2013-11-15
Szaro,
deszczowo, drogo – takie skojarzenia budził we mnie Londyn dotychczas. Jak na
przekór miasto przywitało nas jednak niespotykanym listopadowym słońcem i
oczarowało – przede wszystkim architekturą, ale nie tylko. Jedynie co do cen
moje uprzedzenia się potwierdziły.

 

Ale
od początku…

 

To
był nasz najkrótszy wyjazd za granicę. W sumie półtora dnia na zwiedzanie. Lądowaliśmy na Stansted około południa,
ale od lądowania do zwiedzania dzieliła nas jeszcze niemała przeprawa. Z
terminala lotniczego autobusem na dworzec Victoria w Londynie, a potem metrem do hostelu w dzielnicy
West Kensington. W ten oto sposób, spędziwszy pół dnia w najróżniejszych
środkach transportu, wylądowaliśmy w miejscu przeznaczenia.

 

Po krótkim
odpoczynku zaczęliśmy zwiedzanie. Plan był taki, aby udać się w najbardziej
oddalony punkt i wracać piechotą wzdłuż rzeki. Nim rozpoczęliśmy nasz spacer,
słońce zdążyło schować się za horyzontem. Na szczęście, Londyn nocą okazał się
zniewalający.

 

Pierwszym punktem na
naszej trasie był Tower of London, czyli jeden z najstarszych zabytków miasta. Tower
wyróżnia się na tle innych zabytków Londynu wiekiem, co można odczytać w
architekturze, szarym wapiennym kamieniu, z którego zamek jest zbudowany, no i
fakcie, że jego poziom 0 znajduje się znacznie poniżej współczesnego chodnika. Twierdza
Tower of London zlokalizowana jest nad rzeką nieopodal Tower Bridge – najsłynniejszego
mostu zwodzonego na świecie i symbolu Londynu. Jak mogliśmy się przekonać,
wieczorem z nabrzeża pod zamkiem 
rozpościera się piękny widok na most i chyba jeszcze piękniejszy na
południowe nabrzeże, czyli Bankside.

 

Przeszedłszy na południową stronę rzeki mostem Tower Bridge mogliśmy z
kolei podziwiać Tower of London i biurowce the City w tle, a następnie spacerem powędrowaliśmy przez Bankside
– najpierw pod nowoczesnym budynkiem City Hall, a następnie dalej na zachód.

 

Często bywa tak, że
szukając jednego miejsca odkrywany inne, jeszcze ciekawsze. Tak było i tym
razem. Chciałam zobaczyć, gdzie mieszkała tytułowa bohaterka filmu Bridget
Jones i w ten sposób trafiliśmy na Borough Market. Sam rynek ma ciekawą
historię – liczy sobie niemalże tysiąc lat tradycji. Obecnie ma nieco hipsterską
atmosferę, ale jest utrzymany w historycznym klimacie i warto go odwiedzić.

 

Co ciekawe, pomimo,
że większość zabytków Londynu jest
zlokalizowana po północnej stornie rzeki, to właśnie południowy brzeg oczarował
nas najbardziej. Dzisiaj w dzielnicy znajduje się wiele sentymentalnych
pamiątek po dawnych czasach. Weźmy za przykład dawne doki statków, które w
sprytny sposób zaaranżowano, jak chociażby Hay’s Galleria i drugi mniejszy
z dok, w którym zacumowano trzymasztowy żaglowiec na kształt tych, które
pływały po morzach 500 lat temu.

 

Na Bankside
znajduje się jeszcze jedna pamiątka po dawnej historii dzielnicy – Teatr Globe.
Wybudowano go jako replikę poprzedniego Globe’a funkcjonującego w tym miejscu
kilkaset lat temu. Właśnie w nim miały miejsce premiery sztuk Wiliama
Shakespeare’a.

 

Spod teatru Globe dotarliśmy
pod Tate Modern. Budynek na żywo i z bliska wygląda jak nie z tego świata. Jako
instytucja, jest ogromnym muzeum sztuki nowoczesnej.

 

Spod Tate powędrowaliśmy
dalej – z powrotem przez rzekę Kładką Milenijną w kierunku Katedry Św. Pawła.

 

Tam dopadło nas
zmęczenie. Spod Katedry już nieco szybszym krokiem udaliśmy się dalej w
kierunku London Eye i Westminsteru. Kolejne 3 km wzdłuż rzeki przyprawiły nas o
ból nóg, głód i wszystkie plagi egipskie. Ale podziwianie koła młyńskiego
London Eye w nocnej szacie było warte wysiłku. Londyńskie Oko to kolejny obok
Kładki Milenijnej i Tate Modern stosunkowo nowy obiekt na mapie miasta, który
ściąga tłumy turystów.

 

Z
naszego punktu obserwacyjnego pod Londyńskim Okiem do Parlamentu i Big Bena
dzieliło nas już kilkaset metrów, ale gdy dotarliśmy na miejsce, byliśmy tak
zmęczeni, że zabrakło energii nawet na chwilę zachwytu. Fotki też nie wyszły. A
szkoda, bo kolejnego dnia w tym samym miejscu był nieporównywalnie większy
tłum.

 

Z
pobliskiej stacji metra St. James Park wróciliśmy do naszego hostelu w West
Kensington.

 

TUTAJ znajduje się dokładny opis
naszego wieczornego spaceru po mieście i mapka. Spisałam też niektóre CENY obowiązujące w listopadzie 2013
roku w kosztownym Londynie.