Meksyk fascynuje! Dziejami ludzi, wielkimi odkryciami archeologicznymi i zderzeniem się z faktami, które budzą dreszcz emocji i często wprawiają w zdumienie. I chociaż wielokrotnie zdumienie graniczy z niesmakiem, to mimo tego Meksyk pozostawia zadziwiająco dobre wrażenie.
CHAMULA to jedno z miejsc, które broni się przed cywilizacją i pozostaje w swoim własnym świecie. I chociaż turystycznie wioska jest znana, to jej mieszkańcy nie są turystom przychylni.
W czasie gdy ja byłam w Chamuli, mieszkańcy coś celebrowali, dlatego był zakaz fotografowania wszystkiego. Chamula słynie z kościoła, w którym obrzędy odprawiane przez mieszkańców wprawiają w osłupienie i nawet rozśmieszają, a których pod groźbą więzienia nie wolno fotografować. W kościele można chodzić, oglądać, przyglądać się odprawianym obrządkom, ale pod czujnym okiem obserwatorów.
Udało mi się zrobić tylko kilka fotek, bo nie dość, że odbywająca się ich ceremonia zabraniała robienia zdjęć na dworze, to jeszcze przyczepił się do mnie upojony poshem Indianin i skutecznie mi utrudniał w Chamuli pobyt. Dręczyła go ciekawość skąd jestem. Nie przyjmował do wiadomości, że z Polski, upierał się przy Włoszcze, Hiszpance, Rumunce, Bułgarce i Żydówce. Nie mam żadnych uprzedzeń do wymienionych ani obaw w sensie egzystencjalnym, ale takie namolne wciskanie mnie w nieswoją narodowość zaczynała być męcząca. Cóż, aparat trzeba było zamknąć, udać obojętność i przejść się wzdłuż głównej alei, zaglądając do sklepików. W efekcie tego kupiłam ,,łapacza snów" , który sprawił spory kłopot w transporcie, bo trzeba było ten zakup tak zapakować, by piórka nie straciły na urodzie; trud sie opłacił, bo teraz efektownie wygląda na ścianie.