienia zapach. A więc to słynna uliczka garbarzy. By znieść woń wyprawianej skóry wącham gałązkę mięty. Wchodzę po schodkach na taras jednego ze sklepików z paskami i torebkami. I widzę obraz, który kiedyś widziałam na jakiejś wystawie fotograficznej - obraz białych kadzi wypełnionych kolorowymi płynami. Kadr to niezwykły - zwłaszcza z góry. Ludzie jak wynaturzone pszczoły na nieforemnych plastrach pstrego miodu.


Sklepiki wypełnione są towarem o charakterystycznej woni niedokładnie wyprawionej skóry. Torebki z wielbłąda, paski, babusze, torby. Jeśli chce się coś kupić, warto ujawnić, ze jest się z Polski. Po pierwsze dlatego, że jesteśmy tu znani i lubiani (Marokańczycy robią nawet czapeczki z nazwą naszego kraju), a po drugie dlatego, że uchodzimy za niezbyt zamożnych - i negocjacje z nami zaczyna się w związku z tym z poziomu zupełnie innego niż na przykład z Niemcami czy Japończykami. Średnio sprawny negocjator kupuje tu za 30% początkowej ceny. Trzeba mieć jedynie trochę cierpliwości i dobrze panować nad mimiką, by nie wyrazić zainteresowania lub co gorsza zachwytu towarem. W razie impasu warto wyjść ze sklepu i dać się dogonić sprzedawcy na ulicy.


Uliczka stolarzy, krawców... Stroje ślubne, trony do ślubu; obok trumny. Na niektórych standach jako swoista rekomendacja wisi zdjęcie właściciela z ważną osobistością, która odwiedziła jego sklepik. Zwykle jest to król, ale czasem zagraniczni politycy w czasie oficjalnych wizyt.


Dalej targ spożywczy. Towar rzeźnika oferującego świeże mięso wielbłądzie reklamuje głowa zwierzęcia wywieszona przed sklepikiem. Owoce, warzywa, ryby. Muł właśnie dostarczył świeży towar. Kosmetyki, poduchy, pufy. Tu brakujący asortyment donosi żona właściciela.


Fez to też oczywiście nowsze części miasta. Bulwar koło fontanny z kulą ziemską, gdzie serwują pyszne soki, które reklamują siatki z owocami wywieszone przed wejściem do lokalu. Nieśmiertelny Mc Donald's. Kolejka turystyczna. Kolacje dla turystów - z tancerką podbrzusza, która tańczyła dla dziadka obecnego władcy, żwawymi bębniarzami 70+, magikiem i możliwością samodzielnego wypróbowania niektórych zwyczajów.



Aby ogarnąć ogrom wrażeń i labirynt, w którym się było, warto przed opuszczeniem Fezu wjechać na górę z fortecą południową - Borj Sud - i popatrzeć z niej na miasto. A potem spojrzeć wieczorem z okna hotelu na dachy miasta.


Fez? Niezwykły labirynt ulic, wspaniałe rękodzieło, jeden z najładniejszych pałaców królewskich. Pod żadnym pozorem nie należy bawić się ażurowymi kołatkami w jego wrotach, bo bolce są obluzowane i jak wypadną, to przynajmniej godzinę czeka się na przyjazd konserwatora, który wbija je z powrotem. Niby zwykłym młotkiem, ale niezwykłym, bo urzędowym - i przez to niezastąpionym.Fez? Magnificent.
  • 25719504 - Fez Fez w średniowiecznym labiryncie
  • 25719505 - Fez Fez w średniowiecznym labiryncie
  • 25719506 - Fez Fez w średniowiecznym labiryncie
  • 25719507 - Fez Fez w średniowiecznym labiryncie
  • 25719508 - Fez Fez w średniowiecznym labiryncie
  • 25719509 - Fez Fez w średniowiecznym labiryncie
  • 25719510 - Fez Fez w średniowiecznym labiryncie
  • 25719511 - Fez Fez w średniowiecznym labiryncie
  • 25719512 - Fez Fez w średniowiecznym labiryncie
  • 25719513 - Fez Fez w średniowiecznym labiryncie