Podobno tylko Paryz jest wart Rzymu, a Rzym jest wart tylko Paryza... Trzy miesiace przed tym wyjazdem mialem okazje zobaczyc Wieczne Miasto. Majac nadzieje, ze powiedzenie to w pelni bedzie oddawac rzeczywistosc, stolice Francji obralem jako nastepny cel moich podrozy.
Wielu marzy o spedzeniu chocby jednego dnia w Paryzu i zachlysnieciu sie paryskim powietrzem. Mnie w tym miescie zawsze fascynowala architektura, o ktorej mialem niejednokrotnie okazje sie uczyc, zarowno ta historyczna jak i wspolczesna. Jego urbanistyka, harmonijnie zaprojektowane aleje, place i parki. Chcialem tez zobaczyc paryskie muzea, ktorych kolekcje kiedys udalo mi sie nawet liznac w Warszawie na objazdowej wystawie impresjonistow z Musee d'Orsay, usiasc gdzies nad brzegiem wijacej sie Sekwany i lapnac pare promieni francuskiego slonca.
Z Paryza pozostana na dlugo w mojej pamieci jego bulwary nad Sekwana, wieczorami pelne ludzi urzadzajacych tam sobie wspolne degustacje serow popijanych litrami wina, jego szerokie aleje i monumentalne budowle, waskie uliczki Montmartre, gorycz porazki na Mistrzostwach Swiata, jaka musieli przelknac Francuzi, tlumy ludzi bawiacych sie do poznych godzin na Fete de la Musique - swiecie muzyki w pierwszy dzien lata, smak slimakow, pierwsze wrazenie jakie sprawila namnie jego kolorystyka zza okien pociagu i cala reszta, o ktorej mozna by jeszcze wiele napisac...