Podróż Bodrum 2007 - Bodrum 2007



2008-11-30

Dotarliśmy do hotelu. Pierwsze wrażenia - gorąco, do plazy faktycznie blisko, hotel jak z foldera, czyli zadne wielkie wymagania ale łózko do spania jest, jeść dają, internetu "nie ma bo się zepsuł i nie wiadomo kiedy będzie", opiekunka mieszka z nami wiec zawsze mozna zadać pytania.Do plazy blisko. Wychodzimy z hotelu, skręt w prawo i... widok na urzekającą zatokę. Turkusowy kolor wody (kolor jak najbardziej turecki, zresztą nazwa wywodzaca się własnie z tego kraju, jak powie nam kazdy przewodnik).Plaża - jest piasek, ale jakis taki żwirowaty, duze kamienie... bosą stopą trudno dojść z bulwaru do wody. Ale na mokrym piasku da się ustać. Są leżaki, ogromne parasole... i wspomniany bulwar. Wzdłóż bulwaru oczywiście całe zatrzęsienie sklepów, sklepików, barów, restauracji. Żyć, nie umierać.  Wyciagnąc się na leżaku, przymróżyć oko (ale uważnie,  w końcuna dziesko trzeba uważać dużo bardziej niż na siebie) i oddać się błogiemu nic-nie-robieniu. W końcu złapac trochę słońca. Dziecko ma pierwszy wyjazd zagraniczny, jest oszołomione zewsząd docierającym zupełnie obcym językiem. Oczywiście w najblizszym sąsiedztwie jest to język polski (bo wycieczka wykupiona w polsce), oczywiście wszechobecny język turecki (i jakże trudne do nauczenia się "merhaba" czy "nasilsiniz"). No i poza tym słychać troche niemieckiego i angielskiego. Był jeden moment, że podszedl do mnie ktos z obsługi plaży i zaczął mówić po turecku. Pewnie to wynika z faktu, że jak człowiek opalony to trudno odróżnić kim jest dany gość). Na szczęscie szybko się udało przejść na angielski, bo i mi po półtorarocznym pobycie w anglii operowanie językiem szekspira wychodzi raczej dobrze, i obsługa jest dobierana pod kątem umiejętności dogadania się z przybyszami.Jak pisałem, hotel raczej nie dla wymagających. Czyli mówiąc krótko - cichy, lekko na uboczu, nie oferujący ciągłej atrakcji w postaci rozwrzeszczanej gawiedzi. Leżak, piwko (nadal mam nie rozwiązana zagwostkę pochodzenia piwa tuborg, w turcji sprzedawanego jako lokalne i z czerwonym paskiem a w anglii np. jako belgijskie i jest w kolorze zielonym, motywy graficzne bardzo zbliżone).Jedzenie znośne, dużo warzyw i owoców, mało mięsa, dużo soków i innych napoi (a jak gorąc to i pić sie chce). Jadalnio-restauracja na dachu jednego z budynków hotelowych z widokiem na zatokę i na miasto. I az chce się wyrwać gdzieś z pamięci jakiś sonet albo inny wiersz. Bo błogo, przyjemnie, niesamowicie, relaksująco. "gdy wypłynąłem w stepy akermanu..." hmmm, cos mi sie chyba pomyliło. no że mickiewicz albo słowacki to wiem na pewno. ale te stepy jakies musiały być. piaszczyste? płonące?, nie wazne bo i tak nie jestesmy w okolicach krymu tylko bardziej na południe. czyli zapomnijmy o poetach.Basen, oczywiscie jak w kazdym hotelu tutaj musi być. Nie jest za duży, ma może z 10x20 metrów. ale po pierwsze jest, po drugie tuż obok jest basenik. Jest obsługa która chce ciagle "tipów" ale też nie jest jakoś bardzo napastliwa. Obsługa sprzątająca pokoi zwróciła uwage, ze aparat to lepiej przykryć bo wprawdzie tu kradzieże się nie zdarzają, ale... W pokoju klimatyzacja działa bez zarzutu, zadne komary nie wlatująidylla.żyć, nie umierać.oczywiscie nie bylismy tylko w hotelu, opis wycieczek juz wkrótce .

 

dodam, że w tym roku miałem problem z aparatem i mogę się posiłkować jedynie ze zdjęć ludzi z którymi spędziłem ten czas

  • Barek z restauracji  dzien
  • Basen  na gorze restauracja 2
  • Basen  na gorze restauracja
  • Basen
  • Kolacyjny widok na morze z restauracji
  • Nocny widok z plazy
  • Plaza w dzien
  • Plaza zwirowo kamienista
  • Plaza noca
  • Plaza wieczorem
  • Przy basenie
  • Restauracja
  • S5001949
  • Schody
  • Widok z basenu
  • Widok z restauracji na basen
  • Widokowka nadmorska
  • Woda w basenie
  • Zatoka