Birma jest niezwykle pięknym krajem: jej ludzie, kultura i krajobraz. Ale jest też, niestety, jednym z najbiedniejszych krajów świata. Pooranym bliznami przez jednen z najokrutniejszych reżimów na świecie, juntę wojskową która rządzi krajem od 1962 r. Kraj o populacji 60 milionów posiada półmilionową armie czynnych żołnierzy i spędza ponad 1/4 krajowego budżetu na wydatki wojskowe. Przy czym ma zero zewnętrznych wrogów.
Jednak ostatnio, za każdym razem kiedy czytam informacje o Birmie, aż trudno jest mi uwierzyć, jak wielkie reformy polityczne dokonały się w tym kraju. W ciągu ostatnich kilku lat, Aung San Suu Kyi, została zwolniona z aresztu domowego, odbyły się pierwsze wybory po ponad 20 latach, prowadzone są negocjacje pomiędzy demokratyczną opozycją a juntą wojskową. Wszystko to bez rewolucji.
Birma jest zdecydowanie na drodze transformacji z dyktatury wojskowej do demokracji. Historia tworzy się na naszych oczach. Trzymamy kciuki! A kraj ma ogromny potencjał.
Birma jest krajem o ogromnym potencjale w zakresie energii (gaz, ropa i hydro-elektryka), ma duże zasoby minerałów, złota, metali przemysłowych, kamieni szlachetnych i pereł. Kiedyś Birma nazywana była spichlerzem Azji, (rice bowl of Asia) i była głównym eksporterem ryżu na świecie. Ma też największe w Azji zasoby leśne i znaczące rybołóstwo. Bardzo młoda populacja to też duży plus (średnia wieku to 27 lat czyli o 10 mniej niż w Polsce).
Miałem szczęście podróżować po tym kraju przez 4 tygodnie w 2010 r.