Do Barcelony chciałem poleciec już w 2011 roku, bilety lotnicze i hotel mieliśmy zarezerwowane, niestety w ostatniej chwili, w związku ze studiami musieliśmy zrezygnować z wyjazdu.
Tym razem już nic nie mogło nam przeszkodzić. Bilety kupione z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem (w maju) kosztowały nas 126 zł za osobę w dwie strony. Wszystko jest w porządku po czym w lipcu okazuje się, że nasz lot powrotny został odwołany i musielibyśmy zostać dłużej. Nam pasowało maksymalnie 5 dni, w związku z czym po telefonie do WizzAira udało się przebukować lot o 2 tygodnie prędzej, dzięki czemu będę miał szansę zobaczenia Gran Derbi na żywo! :)
W Barcelonie najtaniej spać w apartamentach, które przy większej ilości osób cenowo są bardzo korzystne. Nasze mieszkanie znajdowało się trochę na uboczu centrum turystycznego, tj. Rambli. Jedynym minusem naszego apartamentu, jest to że znajdował on się na 5 piętrze w kamienicy bez windy. Trochę ciężko tam się wtoczyć ze wszystkimi bagażami. Za to zdecydowanie na plus wielki taras, (mieszkaliśmy jakby na dachu) o wielkości naszego mieszkania. Przystanek metra mieliśmy 100 metrów od apartamentu, a Barcelona jest fantastycznie skomunikowana, więc wszędzie można bez problemu dojechać.
W moim przypadku zwiedzanie Barcelony nie mogło się rozpocząć od innego miejsca. Camp Nou jednak nie powala na kolana, jest to już wiekowy stadion, ale czuć na nim niesamowitą historię klubu. Zwiedzanie zajęło nam sporo czasu, na koniec kolejka w oczekiwaniu na odebranie pamiątkowego zdjęcia z pucharem Ligi Mistrzów (swoją drogą drugie najdroższe zdjęcie w moim życiu, nie licząc tego otrzymanego od panów z policji).
Kolejnym naszym celem jest Park Guell, pogoda daje nam trochę w kość, jest bardzo gorąco, no ale zdecydowanie wolę to niż deszcz :) Park jest fantastyczny, szczególnie zabawni są handlarze, rozkładają wszystkie towary na prześcieradłach na uliczkach parku, nagle jeden dostaje telefon o policji wszyscy zarzucają te prześcieradła na plecy i uciekają, wygląda to po prostu komicznie. Z parku roztacza się piękna panorama miasta na tle Morza Śródziemnego. ''Chatki z piernika'' też są niesamowite.
Z Parku Guell spacerujemy w dół, żeby zobaczyć kolejne dzieło Antonio Gaudiego tj. Casa Vicens, trochę się przeliczyliśmy i spacer zajął więcej czasu, niż to wynikało z mapki.
Na koniec dnia przejeżdżamy w kierunku Placa d'Espanya, gdzie podziwiamy fontannę, na której widnieje napis "Hiszpania poświęcona Bogu", na tle dawnej areny walk byków-Arenas de Barcelona, podziwiamy też dwie Wieże Weneckie i rozpoczynamy swoje podejście w kierunku Montjuic. Pech chciał, że akurat w ten dzień odbywał się w okolicy koncert Lady Gagi. Pełno facetów poprzebieranych za kobiety, ludzi z mięsem na głowie, na początku trochę to raziło w oczy ale każda kolejna osoba wydawała się jeszcze bardziej dziwna, więc przywykliśmy. Spacerujemy w kierunku Wieży Telewizyjnej, do zamku niestety nie zdążymy bo chcemy wrócić na pokaz magicznych fontann. Podziwiamy Narodowe Muzeum Sztuki Katalońskiej, szukamy dogodnego miejsca do obserwacji pokazu i czekamy na rozpoczęcie.
Same fontanny robią piorunujące wrażenie, my przesiedzieliśmy tam prawie 2,5 godziny i pewnie zostalibyśmy dłużej gdyby nie dające się w znaki zmęczenie po całym dniu w upale.