Podróż Lampedusando, czyli marząc o Lampeduzie - Prolog



2010-05-19

 

(maj 2010)

Ledwo wróciłam z podróży i już mnie gna... Ale gna nie już, tylko gdzieś za rok. Za rok, a może rok z hakiem. No dobra, ale gdzie?

LAMPEDUSA!!!

Gna mnie w miejsce niezwykłe. Kusi, męczy. Siedzę z nosem w mapie, porównuję ceny, liczę, przeliczam... Marzę. I kombinuję:

Jechać samotnie? Szukać towarzystwa? Zorganizować wyjazd grupowy? Wszystko ma swoje za i przeciw...:) 

Dlaczego...

Ciekawe, bo Lampedusa zainteresowała mnie w drodze z Trapani do domu. Wcześniej nie kojarzyła mi się za dobrze. Bo wcześniej niewiele o niej znaleźć można było, a to co znalazłam trochę mnie odstraszyło.  

Odstraszało mnie po pierwsze, bo dowiedziałam się, że Lampedusa do XVIII wieku była wspaniale porośnięta bogatymi lasami i miała cudowną roślinność, jednak niestety, drzewa przydały się greckim marynarzom do budowy okrętów. Wycięto wszystko. No i pomyślałam - co to za wyspa bez roślinności.

A po drugie, odstraszał mnie fakt, że na Lampeduzę przypływają imigranci z Afryki, i to jest dla tej małej wyspy wielki problem. I nie wiem jak to dokładnie tam na miejscu wygląda, ale to mnie też odstraszyło.

Jednak w tym roku kupiłam przewodnik Globtrottera o Sycylii i poczytałam sobie, no i ze zdziwieniem dowiedziałam się, że Lampedusa to nie tylko imigranci i brak lasów, ale że jest tam co robić, gdzie chodzić, czym się zachwycać. No i te żółwie, te delfiny, ten biały piasek...

Jest coś jeszcze. Jeden z najpiękniejszych filmów jakie widziałam, Il respiro Emanuele Crialese został nakręcony na Lampeduzie, i nie tylko, na płycie z filmem jest fantastyczny filmik o tym jak reżyser kręcił ten film (gdzie grali głównie mieszkańcy wyspy), o atmosferze z jaką się spotkał, o dzieciakach itp. Oglądałam ten film i ten filmik raz za razem i jeszcze nieraz obejrzę. I chcę tam pojechać śladami Respiro.

A co mnie jeszcze ciągnie - dla mnie wyspa to magia. Jak się żyje na wyspie, na którą można się dostać tylko samolotem lub statkiem. Gdzie dwa kroki w każdą stronę - i morze. Ciągnie mnie na wyspy, i jeszcze trochę do odwiedzenia mi ich zostało.

A jeszcze to już nie wiem ...  

Założenie:

jak przy wszystkich moich podróżach, ma być maksymalnie tanio. Ma być jak najwięcej do zobaczenia za jak najmniej kasy. Ma być nie luksus, a zachwyt w oczach. Nie może być za długo- tydzień, góra 10, 11 dni.

Jeszcze niedawno wydawało mi się, że to niemożliwe. Ale po spenetrowaniu netu już wiem, że się da. Da się za normalne pieniądze pojechać tam na jakiś tydzień. I możliwości jest ileś tam.

Plan maksimum -  Trapani-Erice-Pantelleria-Lampedusa-Linosa-Agrigento-Trapani Birgi. Samolot i statek. (ok 10-11 dni, na Lampeduzie ok 5 dni, na Pantellerii 2)

Plan minimum - samolot do Włoch i samolot na Lampeduzę, tam 7 dni.

W obu przypadkach - nocleg na campingu na Lampeduzie, tuż nad brzegiem morza, tuż przy rezerwacie przyrody. W zależności od tego czy pojadę w pojedynkę czy z grupą, nocleg albo w przyczepie samochodowej, albo w domku murowanym z kuchnią i łazienką.

Kiedy: najprawdopodobniej wrzesień, ew. październik przyszłego roku.

Cena: ok. 2,5 tys zł. 

Dopisek późniejszy: plan maksimum jest do zrealizowania jedynie w sezonie, gdyż tylko wtedy płyną statki z Mazary przez Pantellerię na Lampeduzę. jest on też bardzo ryzykowny, gdyż uzależniony od pogody, i co prawda można więcej zobaczyć (poza samą Lampeduzą), ale wszystkiego po trochę, a ja chcę zobaczyć bardzo dokładnie wyspy Pelagijskie. Więc wybrałam tzw plan minimum, ale mam zamiar z niego zrobić SUPER MAXI!

I cena wzrosła do ok. 3 tys, po doliczeniu trzech nocy w Mediolanie i samolotu Warszawa - Mediolan - Warszawa. Poza tym od zeszlego roku ceny noclegów na Lampeduzie też wzrosły...  Ale ja byłam cwana - od maja 2010 co miesiąc odkładam na ten wyjazd - i dam radę!