Mes que un club - czyli "więcej niż klub", taki napis ułożony z kolorowych krzesełek wita zwiedzającego na stadionie Barcy. Postanowiłem, że jego trawestacja (@fiero, liczę na ewentualną korektę), będzie tytułem mojej podróży sentymentalnej.
Nie wiem ile razy byłem w Barcelonie, ale z pięć już z pewnością. Jakoś tak się składało, że nawet służbowo udawało mi się dwukrotnie odwiedzić to piękne miasto.
Na zdjęciach które pokazuję, nie znajdziecie wielu bARdzo ciekawych i znanych miejsc. To jest taka moja subiektywna i bARdzo wybiórcza podróż po miejscach, do których zawsze wracam gdy jestem w Barcelonie.
Parc Guell gdzie duch Gaudiego zaklęty jest w każdym kamieniu, La Rambla, która nigdy nie zasypia, Port Vell, gdzie miasto splata się w uścisku z morzem, czy La Boqueria, w której można znaleźć absolutnie wszystko do jedzenia co się zamarzy.
Do tego wzgórze Montjuice, Tibidabo z panoramą miasta, Palau Nacional z pokazem grających fontann, Sagrada Familia, Casa Mila, ..... można wymieniać w nieskończoność.
I na koniec jedna uwaga. Jeśli będę miał okazję pojechać jeszcze do Barcelony, pojadę bez chwili wahania. Barcelonę warto odwiedzać po prostu dlatego, że JEST....
W Barcelonie jest coś niesamowicie energetycznego, tak jak w dobrej tancerce flamenco...
zapraszam na spacer.